Obecna
Rosja w niewielkim stopniu podobna jest do tej zniszczonej przez rewolucję
bolszewicką. Wojna domowa w Donbasie jest w istocie fragmentem batalii o
odbudowę historycznej Rosji. – w rozmowie z Ksenią Sobczak, dziennikarką
stacji telewizyjnej „DOŻD’ ”, Jegor Proswirnin, redaktor popularnego portalu
internetowego „Sputnik&Pogrom” tłumaczy jakie cele stoją przed odradzającym się
w Rosji ruchem nacjonalistycznym.
Spotkanie na antenie „TV DOŻD’” Kseni Sobczak i Jegora Proswirnina jest świetną ilustracją kolejnej odsłony charakterystycznej dla Rosji konfrontacji między zwolennikami mocarstwowej tradycji narodowej z rzecznikami oświeconej orientacji liberalnej.
Publicyści i politycy reprezentujący poglądy nacjonalistyczne niechętnie pojawiają się w studiu "TV DOŻD'". Tym ciekawsze okazało się spotkanie Kseni Sobczak s Jegorem Proswirninem. |
Ksenia Sobczak:
Moje
pierwsze pytanie związane jest z tym, że wojna w zasadzie się skończyła, Putin wydał
Radzie Federacji odpowiednie wytyczne (wywiad
został przeprowadzony zaraz po podjęciu przez Radę Federacji uchwały cofającej
zgodę na użycie sil zbrojnych za granicą – „mediawRosji”). Jest pan rozczarowany?
Jegor Proswirnin:
Nie
powiedziałbym, że wojna się zakończyła, powiedziałbym raczej, że ona się
dopiero zaczyna. To, że Putin dał Radzie Federacji wyraźne wytyczne, w
rzeczywistości może oznaczać cokolwiek. Co konkretnie – dowiemy się za kilka
dni. Jeśli ze strony Rosji zacznie się ścisłe blokowanie granicy, to wtedy
rzeczywiście będzie to znak, że machnięto na wszystko ręką. Ale możliwe też, że
to swego rodzaju zagrywka dyplomatyczna.
Sobczak:
Zawsze wydawało się, iż pan pisze szczerze. Może i kontrowersyjnie, ale
z autentyczną wiarą w głoszone przez siebie poglądy. Naprawdę uważa pan, że
możliwa jest kontynuowanie przez Rosję wojny z Ukrainą?
Proswirnin: Wiem,
że w Rosji istnieje poważna partia, będąca zwolennikiem wojny. To partia
„jastrzębi”, ona nie chce zakończenia działań wojennych. Władze Rosji nie mają obecnie żadnej strategii, czy celu, wszystkie decyzje podejmowane są pod wpływem bieżących wydarzeń. Istniała strategia zajęcia Krymu, ale potem
już zabrakło perspektywicznego myślenia i planowania. Wydawało się im, że po
aneksji wszystko będzie jak dawniej, tyle że już z Krymem w naszych granicach.
Sobczak:
Moim
zdaniem dalsza strategia jest dla każdego zrozumiała. Oczywiście polega ona na
tym, że trzeba prowokować wydarzenia na Ukrainie, w taki czy inny sposób,
zaostrzać sytuację i nie przekraczać przy tym pewnych granic. Putin ma i
dobrych, i złych „policjantów”. Pan jest takim złym, który zaognia sytuację.
Procesy tektoniczne
Proswirnin:
Po
pierwsze, nie popieram Putina, więc nie można powiedzieć, że jestem jego
człowiekiem. Po drugie, jak na razie to sam Putin jeszcze nie bardzo rozumie,
jakie procesy tektoniczne właśnie się rozpoczęły: na naszych oczach rodzi się
rosyjski nacjonalizm. Obserwujemy przekształcanie się wielonarodowościowej
RFSRR, w której żyliśmy przez ostatnie 20 lat, w Rosję. Na naszych oczach na
powierzchnię wypłynęła kwestia istnienia narodu rosyjskiego. Do tej pory – jak
się okazuje – był on największym na świecie narodem, niezjednoczonym w ramach
jednego państwa. Widzimy, że Rosja ma z tym problem, musi bronić własnego narodu
poza swoimi granicami.
Wielu ludziom
się wydawało, że można bezkarnie żonglować taką retoryką, że to taki trick z zakresu
technologii politycznych i że za miesiąc nikt już nie będzie tych haseł pamiętać.
Zamiast tego na Ukrainie wybuchła katastrofa humanitarna. Tam jest teraz ponad
10 tys. prorosyjskich powstańców, Putin być może chętnie by się od nich odżegnał,
ale okoliczności mu na to nie pozwalają. Zamiast przycichnąć, dzisiaj zestrzelili
helikopter. Niestety, nasze społeczeństwo nie rozumie, że to nie jest zwykły kolejny
konflikt, podobny do gruzińskiego, a przeciwnie – rozpoczęła się całkowita
transformacja naszego społeczeństwa. Stało się to zarówno wbrew życzeniom
Putina, jak i przestrzegającej zasad tolerancji stacji telewizyjnej „Dożd’ ”.
Sobczak:
Naprawdę?
Słucham pana i mam wrażenie, jakby w studiu „Dożdia” pojawił się Dmitrij
Pieskow (rzecznik prezydenta Putina
–„mediawRosji”). Mówi pan o Rosjanach i o rosyjskiej państwowości dokładnie
to samo, co on. Czy zdaje pan sobie sprawę, że brzmi to tak, jak gdyby sam
Putin udzielił panu pełnomocnictw?
Proswirnin:
Sam Władimir
Putin twierdzi, że „Rosja dla Rosjan – to
hasło idiotów i prowokatorów”.
Jednocześnie
z podjęciem ostatnich kroków pojawiła się nowa strategia (właściwie wciąż
jeszcze prowadzona jest na ten temat dyskusja).Mam na myśli strategię walki z
ekstremizmem do 2025 r. Zostanie ona zatwierdzona najpóźniej w październiku.
Przewiduje się wprowadzenie nowego pojęcia, dotąd nieobecnego w świadomości
społecznej – „ideologii ekstremistycznej”. Termin ten oznacza wszelkie idee i
poglądy, nie tylko bezpośrednie nawoływanie do ich wprowadzenia w życie.
Sobczak:
Ale pan,
póki co, ze swoim „Sputnikiem i pogromem” (www.sputnik&pogrom.com – portal
redagowany przez Jego Proswirnina – „mediawRosji”) nie trafił na czarną
listę Roskomnadzoru (instytucja państwowa
nadzorująca przestrzeganie przepisów w dziedzinie mediów – „mediawRosji”)…
Proswirnin:
Jeśli
Władimir Władimirowicz na serio postanowi machnąć ręką na Noworosję, to nas
oczywiście posadzą za kratki.
Miałem 18 lat i już wtedy domagałem się zmiażdżenia Ukrainy
Sobczak:
Mam
wrażenie, że w chwili obecnej uzasadniona jest opinia, iż - świadomie lub nie –
propaguje pan politykę Kremla i w ciągu ostatniego półrocza stał się pan
przedstawicielem mainstreamu.
Proswirnin:
Zawsze reprezentowałem
jedynie politykę prorosyjską. Od lat powtarzam jedno i to samo. Zmiażdżenia
Ukrainy domagałem się już w wieku 18 lat. Więc można powiedzieć, że to nie ja
propaguję politykę prokremlowską, a odwrotnie – to Kreml wreszcie dojrzał do…
Sobczak:
Czy bez
zmiażdżenia Ukrainy Rosjanie nie mogą normalnie żyć?
Proswirnin:
Ukraina
jest państwem całkowicie antyrosyjskim. Przez ostatnich 20 lat prowadziła przymusową
ukrainizacją. Jest niezdolna do samodzielnego istnienia. Na postradzieckim obszarze
w Europie Wschodniej to kraj o najwolniejszym tempie wzrostu PKB, niższym nawet
od Mołdawii. Przez 20 lat Mołdawia osiągnęła więcej, niż Ukraina.
Sobczak:
Delikatnie
mówiąc, niezupełnie podzielam pańskie poglądy na ten temat. Pragnę wręcz
zwrócić się do naszych ukraińskich telewidzów i powiedzieć, że absolutnie nie
zgadzam się z tym, co mówi Jegor Proswirnin. Ale każdy ma prawo do wyrażenia
swojego zdania i szanuję to pańskie prawo.
Proswirnin:
Takie
są fakty. To nie jest moja opinia, iż wzrost PKB na Ukrainie był najniższy ze
wszystkich postradzieckich krajów Europy Wschodniej.
Winne są władze Ukrainy
Sobczak:
Obecnie
mamy do czynienia z sytuacją, kiedy giną prawdziwi, żywi ludzie. Chciałabym uniknąć
tonu podniosłego, ale to naprawdę tak wygląda, na Ukrainie leje się krew. Nie
czuje się pan za to osobiście odpowiedzialny? Odkąd ukończył pan 18 lat konsekwentnie nawoływał pan do wojny. Czy
teraz, kiedy nadchodzą coraz to nowe informacje o śmierci, o niewinnych
ofiarach – Rosjanach, Ukraińcach…
Proswirin:
Po
pierwsze, uważam, że winne są władze ukraińskie. To Kijów odmówił udziału w
dyskusji na temat federalizacji Ukrainy. Nawet nowo wybrany prezydent
Poroszenko powiedział, że nie może być o niej mowy, że jedyną możliwą do
zaakceptowania opcją jest państwo unitarne.
Sobczak:
Ale
chyba poczuwa się pan do odpowiedzialności? A pytanie, kto jeszcze jest winny
można też zadać innym osobom….
Proswirnin:
Przepraszam,
ale to nie ja bombarduję miasta.
Sobczak:
Ale
akceptuje pan takie metody. Na stronie „Sputnik i pogrom” jest wiele
publikacji, w których nawołuje pan do działań wojennych. A przed chwilą w nadawanym
na żywo programie telewizji „Dożd’ ” przyznał pan, że jest konsekwentnym zwolennikiem
„zmiażdżenia Ukrainy”.
Proswirnin:
Ukraińska
armia rozbiegłaby się na cztery wiatry, gdyby wkroczyły tam wojska rosyjskie.
Uważam, że [wtedy] byłoby o wiele mniej ofiar, niż jest teraz. Wszystko
skończyłoby się bardzo szybko, zupełnie bezboleśnie, jak na Krymie. Krym
udowodnił, że gdy tylko wkracza rosyjska armia…
Sobczak:
Czyli
nie jest pan niczemu winien? To pan pisze te wszystkie posty, cały czas
nawołuje do „zmiażdżenia Ukrainy”, ale te ofiary nie mają z panem osobiście nic
wspólnego?
Proswirnin:
Ja
konsekwentnie powtarzam, że Ukraina to „failed state”, upadłe państwo, coś w
rodzaju Somalii.
Sobczak:
I
mieszkańcy tego „upadłego państwa” są nieważni, ich życie jest nic nie warte?
Proswirnin:
Przeciwnie,
ich życie jest ważne. „Failed state” oznacza przede wszystkim brak sprawnej
władzy centralnej.
Sobczak:
To
oczywiste.
Wprowadźmy siły pokojowe
Proswirnin:
Dlatego
uważam, ze wprowadzenie sił pokojowych - z czym Kreml cały czas zwleka,
byłoby najszybszym i najbardziej bezbolesnym rozwiązaniem. Uważam, że Krym jest
doskonałym dowodem na to, że mam rację. Tam zginęły zaledwie dwie osoby, a i
one przypadkiem: jedną zabił snajper w wyniku jakiejś prowokacji, a druga
gdzieś się przewróciła po pijanemu. A 20% armii ukraińskiej po prostu przeszło na
służbę do Rosji. Dlatego, kiedy mówię o „zmiażdżeniu Ukrainy”, mam na myśli
scenariusz krymski. Wkraczają wojska rosyjskie, Ukraińcy bez szemrania się
rozbiegają…
Sobczak:
Krytykuje
pan pewnych ludzi, iż za to, iż chcą „odpuścić sobie rosyjską wiosnę”. Kogo ma
pan na myśli?
Proswirnin:
Sabotować
„rosyjską wiosnę” zamierzają przede wszystkim zwolennicy polityki liberalnej.
To oni chcą zachować dobre stosunki ze
społecznością międzynarodową.
Sobczak:
Wymieni
pan jakieś nazwiska?
Proswirnin:
Za
speca od Ukrainy uważa się Wiaczesława Surkowa. Mówi się, że to Surkow po
powrocie z Ukrainy usiłował wszystkich przekonywać, że dogadał się z
Poroszenką.
Sobczak:
Tak
twierdzi pański kolega Dugin.
Proswirnin:
Niestety,
nie czytuję Dugina i nie uważam go za swojego kolegę.
Sobczak:
Naprawdę
go pan nie czyta?! Dlaczego?
Proswirnin:
Bo to
jest jakiś nawiedzony religiant.
Sobczak:
Reprezentujecie
przecież identyczne stanowisko.
Proswirnin:
Nic nas
nie łączy. Ja nigdy nie byłem zwolennikiem ideologii eurazyjskiej, drwiłem z niej.
Konsekwentnie uważałem, że przed Rosją jest jedna droga – europejska.
Sobczak:
Ma pan
zwolenników?
Proswirnin:
Są ich
setki tysięcy. Ich liczba rośnie z każdym dniem.
Sobczak:
Nie mam
na myśli czytelników pańskiego portalu, raczej znanych publicystów,
dziennikarzy, polityków.
Proswirnin:
Za
swojego nauczyciela uważam wielkiego rosyjskiego filozofa Dmitrija
Jewgieniewicza Gałkowskiego (współczesny filozof
rosyjski, zwolennik idei nacjonalistycznej – „mediawRosji”).
Sobczak:
Kogoś
jeszcze może pan wymienić?
Proswirnin:
Oczywiście
partię nacjonalistyczno-demokratyczną i demokratyczny odłam nacjonalistów –
tych, którzy uważają, że nacjonalizm rosyjski winien być pozbawiony odcienia
religijnego czy autorytarnego. To zupełnie normalny, zdrowy rosyjski
nacjonalizm.
Sobczak:
Mam
wrażenie, że w ostatnim czasie pańska retoryka zaczęła się zmieniać. Nieoczekiwanie
stała się bardzo bliska poglądom Aleksandra Prochanowa i Aleksandra Dugina.
Można by zestawić wasze zdania i zagrać w grę „kto to powiedział”. Za autora niektórych
pańskich opinii (czasem wyrwanych z kontekstu) można by uznać właśnie któregoś
z nich.
Proswirnin:
Może
pani wziąć jakikolwiek mój wczesny tekst publicystyczny i znajdzie tam pani
dokładnie to samo. Zarówno Dugin, jak i Prochanow, są zwolennikami silnej Rosji,
dominującej na obszarze postradzieckim. Oni mają zupełnie inną docelową wizję
państwa, ale pewne założenia mamy zbieżne.
Czytają mnie na Kremlu
Sobczak:
A czy ma
pan zwolenników w administracji prezydenta?
Proswirnin:
Nie
wiem, ale mówiono mi, że kilku wysoko postawionych urzędników na Kremlu czyta
moje teksty. I nie służbowo, a dla własnej przyjemności.
Sobczak:
Kto?
Kto?
Proswirnin:
Podobno
wydruki moich artykułów czytał nawet Wołodin (zastępca szefa administracji prezydenta odpowiedzialny za politykę
wewnętrzną –„mediawRosji”), słyszałem, że mu się spodobały. I dlatego nas
do tej pory jeszcze nie zamknęli, a ja nie wylądowałem za kratkami.
Sobczak:
Ktoś
jeszcze poza nim?
Proswirnin:
Nie mam
pojęcia.
Sobczak:
A
Siergiej Borysowicz Iwanow (szef
administracji prezydenta – „mediawRosji”) nie czytał?
Proswirnin:
Niestety,
nic mi o tym nie wiadomo. To, że mnie czytają, nie oznacza jeszcze, że
podzielają moje poglądy.
Sobczak:
Nie
dostrzega pan jakiegoś echa swoich poglądów w polityce państwa? Cytują pana
teksty w programie pierwszym telewizji. Znajdziemy jeszcze jakieś przykłady
tego rodzaju? Powiedzmy, przeczytał pan wystąpienie Putina i dostrzegł w nim
cytat ze swoich tekstów? Zdarzyło się to panu?
Proswirnin:
Nie,
nie zdarzyło się, bo Putin lubi cytować Iljina, ja mam do niego mam stosunek raczej
negatywny. Dla niego niezwykle istotny jest pierwiastek religijny, obowiązkowo
musi nawiązywać do prawosławia. Ja nie jestem zwolennikiem religii w XXI wieku.
W tym punkcie bardzo się z Putinem różnimy.
Sobczak:
Putin cytuje
nie tylko Iljina, ale i Bierdiajewa. Więc może i pana również?
Proswirnin:
On
cytuje rosyjskich konserwatystów w taki sposób, jak gdyby czas się zatrzymał
100 lat temu. Ale to przecież już przeszłość. My żyjemy w innym świecie, trochę
takim postmodernistycznym, tym bardziej, że można udowodnić…
Sobczak:
A gdyby
zaproponowano panu pisanie przemówień dla Putina, zgodziłby się pan?
Proswirnin:
Na rolę
zwykłego „speechwritera” bym się nie zgodził. Chciałbym mieć możliwość podejmowania
określonych decyzji.
Sobczak:
I na
jakie stanowisko by się pan zgodził?
Proswirnin:
No,
może doradcy do spraw polityki wewnętrznej.
Sobczak:
Czyli
chciałby pan być szarą eminencją?
Proswirnin:
Chcę pozostać
człowiekiem niezależnym od państwa. Nie lubię być od kogokolwiek zależny.
Sobczak:
I jakby
pan pogodził tę niezależność z wpływowym stanowiskiem w administracji
prezydenta?
Proswirnin:
Wtedy
to już państwo zaczęłoby zależeć ode mnie.
Sobczak:
Czyli
marzy się panu rola Wiaczesława Surkowa z okresu jego świetności?
Proswirnin:
Można
tak powiedzieć. Dugin, Prochanow i Żyrinowski to nie są persony takiej rangi,
żeby Surkow się fatygował, telefonował do nich z wytycznymi.
Sobczak:
A
patrząc obiektywnie na siebie samego, na swoją stronę internetową, gdzie by pan
siebie umieścił w tej hierarchii?
Nie jestem personą ze „świecznika”
Proswirnin:
Ja się
w ogóle nie uważam za „personę ze świecznika”. Właśnie wczoraj otrzymałem
największe w życiu dowody uznania od Igora Iwanowicza Striełkowa za
dostarczenie pomocy do Słowiańska. Dla mnie to teraz najważniejsze – gdzieś
trwa wojna i ludzie znajdujący się na linii frontu, w samym środku piekła,
wyrażają mi wdzięczność.
Sobczak:
Czyli
Striełkow jest pańskim największym idolem?
Proswirnin:
Oczywiście,
bo to jest człowiek o bardzo białogwardyjskich i antykomunistycznych poglądach,
to człowiek, który bardzo sceptycznie odnosi się do…
Sobczak:
Wie
pan, z białogwardzistami jest pewien problem. W ich przypadku było jasne, komu
i w imię czego służą: carowi, przeciwko komunistom.
Proswirnin:
Nie, to
nie tak.
Sobczak:
Ze Striełkowem
sytuacja jest dość dziwna. Kiedy ktoś prosi o interwencję obce państwo, a
konkretnie – zwraca się do Władimira Putina o wprowadzenie wojsk, to chyba
powinien przyznać, że reprezentuje interesy tego właśnie państwa. Z kolei,
jeśli działa jako ochotnik-separatysta na obszarze swojego własnego kraju, to
taka prośba o interwencję jest raczej intrygująca. Do której grupy zalicza pan
zalicza?
Proswirnin:
Dla
Striełkowa, podobnie jak dla mnie, Ukraina jest terenem jego dzialania, ale nie jest odrębnym państwem… On służy wiecznej Rosji.
Sobczak:
Czyli Putinowi?
Proswirnin:
Nie, bo
Putin to tylko prezydent RFSRR. Natomiast Striełkow w Słowiańsku odbudowuje potęgę
Rosji.
Sobczak:
Chwileczkę.
W jego głowie istnieje jakaś wymyślona przez niego Rosja? To pan chce
powiedzieć?
Proswirnin:
Dlaczego
„wymyślona”? W jego głowie istnieje Rosja, w imię której poległy miliony
naszych przodków.
Sobczak:
Striełkow
służy Rosji?
Proswirnin:
Oczywiście,
samej idei Rosji.
Sobczak:
Pewnej
wyimaginowanej Rosji?
Proswirnin:
Oczywiście,
ponieważ prawdziwa Rosja jeszcze nie istnieje, istnieje stara RFSRR.
Sobczak:
Nie ma
pan wrażenia, że to jakaś bardzo dziwna koncepcja?
Proswirnin:
Dlaczego
dziwna? Wybaczy pani, ale istnieje oficjalny dokument, zgodnie z którym
Federacja Rosyjska jest prawnym spadkobiercą RFSRR.
Sobczak:
Chwileczkę.
Lubi pan precyzję. Więc niech pan popatrzy. Sytuacja jest klarowna, kiedy ktoś służąc
Putinowi, działa na terytorium Rosji, Ukrainy czy Somali. To jest oczywiste.
Kiedy jednak ktoś służy Ukrainie, Janukowyczowi, Poroszence, komuś jeszcze, ta
sytuacja również jest jednoznaczna. Jednak kiedy człowiek służy, walczy i
zabija na terenie jednego kraju w imię innego, jakiegoś wirtualnego kraju, to sytuacja
ta przypomina fantazje fanów gier komputerowych.
Proswirnin:
Przepraszam
panią, ale podkreślę jeszcze raz: naszym zdaniem nie istnieje żadna Federacja
Rosyjska.
Sobczak:
Czyim zdaniem?
Objedliście się grzybków albo LSD? Przecież Federacja Rosyjska jest obiektywnym
bytem.
Teraz odradza się tamta Rosja
Proswirnin:
Zdaniem
patriotów prawdziwej, historycznej Rosji, zniszczonej w 1917 r. Obiektywnym
faktem jest, że tamta Rosja odradza się właśnie tu i teraz, i ani Putin, ani
pani, ani ktokolwiek inny, kto dorastał w ciągu ostatnich…
Sobczak:
A dzięki
komu się odradza?
Proswirnin:
Dzięki
Striełkowowi. On tam buduje rosyjskie państwo narodowe.
Sobczak:
Pod
swoim przywództwem?
Proswirnin:
Nie,
nie pod swoim przywództwem. Dla niego zupełnie nie ma znaczenia, kto będzie
rządził. Dla niego istotna jest idea odrodzenia prawdziwej, historycznej Rosji.
Kwestia przyszłości całej Federacji Rosyjskiej polega na tym, żeby Putin dobrowolnie
zaczął ją zmieniać w tę prawdziwą Rosję. Inaczej…
Sobczak:
Nie
tylko Striełkow walczy w tej chwili za to wirtualne państwo.
Proswirnin:
Wybaczy
pani, ale to wirtualne państwo okazało się bardziej realne, niż 40-milionowa
Ukraina.
Sobczak:
Czyli
nie niepokoi pana, iż Striełkow apeluje do Putina o pomoc dla siebie, działając
na terenie innego kraju?
Proswirnin:
Białogwardziści
korzystali z pomocy Anglików, Amerykanów, w pewnym momencie chyba nawet
Japończyków.
Sobczak:
Wychodzi
na to, że ludzkie życie nie ma dla was znaczenia w porównaniu z tymi
wirtualnymi wartościami, w które wierzycie?
Proswirnin:
Ludzkie
życie to największa wartość.
Sobczak:
Chwileczkę,
dopiero co pan powiedział, że największą wartością jest ta Rosja z waszych marzeń.
„Istnieje wirtualna Rosja i to ona jest najwyższą wartością, swoistym pięknym
ideałem”. To przecież pańskie słowa.
Proswirnin:
To nie
jest piękny ideał, a realnie istniejące państwo.
Sobczak:
Pan ocenia
te wydarzenia jak miłośnik gier komputerowych, a ja próbuję namówić pana, by
wrócił pan do rzeczywistości.
Proswirnin:
Od
dawna nie gram już w gry komputerowe.
Sobczak:
Istnieje
rzeczywisty Striełkow, człowiek z krwi i kości. Walczy na prawdziwej wojnie, w
realnie istniejącym dziś państwie, o nazwie Ukraina. I domaga się wsparcia od
innego państwa – Rosji, która z jakichś tam powodów powinna mu…
Proswirnin:
A skąd ten
pomysł, że Ukraina istnieje na prawdę? A już tym bardziej – że Ukraina istnieje
w Donbasie, skoro odbyło się tam referendum i większość mieszkańców
opowiedziała się za rewizją…
Sobczak:
Takie
jest zdanie całego świata. Pan jeden się z nim nie zgadza.
Proswirnin:
Świat nie
uznaje też aneksji Krymu. I co, chce mi pani powiedzieć, że Krym to jakaś
wirtualna przestrzeń?
Sobczak:
Jakie
to ma w ogóle znacznie, czy Krym należy do Federacji Rosyjskiej czy nie, skoro
dopiero co powiedział pan, że Federacja Rosyjska nie istnieje?
Proswirnin:
Przynajmniej powstrzymano tam teraz ukrainizację.
Sobczak:
Chwila,
przecież Federacja Rosyjska nie istnieje, wszystko nosi wirtualny charakter?
Proswirnin:
Federacja
Rosyjska istnieje, nie istnieje natomiast historyczna Rosja. Nie ma narodowego państwa rosyjskiego z rdzennie rosyjską ludnością. Takie państwo w chwili obecnej nie istnieje.
Sobczak:
No, ale
walczy o nie Striełkow. I pan o nie walczy...
Proswirnin:
Oczywiście.
To klasyczny przykład ruchu nacjonalistycznego. Podobne wybuchały w całej
Europie w XIX i XX wieku.
*Jegor Proswirnin (ur.1986), rosyjski bloger i dziennikarz o
nacjonalistycznej orientacji. Redaktor popularnego portalu sputniki&pogrom.com
. W głosowaniu na najbardziej wpływowego rosyjskiego intelektualistę
przeprowadzonym przez liberalny portal colta.ru Proswirnin zajął w tym roku drugie
miejsce, zaraz za Aleksiejem Nawalnym.
*Ksenia Sobczak (ur. 1981), ceniona dziennikarka rosyjska, publicystka
stacji telewizyjnej „DOŻD’”. Córka byłego burmistrza St. Petersburga, Anatola
Sobczaka. Aktywna uczestniczka protestów przeciw fałszerstwom wyborczym
organizowanym przez demokratyczną opozycję w latach 2011-2012.
Obserwuj i polub "Media-w-Rosji" na Facebooku:
Obserwuj nas na Twitterze:
Można też do nas napisać. Zgłosić uwagi, pochwalić, zapytać: mediawrosji@gmail.com
Straszny cymbał ten Proswirnin.
OdpowiedzUsuńTacy ludzie dają broń separatystom, jaką jest szalona ideologia. Więc część odpowiedzialności za tortury i zbrodnie spada na tego pulchniutkiego koleżkę.
OdpowiedzUsuńPo pierwsze - poglądy o bytach wirtualnych i realnych to jakieś popłuczyny po platonizmie. Jak rozumiem te mętne wywody jednego z czołowych rosyjskich intelektualistów (o zgrozo!!!), pan Proswirnin uważa, że istnieje taka czysta idea Rosji, a obecny byt państwowy Federacji Rosyjskiej nie jest jego zdaniem właściwą realizacją owej idei. Wyraźnie widać, że pan Proswirnin ma spore braki w wiedzy z zakresu nauk społecznych i historii.
OdpowiedzUsuńPo drugie przytoczone poglądy dotyczące klasyfikacji państw europejskich świadczą o braku podstawowej orientacji w polityce zagranicznej. Bułgaria nie jest bynajmniej jakimś szczególnie antyrosyjsko nastawionym krajem. Polska Tuska przechodziła przez dość wyraźny zwrot proeuropejski i okres sporej wstrzemięźliwości w stosunkach z USA. Powrót do sympatii z USA jest raczej wymuszony postawą europejskich potęg w kryzysie ukraińskim. Bliskość ekonomiczna Polski z Rosją jest moim zdaniem dość iluzoryczna. Cała wymiana handlowa z Rosją to ile jest? 15% naszej wymiany handlowej? Uzależnieni gospodarczo to jesteśmy od Niemiec.
Więc ja pana Proswirnina cymbałem nie nazwę, ale jego diagnozy są mało warte.
powinni tego gogusia wysłać na Ukrainę niech sam sobie postrzela na lini frątu to mu gęba zmięknie
OdpowiedzUsuń