Obrazek z podmoskiewskiej szkoły. Nauczycielka angielskiego
jest żoną dowódcy miejscowego garnizonu. Putin w jej oczach jest zbawcą rosyjskiej
armii. Arsenij uczy się w jedenastej klasie, wkrótce będzie się starał o przyjęcia
na studia do moskiewskiej szkoły filmowej. Mama wychowuje go w duchu
liberalnym, Arsenij jest pacyfistą, kiedy zapuścił dredy chciał podkreślić swoją
indywidualność. Kolega zwrócił jego uwagę na dziwny, stalowy wyraz oczu
prezydenta Putina na portrecie powieszonym w gabinecie do nauki angielskiego. Obydwaj
czuli się dziwnie, gdy padał na nich jego wzrok. Arsenij więc zamalował Putinowi oczy.
W szkole wybuchł skandal…
Autor: Darina Szewczenko
O tym jak uczeń szkoły średniej zamalował portret Putina i
co zdarzyło się potem.
Arsenij jest uczniem 11ej klasy. Chodzi do szkoły we wsi
Kotieriewo, to rejon istrinski w obwodzie moskiewskim. Czarny flamaster był Arsenijowi
potrzebny, by zamazać portret Władimira Putina, ściślej jego oczy. Portret w formacie A3 wykonany był z twardego kartonu, ozdabiał od lat jeden z kątów w klasie do nauki angielskiego, tu gospodynią była nauczycielka Ludmiła Koszeczkina. Kilka
miesięcy temu, jesienią, gdy wojna z Ukraina osiągnęła swoje apogeum nasz
pacyfista i przyszły artysta rysownik uznał, że ma już dość.
„Bez względu na to, gdzie się znajdowałem, stale obserwowały
mnie oczy Putina. Sąsiad z mojej ławki denerwował się, przenikliwy wzrok prezydenta
budził jego niepokój. Doszliśmy do wniosku, iż portrety tego rodzaju w szkołach
są oczywistym przejawem totalitaryzmu. Właśnie wtedy dotarło do nas, że
rosyjskie siły zbrojne prowadzą działania bojowe na Ukrainie. A ja jestem
pacyfistą i uważam, że za przyłączenie Krymu płacimy zbyt wysoką cenę, nałożono
na nas sankcje, giną ludzie, skonfliktowaliśmy się z Europą i USA. Więc, gdy
dowiedziałem się o śmierci naszych żołnierzy wojsk desantowych, podczas dyżuru
klasowego, zamalowałem oczy Putina na czarno. Początkowo myślałem o zamazaniu
źrenic, ale potem zamazałem oczy całkowicie." – opowiada Arsenij.
Przez prawie dwa miesiące nauczyciele nie zauważyli zmian w
portrecie prezydenta. Ale tydzień temu, uczeń drugiej klasy zapytał Ludmiłę
Koszeczkinę, dlaczego Putin ma czarne oczy. W szkole wybuchł skandal.
Nauczycielka zażądała, by ten, kto to zrobił przyznał się do
winy. Jej zdaniem, targnięto się na wizerunek jedynego porządnego człowieka w całym
kraju. Jedenastą klasę wezwano na specjalne zebranie. Przez kilka godzin
uczniów przepytywano, by dowiedzieć się, kto ośmielił się zniszczyć portret.
„Klasa odpowiedziała milczeniem” – relacjonuje Arsenij.
Nauczycielka postanowiła przepytać każdego ucznia oddzielnie. Krzyczała.
Zamalowanie oczu Putinowi porównywała z dorysowaniem rogów na zdjęciu rodzonej
matki, albo wydłubaniem oczu z fotografii własnego ojca. Ludmila Aleksandrowna
bardzo się denerwowała, historię z portretem odebrała osobiście, jako atak wymierzony
w nią samą. Nie daj Bóg, by dowiedzieli się o niej „na górze”. W końcu dodała,
iż do podobnego świętokradztwa zdolny był ktoś, kto nienawidzi swój kraj i myśli
tylko o tym, jak z niego wyjechać.
Arsenij postanowił, że się przyzna. Miał dość. Chciał, by
przesłuchanie dobiegło końca. Zależało mu też, by zdjąć podejrzenia z kolegów.
- „Kiedy Ludmiła Aleksandrowna dowiedziała się, że to ja, najpierw
w szoku wybiegła z klasy. Kiedy wróciła, zażądała bym znalazł sposób, by jakoś wybrnąć
z tej sytuacji. Nawet nie spytała mnie, dlaczego zamalowałem oczy Putina. Ale
ja i tak powiedziałem co myślę, że jestem przeciwny kultowi jednostki, i że nie
popełniłem żadnego przestępstwa. Przyznałem tylko, iż być może jestem winny za
naniesienie szkole szkody materialnej.” – Arsenij dzieli się szczegółami całej
historii.
Nauczycielka zrezygnowała z dyskusji z uczniem. Zadzwoniła
do jego matki Niny Danilewskiej. Dała jej do zrozumienia, że sytuacja może skończyć
się skandalem i że następstwa dla syna mogą być opłakane.
Relacjonuje mama Arsenija, Nina Danilewska:
- „Zaproponowałam, że kupię nowy portret prezydenta. Ale
nauczycielki to nie uspokoiło. Arsenij uczy się na piątki, jej nie mogło
pomieścić się w głowie, że dopuścił się podobnego czynu. Tłumaczyłam jej, w tym
co zrobił, nie było polityki. Odpowiedziała, że czarne oczy bywają tylko u
demonów. Nie spierałam się, to nie miało sensu, w szkole w Kotieriewie uczą się
przede wszystkim dzieci z rodzin oficerskich. W tym środowisku władza szanowana
jest bardziej, od własnych rodziców. Sama wychowawczyni uważa się za
przedstawiciela władzy, wydaje jej się, że może pouczać rodziców, jak wychowywać
dzieci.
Mam też młodszego czternastoletniego syna. Z tej szkoły wyrzucono
go, bo pomalował włosy na niebiesko. Uprzedzili nas, iż dopóki nie odrosną mu włosy
o naturalnym kolorze, nie wpuszczą go na zajęcia. A ja uważam, iż dziecko ma
prawo samodzielnie podejmować decyzje w sprawie koloru włosów. Więc przeniosłam
go do szkoły w Istrze, to od nas 4 kilometry dalej, tam uczą według systemu
waldorfskiego. Nim podjęłam decyzję, zapytałam dyrektora szkoły, jak traktują
dzieci z przefarbowanymi włosami na niebiesko. Ważne – odpowiedziała co mają w
głowie”.
Arsenij uczy się dalej w szkole w Kotieriewie. A jednak
wyczuwa, iż jego obecność w niej wywołuje napięcie. Słyszy często wypowiadane
pod swoim adresem uwagi: „Staraliśmy się zawsze iść ci na rękę, zwalnialiśmy na
kursy przygotowawcze, ale ty zachowałeś się jak zgniły liberał.”
Arsenij:
„Już wcześniej nie czułem się w szkole dobrze. Swego czasu
zrobiłem sobie dredy, nauczyciele zareagowali od razu, albo je obetniesz, albo
będziesz uczył się w innej szkole. Przeprowadziliśmy serię rozmów i w końcu
ustaliliśmy, że będę mógł przychodzić na lekcje z dredami upiętymi z tylu w
ogon. Na rękach noszę bransoletki z symboliką pacyfistyczną, ale według
nauczycieli naruszam regulamin szkolny. Musze więc chować bransoletki pod
swetrem, nauczyciele jednak i tak potrafią je zauważyć, żądają wtedy, bym je
zdjął. W naszej szkole nikt nie chodzi w mundurku, nie obowiązują nas jakieś
surowe zasady odnoszące się do wyglądu zewnętrznego. Jednak czepiają się
zawsze, gdy ktoś wyglądem chce zademonstrować swoja indywidualność.”
Arsenij opowiada, iż w ciągu minionego półtora roku nie raz spierał się z nauczycielami na tematy polityczne. Koszeczkina jest
żoną dowódcy garnizonu, kilka lat temu wypowiadała się krytycznie pod adresem władz,
oskarżała je o zniszczenie rosyjskich sil zbrojnych. Teraz dołączyła do obozu
patriotycznego, potępia najdrobniejsze przejawy krytyki wymierzonej w rząd.
Arsenij:
„Niedawno, na lekcji Ludmiła Aleksandrowna powiedziała, iż
nawet nie wie jak określić ludzi, którzy poszli na Marsz Pokoju. Wtedy
przyznałem się, że tam byłem, a także na demonstracjach na placu Błotnym i
Placu Sacharowa. Naszemu nauczycielowi fizyki (jest także wykładowcą BHP) też
zdarzyło się powiedzieć coś dziwnego: w czasie Wojny Ojczyźnianej Amerykanie jednocześnie
sprzedawali żywność Rosji i Niemcom, dlatego należy uważać ich za zdrajców.
Zabrałem głos. Powiedziałem, że taka ocena działań podejmowanych przez Amerykę
jest jednostronna. Nasz fizyk miał gotową odpowiedź, on sam wypowiada się jak
człowiek radziecki, a ja z pozycji amerykańskich, to budzi uzasadnione
podejrzenia.”
Arsenij nie ogląda telewizji. Nie czyta wiadomości
politycznych w Internecie, dużo się uczy, zamierza zdawać do Szkoły filmowej
WGiK na wydział animacji i multimediów.
W szkole w Kotieriewo (rejon istrinski, obwód moskiewski) nie lubią dredów, oryginalnych ubrań, nauczyciele gorąco wspierają władze. |
Mama opowiada mu o tym, co dzieje się w Rosji. „Jej poglądy
są liberalne, jej zdaniem w stosunku do innych należy zachowywać tolerancję. Działania
władz zasługują na krytykę. Mama nie chce kultu jednostki i dyktatury. A ja się
z nią zgadzam.
„Uważam, że mam prawdo do wypowiadania swoich poglądów,
nawet wówczas, gdy moi koledzy w klasie milczą, zgadzają się z nauczycielami. –
dodaje Arsenij. Mamy w klasie nacjonalistów, mamy radykalnych patriotów, ale
większości jest wszystko jedno. Mam przyjaciela, to on pierwszy zwrócił uwagę
na czujny wzrok Putina na plakacie, jemu do niedawna też było wszystko jedno,
nawet bardziej niż innym. Ale widzę jak się zmienia. Nie mam zamiaru, by się
usprawiedliwiać, albo przepraszać, za to, że zamazałem portret Putina, ale mam
nadzieję, że uda mi się dobrnąć do końca i skończyć jedenastą klasę. Że mnie
nie wyrzucą i nie pozbawią złotego medalu za wyniki w nauce.
Lidia Carapkina, zastępca dyrektora szkoły w Kotieriewo
obiecała, że Arsenij nie będzie karany. Poprosiła, byśmy nie mieszali się w
sprawy szkoły. Podkreśliła, że im nie zależy na wojnie z uczniem. I tylko nie
udało nam się porozmawiać z jego nauczycielką angielskiego, Ludmiłą
Koszeczkiną.
Tłum. ZDZ
Oryginał ukazał się na portalu Yopolis/Jod:
*Darina Szewczenko, dziennikarka, autorka tekstów w Newsweek
Rosja, Forbes, Moscow News, Cityboom. Interesuje się polityką wewnętrzną,
problematyką społeczną.
Obserwuj i polub "Media-w-Rosji" na Facebooku:
Obserwuj nas na Twitterze:
Można też do nas napisać. Zgłosić uwagi, pochwalić, zapytać: mediawrosji@gmail.com
niech się Arsenij uczy angielskiego albo jakiegoś innego jezyka, bo nic dobrego go nie czeka w kraju, w którym się urodził. Niestety.
OdpowiedzUsuńŚwietne tłumaczenie! Bardzo fajna strona, bardzo mi się przydała! Pozdrawiam i zapraszam też do mnie na stronę, piszę co nieco o Rosji i podróży na Kamczatkę! :)
OdpowiedzUsuńhttp://poradnikwalutowy.blogspot.com
Zupełnie kluczowy artykuł! Wrażliwa jednostka, kontra kolektywizm, kult jednostki, zamordyzm mentalny. W kontrze do opresyjnej szkoły, szkoła prowadzona w modelu waldorfskim, który opracował Wilhelm Reich. Reich pisał w "Masowej psychologii faszyzmu": “W figurze ojca autorytarne państwo ma swojego reprezentanta w każdej rodzinie, stąd rodzina staje się najważniejszym instrumentem jego [-państwa] władzy” i dalej: “Skoro autorytarne społeczeństwo reprodukuje się w indywidualnych strukturach masowych poprzez autorytarną rodzinę, wynika z tego, że polityczna reakcja musi postrzegać i bronić autorytarnej rodziny jako podstawy “państwa, kultury i cywilizacji”.
OdpowiedzUsuńMieć nadzieję, że dzieciaki z dredami przemienią mentaność rosyjską - lawina już ruszyła.
Wielki Brat patrzy...
OdpowiedzUsuń