Na tle innych rosyjskich bogaczy Dmitrij Zimin mógł sprawiać wrażenie dziwaka. Nie wsławił się kupnem luksusowej rezydencji w Londynie, czy
floty super drogich automobili. Żyje skromnie, a majątek osobisty przeznacza na
wspieranie nauki oraz zasługujących na uwagę inicjatyw
intelektualnych. "Dynastia" i inne finansowane przez Zimina fundacje,
obok przedsięwzięć naukowych, finansowały niezależne media, czy instytucje
promujące wartości liberalne i demokratyczne. Swoją fortunę Zimin zarobił, zakładając
jeszcze w latach dziewięćdziesiątych "Vympelkom". To jeden z
największych w Rosji operatorów telefonii komórkowej. Na Kremlu jednak nie
lubią niezależnych milionerów. Główna fundacja Zimina "Dynastia"
została właśnie wpisana na "listę agentów obcego państw". Jej los
zawisł na włosku. Rozmawiając z Ilją Azarem, korespondentem portalu Meduza przerażeni
rosyjscy naukowcy, intelektualiści tłumaczą jakie konsekwencje będzie miała
rozprawą z "Dynastią".
Refleksje rosyjskich naukowców i intelektualistów zanotował
Ilja Azar.
25 maja Ministerstwo Sprawiedliwości umieściło na liście
"agentów obcych państw" fundację Dmitrija Zimina
"Dynastia". Następnego dnia sam Zimin oświadczył, iż zaprzestaje
finansowania fundacji. W rozmowie z "Meduzą" powiedział, iż schodzi
teraz do "głębokiego podziemia". Wśród rosyjskich przedsiębiorców
Zimin jest wyjątkiem, znaczne sumy pieniędzy z funduszy własnych przeznacza na
rozwój nauki i na kształcenie naukowców. "Dynastia" finansowała
szkoły specjalne dla młodych naukowców, ufundowała nagrodę za zasługi w
popularyzowaniu nauki, pomagała publikować wydawnictwa naukowe. Na jej wsparcie
mogła liczyć także utworzona przez Jewgienija Jasina fundacja "Misja
liberalna" (już wcześniej uznano ją za "agenta obcego państwa").
"Dynastia" była fundatorem nagrody "Politproswiet"
("Dowiedz się więcej') przyznawanej za publicystykę. Wszystkie te formy
działalności uznano za polityczne. Zdaniem władz były one finansowane z
zagranicy (to jest ze znajdujących się za granicą kont Zimina). Reakcja środowiska
naukowego była jednoznaczna, decyzję władz uznano za skandaliczną. Mówi się o
tym iż urzędnicy wykazali się całkowitą bezmyślnością i że bez Zimina badania
naukowe w Rosji czeka teraz przyspieszona degradacja.
Fazli Ataullachanow:
Profesor uniwersytetu moskiewskiego, dyrektor Ośrodka
Problemów Teorii Fizyko-Chemicznej Farmakologii Rosyjskiej Akademii Nauk,
kierownik laboratorium biochemii fizycznej Ośrodka Naukowego Hematologii
Rosyjskiej Akademii Nauk Medycznych.
Jesteśmy świadkami niebywałego skandalu. Fundacja Zimina
jest znakomitą instytucją. W Rosji mamy takich wyjątkowo mało. Zimin działał z
pobudek bezinteresownych, unikał rozgłosu, nie organizował sobie autoreklamy. Po cichu wydawał własne, niemałe pieniądze, po to by podtrzymać w
Rosji odpowiedni poziom kultury naukowej i pomóc młodym naukowcom. Nasze szkolnictwo
znajduje się na drodze wiodącej w przepaść. Być może media piszą, że wszystko działa
tak jak trzeba, ale powiedzmy sobie w otwarcie, w Rosji sprawy wyglądają źle. Tego co Zimin, nie robił nikt inny.
Letnia szkoła
Kolejny rok z rzędu prowadzę dla studentów wyższych lat,
asystentów, młodych pracowników naukowych letnią szkołę "Współczesne
metody biofizyki". Zdecydowana większość dzisiejszych naukowców nawet nie
ma pojęcia, jak się metody te nazywają. Proszę sobie wyobrazić poziom
analfabetyzmu obecny dziś w rosyjskiej nauce. Próbowaliśmy z tym walczyć, na
tyle, na ile możemy, zbieraliśmy ludzi z całej Rosji, organizowaliśmy dla nich
tygodniowe pobyty w Moskwie. Zapewnialiśmy im wykłady, możliwość zaznajomienia
się z najnowocześniejszą aparaturą. Ich motywacja z resztą opiera się na
czystym entuzjazmie, nasze państwo robi wszystko, by to zniszczyć. Nasza szkoła
działa zwykle w sierpniu, ale wraz z likwidacją "Dynastii" umrze i
ona. Nikt więcej nie chce nam dawać pieniędzy.
Spośród moich uczniów, Wołkow i Dudimczuk, dwóch młodych i
utalentowanych stypendystów Zimina przepracowało po 5-6 lat w USA. Choć wszyscy
chcieli ich tam zatrzymać, obydwaj obronili w Ameryce swoje doktoraty i wrócili.
Są patriotami, chcą pracować w Rosji - fundacja Zimina wypłaca im stypendium w
wysokości 60 tys. rubli. Dzięki tym pieniądzom starają się rozwijać rosyjską
naukę, ale bez nich wyjadą do Ameryki. Kto będzie za to odpowiedzialny? Zimin?
O poparciu dla nauki ze strony państwa.
Nie orientuję się, jakimi możliwościami dysponuje państwo,
ale ono z całą pewnością nie chce wspierać nauki. Robi się wszystko, by nauka
umarła. Państwo nie wspiera wydawania nowych książek naukowych, nie finansuje
naszej szkoły. Swego czasu dostaliśmy pieniądze od Rosyjskiej Fundacji Badań
Podstawowych przy rządzie Federacji Rosyjskiej. Jednak oni nie mogą dać nam
więcej, niż 100 tys. rubli. Za tę sumę nie jesteśmy w stanie zaprosić do Moskwy
naukowców z prowincji.
Z czym jest związany atak na "Dynastię"? Jak słyszałem,
Ziminowi zarzuca się, iż przekazuje Fundacji pieniądze z kont znajdujących się
za granicą. To jakaś brednia, pretekst żeby przyczepić się do człowieka, żeby zamknąć
fundację. Brak jest jakichkolwiek informacji, które pozwalałyby wiązać Zimina z
jakimiś organizacjami na Zachodzie, choćby zajmującymi się działalnością czysto
humanitarną. Zimin jest indywidualistą, wydaje tylko fundusze własne.
Podobno Putin oświadczył, iż być może wpisanie
"Dynastii" na listę "agentów obcego państwa" było
nieprawidłowe. Osobiście bardzo mi nie odpowiada, iż w naszej nauce wszystko w
zasadzie zależy od jednego człowieka. Zaczynamy robić głupstwa związane z
Akademią Nauk i czekamy, by Władimir Władimirowicz zdenerwował się i powstrzymał
to szaleństwo. Likwidujemy fundację Zimina, i znów cała nadzieja w tym, iż
prezydent Putin osobiście powstrzyma ten skandal. Wszystko to jest nie słuszne,
przecież on nie jest Bogiem, prezydentowi trudno wyłowić wszystkie głupstwa popełniane
na przykład na prowincji. Mnie nie chodzi o przypadki szczególnie drastyczne, w
nauce najważniejsze jest skonstruowanie prawidłowego systemu, obecnie taki nie
istnieje.
Borys Stern:
Specjalista w dziedzinie nauk fizyczno-matematycznych,
wiodący pracownik naukowy Instytutu Badań Jądrowych Rosyjskiej Akademii Nauk i
Ośrodka Badań Astrokosmicznych FIAN. Redaktor naczelny gazety "Troicki Wariant - Nauka".
Przede wszystkim, jest to dla nas wstrząs moralny. Tym
bardziej, iż równolegle odbywa się "reformowanie nauki" podobne do
zmian przeprowadzonych w medycynie i systemie kształcenia. Ucierpiała
popularyzacja nauki, trudniejsze stanie się upowszechnienie wiedzy. W tej
dziedzinie "Dynastia" robiła więcej, niż wszystkie inne organizacje
zajmujące się tą problematyką razem wzięte.
W Rosji działa
jeszcze RFFI (Rosyjska Fundacja Badań Fundamentalnych - najbardziej przejrzysta,
choć coraz biedniejsza) i RNF (Fundacja Nauki Rosyjskiej), ale tak czy inaczej,
nie znam żadnej innej organizacji równie efektywnej i błyskotliwej, co
"Dynastia". Sam brałem udział w wielu projektach popularyzatorskich.
Przez ostatni rok obserwowałem, jak zwiększa się i mądrzeje nasze audytorium.
Ale nie będę ukrywał, iż moim zdaniem zjednoczone środowisko naukowe zostało
zniszczone. Dałby Bóg, by udało się zachować choćby niewielkie wysepki
prawdziwej nauki.
Obecna polityka prowadzona jest świadomie, wszystko powinno
znajdować się pod kontrolą. Władze są rozdrażnione wszelkimi przejawami życia
niezależnego. Doświadczyliśmy tego w czasach radzieckich, wówczas nie wolno
było podejmować żadnych znaczących społecznie działań bez sankcji odpowiedniej
instancji partyjnej. Inicjatywa wydawania gazety podobnej do "Troickiego
wariantu" była wykluczona. Obecnie jeszcze nie spadliśmy jeszcze tak
nisko, ale posuwamy się w tym kierunku. Mogę przytoczyć jeszcze jeden przykład.
Pokazuje, jak władze usiłują wszystko objąć swoją kontrolą. Mam na myśli próbę
uchwalenia ustawy o wolontariacie. W sposób oczywisty prowadzona jest polityka
totalnej kontroli. Samodzielni mecenasi typu Zimina w żaden sposób się w nią
nie wpisują.
Jeśli idzie o "Troickij Wariant", to wsparcie ze
strony "DYNASTII" stanowiło połowę naszego budżetu. Na razie nie mam
pojęcia, jak w nowej sytuacji damy sobie radę.
Siergiej Aleksaszenko
Ekonomista, były pierwszy zastępca Prezesa Banku Centralnego
Federacji Rosyjskiej, przewodniczący jury nagrody "Proswietitiel" w
roku 2012.
Nie potrafię zajrzeć do głowy ludziom, którzy wszystko to
wyprawiają. Możemy jednak mówić o kilku wersjach objaśniających to, co się
stało. Pod pewnymi względami mogą być między sobą sprzeczne. Proszę sobie
wybrać własną.
Prawo jest surowe
Punkt pierwszy: prawo jest surowe, ale jak powiedział
rzecznik prasowy prezydenta Dmitrij Pieskow pozostaje prawem. Z formalnego
punktu widzenia, "Dynastia" i "Misja liberalna" spełniają
przewidziane prawem kryteria pozwalające uznać organizację za "agenta
obcego państwa". Tępa maszyna biurokratyczna musi ich przestrzegać. Prawa
nie będziemy zmieniać, w samej nazwie "agent obcego państwa" nie ma
niczego okropnego. Nikt nie miał zamiaru, by jakoś specjalnie zaszkodzić
"Dynastii", tak wyszło samo. W związku z tym, co dziś oświadczył
Putin, taka interpretacja może być uzasadniona. Jeśli prezydent mówił na
poważnie, to zapewne ktoś napisze teraz odpowiednią notatkę objaśniającą, podkreśli
w niej, iż fundacja nie zajmuje się działalnością polityczną, Władze przyznają
się do błędu, niestety ciocia Masza z Ministerstwa Sprawiedliwości niezbyt precyzyjnie
zinterpretowała ustawę.
Wersja druga. Maszyna państwowa pracuje konsekwentnie. Atak
na fundacje "Dynastia" i "Misja liberalna" nie był w żadnym
wypadku przypadkowy. Maszyna świadomie zwalcza ludzi mających inne zdanie,
wszystkich nie wspierających oficjalnej ideologii należy zniszczyć. Albo stworzyć
takie warunki, by ich dalsze funkcjonowanie okazało się niemożliwe.
Nauczka na przyszłość
Wersja trzecia. Nie jest tajemnicą, iż Zimin, jako osoba
prywatna bierze udział w ruchu demokratycznym. Zabiera głos w dyskusjach, zapewne
wspierał także finansowo polityków niezależnych. Nie ma znaczenia, czy były to
sumy duże, czy małe. Kreml jest przekonany, że protesty w latach 2011-2012 ktoś
musiał finansować. Wszystkie podobne źródła finansowania należy zidentyfikować
i zniszczyć, po to by dać innym nauczkę na przyszłość. Mamy do czynienia ze
swego rodzaju zemstą. Jednocześnie w ten sposób, Kreml szykuje się do kampanii
wyborczej w latach 2016-2018. Należy opozycję pozbawić wszelkich złudzeń.
Oświadczenie Putina.
Swego czasu Putin obiecywał, iż władzom nie zależy na
bankructwie Jukosu. Dlatego, nie bardzo jestem skłonny wierzyć w jego
zapewnienia. Tym bardziej, iż wydarzenia wokół "Dynastii" zaczęły się
rozwijać już w zeszłym tygodniu. Oświadczenie Pieskowa w tej sprawie było bardzo
ostre, Putin wypowiedział się na ten temat bez kamer. Jego słowa padły na
zamkniętym spotkaniu z przedsiębiorcami, poznaliśmy je z relacji jednego z
uczestników.
Władze są gotowe zrezygnować z projektów o charakterze
naukowym. Zimin jest człowiekiem bogatym. Dysponuje sporymi pieniędzmi, może
nimi dysponować samodzielnie, nie ma sposobu, by mu je odebrać. Tak się składa,
iż fundusze na publikację podręczników i konkurs o nagrodę
"Politproswiet" pochodzą z tego samego źródła. Procedura wyboru
laureata pozwala wpływać na opinię publiczną, zgodnie z przepisami prawa -
stanowi działalność o charakterze politycznym. Jeśli władze stawiają przed sobą
zadanie rozprawy z alternatywnym punktem widzenia, "inakomysljem", to
kwestia finansowania literatury naukowej ma drugorzędne znaczenie. Nagroda
"Politproswiet" ułatwia promocję krytycznych wobec władzy poglądów,
za to należy ją zlikwidować. Być może później do Zimina przyjdą pewni ludzie i
powiedzą: "Niech Pan założy jeszcze
jedną fundację, ale proszę się zajmować tylko nauką. W zamian możemy dać
gwarancje, iż nikt Panu nie zrobi krzywdy."
Siergiej Łando
Naukowiec, specjalista w zakresie nauk
fizyko-matematycznych, wiceprzewodniczący Moskiewskiego Towarzystwa
Matematycznego. Jeden z jurorów konkursu organizowanego przez
"Dynastię" dla młodych matematyków.
Patriota
Tego co się stało z "Dynastią", da się określić
tylko jako skandal. Wpisanie fundacji na listę organizacji będących "agentami
obcego państwa", prowadzi do jednego wniosku: należy jak najszybciej unieważnić
ustawę o działalności organizacji non-profit, albo poddać ją daleko idącej
nowelizacji. W obecnym kształcie ustawa utrudnia działalność organizacji
non-profit, wspierających w Rosji działalność naukową. Nie chcę mówić o tym, iż
podjęcie podobnej decyzji przez Ministerstwo Sprawiedliwości stanowi naruszenie
godności osobistej wybitnego człowieka, jakim jest Dmitrij Borisowicz Zimin. Spotykałem
się z nim kilka razy. Działalność jego fundacji jest mi znana od chwili jej
powstania. Bez najmniejszej wątpliwości Zimin jest patriotą i zasłużonym
obywatelem Rosji.
Jestem jurorem konkursu organizowanego przez
"Dynastię" dla młodych matematyków. Dzięki temu miałem okazje
przyjrzeć się pracy fundacji od wewnątrz. Jej stypendia otrzymała setka
matematyków w całym kraju. Dzięki wsparciu fundacji udało się zorganizować ok.
pięćdziesięciu konferencji naukowych i szkół letnich dla młodych matematyków.
Bez tego wsparcia nie udałoby się uzyskać wielu znaczących rezultatów
naukowych, opublikować licznych artykułów w wiodących na świecie czasopismach naukowych. Nie odbyłoby
się wiele ważnych dla nauki wydarzeń. Chciałbym podkreślić, iż fundacja
finansuje tylko działalność badawczą i naukowo-organizacyjną prowadzoną w
Rosji. Stypendyści zobowiązują się do rezygnacji ze stypendium, w wypadku gdyby
zdecydowali się na opuszczenie kraju na dłuższy okres. Jak mi się wydaje,
sposób prowadzenia przez "Dynastię" konkursów, regulamin zamawiania
ekspertyz i wypłaty grantów mogłyby być przykładem dla innych rosyjskich
fundacji wspierających naukę.
O perspektywach nauki w Rosji bez "Dynastii".
Prawdopodobne zakończenie działalności przez
"Dynastię" oznacza nie tylko rezygnację z niektórych prowadzonych
przez nią programów. Konsekwencje mogą być poważniejsze, w Rosji w przewidywalnej
przeszłości, nie będą powstawać nowe prywatne fundacje stawiające sobie za cel
wspieranie badań naukowych. Instytutom badawczym, poszczególnym naukowcom będą
musiały wystarczyć fundusze wydzielane przez państwo. Ważny jest także sam
sposób finansowania, nie tylko rozmiary udostępnianych funduszów. Fundacje
prywatne są bardziej elastyczne, są lepiej przygotowane do wspierania
niewielkich projektów, szalenie ważnych dla rozwoju nauki i uczonych.
Dlaczego władza zaatakowała "Dynastię"?
Niewykluczone, ze ministerstwo sprawiedliwości podjęło decyzję odpowiadającą
literze prawa. Zapewne Duma Państwowa uchwalając tę ustawę, nie zamierzała
wymierzyć ciosu w naukę. Tak w ogóle nie wydaje mi się, by podejmując decyzje w
konkretnych sprawach, jakiekolwiek organy państwowe zastanawiały się nad ich skutkami
w skali całego państwa. Decyzja podjęta w odniesieniu do "Dynastii"
wynika z przyjętej ustawy. Dlatego powinna być ona unieważniona.
Wiktor Sońkin
Naukowiec, specjalista w dziedzinie języków i literatur
zachodnioeuropejskich i słowiańskich. Tłumacz. Laureat nagrody
"Proswietitiel" w roku 2013 (za książkę "Tutaj był Rzym").
Bezgraniczna hańba
To co zdarzyło się z "Dynastią" jest niemożliwą do
zniesienia, bezgraniczną hańbą. Coś podobnego za naszej pamięci zdarzyło się niestety
nie po raz pierwszy. Tym razem, mamy do czynienia z przypadkiem szczególnie
jaskrawym. Zimin zarobił swój majątek samodzielnie, dzięki własnej
inteligencji, w życiu prywatnym zachowuje się nadzwyczaj skromnie. Z własnych
pieniędzy stworzył interesującą fundację. Przestrzegano w niej zasad
przejrzystości, granty przyznawano na podstawie konkursów. "Dynastia",
praktycznie w pojedynkę, wspiera w Rosji popularyzowanie nauki i badania
fundamentalne. To oni przyznają najlepsze stypendia dla młodych naukowców,
granty na tłumaczenie i publikację popularnych książek naukowych. Są tez
sponsorami jedynej poważnej u nas nagrody za książki z zakresu non-fiction.
Kiedy ustanowiono nagrodę "Proswietitiel" ("Niosący
oświatę"), trudno było przewidzieć, na jak długo starczy w Rosji potencjału
autorskiego, by przyznawanie nagrody mogło być kontynuowane. Teraz jury jest
zasypane świetnymi książkami, konkurs z każdym rokiem staje się coraz bardziej
zacięty. I na to wszystko trzeba było splunąć, a Zimina, prawdziwego, uciekającego
od frazesów patriotę, należało odstrzelić.
Dopiero co, na naszych oczach rozkwitła rosyjska społeczność
autorska, zaczęto zbliżać się do standardów zachodnich. Teraz jej perspektywy,
bez "Dynastii", wyglądają rozpaczliwie. Pozostawaliśmy daleko w tyle,
ale dzięki wysiłkom Zimina, udało się dzielący nas od świata dystans
zmniejszyć. Powrót nad przepaść zajmie nam teraz kilka lat. Jeśli nie uda się w
tym roku wręczyć nagrody "Proswietitiel", rosyjski pejzaż książkowy
znacznie zubożeje.
Wszystko to wgląda na zwykłą urzędniczą zawiść. Jest także
przejawem nienawiści do własnego kraju, jego przyszłości, do dzieci, do ludzi
zdolnych formułować myśli, czytać książki, wymyślać nowe rzeczy, uczyć innych. Jest
zwykłą zdradą. Wygląda także na brak rozumu, żyjemy w takich czasach, gdy brak
rozumu i szkodnictwo trudno od siebie odróżnić.
Warwara Gornostajewa
Redaktor naczelna wydawnictwa "Corpus". Przy
wsparciu fundacji "Dynastia" ukazywała się w nim popularno-naukowa
seria "Elementy".
Z "Dynastią" współpracujemy od dawna. Dziesięć lat
temu, jeszcze w wydawnictwie "Kolibry", zaczęliśmy wydawać literaturę
popularnonaukową w ramach serii "Elementy". To najbardziej znana i
ceniona w Rosji seria podobnej literatury przekładanej z innych języków. Ważne
było nie tylko czysto finansowe wsparcie, eksperci "Dynastii" pomagali
nam wybierać książki, bez nich będzie nam o wiele trudniej.
"Dynastia" zaczynała swoją działalność na pustyni,
nikt wówczas nie zajmował się wydawaniem literatury popularnonaukowej. Na te
książki nie było popytu, wydawanie ich było ryzykowne, dlatego fundacja pomagała
wydawnictwom. W ciągu kilku lat kierunek ten stał się niewiarygodnie modny i
popularny. To całkowicie zasługa "Dynastii". Każdą książkę z serii
"Elementy" dodrukowywaliśmy po kilka razy. W dzisiejszych warunkach
to wynik rekordowy.
Zachęty dla autorów
Wydawanie książek tłumaczonych z innych języków jest ważne,
ale równie istotne jest zachęcanie do pisania rodzimych autorów. Książki tego
rodzaju powstawały u nas z trudem, ani wydawnictwa, ani autorzy nie mogli sobie
pozwolić na finansowanie tego rodzaju pracy. Nagroda "Proswietitiel" dostarczyła
motywacji dziennikarzom i naukowcom. "Dynastia" rozsyłała książki
laureatów do bibliotek w całym kraju, autorzy wyjeżdżali z odczytami, organizowano
konferencje naukowe, wydawnictwa otrzymywały granty ułatwiające dystrybucję
nagrodzonych pozycji.
Czy seria "Elementy" będzie ukazywać się dalej? W
gruncie rzeczy, jeśli pozostaniemy przy temacie książek, Dmitrij Zimin i "Dynastia"
wypełnili swoją misję. Jesteśmy obecnie w stanie wydawać je samodzielnie. Ale
tak, czy inaczej, bez konkursu na nagrodę "Proswietitiel", bez
ogromnej ilości zaangażowanych i przejętych ludzi, utracimy wiele. Poza tym nie
wiadomo, jak długo będzie mogło pracować nasze wydawnictwo. Maszyna zniszczenia
działa bez przerwy. Teraz pożarła "Dynastię", potem zabiorą się za
pozostałych, w Rosji wszystko co żywe, jest niszczone przez państwo. Za
wydawnictwa zabiorą się w nieodległej przyszłości, znów znajdziemy się w
ciemnościach oraz izolacji.
Rozpaczliwy gest
Dlaczego uderzono w "Dynastię"? Wspierała ona także
inną fundację, "Misję liberalną" - to jedna z głównych przyczyn.
Nikomu, przynajmniej do tej pory, nie przeszkadzały książki Richarda Dawkinsa.
Poszło o fundację Jewgienija Jasina. Idee liberalne, najwyraźniej,
przeszkadzają dziś władzy samą swoja nazwą. Wsparcie dla "Misji Liberalnej
" nie było jednoznaczne z poparciem dla opozycjonisty Aleksieja Nawalnego.
Chodziło o to, by w kraju toczyła się żywa, mądra, przemyślana dyskusja
angażująca wielką ilość młodych ludzi. Została zbudowana cała sieć
zainteresowanych w rozwoju i oświacie. Koś uznał to za szkodnictwo.
Doszliśmy do wniosku, że musimy zdobyć się choćby na
rozpaczliwy gest. W obronie "Dynastii" zaczęliśmy zbierać podpisy,
wydawców, autorów, czytelników. W obecnych okolicznościach musimy zabrać głos,
nawet jeśli nic nie uda się wskórać.
Jewgienij Jasin
Kierownik do spraw naukowych "Narodowego Uniwersytetu
Badawczego" prowadzonego w ramach "Wyższej Szkoły Ekonomiki".
Jest przewodniczącym fundacji "Misja liberalna".
Zwrócimy się zapewne do sądu. Nigdy nie dostawaliśmy
pieniędzy od instytucji zagranicznych, tylko od Rosjan, miedzy innymi od
fundacji "Dynastia". Zarzuca się nam teraz, iż pieniądze pochodziły z
aktywów rozlokowanych w rajach podatkowych. Po pierwsze raje podatkowe nie są
zakazane. Po drugie, nie wiedziałem nawet, że pieniądze pochodzą stamtąd.
Jestem pewien, iż nikt nie będzie się spierał, Zimin jest Rosjaninem,
biznesmenem, kraj może się nim szczycić. Oskarżają nas, że publikujemy niewłaściwe
oświadczenia o charakterze politycznym. Nie zgadzam się. "Misja
liberalna" zgodnie ze swoim statutem, ma prawo występować z poparciem dla
gospodarki rynkowej i demokracji. Możemy propagować nasze wartości.
Asia Kazancewa
Dziennikarka, specjalizuje się w problematyce naukowej. Jest
laureatką nagrody "Proswietitiel" za książkę "Kto mógłby pomyśleć ! Jak mózg zmusza nas do
popełniania głupstw".
Nie potrzebujemy kształcenia, oświaty…
Moim zdaniem, wydarzenia wokół "Dynastii" należy
zinterpretować jako przejaw wybranego świadomie, cynicznego kursu mającego na
celu zniszczenie w naszym kraju systemu popularyzacji nauki. Otrzymaliśmy
deklarację o charakterze politycznym: "nie potrzebujemy kształcenia,
oświaty, bez nauki też damy sobie radę." W żaden inny sposób, tego co się
stało wytłumaczyć się nie da. Ministerstwo Sprawiedliwości uznało, iż nie musi tłumaczyć,
dlaczego uznało fundację "Dynastia" za "agenta obcego państwa".
Na podstawie wyrywkowych informacji podawanych przez prasę, widzimy iż
argumenty ministerstwa były sporne i naciągnięte. Niby Zimin przechowuje aktywa
w banku za granicą, to wystarczy by stwierdzić fakt finansowania z zagranicy.
"Dynastia" finansowała także, między innymi, popularne wykłady z
zakresu politologii, czyż potrzeba więcej, by uznać, iż zajmowała się działalnością
polityczną? Wpisanie fundacji "Dynastia" na listę "agentów
obcego państwa" stoi w sprzeczności z literą prawa regulującego
działalność organizacji pozarządowych (mimo, iż sama ustawa budzi wiele
wątpliwości). Ale przede wszystkim widzimy, do jakiego stopnia ministerstwu
obojętne jest dobro ojczyzny. Takich, równie szkodliwych dla naszego kraju
decyzji, co zablokowanie działalności fundacji "Dynastia" nie
znajdziemy wiele.
Nadchodzą dla nauki najgorsze czasy
W dziedzinie popularyzacji nauki projekty fundacji
"Dynastia" stanowią szkielet, wokół niego zbudowany był cały system. Jestem
dziennikarką, zajmuję się problematyką naukową i obserwowałam, jak fundacja
rozszerzała pole informacyjne, starała się o powiększenie audytorium złożonego
z ludzi myślących. Większość dobrych książek popularno-naukowych została
opublikowana przy wsparciu "Dynastii". Dzięki niej odbyło się wiele wykładów
popularnonaukowych, wygłaszali je także zapraszani do Rosji naukowcy światowej
sławy, wcześniej o spotkaniu z nimi nie mogło być mowy. Portal
"Elementy" od dziesięciu lat upowszechnia informacje naukowe na
bardzo wysokim poziomie, jego funkcjonowanie także nie byłoby możliwe bez "Dynastii".
Z jej pomocy korzysta gazeta "Troickij Wariant", wydawana dla społeczności
naukowej. Nie wspominam tutaj o bezpośrednim zaangażowaniu fundacji w badania
naukowe i oświatowe, tego także jest bardzo wiele.
Bez "Dynastii" ulegnie zniszczeniu całe środowisko,
grozi nam poczucie braku perspektyw i celu w takiej dziedzinie, jak
popularyzacja nauki. Zamknięcie fundacji będzie dla środowiska naukowego
sygnałem, iż dla nauki w Rosji nadchodzą najgorsze czasy, wielu naukowców dysponujących
kontaktami na świecie po prostu wyjedzie. Prześladowanie "Dynastii"
oznacza, iż władzom rosyjska nauka nie jest potrzebna do niczego.
Dlatego zorganizowałam swoją jednoosobowa pikietę przed
budynkiem ministerstwa sprawiedliwości. Z mojej strony był to przede wszystkim
gest solidarności. To bardzo ważne, by Dmitrij Zimin i wszyscy pracownicy
fundacji "Dynastia" poczuli, iż to nie cały kraj utracił rozum.
Środowisko naukowe, środowisko popularyzatorów nauki jest po ich stronie. Nie
wybaczymy sobie, jeśli zachowamy milczenie, nie spróbujemy czegoś zrobić.
Oświadczenie Putina
Być może władza
zdobędzie się na zrobienie kroku wstecz. Ale ta sytuacja kosztowała Dmitrija
Zimina masę nerwów, kto mu je zwróci? Zimin zasłużył na pomnik przy życiu, a
kraj nazywa go "agentem obcego państwa". To haniebne.
Michaił Fejgelman
Naukowiec o specjalności fizyko-matematycznej, zastępca
dyrektora Instytutu Fizyki Teoretycznej Rosyjskiej Akademii Nauk, im. Lwa
Landaua.
Ten przejaw szaleństwa ze strony władzy wyróżnia się nawet na
tle wielu innych podobnych przypadków odnotowanych w ostatnich czasach.
Dziesięć lat temu wsparcie ze strony "Dynastii" miało wielkie
znaczenie z finansowego punktu widzenia. W ostatnich latach jej działalność
stała się jeszcze ważniejsza, na jej przykładzie widać, jak można racjonalnie i
uczciwie wspierać naukę i oświatę. Państwo, inne organizacje mogłyby
potraktować dorobek "Dynastii" jako swego rodzaju projekt pilotażowy
przecierający drogę do budowy cywilizowanego systemu wspierania badań
naukowych. Obecnie, praca naukowa, życie naukowców staną się o wiele
trudniejsze. Będziemy stopniowo pogrążali się w ciemniejącej jamie. Zniszczono instytucję
wzorową, teraz znów łatwiej będzie funkcjonować wszelkiego rodzaju naciągaczom.
Jedno co potrafią, to odsysać pieniądze państwowe i przykrywać się patriotycznymi
frazesami.
Natalia Zatiejewa
Kierownik programów "Forum Darczyńców".
Uczestniczą w nim największe rosyjskie i zagraniczne organizacje charytatywne,
między innymi "Dynastia".
To jest akt wandalizmu. Głos wewnętrzny podpowiada mi, że
nie jest rodzaju jednorazowe "przegięcie", że obserwujemy tendencję
rosnącą w siłę. W środowisku organizacji charytatywnych odczuliśmy szok. To
wydarzenie o wielkim i ponurym znaczeniu. Ważniejsza nawet od rozmiarów przeznaczonych
na działalność funduszów (wcale niemałych), była niezależność fundacji.
Zbiórka pieniędzy od ofiarodawców, to zaledwie część
procesu. Jeszcze ważniejsze jest ich rozdzielanie, stypendia dla konkretnych
obdarzonych talentem naukowców, rozdzielane na zasadach konkursowych. Ten program
był zaplanowany na lata, jego priorytetem była pomoc w rozwijaniu nauki. Tej
straty nie da się odrobić. Odbieram tę sytuację bardzo emocjonalnie, może
dlatego trudno mi zdobyć się na chłodną analizę.
Wiktor Wasiliew
Kierownik katedry geometrii i topologii na wydziale
matematyki NIU w Wyższej Szkole Ekonomiki, akademik Rosyjskiej Akademii Nauk,
przewodniczący Moskiewskiego Towarzystwa Matematycznego.
Sytuację, jaka powstała wokół "Dynastii" obserwuję
nie tylko z obrzydzeniem, ale i nie bez określonego zadowolenia estetycznego. W
tej historii podoba mi się jej dramaturgiczna czystość. Mamy do czynienia z
sytuacją symboliczną. Obserwujemy akcję, jak u Szekspira, gdzie szlachetność
zderza się ze świństwem, szczodrość z drobiazgowym skąpstwem, "wysokie
porywy dusz" z otępiałą degradacją.
Triumf zgnilizny
Finansowe poparcie udzielane przez fundację miało wielkie
znaczenie, ale ważniejszy był jej wpływ na moralny klimat w środowisku
naukowym. Był to jeden z przykładów autentycznej, szczerej i bezinteresownej
troski o przyszłość naszego kraju. W tych niezbyt porządnych czasach nie mamy
ich zbyt wiele (w zwłaszcza w środowisku ludzi dysponujących pieniędzmi). Z
drugiej strony, zaduszenie fundacji, napiętnowanie jej przy pomocy poniżającego
terminu jest świadectwem triumfu odniesionego przez zgniliznę uważającą
wszelkie przejawy życia za obrazę i zagrożenia dla swego istnienia.
Zimin rozdawał własne pieniądze (nie zbyt wielkie w
porównaniu z możliwościami państwa) z myślą o przyszłości rosyjskiej nauki i jej
popularyzacji. Jego działania były szczególnie efektywne. Po pierwsze rozdawał
swoje własne pieniądze, a nie środki należące do wszystkich, po drugie znajdował
sposób, by wydawano je dokładnie w zgodzie z przeznaczeniem.
Zimin, dla przykładu, wspierał organizowane w całym kraju
niewielkie konferencje. Załóżmy, nie przejmując się decyzja ministerstwa
sprawiedliwości, Dmitrij Borysowicz podejmuje decyzję tym, iż fundacja będzie kontynuowała
działalność. Więc wyobraźcie sobie teraz organizatora konferencji regionalnej, który
uda się do swojego rektora, mera, lub gubernatora z propozycją, by zorganizować
konferencję naukową przy wsparciu ze strony "agenta obcego państwa"?
Przedstawiciele fundacji "Dynastia" nie zgodzili
się na rozmowę. Będą gotowi wystąpić z komentarzem po 8 czerwca. Tego dnia Rada
Fundacji zbierze się na zebraniu.
Ilja Azar, Moskwa.
Tłumaczenie: Zygmunt
Dzięciolowski
Oryginał ukazał się na portalu meduza.io:
*Ilja Azar (ur. 1984), jeden z najbardziej znanych
rosyjskich dziennikarzy młodszego pokolenia. Współpracował z portalem lenta.ru
kierowanym przez Galinę Timczenko (do jej zwolnienia) oraz radiostacją
"Echo Moskwy". Obecnie jest publicystą portalu Meduza. Wiele jego
artykułów odbiło się w Rosji szerokim echem.
"Media-w-Rosji" o tym jak
działa osławiona ustawa o rejestracji w charakterze "agenta obcego
państwa"
Kremlowi trudno wyobrazić sobie, iż obywatele sami mogą się buntować przeciwko nieodpowiadającej im polityce. Zadowoleni obywatele nie wychodziliby przecież na ulice bez zachęty ze strony obcych państw. Od 2012 roku prowadzony jest w Rosji rejestr organizacji "agentów obcego państwa". Znaleźć się w nim można na podstawie decyzji Ministerstwa Sprawiedliwości. Wystarczy, iż władze uznają, że organizacja stara się wpłynąć na kształt podejmowanych przez państwo decyzji i że otrzymuje fundusze z zagranicy. Szanowany Komitet "Pomocy Obywatelskiej" wpisano do rejestru pod numerem 55. Teraz w każdym dokumencie organizacja musi informować, iż jest "agentem". Jej przewodnicząca, Swietłana Ganuszkina tłumaczy, dlaczego jej organizacja w żadnym wypadku nie podporządkuje się tej decyzji i nie będzie zamieszczać upokarzającego zapisu.
Obserwuj i polub "Media-w-Rosji" na Facebooku:
Obserwuj nas na Twitterze:
Można też do nas napisać. Zgłosić uwagi, pochwalić, zapytać: mediawrosji@gmail.com