Jeszcze przed obecnym zaostrzeniem sytuacji w Kijowie Olga Musafirowa, dziennikarka opozycyjnej, moskiewskiej „Nowej Gaziety” przeprowadziła wywiad z Dmitro Jaroszem, liderem szczególnie aktywnej w ostatnich wydarzeniach na Ukrainie, radykalnej organizacji „Prawy Sektor”.
Ukrainie potrzebna jest rewolucyjna przebudowa systemu sprawowania władzy – uważa Jarosz. Presja Rosji ustanie, gdy i w niej samej dojdzie do przekształceń rewolucyjnych i uda się obalić tyranię.
„Media w Rosji” publikują obszerne fragmenty wywiadu opublikowanego w „Nowej Gazietie” w dniu 17 lutego.
Prowodnyk
Olga Musafirowa:
Jak Pana przedstawić czytelnikom „Nowej Gaziety”?
Dmitro Jarosz:
Dmitro Jarosz (ur. 1971) , prowodnyk organizacji "Prawy Sektor" dążącej do rewolucyjnej rekonstrukcji systemu sprawowania władzy na Ukrainie. |
Jestem „prowodnykiem” (komendantem – redakcja) ogólnoukraińskiej organizacji „Tryzub” imienia Stiepana Bandery. Większą część życia poświęciłem właśnie „Tryzubowi”. Urodziłem się w 1971 roku w Dnieprodzierżyńsku, w obwodzie dniepropietrowskim. Pracowałem w kombinacie metalurgicznym, służyłem w armii radzieckiej. Zajmowałem się działalnością społeczno-polityczną w takich organizacjach jak „Ruch Narodowy”, „Ukraiński Związek Helsiński”. Jestem z wykształcenia filologiem, w 2001 roku ukończyłem uniwersytet pedagogiczny w Drohobyczu, w obwodzie iwano-frankowskim.
Olga Musafirowa:
- Był Pan także wykładowcą?
Dmitro Jarosz:
- Nie (z uśmiechem), nie pracowałem jako wykładowca. Ale
wygłosiłem setki wykładów na obozach przygotowawczych, więc zostałem i
pedagogiem.
Olga Musafirowa:
- Chcę zapytać o moskiewski fragment pańskiej biografii.
Dmitro Jarosz:
- EEEE…. To lipa, fejk. W moim życiu nie było żadnego moskiewskiego
okresu. Ja już dałem znać kolegom, żeby nie rozpowszechniali tej głupoty.
Od redakcji:
Na oficjalnej stronie
lidera „Prawego Sektoru” na Facebooku, pewien Siergiej Nazarewicz, zamieścił pełne
zachwytu wspomnienie o przyjacielu z czasów młodości. Moskwa, 1989 rok,
Ukraiński Klub Kulturologiczny „Sławutycz” już wtedy irytował swoim ostrożnym
stanowiskiem co bardziej radykalnie nastrojonych rodaków, wśród nich Jarosza i
Nazarewicza. To oni w ramach klubu tworzą komórkę o nazwie „Szalionyj Ruch” („Wściekły
ruch”).
Kolejne zebranie.
Wielka sala. Świąteczna atmosfera. Wystąpienie konsula Ukraińskiej SSR.
Wystąpienie Tarasa Sipienko o Księdze Wełesowej (tak – red.. W pewnym momencie
na scenę wchodzi Dmitro Jarosz. I wypowiadając słowa: jestem teraz obywatelem
niepodległej Ukrainy pokazuje swój radziecki paszport, po czym wyrywa z niego
strony zadrukowane po rosyjsku i podpala je. Na ten widok tolerancyjnym „sowieciarzom”
„Sławutycza” opadła szczęka.
Olga Musafirowa:
- Tak więc w czasach radzieckich nie było pana w Moskwie i nie spalił pan paszportu?
Dmitro Jarosz:
- Jakoś tam bywałem. Brałem udział w głodówce związanej z ekologią. Uczestniczyłem w pikiecie na Arbacie, spoktałem znanych dysydentów ukraińskich, Łukjanienko, Chmarę. Ale żeby palić…. Sam się zdziwiłem, kiedy to przeczytałem.
Prawy Sektor
Olga Musafirowa:
Jak powstała organizacja, jakie macie zamiary, kto was
finansuje, jak jest wasze miejsce na mapie politycznej kraju?
Dmitro Jarosz:
Oficjalna strona interenetowa "Tryzuba" |
Olga Musafirowa:
To ci, którzy atakowali nielegalne salony gier hazardowych i
apteki, w których sprzedawano narkotyki?
Dmitro Jarosz:
- Tak, tak. Powstała platforma dla młodych obywateli przejętych duchem rewolucyjnym. Po raz pierwszy daliśmy o sobie znać, kiedy
zezwierzęcony Berkut rozpędził studentów nocą 30 listopada. To był ich chrzest
bojowy. Przykryli sobą ludzi, umożliwili pobitym ukrycie się w Michajłowskim
Chramie. Także wtedy sformowaliśmy pierwsze sotnie „Samoobrony Majdanu”. Chłopaki zademonstrowali prawdziwe męstwo
podczas próby szturmu miasteczka namiotowego 11 grudnia. Najważniejszy moment w
naszej działalności do tej pory – to rzecz jasna wydarzenia na ulicy
Hruszewskiego. Przekształciliśmy się w ogólnoukraiński ruch rewolucyjny. Nasze
struktury pojawiły się w regionach. Zgłasza się do nas masa ludzi, gotowych
wesprzeć nas finansowo, jestem tym wzruszony. Ludzie przynoszą setki tysięcy
hrywien, przyjmuje je nasza komendantura. Mamy precyzyjnie określony cel: to
obalenie obecnie istniejącego reżimu, pełne przeformatowanie rzeczywistości, zbudowanie
nowego jakościowo systemu sprawowania
władzy.
Olga Musafirowa:
- Jesteście zwolennikami państwa narodowego?
Dmitro Jarosz:
- To oczywiste. Chcemy budować państwo dla narodu ukraińskiego,
w którym będą przestrzegane prawa i wolność każdego obywatela.
Olga Musafirowa:
- Ma pan na myśli „Naród polityczny”, marzenie byłego
prezydenta Wiktora Juszczenki?
Dmitro Jarosz:
- Wie Pani co, ja nie lubię fałszywych określeń. Rodowity
naród na Ukrainie to Ukraińcy, jesteśmy w niej gospodarzami, nie mamy innego
kraju, tak jak nie mają go Francuzi, czy Niemcy. Ale obca jest nam ksenofobia.
Także dla mniejszości narodowych chcemy stworzyć odpowiednie warunki. Choć chcę
podkreślić, tylko dla tych, którzy szanują naszą ziemię. Tę propozycje
sformułował jeszcze Stepan Bandera: pierwsza kategoria – to nasi współbracia,
ci którzy razem z Ukraińcami walczą o nasze narodowe interesy. Kategoria druga,
to ludzie wobec nas tolerancyjni, my także wobec nich zachowujemy tolerancję,
to naturalne, nie zwracając uwagi na ich narodowość. I jest kategoria trzecia –
to ci, którzy do naszego prawa odnoszą się wrogo. My ich także będziemy
traktować jak wrogów. Podkreślam to w każdej rozmowie z dziennikarzami, takiego
rodzaju porządki obowiązują w każdym cywilizowanym państwie. Ale Ukraina
przypomina dziś państwo „niczyje”. Przecież nasze kryminalno-oligarchiczne
grupy nie pełnią roli gospodarza kraju.
Olga Musafirowa:
- Ale władzę dziś się zdobywa nie w rezultacie ulicznych walk,
ale poprzez wybory?
Dmitro Jarosz:
- Dziś ważne jest zwycięstwo procesu rewolucyjnego. Dziś nie
pozwalają nam posuwać się do przodu pokojowymi metodami, także z powodu presji
z zagranicy. Ryzyko zaostrzenia się konfliktu na Ukrainie pozostaje bardzo
wysokie, istnieje także wielkie niebezpieczeństwo, iż będą stosowane prowokacje,
włączając w to akty terrorystyczne. Po zwycięstwie będziemy mogli mówić o
udziale „Prawego sektoru” w życiu politycznym, w tej, lub w innej formie. Na przykład
w wyborach.
Olga Musafirowa:
- Działacie w stolicy. W jaki sposób docieracie do regionów?
Dmitro Jarosz:
- Rośniemy jak grzyby po deszczu. I nie tylko
na zachodzie kraju, także w Doniecku, Ługańsku, na Krymie. „Ultrasi” masowo wstępują
w szeregi nacjonalistów. Nie jesteśmy na razie w stanie kontrolować tego
procesu na sto procent.
To wszystko dzieje się żywiołowo, ludzie do nas telefonują,
kontaktują się przez sieci społecznościowe. Zapraszamy ich do Kijowa, przyglądamy
się, sprawdzamy z kim mamy do czynienia, czy szanują te same zasady, co my. Za kilka tygodni będziemy wiedzieli jak wygląda nasza mapa w całej Ukrainie.
Także na poziomie poszczególnych rejonów. Ale chcę powiedzieć, że powstają
także lipne, fałszywe komórki.
Mamy już dość…
Olga Musafirowa:
- Co przeszkadza połączeniu się „Prawego sektora” ze „Swobodą”?
Macie zamiar zostać ich grabarzami?
Dmitro Jarosz:
- Między partią obecną w parlamencie, a ruchem
ogólnonarodowym istnieje wielka różnica. Nasze czysto ludzkie kontakty z
członkami Swobody są bardzo dobre. Ale ich politycy są niekonsekwentni , takie są
ich oświadczenia na Majdanie, ich działania na ulicy także podporządkowane są pewnym
rygorom. Z tego punktu widzenia, nam przeciwnikom systemu jest łatwiej.
Olga Musafirowa:
- "Prawy Sektor” pojawił się na studenckim Euromajdanie.
Skandowaliście „Dyskoteka – nie! Rewolucja – tak!” . Wtedy, kiedy Rusłana zaśpiewała
„Czerwoną rutę” i poprosiła o włączenie latarek w telefonach komórkowych. I
niekiedy krzyczeliście „Rusłanę na pal!” Milicja później twierdziła, iż to ją zaatakowano.
Ludzie w maskach na twarzy zaczęli w nią rzucać metalowymi przedmiotami i
płonącymi polanami.
Dmitro Jarosz:
- Kiedy wyposażony w tarcze i plastikowe pałki batalion Berkuta posuwa się do przodu, w oczywistym zamiarze, by bić jak najmocniej, kiedy protestujących
okrążają wojska wewnętrzne to zaczynasz
rozumieć, oni tu przyszli, nie po to, by nas prosić o rozejście się, a po to by
rozpędzić. To nie nasi komendanci pierwsi użyli siły, nie oni zaatakowali. A
jeśli chodzi o Rusłanę… Wtedy odczuwaliśmy młodzieńczy zapał bojowy, nie byliśmy
w stanie wszystkiego kontrolować, teraz nasze stosunki są doskonale.
Olga Musafirowa:
- Bitwa na Bankowej – także nie ponosicie za nią
odpowiedzialność?
Dmitro Jarosz:
- To możliwe, iż jacyś oddzielni ludzie od nas brali w tym
udział. Chociaż to jasne, iż w ten sposób nie da się wziąć administracji prezydenta,
niczym Termopile. Tam dał o sobie znać nastrój sprawiedliwego gniewu ze strony
ludu. Mamy już dość. Wystarczy ! Ale nasz cel strategiczny był inny, zależało
nam na umocnieniu pozycji na Majdanie. I cel ten zrealizowaliśmy.
Olga Musafirowa:
- Niech Pan popatrzy. Nakręciłam ten film przy pomocy
telefonu. Noc z 21 na 22 stycznia. Ulica Hruszewskiego. Ogień, kłęby dymu,
koktajle Mołotowa, wystrzały Berkutu. W pobliżu restauracji „Suszija” szykuje
się do wymarszu na barykady kolejny oddział „Prawego Sektoru”. Zasłonięte
twarze, odpowiednie wyposażenie, ale to się rzuca w oczy, wśród wyruszających
do walki są niepełnoletnie dziewczynki. Chronią je, ustawiają w drugim szeregu.
Ale już za chwilę drobna postać z czarno-czerwoną flagą pojawia się na dachu
kabiny spalonej ciężarówki Ural i zaczyna na
niej tańczyć.
Dmitro Jarosz:
W dniach 21 i 22 stycznia na ulicy Hruszewskiego doszło po raz pierwszy podczas obecnych wydarzeń na Ukrainie do regularnych walk protestujących z milicją. |
Olga Musafirowa:
- Na stronie „Tryzuba” znaleźć można systemowy opis bojowych
doświadczeń partyzantów czeczeńskich. To dla was podstawowy kanon….?
Dmitro Jarosz:
- W naszej walce stosujemy „narodowo-zdalną” metodologię,
staramy się korzystać z najlepszych doświadczeń wszystkich narodów. Jeśli idzie
o szkolenie młodych ludzi w wieku przedpoborowym – zajmowałem się tym ok. 20
lat – kampania czeczeńska jest bardzo ważna. Pragniesz pokoju – szykuj się do
wojny i tak żeby zwyciężyć, tracąc jak najmniej krwi. W naszych szeregach są
Ukraińcy walczący w Czeczenii z siłami federalnymi.
Olga Musafirowa:
- Ukraina i Rosja, Ukraina i Unia Europejska, Ukraina i USA.
Jaki obraz świata wam odpowiada?
Dmitro Jarosz:
- Występujemy za dobrosąsiedzkie stosunki, nie walczymy z
rosyjskim imperializmem jako takim. Ukraina jest samowystarczalna, niech nikt
nie próbuje leźć w nasze sprawy. Wywierana na nas presja ustanie wtedy, kiedy
także w Rosji dokona się rewolucyjna transformacja. W oddziałach „Prawego
Sektora” i Rosjanie i Białorusini uczę się metod walki z tyranią.
Ukraina powinna stać się podmiotem, a nie przedmiotem
geopolityki. Taki scenariusz jest możliwy, tylko wówczas, gdy silne państwo
będzie rozkwitać. Umowę stowarzyszeniową z Unią trzeba podpisać, ona stwarza nam określone możliwości i buduje antyrosyjską barierę. Ale jesteśmy kategorycznie
przeciw pełnemu członkostwu Ukrainy w Unii. Brukselski, biurokratyczny potwór
narzuca narodom zbyt wiele negatywnych rzeczy. To polityka antychrześcijańska,
tępienie tożsamości narodowych, niszczenie tradycyjnych wartości rodzinnych, i
tak dalej.
USA odgrywają rolę światowego żandarma, NATO, blok zbudowany
wokół USA miesza się do wszystkiego. Trzeba ograniczyć imperialistyczne wpływy Ameryki.
Ale z Ameryką jest łatwiej, niż z Rosją,
w końcu znajduje się za oceanem.
Olga Musafirowa:
-A teraz porozmawiajmy o osobistych ambicjach Dmitro Jarosza
w ukraińskiej polityce.
Dmitro Jarosz:
- Wolałbym pójść już na emeryturę. Mam troje dzieci,
dopiero co urodził się wnuk, a ja wciąż muszę
tu sterczeć. Jak Rosja odbiera kryzys na Ukrainie? Inne publikacje na blogu.
Rosja: Lekcja Ukrainy – Siemion Nowoprudski, Nowaja Gazieta
Ukraina : rosyjski polityk wzywa Janukowicza do odejścia. - Konstantin Borowoj
Majdan oczami moskiewskiego dysydenta.- Artiom Troicki
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz