Ponad 10 miesięcy temu Aleksieja Nawalnego, obdarzonego charyzmą jednego z przywódców rosyjskiej opozycji osadzono w areszcie domowym. Jest sądzony pod sfabrykowanymi zarzutami natury kryminalnej. Władze starają się jak mogą, by uniemożliwić mu udział w życiu politycznym Rosji. Przez kilka tygodni stycznia Nawalny ignorował warunki narzuconego mu aresztu. Zdążył wówczas udzielić szeregu ważnych wywiadów dla mediów rosyjskich i międzynarodowych. Wybraliśmy do tłumaczenia rozmowę na antenie radia „Echo Moskwy”. Nawalny wypowiedział się w niej o planach masowych akcji ulicznych, na temat aneksji Krymu, sytuacji w Czeczenii.
Trudno dziś przewidzieć,
jaka będzie przyszłość Aleksieja
Nawalnego. Być może kiedyś wespnie się na szczyt rosyjskiej piramidy władzy. Tym bardziej warto dowiedzieć się dziś, co ma do powiedzenia i jakim językiem
formułuje swoją krytykę i postulaty.
Aleksiej Nawalny jest jednym z przywódców rosyjskiej opozycji demokratycznej. Czy uda mu się wspiąć na szczyt piramidy władzy, tak jak kiedyś Borysowi Jelcynowi ? |
Tatjana
Felgengauer:
Dzień dobry, tu
radiostacja „Echo Moskwy”, Witają się z państwem Tatjana Felgengauer i Irina
Worobiowa. W naszym studio jest dziś Aleksiej Nawalny, żywy, prawdziwy. I
możemy przeprowadzić z nim wywiad.
Aleksiej
Nawalny:
Dobry wieczór.
Irina
Worobiowa:
Wydawało nam
się, że razem z tobą Aleksieju przyjdzie do nas cała armia FSINU (rosyjski
zarząd więziennictwa – „mediawRosji”), może jeszcze ktoś. A jednak nikogo nie
było. O co chodzi? Co się stało?
Przestali
chodzić tak jawnie
Nawalny:
Zostawiłem
swoją armię na ulicy. Przez ostatnich kilka dni przestali za mną chodzić tak
jawnie. Ale wcześniej, w naszym biurze
Fundacji do Walki z Korupcją siedzieli funkcjonariusze, wydzieliliśmy dla nich
oddzielne biurko, daliśmy ołówki, farby i kiedy ja walczyłem z korupcją, oni
tam siedzieli i mnie pilnowali. Przed moją klatką schodową stoi samochód FSIN,
wystarczy rzut oka, by zobaczyć, jak sobie w nim rozłożyli siedzenia. Im nie
wolno spać w samochodach osobowych, więc się zmieniają, odpoczywają. Wszyscy
czują się trochę dziwnie. Tam są przede wszystkim oficerowie o wyższych
stopniach – pułkownicy, podpułkownicy. Czują się głupio i chyba się trochę
wstydzą, i ja i oni nie rozumiemy, co mamy robić. A jednak to wszystko wciąż
trwa.
Felgengauer:
Porozumiewacie
się jakoś? Rozmawiacie o czymś? Podszedł pan do nich i powiedział: przestańcie
za mną chodzić? A oni odpowiadają: nie możemy, Aleksieju Anatoliewiczu. To nasz
obowiązek, musimy za panem chodzić.
Nawalny:
Kiedy wychodzę z klatki schodowej, podchodzą do
mnie, pytają, dokąd pan pojedzie? Odpowiadam, że do pracy. Na to oni, niech pan
nie jedzie za szybko, żebyśmy pana nie zgubili. Więc jadę… Był taki okres, kiedy chodzili ze mną do biura, siedzieli
tam, pilnowali mnie.
Worobiowa:
No i oddał im pan 6781 rubli za bransoletkę?
Nawalny:
Już oddałem. Po co mi to? Bransoletka rzeczywiście
była własnością FSINu. Kiedy zakładali mi ją, podpisałem sto dwadzieścia
różnych kwitów. Wczoraj zatrzymali mnie koło klatki schodowej i je pokazali.
Zgłosili oficjalne roszczenie, ja przeciąłem bransoletką, a ona kosztowała 6781
rubli. Już dziś wysłałem im przekaz.
Worobiowa:
Na twój temat krążą dwa sprzeczne poglądy. Jedni
mówią, że sam prosisz się o to, by cię aresztowali i wsadzili. Inni twierdzą,
iż działasz w strefie bezpieczeństwa, orientujesz się, że nic ci się nie
stanie, że oni tylko tak szumią. Który z tych poglądów jest bliższy
rzeczywistości?
Koszulka w paski
Nawalny:
Sama rozumiesz, w naszym kraju, niestety, jeśli
podejmujesz jakieś sensowne działania, wszyscy na około mówią: szukasz guza,
chcesz, żeby cię wsadzili. Słyszę to od wielu lat. Ale ja robię to, co uważam
za słuszne.
Siedziałem bezprawnie w areszcie domowym. Wytoczono
mi nielegalnie sprawę kryminalną. Mój brat, choć jest niewinny, siedzi teraz w
więzieniu. Kiedy sąd dzielnicy Zamoskworieckiej dopuścił się naruszenia Kodeksu
Postępowania Karnego i Kodeksu Karnego, kiedy podjął szereg absurdalnych
decyzji, oświadczyłem, że ja się temu nie podporządkuję. Nie mam obowiązku
wykonywania nielegalnych poleceń. Jutro przyjedzie do mnie policja i powie, czego
mi się zabrania… albo, powiedzą, że od teraz
wolno mi zakładać wyłącznie koszulkę w paski… Wtedy też powinienem się
posłuchać? Nie.
Worobiowa:
Zaczekaj. Więc to wygląda tak, Oleg siedzi, twoim
zdaniem, nielegalnie. Ty zaś zdjąłeś bransoletkę, choć nikt nie organizuje
ucieczki Olega z więzienia. Gdzie granica, której nie wolno przekroczyć?
Znajdujesz się jeszcze w bezpiecznej strefie? nic ci w niej nie grozi….?
Nawalny:
Gdyby aresztowali mnie u wyjścia z waszego studia,
odwieźli do aresztu, stamtąd także nie mógłbym uciec. I Oleg też niczego zrobić
nie może. Ja sam, w zasadzie czuję się swobodnie. Kiedy zdejmowałem bransoletkę
i wychodziłem na Plac Maneżowy, rozumiałem, że grozi to utratą wolności. I co
miałem zrobić w związku z tym?
Rozumiałem od
początku, od chwili, kiedy zacząłem badać korupcję w Gazpromie, albo w banku VTB,
że to też grozi aresztowaniem. I co? Taki jest wybór każdego człowieka. Ja
dokonałem swojego. Bywa, że ryzyko jest większe, bywa że mniejsze.
Felgengauer:
30 grudnia kiedy pojechał pan na Plac Maneżowy, podjął
pan tę decyzję pod wpływem emocji?
Nawalny:
Tego dnia posadzili mojego młodszego brata.
Posadzili go za mnie, za moją działalność, prawda? Powiem otwarcie, to było dla
mnie doświadczenie emocjonalne, nie będę kłamać, wtedy podjąłem prawidłową
decyzję. Jeśli wzywałem wszystkich (także na falach waszego radia, przez twój
telefon, który przypadkowo podczas przepychanki z policją okazał się w moich
rękach), to znaczy że nie miałem moralnego prawa do tego, by pozostać w domu.
Worobiowa:
Kiedy już wspomnieliśmy o 30 grudnia, kto odpowiada
za niepowodzenie tej akcji?
Nawalny:
Co to znaczny niepowodzenie? Cuda się nie zdarzają.
Worobiowa:
Przecież to była nieudana akcji.
Nawalny:
Ja bym się nie zgodził. Jeśli 30 grudnia zwolniono
by z więzienia Butyrki Olega, i więcej jeszcze, tego właśnie dnia ogłoszono, że
jest niewinny, że w kraju zaczynają się reformy polityczne, że wszyscy będą
mogli uczestniczyć w wyborach i będziemy znowu wybierali burmistrzów miast, że
w Rosji będą uczciwe sądy, wtedy moglibyśmy pochwalić się sukcesem. Sukces odniesiemy
wówczas, kiedy w kraju zacznie obowiązywać prawo, kiedy sądy nie będą wsadzać
niewinnych ludzi. Wcześniej, czy później do tego dojdzie, jestem o tym
przekonany. A 30go grudnia trudno było spodziewać się, że zdarzy się to samo,
co i 18 lipca 2013 roku…. (18 lipca 2013 roku Nawalny został skazany w
procesie „Kirowlesu”, tego samego dnia wieczorem prokuratura zwróciła się do sądu
o zwolnienie go z więzienia w związku z jego udziałem w wyborach mera Moskwy –
„mediawRosji”)
Worobiowa:
Wtedy latem…
Nie jesteśmy mniejszością
Nawalny
Wtedy mnie posadzili i następnego dnia zwolnili razem
z sądzonym ze mną Piotrem Oficerowem. Takie cuda ciągle się nie zdarzają. Nie
myślcie, że na Kremlu siedzą ludzie nerwowi, i że to się będzie powtarzać,
najpierw aresztują, potem zwalniają, bo ludzie wyszli na ulice…
Tych ludzi można tylko zmusić, demonstrując siłę.
Dlatego właśnie uważam, iż nie są nam potrzebne jakieś emocjonalne,
nieuzgodnione z władzami działania. Potrzebne nam są akcje masowe, kiedy na
ulice wychodzi dużo ludzi, i nie tylko po to, by po prostu bronić Olega
Nawalnego, lecz by występować w obronie skazanych niesprawiedliwie, tych
wszystkich, których dotknęła wszechobecna w naszym kraju niesprawiedliwość….
Uważam, iż w ramach naszej polityki „wiecowej”,
„ulicznej” powinniśmy podjąć wysiłki, by kolejna demonstracja była jak
największa, by tym samym zademonstrować władzom i samym sobie, że będziemy domagać
się zmian, i że nie jesteśmy nic nieliczącą się mniejszością, pozostającą na
marginesie. Że to nie o nas mówią, iż jesteśmy grupką siedzących w swoistym getcie
liberałów, że jest najwyżej 3 % i że możemy zdobyć się najwyżej na ciche
popiskiwanie: zwróćcie nam prawa człowieka!
W gruncie rzeczy większość ludzi w naszym kraju
domaga się tego samego. Chce walki z korupcją, reformy sądownictwa, zwyczajnie
uczciwych sądów, wyborów na stanowisko
mera, i tak dalej. We wszystkich tych kwestiach mamy za sobą większość. To nas
w tych sprawach popierają 84%, a nie Putina, czy partię „Jedna Rosja”. Pod tymi
hasłami powinniśmy zbierać ludzi, te hasła powinniśmy akcentować.
Felgengauer:
Pan ma określone oczekiwania wobec swoich
zwolenników, chciałby Pan, by zademonstrowali na ulicach swoją aktywność, oni
mają swoje oczekiwania wobec Pana. Na ile są one zbliżone? Od Pana ludzie stale
oczekują, niech pan powie Aleksieju, co mamy robić, dokąd mamy iść, jakie
wznosić hasła. Wyjść, czy też nie?
Nawalny:
Powiedzcie szczerze, Ira i Tania, czy jesteście
moimi zwolenniczkami? Przecież opowiadacie się za zdrowym rozsądkiem. Moim
zdaniem wszyscy ludzie aprobują pewne proponowane przeze mnie idee podstawowe.
I nie chodzi o to, że są moimi zwolennikami, a o to, że dla nich najważniejszy
jest zdrowy rozsądek.
Jak w ogóle, zdrowo myślący człowiek może występować
przeciwko reformie sądownictwa, która zapewni nam uczciwe sądy. Nie trzeba
oglądać się na Nawalnego, nie trzeba orientować się na niego i jego słowa, ja
tu nie głoszę żadnych proroctw, ważne, to co mówią zwykli obywatele, trzeba
wychodzić na ulice i formułować własne żądania.
To przykra konstatacja, ale jej nie unikniemy, to
nie my tak zorganizowaliśmy nasze życie. Nie mamy obecnie do dyspozycji żadnych
metod, by osiągać swoje cele, możemy tylko organizować jak największe
manifestacje, tak jak to było na początku lat dziewięćdziesiątych.
Felgengauer:
Ale polityk z ambicjami przywódcy winien, rzecz
jasna, być gotowy do udzielenia odpowiedzi na te pytania: co powinniśmy robić?
Dziś, jutro, pojutrze?
Nawalny:
Odpowiadam na te pytania. Uważam, że jeśli idzie o
naszą politykę „uliczną”, powinniśmy szykować wielkie akcje, trzeba je
organizować w dużych miastach, przede wszystkim w Moskwie.
Felgengauer:
Ma pan zamiar organizować wszystko zgodnie z ustawą
o demonstracjach, to znaczy będziecie na adres władz kierować odpowiednie
zawiadomienia?
Nawalny:
Tak będziemy informować władze.
Sprawa dla Nawalnego
Worobiowa:
Zwróciłam uwagę na pewien interesujący szczegół, istnieją
problemy dla ludzi szczególnie dotkliwe, na przykład likwidowane są połączenia
kolejowe, więc pytają się, dlaczego Nawalny i jego zespół tym się nie zajmują?
Tego rodzaju oczekiwania są dla was zrozumiałe, czy też nie są dla was istotne?
Nawalny:
Ale tym też się zajmujemy. Z jednej strony rozumiem dobrze,
cokolwiek by się nie stało, gdy pojawiają się jakieś negatywne zjawiska, tyle
tego się dzieje w naszym życiu społeczno gospodarczym, wspomniałaś choćby o
pociągach dojazdowych, ludzie rzeczywiście
się do nas zwracają, niech Nawalny zajmie się tym jak najszybciej.
Zlikwidowali przedszkola, sprawa dla Nawalnego.
Nawiasem mówiąc zajmujemy się pociągami dojazdowymi,
bo w tej dziedzinie istnieje masa korupcji.
Worobiowa:
Sformułuję to inaczej. Mówiłam o tym, że jeżeli nie
ma nikogo innego, do kogo można by się zwrócić o kim wiadomo, że coś załatwi,
że zrobi, to jak się czujesz ty, twój zespół, sprawia wam to przyjemność, czy wzbudza
przerażenie, kiedy uświadamiacie sobie, że ludzie idą tylko do was, że jesteście
jedyni.
Nie możemy zmienić prezydenta
Nawalny:
Nie ma w tym nic strasznego, ani przyjemnego. To coś
normalnego. Ale sformułowałaś to precyzyjnie, ludzie idą do nas, bo nie mają do
kogo więcej się zwrócić. Przychodzi na przykład taki list: Aleksieju, dzień
dobry, w całym mieście wyłączyli nam gorącą wodę. Wtedy rozumiem, że ludzi
doprowadzono do kresu wytrzymałości. I dlatego napisali do mnie. Dzięki temu
łatwiej spojrzeć mi na rzeczywiste problemy istniejące w naszym kraju.
Oczywiście, rozumiem bardzo dobrze, dlaczego do mnie
piszą. Od razu im tłumaczę, że nie zawsze mogę pomóc w kwestii gorącej wody.
Zrobimy to, co leży w naszych możliwościach, spróbujemy wszystko wyjaśnić,
pewnie tak się stało dlatego, że wasze służby komunalne nakradły, co niemiara.
Ale choć zorientujemy się, kto co ukradł, nie jesteśmy w stanie zmienić
człowieka na stanowisku mera, nie możemy zwolnić gubernatora złodzieja, i nie
mamy możliwości by zmienić ministra odpowiadającego za służby komunalne w całym
kraju, za to, że nie jest zdolny do opracowania rozumnej strategii dla tej
dziedziny gospodarki. Nie możemy tez zmienić bezmyślnego premiera Miedwiediewa i
nie możemy doprowadzić do dymisji tolerującego całą tę korupcję prezydenta
Putina. Dlatego powinniśmy wszyscy razem podjąć walkę o charakterze
politycznym, po to by rozwiązać także problem waszej gorącej wody.
Felgengauer:
Mam takie wrażenie, że do studia przyszedł Aleksiej
Nawalny wielki przeciwnik korupcji, ale nie Aleksiej Nawalny – polityk. Obszary
zainteresowania polityka winny być o wiele szersze.
Nawalny:
Uważam, że polityk, powinien mieć swój zawód,
zgodzicie się? Polityk nie jest zwykłym człowiekiem wypowiadającym się na różne
tematy, mielibyśmy wówczas do czynienia z jakimś diabelskim politologiem,
gotowym do komentowania wszystkich możliwych tematów. Ale ja mam zawód, mam
swoją wyspecjalizowaną organizację. Moja specjalność to walka z korupcją,
jestem z wykształcenia prawnikiem. Byłem adwokatem do czasu, aż pozbawiono mnie
statusu prawnika z powodu pierwszej sprawy o charakterze kryminalnym. Dlatego
mam też swoje zainteresowania zawodowe. Ale to nie oznacza, że nie mam poglądów
i na inne tematy, zaczynając od napadu terrorystycznego w Paryżu, kończąc na
wielu innych sprawach.
Krym, problem na pokolenia
Worobiowa:
Interesuje mnie na przykład stary wywiad Aleksieja
Nawalnego udzielony naszej radiostacji. Wówczas Aleksiej Nawalny stwierdził, że
Krym, tak czy inaczej, jest nasz. Zaraz potem podniosła się fala krytyki, jak
to tak, Nawalny zajął takie stanowisko, nasz Nawalny okazał się na stronie tych…
Nazywa się ich różnymi słowami…
Nawalny:
Nawalny powiedział wtedy prawdę, tłumaczyłem
wówczas, że problem Krymu będzie aktualny latami. I że to nieracjonalne by oczekiwać,
iż Krym zostanie zwrócony Ukrainie w przewidywalnej przyszłości. Na tym polega
stopień komplikacji problemu stworzonego przez samego Putina. Ta sytuacja
wykreowana przez niego, będzie trwała latami, tak jak kwestia Północnego Cypru,
Wysp Falklandzkich, czy japońskich terytoriów północnych. Nasze wnuki będą się
z tym męczyć, z sankcjami, itd., itd.
Prawda wygląda tak, faktycznie Krym został
przyłączony do Rosji. I teraz latami będziemy się zajmować jego problemami,
będzie nam trudno je rozwiązać, na razie nie widać rozumnych rozwiązań.
Niestety, świat nie wie co robić z problemami tego rodzaju.
Kwestia odpowiedzialności
Felgengauer:
Porozmawiajmy o odpowiedzialności, nie tylko za słowa,
ale i za ludzi. Czuje się Pan odpowiedzialny za tych wszystkich, którzy
wychodzą, wychodzili, będą wychodzić na ulice, odpowiadając na pana apele, deklarujących
że są pana zwolennikami? Rozumiemy dobrze, iż w Moskwie w dzisiejszych
warunkach, udział w akcji uznanej przez władze za nieuzgodnioną, nielegalną
może być niebezpieczny.
Nawalny:
Tu nie ma dwóch zdań, czuje się odpowiedzialny. Być
może wyolbrzymiam swoją rolę…. Każdy dorosły człowiek, ogromna ilość ludzi wychodzi
na ulice nie dlatego, że obdarzają mnie szczególną sympatią, ale dlatego że
drogie im są zasady ważne dla wszystkich ludzi.
Doskonale zdaję sobie sprawę, że ponoszę
odpowiedzialność za każdego zatrzymanego, pobitego, za to, że spadają na nich
kary. Odpowiadam za to, że siedzi mój brat. I za wszystkich na których spadają
kary administracyjne. Za to wszystko razem.
Felgengauer:
Polityka to częściowo show biznes. Z tym nic nie da
się zrobić. Swoje zasady i hasła propaguje pan już nie jeden rok. I w polityce
jest pan obecny od dawna. Jak się panu zdaje, liczba pana zwolenników zwiększa
się, czy maleje?
Nawalny:
Tak jak dawniej jest ich
bardzo wielu. Nie jestem pod tym względem pesymistą.
Felgengauer:
Robicie przecież jakieś
sondaże, szacunki?
Nie
brakuje nam zwolenników
Nawalny:
Robimy badania socjologiczne
i dlatego widzę, że tych ludzi jest dużo, że wciąż ich przybywa. Dawniej wiele
problemów nie wyglądało tak poważnie, przeprowadzano wybory merów miast,
gubernatorów, ludzie nie zastanawiali się specjalnie, co się dzieje, Ale teraz
to się wszystko likwiduje. Może się powtórzę, moja ocena rozmiarów udzielanego
nam poparcia nie jest pesymistyczna. Nie odczuwam depresji, obserwując nie
kończące się debaty prowadzone w środowisku ogarniętej pesymizmem inteligencji,
mój Boże, wskaźnik poparcia dla nich wynosi 84%, nie mamy wyjścia, opuszczamy
ręce, zapłaczmy i wyjeżdżajmy… To bez znaczenia… Wszystkie punkty naszego
programu cieszą się znacznym poparciem. Zaproponowaliśmy uchwalenie ustawy o
walce z nielegalnym bogaceniem się urzędników, prowadziliśmy sondaże na ten
temat kilka razy, w tej sprawie cieszymy się poparciem na poziomie 87 %. 70%
mieszkańców Rosji uważa, że burmistrzów miast i gubernatorów należy wybierać.
Ponad 80% domaga się reformy systemu sądownictwa, a jeśli zadać to samo pytanie
ludziom, którzy zetknęli się z naszymi sądami, wskaźnik poparcia będzie jeszcze
większy.
Mamy ogromne poparcie,
ludzie popierają nasze propozycje, nie mam tutaj żadnych kompleksów. Więcej
nawet, brałem udział w wyborach, nie zostałem merem Moskwy, to prawda, ale
nawet w konfrontacji z cenzurą, fałszerstwami wyborczymi, to one spowodowały,
że nie odbyła się II tura, co trzeci mieszkaniec Moskwy oddał na mnie swój
głos. Więc nie mam pod tym względem wątpliwości, mamy normalnych ludzi i jest
ich dużo, stanowią większość. Ci ludzie chcą tego samego, co ja, chcą żyć
normalnie i uczcie. Są przekonani, że taki styl życia możliwy jest także w
Rosji.
Worobiowa:
Dlaczego więc te 70 i 84%
wciąż głosują na Putina i „Jedną Rosję”? Jak to się dzieje?
Nawalny:
Przyczyna jest prosta.
Choćby dlatego, że obecnie zabroniono mi udziału w wyborach. Na tym to polega,
czasem czuję się zmęczony, kiedy muszę to tłumaczyć to po raz kolejny. Ale
spróbuję wykorzystać obecność w waszym studiu, by objaśnić to jeszcze raz. Przyczyna
tego, że Putin i „Jedna Rosja” zdobywają tyle głosów jest jedna, nie dopuszczają
nas do udziału w wyborach. Nie tylko z resztą mnie.
Teraz na przykład obowiązuje
mnie całkowity zakaz udziału w wyborach. Następnym razem, zgodnie z
obowiązującym prawem, będzie to możliwe, nawet nie wiem kiedy, chyba w roku
2020. Do ostatnich wyborów do Moskiewskiej Dumy nie dopuszczono nikogo z
naszych kandydatów. Więc na kogo można było wtedy głosować?
Kiedy poszedłem na wybory
mera Moskwy, dostałem 30% głosów? Dostałem. Jestem przekonany, że gdyby nasza „Partia
Postępu” została zarejestrowana, gdyby zaprzestano kręcenia i zwodzenia nas,
tak jak dzieje się to obecnie, poszlibyśmy na wybory, nie mówię, nie
wygralibyśmy za pierwszym razem, że pokonalibyśmy od razu „Jedną Rosję”, ale
przez chwilę nie mam wątpliwości, że w takich okolicznościach „Jedna Rosja”
utraciłaby większość w parlamencie. Dlatego tych 84% to fikcja, możliwa
dlatego, iż wszyscy inni są blokowani.
Listy
od Olega
Felgengauer:
Wróćmy do sprawy Pańskiego
brata Olega. Teraz znalazł się w więzieniu. Co dzieje się obecnie? Jaki jest
pański kontakt z bratem? Czego możemy się teraz spodziewać?
Nawalny:
Od 12 stycznia zaczęto
przepuszczać wysyłane do niego listy. W Butyrkach zaczęła pracować cenzura,
mogliśmy zacząć korespondować. Znam to po sobie, choć nie w oparciu o pobyt w
prawdziwym więzieniu, a w areszcie śledczym. Kiedy człowiek się tam znajduje,
trochę udaje śmiałka, nie chce nikogo martwić. Ale Oleg zachowuje się dzielnie,
poprosił o podręczniki na nauki hiszpańskiego i portugalskiego. Ogólnie wszystko u niego w porządku. Ale z
drugiej strony, na jego przykładzie widać dobrze, iż system sądowy, prawny
funkcjonują u nas nieprawidłowo, choćby dzisiaj sąd dla dzielnicy Twerskiej odmówił
rozpatrzenia skargi adwokata Olega na umieszczenie go w areszcie. W obecnej
sytuacji, sprawa Olega znajduje się jakby poza prawem. Wsadzono go do
więzienia, choć sąd nie wydał w tej sprawie stosownego dokumentu, to jest
całkowicie nielegalne, człowieka nie wsadza się do aresztu bez odpowiedniego
papieru, jego posadzono. I niby wszystko jest w porządku. A on siedzi.
Worobiowa:
Dlaczego do więzienia nie
wsadzają Aleksieja Nawalnego?
To samo
pytanie: dlaczego cię nie wsadzają?
Nawalny:
Dobre pytanie. Zadajecie je
za każdym razem, kiedy przychodzę do studia „Echa Moskwy”.
Felgengauer:
A pana wciąż nie wsadzają….
Nawalny:
I jak dawniej, nie mam na
nie odpowiedzi. To oczywiste, że decyzja o moim aresztowaniu zależy od jednego
człowieka. I ten człowiek kieruje się jakimś swoim wewnętrznym drogowskazem.
Być może uważa, iż taki sposób postępowania jest chytrzejszy, bardziej dla mnie
bolesny, bardziej podły. Pod tym względem jego intuicja była prawidłowa. Taki
wyrok, jaki zapadł w mojej sprawie jest dla mnie najbardziej bolesny, także dla
całej rodziny, powtórzę teraz, to co mówiłem w sądzie, krewnych sobie nie
wybieramy, człowiek wybiera rodzaj swojej działalności, czym będzie się
zajmował, a krewnych, bliskich nie. Oleg nie jest winny, że jego brat zajmuje
się tym, czym się zajmuje. Ale najwidoczniej Putin zdecydował, tak będzie
ostrzej i weselej, brata wsadzamy, a mnie pozostawia się w swego rodzaju
zawieszeniu. Jak mi się wydaje główny pomysł polega na tym, bym znajdował się
stale w izolacji.
Ale ja po prostu
zdecydowałem teraz, że nie będę przestrzegał warunków aresztu domowego. W ten
sposób zburzyłem wymyślony przez nich schemat operacji. Ale nie mam
wątpliwości, że za chwilę wysuną pod moim adresem kolejny zarzut i zasądzą
jakiś nowy areszt domowy. Poza tym, prokuratura już oświadczył, że wyrok, jaki
zapadł w mojej sprawie jest niewystarczający i zamierza wystąpić z apelacją.
Moje życie regulowane jest przez kolejne sprawy karne, kolejne ograniczenia, od
trzech lat nie mam prawa wyjechać dokądkolwiek. Przez trzy lata nie wyjeżdżałem
z Moskwy, a przez 10 miesięcy nie wychodziłem z mieszkania.
Felgengauer:
Nawiasem mówiąc, kiedy przez
10 miesięcy nie miał pan prawa opuszczania własnego mieszkania, na ile był pan
w stanie obserwować pracę swoich współpracowników, na ile Pana oceny były trafne?
Mogliśmy zauważyć, że pana fundacja zetknęła się z określonymi problemami…
Nawalny:
Wracam do wiecznego pytania
zadawanego u was w studiu, dlaczego mnie nie posadzili? Staraliśmy się
przygotować na taką ewentualność, Fundacja do Walki z Korupcją, Partia Postępu,
wszyscy my… Opracowaliśmy plan na wypadek mojej izolacji, w takiej, lub innej
formie, więzienia, aresztu domowego. Więc to, co się stało dla nikogo z nas nie
było niespodzianką, wszyscy wiedzieli, czym mają się zajmować i tym właśnie się
zajmowali. Na początku nie miałem praw do żadnych kontaktów. Potem ten zakaz
został zniesiony… Najpierw zaczęli do mnie przychodzić współpracownicy
fundacji. W moim mieszkaniu przeprowadzaliśmy robocze zebrania. Dlatego myślę,
że miałem dostęp do potrzebnych mi informacji, oprócz tego jednak dużo czasu
spędzałem oglądając telewizję. Wrażenie kolosalne.
Nawalny:
projekt Kremla?
Felgengauer:
Mówi pan o tym, ze stale poddany
jest pan izolacji, i że jakoś tam udało się panu z niej wyrwać. Ciekawe, że nikt
nie próbuje się z panem skontaktować, zakulisowi oficerowie łączności… nikt się
do pana nie zwraca: Aleksieju, mamy dla Pan wspaniałą propozycję, „niech pan
dla nas zrobi to i to, a my w odpowiedzi się zrewanżujemy.” Na prawdę nie było
nikogo takiego?
Nawalny:
Jak wiadomo, głównym
łącznikiem między wszystkimi jest wasz redaktor naczelny (Aleksiej Wieniediktow – „mediawRosji”). Jednak nie przychodził do
mnie z tego rodzaju propozycjami. Ale żarty na bok, nie, czegoś takiego nie
było, nie było nigdy, nikt do mnie nie przychodził i ja się do nikogo nie
zwracałem.
Felgengauer:
To odpowiedź dla wszystkich,
którzy powtarzają, iż Aleksiej Nawalny to projekt Kremla.
Nawalny:
Jak mi się zdaje, to dla
Kremla jest oczywiste. Czego można się po mnie spodziewać? Przyjdą i powiedzą,
Aleksieju niech pan nie wychodzi na ulicę, albo proszę już więcej nie powtarzać,
że „bracia Rotenbergowie rozkradli budżet”, albo „nazywać chuliganów
chuliganami”. Moim zdaniem, w Kremlu nie pracują idioci. Jeśli udało im się
zdobyć władzę w takim ogromnym kraju, to z pewnością nie są idiotami. Oni też
potrafią w miarę trafnie ocenić rzeczywistość, w tym także szanse na to, by
mnie do czegoś namówić…
Plan
Nawalnego
Worobiowa:
No to spróbujmy porozmawiać
o rzeczywistości. Mam teraz na myśli Aleksieja Nawalnego jako polityka. Sytuacja
społeczno-gospodarcza w kraju jest bardzo złożona. Sytuacja na Ukrainie bardzo
skomplikowana. I wyobraźmy sobie, że w tych trudnych okolicznościach Aleksiej
Nawalny został prezydentem Rosji. Jak wyciągnąć kraj z obecnej biedy? Co robić?
Tylko niech pan postara się bez pustych haseł, że ten, kto rozkradł i
rozwalił…. Od czego zacząłby Aleksiej Nawalny jako szef państwa?
Nawalny:
Co to znaczy bez haseł?
Walka z korupcją to hasło, czy propozycja?
Worobiowa:
W porządku. Walka z
korupcją. Więc wyobraźmy sobie, że tych wszystkich, kogo Nawalny i jego drużyna
uważają za skorumpowanych żulików nie ma.
Nwalny:
Chcecie ode mnie usłyszeć
jakiś w miarę realistyczny program?
Worobiowa:
Chcę sobie wyobrazić, czego spodziewać
się po Aleksieju Nawalnym? Od czego by pan zaczął?
Nawalny:
Wysłanie już nazajutrz unurzanych
w korupcji na księżyc, to podejście nierealistyczne. Nawet gdyby zmieniła się
władza, w tym kierunku poleciał sam Putin, a ja w przedziwny sposób
wylądowałbym na Kremlu. Wszyscy kanciarze i tak pozostaliby na swoich
miejscach. A tak w ogóle Rosji potrzebne są poważne reformy. Rzecz jasna
powinniśmy kontynuować walkę z korupcją. Chodzi o to, by tak uregulować nasz
system prawny, by potrafił samodzielnie przeciwstawić się korupcji i nie dopuszczał
do jej odradzania. Konieczne jest potwierdzenie gwarancji dla prawa własności.
Nasze przedsiębiorstwa państwowe wymagają zmian. Mapę drogową naszych reform
narysowano już dawno, inna sprawa, ze nikt się nimi nie zajmuje.
Worobiowa:
Wszystko słusznie. To jest
potrzebne zwłaszcza teraz, kiedy borykamy się z niskimi cenami ropy, z
sankcjami. Ale poza tym, potrzebne są jakieś pilne działania, by ludzie nie
wpadli w biedę, żebyśmy uniknęli wielkiego krachu… Ma pan jakiś plan…
prezydent, rząd dzielą się z nami swoimi planami. A Aleksiej Nawalny…?
Nawalny:
Aleksiej Nawalny ma swój
plan. Niektórzy członkowie rządu mówią o tym otwarcie, czeka nas spadek PKB do
5%. I jego źródłem jest nie tylko spadek cen ropy. Nasz system polityczny,
nasza sytuacja polityczna uniemożliwiają rozwój kraju. Wszystkie wysili władz
skoncentrowane są wokół jednej idei, jak zapewnić Putinowi dożywotnią
prezydenturę. Nasz system władzy nie zajmuje się niczym innym. Co w ostatnim
czasie robił rząd? –nie było go stać na nic więcej poza serią chaotycznych
ruchów.
Przede mną w waszym studiu
występował Siergiej Aleksaszenko (były zastępca szefa Banku Centralnego Rosji,
obecnie radykalny krytyk polityki gospodarczej Kremla – „mediawRosji”). Mówił
świetnie, pokazywał, że władze nie mają żadnego planu. Plączą się nawet w
drobiazgach. Podam jeden przykład, zwróciłem na niego uwagę. Miedwiediew
zaakceptował propozycję, ja także zgłaszałem ja swego czasu, by urzędników
usunąć z rad nadzorczych korporacji należących do państwa. Wprowadzono to z
wielką pompą w 2011 roku. Ale dzisiaj usłyszeliśmy oświadczenie o powrocie urzędników
do rad nadzorczych. Więc skąd u tych ludzi miałby się wziąć jakiś sensowny
plan, jeśli jedyne zadanie jakie przed nimi postawiono polega na
zagwarantowaniu Putinowi dożywotniej władzy.
Dożywotnia prezydentura to
nie dla mnie. Prezydent i rząd mają określone zadania. Mają do dyspozycji
określony czas i w miarę możliwości powinni rozwiązywać kwestie gospodarcze, a
nie myśleć o tym, jak zagwarantować sobie kolejną kadencję.
Aleksiej Nawalny wielokrotnie doświadczył zatrzymania przez policję podczas organizo- wanych przez opozycję demokratyczną manifestacji. |
Emigracja
jest kapitulacją
Felgengauer:
Jeden ze słuchaczy pyta,
jakiej rady udzieliłby pan ludziom, wyjeżdżać, czy nie, wielu na serio myśli o
emigracji…
Nawalny:
Każdy decyzję w tej sprawie
musi podjąć samodzielnie. Na podstawie własnej sytuacji życiowej. Myśląc o
dzieciach, rodzicach, o tym, czego się dorobił. Ale dla mnie emigracja jest
kapitulacją. Rzecz jasna myślałem i o tym, zastanawiała się moja rodzina. A
jednak nigdy nie rozpatrywaliśmy emigracji jako scenariusza możliwego do
wprowadzenia w życie. Uznaliśmy, że to wyjście nie dla mnie, w końcu zajmuję
się działalnością polityczną. Wierzę, że prędzej, czy później Rosja stanie się
normalnym krajem, i że powinienem zrobić wszystko, co w moich siłach, by Rosja
znormalniała.
I właściwie dlaczego na
koniec końców miałbym wyjechać z własnego kraju i zostawić go na pastwę gromady
żuli. Przecież w gruncie rzeczy żuliki stanowią mniejszość, ich nie jest tak
wielu. Oni po prostu korzystają z naszej bierności. Nasza praca musi stać się
trochę bardziej efektywna, to wszystko. To dotyczy także mnie samego.
Worobiowa:
Wierzy Pan w ludzi, tych co
tu mieszkają?
Nawalny:
Wierzę. Rozmawiam z nimi.
Znów historia oparta na doświadczeniu osobistym. Podczas kampanii wyborczej
kontaktowałem się z różnymi przedstawicielami inteligencji. Przeprowadziłem 90
spotkań z wyborcami, uczestniczyły w nich dziesiątki tysięcy ludzi, na ile to
było możliwe rozmawialiśmy wspólnie. Wśród nich byli emeryci, wojskowi,
milicjanci, ludzie z różnych środowisk, wszyscy się ze mną zgadzali. Kiedy
wywożono mnie z Placu Maneżowego w dniu 30 grudnia, rozmawiałem z
funkcjonariuszami 2go pułku operacyjnego, też nie zauważyłem jakichś różnic.
Opowiadali jak żyją w swoich internatach na 18 metrach kwadratowych, a ja im
opowiadałem o pensji Sieczina – 5 milionów rubli dziennie.
Jeszcze wrócę do pytania o
to, czy mam odpowiedni plan. Istnieje szereg prostych, oczywistych rzeczy
wymagających zmiany zaraz, jutro. Nie potrzebne są nam różne monopole, trzeba
je zniszczyć. W naszym kraju nie powinno być miejsca dla takich szefów
korporacji państwowych jak Igor Sieczin. Robią niewiele, wpędzają swe firmy w
długi i ustalają sobie wynagrodzenie w wysokości 5 milionów rubli na dzień.
Kadyrow
i 20 tysięcy facetów z automatami
Worobiowa:
Jeszcze o aktualnej
polityce. Jak pan wie prowadzę u nas w radio audycję „Blog-out”. Zauważyłam
ciekawą rzecz. Przez jakiś czas pana blog cieszył się największą popularnością,
teraz jednak mamy dwóch liderów, dołączył do pana Ramzan Kadyrow. Ostatnio ten
ostatni zaczął w stosunkowo ostrej formie wypowiadać się na temat tego, co
dzieje się u nas w kraju. Chciałam zapytać pana o Kaukaz, panuje tam teraz
względny spokój dlatego, że władzę sprawuje Kadyrow, czy też odwrotnie, jego
obecność w regionie prędzej, czy później doprowadzi do wybuchu?
Nawalny:
Jaki tam spokój... W
telewizji pokazują nam stadion, na nim 20 tys. brodatych facetów z automatami.
Ci ludzie, to właśnie są nielegalne formacje zbrojne. Jeśli to tylko policja,
to co na stadionie robią z automatami. Jeśli wojsko, to mamy inne ciekawe
pytanie, po co wydano im broń, kiedy wysłano ich na stadion? Zobaczyliśmy coś na
kształt ordy, szariackiej armii podporządkowanej nie wiadomo dlaczego jednemu
człowiekowi, szefowi jednemu z podmiotów Federacji. Jednak do jego obowiązków
nie należy dowodzenie policją, albo prokuraturą, jemu nie powinien być
podporządkowany ani jeden człowiek w mundurze, to nie są zadania dla
gubernatora. A tu mamy jakąś dziką dywizję, ci ludzie wznoszą okrzyki z
poparciem dla Putina, ale podtekst tego zgromadzenia jest dla mnie oczywisty.
„Macie dalej nam dawać pieniądze, przyjrzyjcie się, mamy 20 tys. ludzi, będą
strzelać, jeśli zechcą”.
Putin tak w odniesieniu do
Czeczenii, jak i do Ukrainy popełnia kolosalny błąd. Z jego konsekwencjami
borykać będziemy się my, nasze dzieci, a może i nasze wnuki. Pozwoliliśmy na
to, by w Czeczenii powstało nikomu nie podporządkowane państwo oparte na
zasadach szariatu.
Worobiow:
Kadyrow nie słucha się nawet
Putina?
Dylemat
Kadyrowa
Nawalny:
Nie słucha. Formalnie,
wszędzie powiesił jego portrety, powtarza, że „Putin to nasz bohater, a my go
bardzo kochamy”… I tak dalej. Ale wszystko to, co dzieje się na terytorium
Czeczenii już dawno wyszło poza ramy obowiązującego porządku prawnego. Mamy do
czynienia ze specyficzną umową, my im płacimy daninę, a oni robią, co chcą.
W porządku, niechby w ten
sposób rozwiązano całkowicie problem terroryzmu. Niby wszystko zostało
odbudowane, mają 20 tys. ludzi z automatami. A jednak nagle na Grozny napada
20, a może nawet 100 ludzi, podpalają budynki państwowe, w mieście strzelają
czołgi, to najlepsze świadectwo, ze problem terroryzmu w Czeczenii,
zaprowadzenia porządku nie został rozwiązany do końca. I co z tym będzie dalej?
Jeśli na przykład, jutro coś
stanie się z Putinem… Odleci na księżyc, powie, mam Was dość i schowa się w
Soczi… Jak wtedy zareaguje Ramzan Kadyrow? On przysięgał na wierność Putinowi. I
usłyszymy od niego do widzenia. Mamy teraz państwo oparte na zasadach szariatu.
I ja słyszałem, że w Moskwie w radiostacji „Echo Moskwy” znieważono Proroka,
więc oddzielamy się od was, mamy teraz do dyspozycji dobrze uzbrojone siły
zbrojne. Wszystko zostało odbudowane, teraz wystarczymy sami sobie. Albo
idziecie z nami na wojnę, pobić nas będzie wam milion razy trudniej, niż w 1994
roku. Możemy tu też stworzyć Państwo Islamskie numer 2.
Felgengauer:
Patowa sytuacja?
Nawalna:
Niewiarygodnie
skomplikowana. Trudno dziś o jakiekolwiek prognozy, co w takiej sytuacji
będziemy robić. Nie będę chwalił Ramzana Kadyrowa, uważam go za wyjątkowo
negatywną postać, ale on też jest w jakimś sensie zamachowcem-samobójcą…. Z jednej
strony, on was, „Echo Moskwy” oskarża o znieważanie islamu, z drugiej strony,
jacyś ludzie bardziej szaleni niż on sam, nazywają go zdrajcą. Oskarżają o zdradę
islamu. Więc on stara się udowodnić, iż jest wielkim islamistą, po to choćby,
by zagwarantować sobie bezpieczeństwo. Jego sytuacja jest więc szalenie
skomplikowana, jego życie wisi na włosku. Tam wszystko jest wzajemnie
powiązane.
Jeśli z tej układanki wyeliminować
określone indywidualności, te na których to się trzyma, Putina i Kadyrowa, grozi
nam niekontrolowany chaos. To jest dla Rosji wielki problem, tak wiele u nas
zależy od jednego człowieka. Wystarczy, że jutro spadnie na niego fortepian, albo
przydarzy mu się coś innego, wszystko zacznie się rozsypywać. Tak być nie
powinno. Powinniśmy zbudować system zdolny do funkcjonowania. Niechby pod kolei
umarło pięciu prezydentów i premierów, padło ofiarą nieznanej choroby… Wtedy
winien przyjść szósty. System powinien działać bez awarii.
Potrzebne
są setki tysięcy ludzi
Felgengauer:
Zostało nam niewiele czasu.
Chciałabym znów porozmawiać o ludziach i pana planach. Weźmy dla przykładu
masowe akcje uliczne, jaka taktyka będzie w tym wypadku bardziej prawidłowa? Samoorganizacji?
Jak w 2011 roku?
Worobiowa:
Jak wtedy, gdy ludzie
zbierali się na Placu Błotnym?
Felgengauer:
Co pana zdaniem jest lepsze,
Plac Błotny z samoorganizacją, czy człowiek, który weźmie na siebie
odpowiedzialność i podejmie się działań organizacyjnych?
Nawalny:
Ja widziałem od środka, jak
przygotowywano demonstracje na Placu Blotnym. I tam także nie brakowało organizacji,
w takich sytuacjach trzeba powoływać sztab odpowiedzialny za konkretne
działania. Samoorganizacja nie wystarczy. Weźmy kwestię zachęcenia ludzi do
udziału w akcji, przyjdą, nie dlatego, że przekonają ich przywódcy, ale
dlatego, że namówią ich do tego inni ludzie. Mam nadzieję, że i wy zaagitujecie
swoich znajomych, że ci najbardziej aktywni i politycznie świadomi pociągną za
sobą innych. Na wezwanie jednego człowieka, choćby najbardziej szanowanego,
przyjdzie ograniczona ilość ludzi. Dla nas ważny jest szeroki oddźwięk… Musimy
tłumaczyć wszystkim, „przyjaciele, chodźcie z nami, musicie być tego świadomi,
jeśli w Moskwie i innych miastach nie zbierzemy na ulicach i placach setek
tysięcy ludzi, nic się w kraju nie zmieni”. Tak to niestety funkcjonuje. W
Kraju Zabajkalskim zlikwidowano dojazdowe pociągi elektryczne, ludzi zawiadomiono
że po prostu przestaną chodzić. Na to mieszkańcy jakiejś wioski odpowiedzieli,
w porządku, ale zablokujemy magistralę transsyberyjską. Już następnego dnia
ogłoszono, że stare połączenia wracają na tory. Do tego doprowadziły władze,
nic nie robi na nich wrażenia poza blokadą jakichś magistrali. Nie wzywam do podobnych
akcji, ale z ubolewaniem konstatuję, iż nasze położenie zmusza nas do zajmowania
się polityką uliczną w większym stopniu, niż byśmy sobie tego życzyli.
Zamierzamy dalej budować
partię. Uważam iż na kolejnych wyborach, i nie jest ważne kiedy się odbędą, w
2016 roku, albo wcześniej, powinniśmy zgłosić zjednoczoną listę kandydatów.
Mimo, iż tak jak zdarzyło się to w Moskwie, (Nawalny ma na myśli ostatnie wybory do moskiewskiej Dumy Miejskiej, gdy
władze pod różnymi pretekstami formalnymi uniemożliwiły start w nich
przedstawicielom opozycji – „mediawRosji”) wielu z nich nie zostanie
dopuszczonych do wyborów. A jednak wydaje mi się, iż zwłaszcza w wielkich
miastach mamy spore szanse na pokonanie „Jednej Rosji”. Opozycja osiągnęła taki
stopień rozwoju, iż powinniśmy znaleźć wspólny język, nawet gdyby dla
niektórych, miało to oznaczać pewną rezygnację z ambicji osobistych.
Felgengauer:
Na prawdę pan uważa, że
przywódcy opozycji będą w stanie się porozumieć?
Nawalny;
Jestem jednym z nich. Jestem gotów do porozumienia ze wszystkimi.
Jestem jednym z nich. Jestem gotów do porozumienia ze wszystkimi.
Worobiowa:
Który raz z kolei…?
Nawalny:
Mnie to przyjdzie łatwo, bo
ja i tak nie mogę zgłosić swojej kandydatury. A poza tym nie widzę tu
problemów… Kogo miałbym wymienić? Kudrina? Parnas? (opozycyjna partia kierowana
przez Michaiła Kasjanowa i Borysa Niemcowa – „mediawRosji).
Felgengauer:
Tylko, że oni wciąż mają ze
sobą problemy…
Mimo wymierzonych w niego represji Aleksiej Nawalny nie poddał się. Planuje masowe akcje uliczne. |
Nawalny:
Zgadzam się. Między nimi są
pewne różnice. Za pewne dzięki swojej specyficznej sytuacji osobistej podtrzymuję
przyjacielskie stosunki ze wszystkimi. I choć nie ma między nimi przyjaźni,
będę się starał, by się zaprzyjaźnili. A poza tym, znaleźliśmy się w fatalnym położeniu.
W 2008 roku trudno było sobie wyobrazić, iż w Rosji dziać się będzie to, co
teraz.
Worobiowa:
Kiedyś skończy się pana
areszt domowy, zwrócą panu paszport. Będzie mógł pan dokądś pojechać. Dokąd się
pan wybierze?
Nawalny:
Wybrałbym się dokądś z
dziećmi. Wszystko jedno dokąd. Z dziećmi… Dla wszystkich rodziców to wyjątkowo
przykre, kiedy nie mogą na przykład obserwować jak ich dziecko uczy się pływać.
Miejsce jest mi obojętne. Ważne bym mógł pobyć z dziećmi.
Felgengauer:
Dziękujemy bardzo. Na
antenie radiostacji „Echo Moskwy” wystąpił Aleksiej Nawalny. Rozmowę z nim
prowadziły Irina Worobiowa i Tatjana Felgengauer.
Worobiowa:
Wszystkiego najlepszego!
Tłumaczenie: Zygmunt Dzięciołowski
Wywiad wyemitowała moskiewska radiostacja „Echo
Moskwy”. Transkrypcję można przeczytać na jej portalu: http://www.echo.msk.ru/programs/beseda/1473084-echo/
Publikujemy wersję nieco skróconą w porównaniu z oryginałem.
Ze względów stylistycznych poddaliśmy ją także pewnym zabiegom redakcyjnym.
*Tatjana Felgengauer (ur.
1985), dziennikarka moskiewskiej radiostacji „Echo Moskwy”. Pracuje w niej od
10 lat. Obecnie zajmuje stanowisko zastępcy redaktora naczelnego.
*Irina Worobiowa (ur. 1983),
dziennikarka moskiewskiej radiostacji „Echo Moskwy”. Działaczka partii „Jabłoko”,
uczestniczka akcji protestacyjnych demokratycznej opozycji.
O Aleksieju Nawalnym na blogu „Media-w-Rosji”:
Dobiega końca rozprawa sądowa przeciw Aleksiejowi Nawalnemu jednemu z
przywódców rosyjskiej opozycji demokratycznej. Razem z nim postawiono przed
sądem jego brata Olega. Obu postawiono sfabrykowany zarzut machinacji finansowych
na szkodę francuskiej korporacji kosmetycznej Yves Rocher. Od wielu miesięcy
Aleksiej Nawalny znajduje się w areszcie domowym. Władze chcą posadzić go z
artykułu „kryminalnego”, nie za politykę. Prokurator zażądał drakońskiego
wymiaru kary – 10 lat obozu karnego. Wyrok zostanie ogłoszony w połowie
stycznia.
Poniżej wygłoszone w moskiewskim sądzie dla Dzielnicy Zamoskworieckiej
ostatnie słowo Aleksieja Nawalnego.
Pozbawiona dostępu do popularnych mediów, gnębiona aresztami i brudną
propagandą rosyjska opozycja przez lata nie potrafiła wykreować lidera zdolnego
do zdobycia szerszego poparcia. Aż do chwili gdy nad moskiewskim niebem
rozbłysła gwiazda Aleksieja Nawalnego. Marc Bennetts opowiada w jaki sposób
nieznany działacz partii „Jabłoko”, prawnik, bloger, stypendysta
amerykańskiego uniwersytetu Yale zwrócił na siebie uwagę opinii
publicznej. Jak udało mu się zbudować sukces swojej antykorupcyjnej kampanii
wymierzonej w „żulików i złodziei”.
Artykuł dla internetowego wydania colta.ru napisała trojka moskiewskich publicystow i działaczy obywatelskich: Olga Romanowa, Maksym Trudoliubow, Oleg Salmanow.
Obserwuj i polub "Media-w-Rosji" na Facebooku:
Obserwuj nas na Twitterze:
Można też do nas napisać. Zgłosić uwagi, pochwalić, zapytać: mediawrosji@gmail.com
Zastanawia mnie to, co Nawalny powiedział o Krymie. A może raczej - to czego nie powiedział. Sytuacja skomplikowana, na pokolenia... Hmmm...
OdpowiedzUsuńCiekawe, czy Nawalny - jako Rosjanin - przy całym swoim krytycyzmie wobec Putina jednak uważa, że Krym jest i powinien być rosyjski, i niezależnie od okoliczności nie można dopuścić do zwrotu tego półwyspu Ukrainie? Czy to po prostu taka zagrywka pod publiczkę, jako że gros Rosjan chyba jednak uważa aneksję Krymu za dziejową sprawiedliwość (i wierzy w wyniki niesławnej pamięci referendum), w związku z czym jednoznaczna deklaracja w sprawie zwrotu zagrabionego terytorium Ukrainie byłaby politycznym samobójstwem?