piątek, 28 lutego 2014

Patriotyczny imperializm: sposób na zniszczenie Rosji.

Liberalna Rosja, krytyczna wobec Kremla, z trwogą, tak jak i cały świat,  obserwuje działania swoich władz w odniesieniu do Krymu. Patriotyzm i miłość do własnego kraju nie polega na narzucaniu swoich porządków sąsiadom. Nowa wojna krymska grozi rozpadem Rosji i wywoła na całym świecie nową, wielka falę rusofobii – ostrzega publicysta portalu gazeta.ru,  Siemion Nowoprudski.


Autor: Siemion Nowoprudski


Na naszych oczach rozpada się mit o dwóch braterskich narodach – rosyjskim i ukraińskim. Odbywa się to przede wszystkim na poziome batalii słownych (choć mieliśmy już do czynienia z okupacją budynków administracyjnych, czy ulicznymi drakami). Rosyjski patriotyzm kwestionuje prawo do istnienia ukraińskiego patriotyzmu, a także krymsko-tatarskiego. I odwrotnie.

Weźmy dla przykładu Chersonez (jeśli ktoś się nie orientuje, tak u swych początków nazywało się greckie miasto, dziś znane jako gród rosyjskiej sławy wojennej, Sewastopol). Mówi się o nim tyle, iż wszystko się plącze. Normalni ludzie zawsze potrafią się dogadać, ale patrioci z oczami pływającymi we krwi przodków – nigdy. To logiczne.



W przyrodzie nie istnieje coś takiego, jak braterskie narody. Dowolny patriotyzm winien być zaledwie ozdobą państwa demokratycznego, przyprawą w stosunku do fundamentalnej podstawy współczesnej efektywnej państwowości, jaką są prawa człowieka. Patriotyzm nie może być daniem podstawowym.

Stosunki na najwyższym poziomie


W piątek, 28 lutego, oddziały wojskowe bez znaków rozpoznaw-
czcych zajęły lotnisko w stolicy Krymu, Symferopolu. 
W stosunkach między Rosją, a Ukrainą po rozpadzie ZSRR działo się wiele. Prowadziliśmy wojny gazowe w środku zimy, wyłączając dostawy gazy niektórym państwom europejskim. Targowaliśmy się w sprawie broni atomowej. Ukraina przez dłuższy czas nie chciała zgodzić się, by kontrolą nad nią została przekazana Rosji, będącej z prawnego punktu widzenia sukcesorem ZSRR. Administracja prezydenta Kuczmy domagała się od prezydenta Jelcyna zwrotu jakoby istniejącego długu w wysokości 600 milionów dolarów. Rosja ze swej strony wspierała ze wszystkich sil wybór na stanowisko prezydenta Ukrainy w 2004 roku Wiktora Janukowicza i w rezultacie sprowokowała pojawienie się pierwszego Majdanu.

Władze rosyjskie wpadły w ton histerii, gdy prezydent Wiktor Juszczenko ogłosił o swoim zamiarze uznania Wielkiego Głodu na Ukrainie za akt ludobójstwa. Zupełnie nie rozumiem, co wówczas, aż w takim stopniu\a zirytowało Kreml. Przecież władze obecnej Rosji nie uważają się za kontynuatora dziedzictwa Stalina, nie są też fanatycznym zwolennikiem zastosowanych przez niego metod przyspieszających rozwój rolnictwa. Zwłaszcza tych, które doprowadziły miliony ludzi do śmierci głodowej. Przecież w odpowiedzi na inicjatywę Juszczenki można było uznać za ludobójstwo masową śmierć obywateli radzieckich.

Udała się druga próba przepchnięcia na stanowisko prezydenta, sądzonego za gwałt Wiktora Janukowicza. Po objęciu władzy nowy prezydent wsadził do więzienia swego głównego przeciwnika politycznego, Julię Tymoszenko. Ukarano ją za kontrakt gazowy podpisany w imieniu Rosji przez Władimira Putina. W pewnym momencie, władze ukraińskie, w tym były prokurator generalny Pszonka, słynny na całym świecie dzięki kiczowatym wnętrzom swej rezydencji, zamierzały zawezwać do złożenia zeznań w charakterze świadka osobiście prezydenta Federacji Rosyjskiej. Ogólnie rzecz biorąc, stosunki między Rosją i Ukrainą na przestrzeni minionych 20 lat, można scharakteryzować przy pomocy frazy wypowiadanej w „Bramie Pokrowskiej” Zorina przez parę Orłowicz o na temat trójstronnego sojuszu zawiązanego przez Chobotowa, Margaritę Pawłownę i Sawwę Ignatiewicza (bohaterowie popularnej w Rosji sztuki radzieckiego pisarza Leonida Zorina, na jej podstawie powstał też ulubiony przez publiczność filmowy wodewil – mediawRosji).


Łączyły je „stosunki na najwyższym poziomie”


Niewielka, zwycięska wojna

Obecnie Rosja, Unia Europejska i Stany Zjednoczone zajęły różne stanowisko w kwestii, kto jest dziś prezydentem Ukrainy. Barack Obama uważa że Turczynow, Dmitrij Miedwiediew i Walentyna Matwijenko (sam prezydent Rosji Władimir Putin, jak do tej pory, proszę zauważyć, dla ostrożności nie zajął stanowiska), że Janukowicz. I w tej sytuacji, będącej przedmiotem propagandowego sporu szykują nam deser, krymskie brûlée, nową, niewielką, zwycięską wojnę. Zamierza się ją przeprowadzić w chwili, gdy łagodnie mówiąc, gospodarka rosyjska osiada na mieliźnie. Komuś przyszło do głowy, iż w historii stosunków między dwoma braterskimi narodami Rosji i Ukrainy brakuje tylko bratobójczej wojny.


Terytorium Krymu należy do Ukrainy, także rosyjskie władze uznają ten fakt z prawnego punktu widzenia. Prawo Rosji, by domagać się zwrotu Sewastopolu nie jest większe, niż prawo Grecji, do zwrotu wspomnianego wyżej Chersonezu. Kiedy Chruszczow podjął decyzję o przekazaniu Krymu Ukrainie, przecież nie oddawał go jakiemuś obcemu państwu. Operację przeprowadzono w ramach jednego państwa, jak się wówczas wydawało skazanego na wieczne istnienie. Co więcej, był to dar ofiarowany Ukrainie z okazji 300-letniej rocznicy jej dobrowolnego połączenia się z Rosją.
Ukraińscy patrioci mają pełne prawo kochać Ukrainę, rosyjscy – Rosję. Rosja może domagać się poszanowania praw Rosjan zamieszkałych na terytorium Ukrainy. Tak samo, jak Ukraina może się domagać ochrony praw Ukraińców zamieszkałych w Rosji.


Władimir Żyrinowski, znany ze swej
nacjonalistycznej retoryki przyleciał
na Krym w piątek, 28 lutego
Gdy Rosjanie zamieszkali na Ukrainie wyrażą zamiar przeprowadzenia się do Rosji, Rosja powinna im w tym dopomóc. Nie ma jednak najmniejszego moralnego i formalnego prawa, by przy pomocy siły doprowadzić do zmiany granic innego, suwerennego państwa. Nawet jeśli z taką prośbą zwrócą się kozacy, marynarze, i „wybrany przez lud” mer Sewastopola, przedsiębiorca Czałyj. Jednocześnie władze ukraińskie winny zagwarantować, iż będą broniły praw Rosjan na całym terytorium swojego państwa, w tym samym stopniu, co Ukraińców, Żydów, Tatarów krymskich i wszystkich pozostałych mieszkańców Ukrainy.

Nie oszukujmy się. Braterstwo Rosjan i Ukraińców nie jest większe od braterstwa Arabów i Żydów (jak wiadomo Arab nie może być antysemitą, bo sam jest semitą), Serbów i Chorwatów (choć z formalnego punktu widzenia to i tak jeden naród), Czeczeńcy i Inguszowie (także między nami mówiąc to jeden i ten sam naród wajnachski).

„Zimna wojna” dwóch patriotyzmów bardzo szybko może przekształcić się w prawdziwą  wojnę  Ukrainy z Rosją. I doprowadzi nas do przekroczenia tej linii, za którą pojawi się prawdziwa wrogość pomiędzy dwoma, jakoby braterskimi narodami. Wrogość między narodami, to w odróżnieniu od przyjaźni, zjawisko o wiele bliższe rzeczywistości.


Droga do zniszczenia Rosji

Jak często powtarza nasz świetny geograf Natalia Zubarewicz, „ludzie ważniejsi są od regionów”. I zapewne, pozwolę sobie dodać od siebie,  ważniejsi są od państwa. Byłoby lepiej, gdyby rosyjscy patrioci rozmyślali raczej o tym, co dzieje się w ich własnym kraju, niż demonstrowali zatroskanie Krymem. By zastanawiali się, jak żyją w Rosji ludzie. Jak zachowują się władze. Miłość do własnego kraju wyrażana poprzez nienawiść do innych państw i narodów to patologia nie mniejsza od tej, którą dziś dumnie nazywa się bandero-faszyzmem. To impero-faszyzm.

Świadome działanie na rzecz destabilizacji w sąsiednim państwie, nie jest w żadnym wypadku bardziej uzasadnione od burzenia pomników Lenina, czy Kutuzowa. Jest czymś o wiele gorszym. Tam prowadzona jest wojna z pomnikami, a tu grozi nam przelew krwi żywych ludzi. Krew z resztą już została przelana, doprowadził do tego Janukowicz. Rosja w niemniejszym stopniu odpowiada za jego dojście do władzy, niż obywatele Ukrainy, którzy oddali za niego swój glos. Bardzo ich namawialiśmy do tego wyboru.


Wojowniczy i patriotyczny imperializm to prosta droga do zniszczenia Rosji, w tym kształcie, w jakim pozostała nam po trwającym już prawie 100 lat rozpadzie Rosyjskiego Imperium i Związku Radzieckiego. Taką polityką osiągniemy tylko jedno – strach i nienawiść naszych sąsiadów. Nasza patriotyczna retoryka i praktyka okażą się głównym katalizatorem nowej, całkowicie uzasadnionej fali rusofobii, jaka ogarnie świat.


Bądźmy lepsi i ludzie przyjdą do nas sami. Dajmy Ukrainie możliwość, by rozwiązywała swoje bolesne problemy sama. Nie uczmy jej jak żyć, raczej pomóżmy im materialnie, przecież dawaliśmy pieniądze złodziejowi Janukowiczowi. Lub przynajmniej usuńmy się na bok. Tym, którzy tego pragną, pomóżmy wyjechać do Rosji, dajmy im obywatelstwo, znajdźmy dla nich miejsce do osiedlenia. Tak właśnie zademonstrujemy prawdziwy patriotyzm. Ludzie są ważniejsi od państwa. Na Krym podróżujmy w charakterze turystów, nie na transporterach opancerzonych.




Siemion Nowoprudski, liberalny publicysta. Ukończył uniwersytet w Taszkencie. Pracował w różnych moskiewskich gazetach i magazynach. Publikuje regularnie na portalu gazeta.ru



1 komentarz:

  1. cóż pisze jakby nie był Rosjaninem:)Rosja to była niestety zawsze satrapia azjatyckiego stylu gdzie ludzie są li tylko niewolnikami a nawet gorzej zwykłym ścierwem użytkowanym przez państwo czyli w praktyce jego władców kto w Rosji przejmuje się ludźmi???

    OdpowiedzUsuń