Strony

środa, 30 marca 2016

Terror. Rosyjski punkt widzenia



Oficjalnie stary Związek Radziecki potępiał metody terroru indywidualnego. Tego typu działania oceniano jednak inaczej, gdy uznawano je za przejaw usprawiedliwionej walki rewolucyjnej. Terroryści z Irlandzkiej Armii Republikańskiej i i ugrupowań palestyńskich mogły skutecznie działać tylko dzięki wsparciu udzielanemu im przez ZSRR i inne państwa bloku wschodniego. Lata siedemdziesiąte były w czasach najnowszych okresem największej aktywności terrorystycznej - podkreśla wybitny petersburski politolog Grigorij Gołosow. Dzisiaj Rosja opowiedziała się po stronie Baszira Asada, lecz gdyby zmuszono go do odejścia kilka lat temu, nie doszłoby do wybuchów w Paryżu i Brukseli. Polityka Rosji nie sprzyja usunięciu istniejących w świecie arabskim uwarunkowań stanowiących glebę współczesnego terroryzmu islamskiego.
  



Autor: Grigorij Gołosow 




Kwiaty przed ambasadą Belgii w Moskwie. Mieszkańcy stolicy Rosji na wiadomość o zamachach w Brukseli zareagowali spontanicznie i ze współczuciem. 




Diagnoza z telewizora


Terroryści znów zaatakowali Euopę. Teraz, gdy pierwszy szok mamy już za sobą nadeszła pora, by zastanowić się, o co tu chodzi. Jednak dla większości Rosjan pytanie skąd to się bierze, nie jest szczególnie ważne. Wystarczy im odpowiedź, iż tam że tam na Zachodzie postawili na demokrację z multikulturalizmem , całkowicie ignorując kwestię bezpieczeństwa. Taką odpowiedź uparcie podpowiada też telewizor. Za to w naszym kraju wszystko jest inaczej. Możemy się w nim czuć całkowicie bezpieczni. Jeśli ta nieskomplikowana diagnoza nie jest propagowana z maksymalną siłą, to dlatego, iż także nasi propagandyści rozumieją, iż nie ma żadnej gwarancji, iż terroryści nie zaatakują Rosji. Propagandyści jednak zawsze znajdą sposób, by bez utraty wiarygodności wypromować swoją wersję, choćby najbardziej pokrętną, w końcu są profesjonalistami.

W rzeczywistości terroryzm nie jest pochodną demokracji, a produktem jej deficytu i politycznych gier prowadzonych przez reżimy autorytarne.  Więcej demokracji oznacza mniej terroru. I na odwrót, dyktatura, nawet jeśli sami przywódcy są całkowicie bezpieczni i obok nich nie przeleci nawet mucha, tworzy świetną glebę dla przemocy politycznej, tak u siebie, we własnym domu, jak i za granicą.


Władzę zdobywa się przy pomocy karabinu


Polityczna przemoc nie jest czymś nowym. Założyciel zaprzyjaźnionej z nami Chińskiej Republiki Ludowej Mao Zedong zwykł był podkreślać, iż władzę zdobywa się karabinem. Zanim wojna między Komunistyczną Partia Chin o Kuomintangiem przekształciła się w regularny konflikt zbrojny, Mao stosował metody jakie z dzisiejszego punktu widzenia można spokojnie uznać za terrorystyczne. Rosyjscy partyzanci z Kraju Primorskiego, którzy próbowali w Rosji nawiązać do metod stosowanych przez Mao, skazani zostali na kary pozbawienia wolności (autor ma na myśli bandę przestępczo-terrorystyczną działającą na rosyjskim Dalekim Wschodzie w pierwszej dekadzie XXI wieku - "mediawRosji"). Sprawiedliwie i zasłużenie.

Obecnie, w dwóch z pięciu krajów grupy BRICS, to jest w Brazylii i Republice Południowej Afryki, władzę sprawują przywódcy, którzy we wcześniejszych stadiach swej kariery brali bezpośredni udział w działaniach o charakterze terrorystycznym - tak musiałby je zakwalifikować każdy sąd. A tak w ogóle, przywódcy sporej grupy państw, od Nikaragui do Timoru Wschodniego zdobyli władzę posługując się karabinami i bombami.


Akademia terroru


Nie ujawnię wielkiej tajemnicy, gdy napiszę, iż na arenie międzynarodowej głównym sponsorem terroryzmu w niedawnych, choć na szczęście minionych czasach był Związek Radziecki. W swej retoryce propaganda radziecka zawsze potępiała terror indywidualny. Ale powstawały niejasności, gdy należało odróżnić terror indywidualny od walki rewolucyjnej. Dla przykładu, jeśli organizacja bojowa Afrykańskiego Kongresu Narodowego z Republiki Południowej Afryki działająca pod nazwą "Włócznia Narodu" dokonała zamachu na jakiegoś urzędnika to mieliśmy do czynienia z walką rewolucyjną. Nabywszy doświadczenia w rzucaniu bomb młodzi aktywiści AKN mogli uniknąć więzienia, wyjeżdżając na studia na moskiewskim uniwersytecie imienia Patricka Lumumby. Bliskie więzi przyjaźni scementowane wielokrotnymi pocałunkami łączyły też naszego genseka Breżniewa z uznanym powszechnie za terrorystę przywódcą Palestyny, Jaserem Arafatem.

Bardziej zawoalowany charakter miało poparcie udzielane przez Związek Radziecki organizacjom terrorystycznym działającym w Europie Zachodniej. Wówczas prawdę na ten temat starannie ukrywano, dziś jednak wiadomo, iż Związek Radziecki i inne kraje bloku wschodniego (przede wszystkim NRD) zachęcały do działania najbardziej aktywne grupy terrorystyczne tego okresu, takie jak Irlandzka Armia Republikańska, czy Frakcja Armii Czerwonej w zachodnich Niemczech.

Ktoś mógłby wzruszyć ramionami, to przecież historie z dalekiej przeszłości. Niezupełnie. To właśnie korzystając z radzieckich pieniędzy i uzbrojenia wychowano  całe pokolenie różnego rodzaju rewolucjonistów. Ich doświadczenie ułatwiło wypracowanie podstaw organizacyjnych współczesnego terroryzmu. W tym środowisku pojawili się islamscy terroryści nowego pokolenia. W Rosji dobrze wiadomo, iż ruch powstańczy w Afganistanie, który odegrał decydującą rolą w zbudowaniu Al.-Kaidy cieszył się wsparciem ze strony CIA. Mniej za to wiadomo o tym, iż kadry przygotowane z myślą o tym ugrupowaniu dołączyły także do palestyńskich i irańskich organizacji terrorystycznych wspomaganych przez wiele lat przez Związek Radziecki.  Terroryzm stanowił jeden z frontów Zimnej Wojny, obie strony ponoszą odpowiedzialność za ostateczne rezultaty. Ale jak się zdaje, odpowiedzialność ZSRR jest większa.


Bumerang


Dzisiaj mało kto sobie uświadamia, iż jeśli spojrzeć na to zagadnienie szerzej, szczyt terroryzmu przypada na lata siedemdziesiąte zeszłego wieku. Dziś pod wieloma względami obserwujemy replikę tamtego zjawiska. Jednak występują też spore różnice. Najwazniejsza polega na tym, iż o ile terroryści lat siedemdziesiątych walczyli o władzę polityczną, niezbędną do wcielenia w życie projektu przebudowy społecznej (stąd wzajemna sympatia między nimi i Związkiem Radzieckim), o tyle celem współczesnego terroryzmu islamskiego jest zmiana porządku politycznego na skalę globalną. Nie chodzi o to, iż sama władza nie będzie mu potrzebna. Z punktu widzenia terroryzmu islamskiego władza  w ramach starego państwa narodowego mogłaby być zbyt słaba i ograniczona. Islamistom potrzebne jest nowe ogólnoświatowego super państwo.

Ta zmiana jest rezultatem upadku samej idei państwa narodowego, przede wszystkim w świecie arabskim. Chciałbym przypomnieć, iż świat arabski to jedyny region na świecie, gdzie prawie nigdy nie było demokracji (istnieją nieznaczące i nietrwałe w czasie wyjątki pozbawione znaczenia). Na tym obszarze funkcjonują reżimy dwóch rodzajów: monarchie absolutne (taki jak w Arabii Saudyjskiej) oraz elektoralne reżimy autorytarne (takie jak w Egipcie i Algierii). Jednym ze skutków autorytaryzmu jest ograniczenie walki o władzę wewnątrz klasy rządzącej. Po drugie hamuje on też procesy awansu społecznego, uniemożliwiając przedstawicielom niższych klas zrobienie znaczącej kariery politycznej.

Oto gotowe klocki umożliwiające zbudowanie organizacji terrorystycznej. Dysponujący pieniędzmi, lecz pozbawiony możliwości działania na scenie politycznej umowny Osama bin Laden odnajduje umownego Mohammeda, bezrobotnego, pozbawionego pieniędzy i nadziei na lepsze życie, opętanego dziką nienawiścią do istniejącego porządku. Dawniej Mohammed dołączyłby zapewne do ruchu nacjonalistycznego i socjalistycznego. Być może też, wzbudzając przerażenie wśród lokalnych urzędników i biznesmenów wstąpiłby do odpowiedniej organizacji terrorystycznej, choć w tamtych okolicznościach nawet nie przyszedłby mu do głowy pomysł ataku na Brukselę. Jednak socjalizm arabski razem ze Związkiem Radzieckim odszedł do historii. Nacjonalizm zaś uległ pełnej kompromitacji i jest ona skutkiem istnienia sprzedajnych drapieżnych dyktatur w rodzaju syryjskiej, której z takim trudem usiłujemy przedłużyć życie.


Stare radzieckie wzory


Kiedy na Bliskim Wschodzie zaczęła się tak zwana "arabska wiosna" zalała nas fala refleksji o tym, iż mamy do czynienia z amerykańską intrygą, i że skutki jej będą zerowe, gdyż wymierzona jest przeciw legalnym władzom. I rzeczywiście nic z tego nie wyszło. W Syrii przetrwała "legalna" władza. Rosja udzieliła jej aktywnej pomocy, choć jak mi się zdaje (kto dziś wie coś na pewno?), gdyby Baszir Asad utracił władzę kilka lat temu, stolica Belgii spałaby dziś spokojnie. Ważna jednak jest inna kwestia. "Arabska wiosna" była naszą ostatnią nadzieją, iż niezadowolenia mas arabskich uda się skierować w konstruktywnym kierunku. Krach "arabskiej wiosny" oznaczał, iż wybuchy w Paryżu i Brukseli stały się nieuniknione.

W tej mierze, w jakiej Rosja stara się prowadzić działania na arenie międzynarodowej, w znacznym stopniu powiela ona stare radzieckie wzory. Udzielamy wsparcia uzbrojonej opozycji w sąsiednim kraju, podpieramy zgniłą tyranię w kraju od nas oddalonym. Gdyby los modelu radzieckiego był dla nas lekcją, to przede wszystkim musielibyśmy się zastanowić, jakimi konsekwencjami w dłuższej perspektywie zaowocuje dla Rosji prowadzona dzisiaj polityka.




Tłumaczenie: Zygmunt Dzięciołowski



Oryginał ukazał się na portalu slon.ru: https://slon.ru/posts/65775




*Grigorij Gołosow (ur.1963), wybitny rosyjski politolog, profesor Uniwersytetu Europejskiego w St. Petersburgu. Wykładał i prowadził badania w prestiżowych  uczelniach i instytutach badawczych w Anglii, USA, Norwegii. Autor licznych publikacji naukowych i publicystycznych w mediach rosyjskich i zagranicznych. 






Inne artykuły Grigorija Gołosowa:




Kreml zdał sobie sprawę, iż wciągnięcie Ukrainy do Unii Euroazjatyckiej jest niemożliwe. Teraz Moskwie najbardziej zależy, by zahamować zbliżenie między Ukrainą i Zachodem. Temu służy projekt federalizacji. Jednak wybitny petersburski politolog Grigori Gołosow uważa, iż cel ten Moskwie łatwiej będzie osiągnąć powstrzymując się od wspierania separatystów. Rosja powinna wesprzeć reintegrację Wschodu i Południa Ukrainy. Tylko tak można będzie zwiększyć ich wpływy w polityce ukraińskiej i uniknąć ich pełnej marginalizacji.





Prezydent Putin znajduje się u władzy dłużej niż większość światowych przywódców. Wszystkie instytucje państwowe w Rosji znajdują się pod pełną kontrolą władzy wykonawczej, a więc samego Putina. Być może w kręgach niezadowolonych prowadzi się rozmowy o usunięciu Putina, jednak rzeczywistych kandydatów do jego obalenia brak. Wybitny politolog z St. Petersburga Grigorij Gołosow zastanawia się jednak, czy możliwe jest dobrowolne ustąpienie Władimira Putina i w jakich mogłoby nastąpić okolicznościach. Jakich gwarancji należałoby udzielić ustępującemu przywódcy, by zgodził się odejść. 




Obserwuj i polub "Media-w-Rosji" na Facebooku:

Obserwuj nas na Twitterze:

Można też do nas napisać. Zgłosić uwagi, pochwalić, zapytać: mediawrosji@gmail.com




Projekt "Media-w-Rosji" ma na celu umożliwienie czytelnikowi w Polsce bezpośredniego kontaktu z rosyjską publicystyką niezależną, wolną od cenzury. Publikujemy teksty najciekawszych autorów, tłumaczymy materiały najlepiej ilustrujące ważne problemy współczesnej Rosji. Projekt "Media-w-Rosji" nie ma charakteru komercyjnego.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz