Strony

środa, 23 września 2015

Klęska poradzieckiego eksperymentu



Przeciętny Rosjanin w wieku ok. 45 lat, lojalny wobec władzy i pozbawiony własnego światopoglądu nie pamięta czasów radzieckiego zastoju. Lata dziewięćdziesiąte odczuł na własnej skórze. Zgodnie z oficjalną wykładnią były to lata przeklęte. W 1998 roku Rosja zbankrutowała, ale błyskawicznie udało się przezwyciężyć kryzys. Może z tego powodu ludzie o nim zapomnieli. Ten z lat 2008-2009 też nie był długotrwały i nie utrwalił się w pamięci. To dlatego - twierdzi petersburski publicysta Siergiej Szelin - obywatele nie rozumieją, że kryzys w czasach Putina nosi inny charakter, będzie trwał długo i nie da się go rozwiązać w ramach istniejącego systemu. Poradziecki eksperyment się nie udał. Trzeba się znowu będzie zabrać za rozwiązywanie problemów.



Autor: Siergiej Szelin 





Społeczeństwo rosyjskie nie wyciągnęło wniosków z kryzysowych lekcji 1998 i 2008 r. 



 


Wyobraźmy sobie przeciętnego "poradzieckiego" Rosjanina. Niech będzie przyzwoity, lojalny wobec władzy, pozbawiony światopoglądu, taki jak nam podpowiada statystyka, no i będzie sobie liczył mniej, niż 45 lat. Człowiek większości, wciąż ich drażnią przypominając znany wskaźnik "84 procent". Może tylko niekiedy zapominamy o jednym, o czym należałoby wspomnieć choćby po to, by oddać mu sprawiedliwość: to dzięki jego rękom i głowie powstaje ponad połowa wytwarzanych w kraju dóbr i usług.


Zapomniane lata zastoju


Ludzie ci nie pamiętają czasów radzieckiego zastoju. Ale dzięki telewizji wiedzą, iż w tamtych czasach żyło się jak w raju. Większość z nich zastała lata dziewięćdziesiąte. Wówczas zobaczyli na własne oczy, iż nie wszystko było do luftu. Jednak po latach udało się ich przekonać, iż tamta rzeczywistość była beznadziejna. Prawie wszyscy z nich dobrze pamiętają nasze obydwa poradzieckie kryzysy ekonomiczne, z 1998 r. i 2008 r. To ich bagaż intelektualny, z nim wkraczają w obecną epokę wzrostu poziomu biedy.

Dla zachowania dokładności, trzeba powiedzieć, iż stopniowe pogarszanie się warunków materialnych zaczęło się u nas jeszcze w roku 2013. Jednak kryzys rozkręcił się na dobre równo rok temu. We wrześniu 2014 roku, po raz pierwszy od lat, średnia miesięczna cena baryłki ropy naftowej spadła poniżej 100 dolarów. Nasza waluta rubel, nie zwracając uwagi na starania Banku Centralnego, by zapobiec jego dewaluacji zaczęła tanieć. W końcu września trzeba już było zapłacić 39 rubli za 1 dolar. W tamtym momencie był to wynik rekordowy.

Tak to się zaczynało. Teraz, dokonując podsumowania pierwszego roku kryzysu, należy podkreślić, iż do jego najważniejszych konsekwencji należy realny spadek wynagrodzeń i innych dochodów, mniej więcej o jedną dziesiątą. W pierwszym półroczu 2015 roku dochody niższe od minimum niezbędnego do przeżycia uzyskały 22 miliony obywateli, jest to liczba o 1,4% wyższa, niż w 2013 roku.

Warto się zastanowić, jak na te zjawiska patrzy przedstawiony na początku przeciętny Rosjanin. Zapewne, całkiem instynktownie porównuje swoje obecne doświadczenie, z tym co widział i przeżył wcześniej.


Kryzys 2008-2009


Trajektoria kryzysu z lat 2008-2009 była na początku podobna. Można jednak zauważyć i różnice. Na samym początku gdy tamten kryzys się rozkręcał, wszystkie wskaźniki spadały gwałtowniej, niż obecnie. Średnia miesięczna cena baryłki ropy Brent w grudniu 2008 roku spadła poniżej 40 dolarów (uwzględniając dzisiejszą wartość dolara).

Przez pięć kolejnych miesięcy, od września 2008 roku do stycznia 2009 realne dochody ludności były niższe, niż w ciągu analogicznych pięciu miesięcy roku poprzedniego. W grudniu 2008 roku, w szczytowym momencie spadku, różnica w porównaniu z grudniem 2007 roku wynosiła 11%.



Ale potem, z punktu widzenia prostego człowieka wszystko się jakoś ułożyło. Od lutego 2009 roku rubel przestał spadać. Zaraz potem zaczął się umacniać. Ceny ropy już latem 2009 roku wzrosły do 60 dolarów za baryłkę (uwzględniając dzisiejszą wartość dolara), w grudniu za ropę płacono już 70 dolarów. We wrześniu 2009 r., po roku od wybuchu kryzysu, rzeczywiste osiągane przez ludność dochody były już o 2,7% wyższe, niż w analogicznym miesiącu 2008 roku. Liczba mieszkańców znajdujących się poza granicą ubóstwa w roku 2009, w porównaniu z 2008 uległa niewielkiemu zmniejszeniu (18,4 mln).

Tamten kryzys uderzył mocno w gospodarkę rosyjska. Nie udało się jej przezwyciężyć wszystkich jego następstw, ale obywatele tylko troche najadli się strachu. Spodziewali się dramatu, zdołali się jednak jakoś wykręcić.


1998 rok: niewypłacalność


Spójrzmy więc może w nieco odleglejszą przeszłość. Łatwiej nam będzie zrozumieć, dlaczego obywatele bez specjalnych emocji wspominają także sierpniowo-wrześniowy kryzys z 1998 roku. Mimo, iż siła jego uderzeniowa była potężna.

Rzeczywiste osiągane przez ludzi dochody spadły w 1998 roku o 16%, w 1999 roku jeszcze o 12%. Do kieszeni obywateli trafiało zaledwie 74% dochodów osiąganych w 1997 roku. Liczba żyjących poza granicą ubóstwa, i tak ogromna, w tam tym okresie wzrosła o jedną czwartą (z 34 mln do 42 mln).

Ale tamto bankructwo miało także inne następstwa. Jego skutkiem stal się gwałtowny wzrost gospodarki. Zaczął się on już w końcu 1998 roku. Już po roku przełożył się na oszałamiające tempo wzrostu dochodów indywidualnych. W liczbach rzeczywistych ulęgły one zwiększeniu o 12% w roku 2000, o 9% w 2011, o 11% w 2002. Tak udało się odrobić straty poniesione w wyniku ogłoszonej przez Rosję w 1998 roku niewypłacalności. W tym samym 2002 roku liczba żyjących za granicą ubóstwa także wróciła na poziom sprzed sierpniowego bankructwa. No i potem, przyszły lata tłuste. Przygody i zawirowania z przełomu wieków zaczęto odbierać jako prolog do wielkiej epoki dobrobytu.


Klęska poradzieckiego eksperymentu


Te właśnie kryzysy gospodarcze utrwaliły się w pamięci człowieka poradzieckiego. Widział je, doświadczył ich na sobie, jednak tak naprawdę nie był w stanie pojąć, co się stało. Doświadczenie osobiste nie stało się dla niego źródłem szczególnego lęku, nie podpowiada mu, iż kryzys w czasach Putina może okazać się trudniejszy, niż wstrząsy i przeżycia z "przeklętych lat dziewięćdziesiątych". Propaganda karmi go wszelkimi bajkami, umacniając taki ogląd rzeczywistości. Nie musi jednak go kształtować od początku, człowiek poradziecki i tak myśli w ten sposób.

Poradzieckiemu człowiekowi nie chce pomieścić się w głowie, że cały trwający już ćwierć wieku eksperyment poradziecki się nie udał, i że trzeba będzie go powtórzyć, że od nowa trzeba się będzie zabrać za rozwiązywanie problemów.

To oznacza, iż ku zrozumieniu tej myśli trzeba będzie iść drogą dłuższą, podobną do tej, którą już przechodziliśmy.

Obecny kryzys nie we wszystkich swych elementach przypomina upadek gospodarki radzieckiej w schyłkowej epoce ZSRR. Jednak istnieją też podobieństwa. Ten kryzys będzie trwał długo, ma charakter nieodwracalny, nie da się go przezwyciężyć w ramach istniejącego systemu, buduje jedność prostych ludzi.

Mniej więcej od połowy 1970 roku poziom życia w ZSRR powoli, choć nieodwracalnie się pogarszał. Wieloletnie i trwające bez żadnych przerw pogarszanie się standardów materialnych było stałym fragmentem życia społecznego w epoce późnego Związku Radzieckiego.

Likwidacja starych porządków mogła zostać przeprowadzona według różnych scenariuszy i pod różnymi sztandarami ideologicznymi. Do sytuacji, w której naród dał na nią zgodę mogło dojść wtedy dopiero, gdy upowszechniła się wizja upadku systemu, a przede wszystkim jego gospodarczej nieefektywności.

Nie doczekaliśmy się zwycięstwa mądrości i odpowiedzialności społecznej. Ostatnie pokolenie radzieckie i tak nie rozstało się z radzieckimi iluzjami. Wyraziło swą zgodę na zmianę systemu tylko wtedy, gdy ludzie znaleźli się pod ścianą. Zrozumiałe, że pokolenie to okazało się nie przygotowane na czekających je perypetie, i że nie odrobiło wynikającej z nich lekcji.

Dlatego właśnie pokoleniu poradzieckiemu zechciało się raz jeszcze popróbować radzieckiego stylu życia. Teraz więc stoi przed nim konieczność powtórnego przejścia tej samej smutnej i długiej drogi. Kiedyś zapewne nasi współobywatele dojrzeją, wtedy obudzimy się w nowych latach dziewięćdziesiątych. Nie jestem jednak pewien, czy chciałbym by do tego doszło, zanim zmądrzeją. 

W przeciwnym wypadku znów czeka nas droga po kole.


Tłumaczenie: Zygmunt Dzięciołowski


Oryginał ukazał się na portalu agencji Rosbałt: http://www.rosbalt.ru/blogs/2015/09/18/1441678.html







*Siergiej Szelin (ur. 1955), petersburski dziennikarz, publicysta orientacji demokratycznej. W przeszłości za-ca red. naczelnego tygodnika "Dieło" i petersburskiej gazety "Wiecziernij Pietierburg". Jego teksty ukazują się na łamach prasy petersburskiej i moskiewskiej ("The New Times", "Nowaja Gazieta", "Fontanka.ru", "Rosbalt.ru"). 












Obserwuj i polub "Media-w-Rosji" na Facebooku:

Obserwuj nas na Twitterze:

Można też do nas napisać. Zgłosić uwagi, pochwalić, zapytać: mediawrosji@gmail.com





Projekt "Media-w-Rosji" ma na celu umożliwienie czytelnikowi w Polsce bezpośredniego kontaktu z rosyjską publicystyką niezależną, wolną od cenzury. Publikujemy teksty najciekawszych autorów, tłumaczymy materiały najlepiej ilustrujące ważne problemy współczesnej Rosji. Projekt "Media-w-Rosji" nie ma charakteru komercyjnego. 





wtorek, 22 września 2015

Dlaczego na Kremlu cieszą się z blokady Krymu?



Od aneksji Krymu upłynęło blisko półtora roku. Wielkie związane z nią emocje w społeczeństwie rosyjskim zaczęły ugasać. A jednak nieoczekiwanie dla siebie Kreml znalazł sposób, by wezwanie "Krymnasz" znów nabrało siły mobilizacyjnej. Jak uważa moskiewski dziennikarz orientacji demokratycznej Andriej Kolesnikow sprawiła to paradoksalnie zorganizowana przez Tatarów Krymskich i "Prawy Sektor" blokada żywnościowa półwyspu. O Krymie przypomniano sobie na świecie. Ale dla władz rosyjskich to cenny podarunek. Kremlowi zależy przede wszystkim na tym, by utrzymywać na świecie szereg punktów zapalnych umożliwiających prowadzenie gry z Zachodem. Jednak podkładając na Krymie, w Donbasie, Arktyce i w Syrii geopolityczne miny władze rosyjskie prowadzą ryzykowną grę. Na lata podkładają trudną do rozbrojenia minę także pod własnym krajem.



Autor: Andriej Kolesnikow





Od jakiegoś czasu w społeczeństwie rosyjskim zaczęły wygasać emocje związane z aneksją Krymu. Teraz jednak Kremlowi dzięki blokadzie żywnościowej półwyspu udaje się je podgrzać na nowo. 




Gdyby po ukraińskiej stronie nie wprowadzono blokady żywnościowej Krymu, podobne rozwiązanie powinni byli zaproponować kremlowscy specjaliści w zakresie technologii politycznych. Zaczęło słabnąć działanie o charakterze anestetycznym, jakie na Rosjan i mieszkańców Krymu wywierał mitologiczny slogan "Krymnasz". Z ideologicznego punktu widzenia swą atrakcyjność utracił także Donbas, trzeba więc było do politycznego menu dodać Syrię, a społeczeństwo zaintrygować wielkim korupcyjnym skandalem w Republice Komi (jak zażartował jeden z moich kolegów, sprawą KomPartii) (autor wspomina o niedawnym aresztowaniu gubernatora i niemal całego kierownictwa autonomicznej Republiki Komi - "mediawRosji")


Regeneracja


Ale okazuje się, iż głupota, albo wybuch emocji pozwalają dokonać regeneracji wystrzelonego już pocisku. Więc znów do krymskiej arki z "oleandrów i bugenwilli" (Josif Brodski) powrócił duch żołnierski, nastrój oblężonej twierdzy i obywatelskiej konfrontacji. Dzięki temu, ponownie, wydawałoby się w pustej przestrzeni można było wzbudzić falę "krymnaszyzmu". Wystarczyło pomachać na południowym brzegu koszulkami z podobizną Chruszczowa ("Krym przekazałem") i Putina ("Krym przyjąłem").

Nie tak łatwo ocenić rzeczywiste poparcie, jakim na Krymie cieszy się Rosja i jej przywódca. Nie chodzi nawet o to, iż brak jest wiarygodnej statystyki wyborczej i danych socjologicznych.

Nie tyle Krym przejął Rosję, o ile Rosja nie przyjęła Krymu.


Krym: niewiele da się ukraść


Niechętnie na Krym idzie biznes. Niewiele dzieje się w handlu nieruchomościami. Wszelkie transakcje przeprowadzane są za gotówkę. Ceny na Krymie zbliżone są do moskiewskich, tak jak niegdyś do kijowskich. Samoloty latają tu i tam, ale z logistycznego punktu widzenia jest w tym wielki chaos. `O promie z Kerczu w ogóle nie warto mówić. Jednym z ważnych sygnałów, jest nieobecność na Krymie Sbierbanku. Prowadząca przez przełęcz droga z Symferopola do Ałuszty została rozszerzona do połowy jeszcze w czasach starego reżimu (ostatni prezent Janukowicza), ale teraz nie udało się jej wyremontować do końca. I tak naprawdę, nie wiele da się tu ukraść.

Logiczne jest jedno: symbol i świątynię  niekoniecznie trzeba wykorzystywać w czysto bytowym planie, a już tym bardziej wydawać na nie pieniądze, zwłaszcza gdy nie starcza ich dla samych siebie.


Jednak długie życie w charakterze symbolu nie może być zbyt wygodne, zwłaszcza dla miejscowych mieszkańców.

Blokada na nowo pobudza emocje mobilizacyjne, które z obiektywne punktu widzenia powinny dawno wygasnąć. Nawet inflację importowaną z Moskwy można teraz zrzucić na Ukrainę.

Jak to zwykle bywa w takich wypadkach, na celowniku znajdują się władze polityczne, ale obrywają zwykli ludzie i ich wzajemne kontakty. Gospodarka rynkowa - formalna i nieformalna - pozwala ludziom przeżyć w dowolnych okolicznościach. Kiedy podejmowana jest próba jej powstrzymania, zatrzymuje się wszystko.


Rozpad imperium: kontynuacja


Owe tańce wokół półwyspu są kontynuacją procesu rozpadu imperium. Przebiega on wolniej niż można się było spodziewać, przeszło ćwierć wieku, a do finału daleko. Rosja i jej elity wciąż czują się spadkobiercami kontrolującej imperium metropolii. Stąd ich relatywnie chłodne uczucia wobec Krymu, jest to w końcu terytorium zaludnione przez ludzi niezbyt zamożnych. Ale uczucia rosyjskich władz i elit mogą być też rozpalone niczym gorący krymski pieróg "czeburek". To wtedy, gdy trzeba okazać miłość do Krymu jako symbolu z wymyślonymi staroruskimi "świątyniami".

Krym i jego mieszkańcy stali się zakładnikami tego przedłużającego się rozpadu imperium. I co zrozumiałe, zakładnikiem tego procesu stal się także wybitny działacz ruchu na rzecz praw człowieka Mustafa Dżemilew. Tę rolę narzuciła mu historia już w 1944 roku, gdy przeprowadzono deportację całego narodu tatarskiego. Dżemilew jest jednym z organizatorów blokady, jednak z punktu widzenia historii, nie chcący została ona sprowokowana przez Moskwę.

Dżemilewa i jego współtowarzyszy z czysto ludzkiego punktu widzenia łatwo zrozumieć. Ale z drugiej strony, nie zdając sobie z tego sprawy, ofiarowali oni szczodry prezent tak zakazanemu w Rosji "Prawemu Sektorowi", jak i rosyjskim władzom.

Aktualnie, w rękach prowadzących swoją grę polityków rosyjskich, znalazło się kilka kart, mają one charakter sytuacyjny, jednak w grze znajdować się będą długo: są to, na w pół zamrożony Donbas, zamrożona sama z siebie Arktyka, gorąca Syria i z klimatycznego punktu widzenia "aksamitny" Krym.

Im więcej istnieje punktów zapalnych, przy pomocy których można drażnić Zachód i utrzymywać jego mobilizację, tym w oczach ludzi artykułujących rosyjską politykę wewnętrzną i zewnętrzną lepiej dla samej Rosji, a dokładniej mówiąc dla jej aktualnych władz. Nie da się o nich zapomnieć, siedząc przy wielkiej szachownicy, wciąż biorą udział w grze, dyktują jej zasady, przenoszą masy ludzkie i granice.

Władzom rosyjskim wydaje się, że dyktują budowę nowego światowego porządku. W rzeczywistości jednak, uczestniczą w konstruowania światowego chaosu. Taki jest skutek podkładania min geopolitycznych, które pozostaną czynne przez dziesięciolecia. I taką minę władze rosyjskie podkładają także pod własnym krajem.



Tłumaczenie: ZDZ



Oryginał został opublikowany na portalu gazeta.ru: http://www.gazeta.ru/comments/column/kolesnikov/7770191.shtml



*Andriej Kolesnikow (ur. 1965), moskiewski dziennikarz orientacji liberalnej. Obecnie jest szefem programu "Rosyjska polityka wewnętrzna i instytucje polityczne" prowadzonego przez moskiewskie centrum Fundacji Carnegie. Jest członkiem Komitetu Inicjatyw Obywatelskich Aleksieja Kudrina. Publikuje felietony na łamach gazety Wiedomosti i portalu gazeta.ru. Jest autorem kilku książek, w tym biografii politycznej Anatolija Czubajsa. 







Obserwuj i polub "Media-w-Rosji" na Facebooku:

Obserwuj nas na Twitterze:

Można też do nas napisać. Zgłosić uwagi, pochwalić, zapytać: mediawrosji@gmail.com





Projekt "Media-w-Rosji" ma na celu umożliwienie czytelnikowi w Polsce bezpośredniego kontaktu z rosyjską publicystyką niezależną, wolną od cenzury. Publikujemy teksty najciekawszych autorów, tłumaczymy materiały najlepiej ilustrujące ważne problemy współczesnej Rosji. Projekt "Media-w-Rosji" nie ma charakteru komercyjnego. 


sobota, 19 września 2015

Cena ropy, kryzys i co z tego może wyniknąć….



Rosyjskie i zagraniczne media alarmują. Masowo ukazują się publikacje rysujące w czarnych barwach przyszłość gospodarki rosyjskiej i skutki kryzysu dla obywateli. Profesjonalni eksperci zachowują umiar, ostrożniej dobierają słowa, analizują rożne scenariusze rozwoju wydarzeń. Michail Dimtriew cieszy się reputacją eksperta obdarzonego szczególną intuicją, jego prognozy z roku 2008 przewidujące zbliżającą się falę masowych protestów okazały się trafne. W latach 2011-2012 Rosjanie wyszli na ulicę, protestując przeciw fałszerstwom wyborczym i powrotowi na Kreml Władimira Putina. W niniejszym artykule, podkreślając znaczenie jakie mają dla Rosji dochody ze sprzedaży ropy i gazu Dmitriew wskazuje jak ich cena - 40, a może 50 dolarów za baryłkę - może wpłynąć na rozwój sytuacji w gospodarce i nastroje społeczne.




Autor: Michaił Dmitriew





W najbliższych latach cena ropy naftowej na rynkach światowej będzie miała zasadnicze znaczenie dla gospodarki rosyjskiej i budżetu. 




W lipcu 2015 ponownie zaczęły pogarszać się nastroje społeczeństwa rosyjskiego. Na razie o zmianie tej świadczy silna obniżka publikowanego przez Sberbank indeksu nastrojów finansowych (urząd statystyczny Rosstat publikuje swoje dane z poślizgiem, raz na kwartał). Mimo że dane te odnoszą się do jednego, mało reprezentatywnego  miesiąca lata, to biorąc pod uwagę wydarzenia sierpnia trudno oczekiwać istotnej zmiany tych nastrojów na lepsze.
To w lipcu zaczął się na dobre spadek cen ropy. Jednak, jak się zdaje, większe znaczenie ma tu kumulujące się od jakiegoś czasu odczuwane przez społeczeństwo zmęczenie kryzysem. 


Nie chcemy oszczędzać


O ile w pierwszym półroczu poziom oszczędności indywidualnych był bardzo wysoki (mniej więcej trzy razy wyższy, niż w pierwszym półroczu roku ubiegłego), to obecnie widać silny spadek gotowości do oszczędzania, chyba że są to oszczędności w walutach obcych. Dochodzi do tego brak zainteresowania kredytami indywidualnymi. Jeszcze w 2014 roku wolumen kredytów konsumenckich i hipotecznych rósł, ale obecnie jesteśmy świadkami wyraźnego spadku akcji kredytowej.

Spadek wolumenu kredytów hipotecznych w pierwszym półroczu wyniósł 40%. Wcześniej obserwowaliśmy spadek stopy oszczędności, ale ludzi stać było na to aby nie oszczędzać, wprost przeciwnie mogli pozwolić sobie na kredyty. Obecnie nie ma ani kredytów, ani oszczędności, co oznaczać może, że konsumentów ogarnął nastrój skrajnego pesymizmu. Społeczeństwu brak środków, aby przygotować się na gorsze czasy. Nie jest ono też w stanie zachować dotychczasowego poziomu konsumpcyjnego poprzez zaciąganie kredytów.

Jasne jest, że sierpniowe osłabienie rubla wzmocni pesymizm wśród ludzi.
Realne dochody ludności spadły w drugim kwartale o ponad 4,5%. Przyjąć można, że w tym samym stopniu straciły wartość emerytury. Jednocześnie dane Rosstatu pokazują o wiele większy spadek płac realnych, maksymalna wartość tego wskaźnika wynosiła 10%, choć sytuacja ostatnio nieco się polepszyła. Także wskaźnik sprzedaży detalicznej, najlepiej ilustrujący poziom konsumpcji obniżył się o niemal 10%, pod tym względem także nie widać oznak, by sytuacja uległa poprawie. Możliwości zastępowania importu rodzimymi produktami zostały niemal wyczerpane. Taka substytucja, która była do osiągnięcia została dokonana jeszcze w początkach bieżącego roku.


Biedniejemy: obywatele i przedsiębiorstwa


Również duża część świadczeń socjalnych ulegnie w ujęciu realnym znaczącemu ograniczeniu. Udział świadczeń socjalnych w dochodach ludności w okresie sprzed kryzysu osiągnął poziom bliski historycznemu maksimum, to oznacza że jest z czego dokonywać obniżek.

Wywołana dewaluacją spirala wzrostu cen towarów importowanych doprowadzi niechybnie do spadku spożycia brutto. Towarzyszącym czynnikiem hamującym stanie się redukcja popytu. Dwie trzecie konsumpcji przypada na popyt konsumpcyjny. Nie ma tu dobrych perspektyw, ani dla wytwórczości ani w sektorze usług związanych z rynkiem konsumpcyjnym.  Musimy liczyć się z perspektywą spadku zasobów przedsiębiorstw. Będzie on następstwem wywołanej gwałtownym spadkiem cen eksportowanych surowców redukcji przychodów. W rezultacie dokonuje się znaczny spadek majętności wszystkich podstawowych podmiotów gospodarki, tak biznesu jak i ludności.



Ceny ropy: od 30 do 70 dolarów



Nie ma podstaw dla nadmiernego pesymizmu


Kolejna dewaluacja rubla i głęboki kryzys cen ropy naftowej nie uzasadniają weryfikacji najbardziej wiarygodnych prognoz średniookresowych. Rynki surowcowe mogą rzeczywiście przyhamować na czas dłuższy. Tak się stanie, jeżeli obecny bieg wydarzeń w Chinach przyniesie na tyle fatalne rezultaty, że odbije się to negatywnie na gospodarkach innych krajów, w tym USA.

Na razie obserwujemy chwilową paniczną reakcję inwestorów. Jednak wzrost Chin trwał będzie nadal. W ramach obecnego kryzysu nie ujawniła się gigantyczna bańką na rynkach finansowych w krajach rozwiniętych, tak jak to było w roku 2008. Jest więc za wcześnie, aby mówić o popadnięciu Rosji w tragiczną sytuację. Nie ma podstaw dla nadmiernego pesymizmu. Jednak od sierpnia obserwujemy rosnącą niepewność co do perspektyw gospodarki światowej. Te nastroje zmuszają nas, by prezentując najbardziej pesymistyczny dla Rosji scenariusz (jednak nie najbardziej wiarygodny)  dokonać korekty  w dół wskaźników scenariusza najbardziej pesymistycznego i alarmującego dla Rosji.

Na razie fluktuacje cen ropy i kursu walutowego nie oznaczają fundamentalnych zmian dla naszego budżetu. Po pierwsze wydaje się, że osłabienie rubla było większe, niż wynikałoby to ze spadku cen ropy. Tym samym generowane przez sektor naftowo-gazowy dochody budżetu w wyrażeniu rublowym nie wykażą istotnego spadku, co sprawi że da się pokryć tegoroczne wydatki budżetowe bez znaczącego zapożyczania się na rynku finansowym i pokrywania deficytu z Funduszu Rezerwowego.


Ważne są średnie ceny roczne


Trudno jest snuć prognozy na rok przyszły. Większość graczy na rynku naftowym bierze pod uwagę możliwość krótkookresowego spadku cen ropy do 43-45 dolarów za baryłkę, chociaż prognoza ta nie jest uważana za najbardziej prawdopodobną. Rynek ropy może obecnie szukać krótkookresowej równowagi w szerokim zakresie cen od $30 do $70 za baryłkę. Dla dowolnej z takich cen popyt i podaż mogą się mniej więcej równoważyć, nie reagując doraźnie na cenę.

Jeśli cena ropy spadnie ponownie nie będzie to oznaczać, że zatrzyma się ona na tym poziomie przez kolejne dwa lub trzy lata. Rozstrzygające dla stabilności rosyjskiego budżetu są średnie ceny roczne. W roku bieżącym cena średnia, zgodnie z oczekiwaniami budżetowymi, ma wynieść 50 dolarów lub nieco więcej.



Stress test: 40 dolarów za baryłkę



W przypadku cen na poziome 40 dolarów za baryłkę - zanalizujmy ten scenariusz jako krytyczny - budżet państwa pozbawiony zostaje dodatkowych przychodów, jakich dostarczyć powinien  eksport, co skutkować będzie jeszcze głębszym spadkiem PKB. Dalej nastąpi zduszenie zarówno zagregowanego popytu, jak i możliwości inwestycyjnych. Gospodarka, która już przeżywa kryzys wyhamuje jeszcze bardziej.

Aby zrównoważyć budżet potrzebne będą poważne cięcia wydatków. Ich skala może znacznie przekroczyć 10% i trudno powiedzieć w jakich dziedzinach będzie trzeba je przeprowadzić. Problemu nie da się rozwiązać jedynie poprzez zmniejszenie emerytur.

Bardziej prawdopodobne jest, że dodatkowo trzeba będzie uciec się do cięć w innych pozycjach wydatków. Przede wszystkim, przy takiej cenie ropy gwałtownie spadną dochody budżetów regionalnych zasilanych głównie z podatku dochodowego i od wynagrodzeń. Przy obecnej cenie ropy spodziewamy się w roku bieżącym skurczenia się realnych dochodów budżetów regionalnych o około 10%. Jeśli w 2016 roku niska cena ropy utrzyma się dłużej,   spodziewać się należy spadku o dalsze 10%.


Drukowanie pieniędzy pogorszy sytuację


W takiej sytuacji dodrukowanie pieniądza nie zapewni władzom ani szczególnych korzyści, ani efektu propagandowego, a jedynie pogorszy sytuację. Jeśli za pieniądzem nie będzie stał rzeczywisty wzrost gospodarczy, to niemal na pewno dojdzie do pogoni za walutami obcymi i szybko staniemy się świadkami spirali inflacyjno-deflacyjnej, tak jak działo się to na Białorusi w latach 2011-2012, przed i po wyborze prezydenta Łukaszenki. Podobny mechanizm zadziałał również w ostatnim okresie na Ukrainie.

Na największy uszczerbek wystawione zostaną emerytury i płace sfery publicznej. Ze względów politycznych trudno ich nie indeksować, lub je obniżać, szczególnie wobec powszechnego spadku nastojów społecznych. Przy scenariuszu „40 dolarów za baryłkę” nie starczy zasobów Funduszu Rezerwowego i Funduszu Bogactwa Narodowego, aby w okresie trzech, czy czterech lat pokrywać niedobór dochodów budżetu. Tak czy inaczej staniemy wówczas przed koniecznością monetyzacji  deficytu budżetowego czyli pośredniego lub bezpośredniego zapożyczania się pod zabezpieczenie kredytami z Banku Rosji, co doprowadzi do nadmiernego wzrostu podaży pieniądza.

W skrajnej wersji rozwoju wypadków Rosja może popaść na długo w makroekonomiczną nierównowagę przy szalejącej inflacji i  niestabilnym, nic nie wartym rublu. Zniknie gospodarczy rozwój, dojdzie do długotrwałego spadku poziomu życia.  Trwał będzie potężny deficyt budżetowy, którego nie da się pokryć dochodami z obrotu rynkowego.

Taki ponury obraz oglądamy dziś na Ukrainie. Przez pewien czas w takiej sytuacji pozostawała też Białoruś, lecz dzięki poprawie koniunktury na świecie i dzięki rosyjskim dotacjom udało się jej w miarę skutecznie przezwyciężyć kryzys. W Rosji przyszłość zależy całkowicie od zwyżki cen ropy, bowiem żadnych innych dźwigni wzrostu rosyjska gospodarka się nie dorobiła .

Potrzeba co najmniej dziesięciolecia, aby wykształcić inne niż eksport surowców siły napędowe wzrostu gospodarczego. Jednakże gdyby niskie ceny ropy zagościły na rynku w długiej perspektywie, to przez cały ten okres gospodarka Rosji nie będzie w stanie choćby podnieść się do poziomu sprzed kryzysu w roku 2014.


Dla ludzi: warunki skrajnie trudne


Społeczeństwo zderzy się z problemem spadku konsumpcji, z brakiem indeksacji emerytur i z rosnącym ubóstwem. W fatalnej sytuacji znajdą się ci, którzy zaciągnęli znaczne kredyty konsumpcyjne i hipoteczne. Średni udział wydatków na spłaty kredytów doszedł do 10%  dochodów indywidualnych całego społeczeństwa, przy czym dłużnicy, stanowiący 1/5 populacji konsumentów, na spłaty wydać muszą 35% swoich dochodów. Na swój sposób ucierpią odległe mono-miasta zależne od jednego zakładu czy fabryki, tam gdzie da o sobie znać spadek cen oraz popytu na surowce. Obserwowaliśmy niedawno wzorem z lat 90-tych przypadek blokady kolei transsyberyjskiej przez rozgoryczonych zamknięciem kombinatu produkcji molibdenu robotników osady Żirekien w rejonie Czity. 

Tego rodzaju przypadki będą się powtarzać. Ludzie znajdą się w skrajnie trudnych warunkach bytowych, czemu towarzyszyć będą wybuchy nagromadzonej agresji. Dzisiaj udaje się ją przekierowywać na  wrogów zewnętrznych. Istnieje jednak duże prawdopodobne, iż agresja ta ponownie znajdzie ujście wewnątrz kraju. Historia Rosji podpowiada, iż w takich okolicznościach gniew społeczny kieruje się przeciw trzem kategoriom: oligarchom, urzędnikom oraz imigrantom. Dziś o bogaczach niemal zapomniano i choć nastawienie wobec urzędników jest tradycyjnie negatywne, to jego intensywność osłabła. Także nastroje wrogie imigrantom są na poziomie bliskim wieloletniego minimum. W oparciu o nasze badania jakościowe oraz sondaże Centrum Lewady można stwierdzić, iż nasilenie negatywnych emocji wobec urzędników państwowych – wobec biurokracji jako całości, a nie przywódców – oraz obcych etnicznie  przybyszów miało miejsca pod koniec 2013 roku. Emocje te później przygasły, jednak tylko dlatego, iż agresja skierowała się na przeciwników zewnętrznych.

Jednak w warunkach głębokiego kryzysu wahadło z łatwością odchyli się w przeciwną stronę. Ludzie nie będą już tak zadowoleni i optymistyczni jak w latach 2010-2011. Ujrzymy wtedy innego wyborcę, o bardziej populistycznych żądaniach, zorientowanego bardziej na przetrwanie niż zainteresowanego rozwojem kraju. Zobaczymy wówczas nastroje społeczne podobne do tych z końca lat 1990-tych i początku 2000 roku. Władzom będzie coraz trudniej kanalizować te pełne agresji emocje.


50 dolarów za baryłkę


Nawet scenariusz, przyjęty przez nas za podstawowy, zakładający wzrost cen ropy do 70 dolarów w roku 2018 przewiduje, iż będziemy mieli do czynienia z mniej lub bardziej możliwym do opanowania deficytem budżetowym. W roku 2017 staniemy przed koniecznością redukcji wydatków z budżetu federalnego rzędu 5-7% w ujęciu realnym. Scenariusz „50 dolarów za baryłkę” komplikuje sytuację przede wszystkim dlatego, że hamuje odbudowę gospodarki, zaś dochody budżetu są bezpośrednio uzależnione od  poziomu wzrostu gospodarczego.

Nasz budżet na najbliższe trzy lata powstał przy założeniu bardzo optymistycznego tempa odbudowy rosyjskiej gospodarki. Ten wzrost przewidywany na poziomie 2,3 – 2,4%. nie będzie możliwy do osiągnięcia, jeśli uwzględnić  rosnącą niepewność co do losów gospodarki światowej.

Powszechnie akceptowane prognozy muszą być teraz korygowane w dół: w 2016 roku wzrost wyniesie poniżej 1%, w kolejnym roku 1,5% . Przy tak niskim tempie dochody budżetu będą rosnąć wolniej, niż oczekuje tego Ministerstwo Finansów.
Oznacza to, że przy cenie ropy 50 dolarów za baryłkę nasz PKB nie wróci do poziomu sprzed kryzysu wcześniej niż w 2018 roku, a dynamika dochodów budżetu w ujęciu realnym znacznie się pogorszy. Planując wydatki, przyjdzie nam o wiele bardziej zacisnąć pasa. Dokładniej mówiąc, wiemy już, że pod nóż poszły wydatki na obronność, co jeszcze do niedawna było nie do pomyślenia. Nieunikniona będzie niepełna indeksacja emerytur, do tej pory uznawano, iż musi ona odpowiadać tempu inflacji.

Propozycje te są rozpatrywane także na wypadek bardziej optymistycznego rozwoju wypadków na rynku ropy, np. gdyby cena wzrosła ponad 50 dolarów za baryłkę.


Zmęczenie kryzysem


Obraz społeczeństwa, jaki ujrzymy będzie się bardzo różnił od tego, jaki widzieliśmy po poprzednim kryzysie, gdy nastroje polityczne uległy pogorszeniu,  jednak towarzyszył im wzrost poziomu życia (do spadku dochodów realnych nie doszło nawet w 2009 roku). Wzrost spożycia ogółem w latach 2010-2014 stanowił jedną trzecią całego wzrostu odnotowanego na przestrzeni minionych 25 lat. Poprawa w tym okresie była o wiele większa, niż w latach 2005-2008.

Krótkotrwały kryzys z sierpnia nie będzie miał wielkiego znaczenia dla kształtowania nastrojów społecznych. Z tego punktu widzenia o wiele istotniejsze jest przejście kryzysu do fazy chronicznej z niepewnymi i oddalonym w czasie nadziejami na ozdrowienie i odzyskanie poprzedniego realnego poziomu spożycia. Decydującym czynnikiem może się okazać narastające wśród ludzi zmęczenie kryzysem. Dziś jeszcze nie jest ono odczuwane aż w takim stopniu.

Warto zwrócić uwagę na pewien paradoks: odsetek osób, które według sondaży Rosyjskiej Akademii Gospodarki Narodowej odczuwały w jakimś stopniu skutki kryzysu wynosił w maju 34%. Jednocześnie, według tego samego badania, optymizmu w kwestii gospodarki przybywało. Ta sytuacja dłużej trwać nie będzie.


Zagrożenie dla stabilności


Dziś należy raczej spodziewać się pogorszenia oczekiwań w odniesieniu do gospodarki, co prędzej czy później przełoży się na negatywne nastroje polityczne społeczeństwa. Co prawda, w minionych 25 latach nie zetknęliśmy się z sytuacją precedensową, w której długotrwałe pogorszenie sytuacji gospodarczej nie spowodowałoby erozji poparcia politycznego dla władz i pogorszenia nastrojów społecznych. Na razie zjawisko tego rodzaju nie daje o sobie znać. Jednak długotrwałość obecnego kryzysu sprawia, że utrzymanie podobnego status quo będzie mało prawdopodobne. Jeśli kryzys przejdzie do fazy przewlekłej zetkniemy się ze wzrostem zagrożenia dla rosyjskiej stabilności politycznej. To z kolei jeszcze bardziej ograniczy swobodę manewru władz, utrudni działania antykryzysowe i skomplikuje utrzymanie równowagi budżetowej.

Jak uczy nas doświadczenie historyczne, utrata zaufania społeczeństwa do władz na tle zjawisk kryzysowych zachodzi w Rosji z opóźnieniem 2 do 3 lat. Obecny kryzys pod względem dolegliwości jest jednym z najgorszych od 25 lat. Jednak wyróżnia go pewna cecha szczególna, uwaga społeczeństwa odwracana jest ku konfliktowi poza granicą. Punkt przełomowy dla tych nastrojów jeszcze nie nadszedł. Można przyjąć, że ich pogorszenie pojawi się z opóźnieniem, niż wynikałoby to niezadowolenia z pogarszających się warunków bytowych. Trudno powiedzieć jak będzie głębokie, gdyż po raz pierwszy stajemy wobec splotu czynników, jakimi są kryzys gospodarczy oraz ostry konflikt geopolityczny. W całym okresie Rosji post radzieckiej nie mieliśmy do czynienia z czymś podobnym.

Teoretycznie rozwój wydarzeń może się potoczyć bezkonfliktowo, jeśli władze zdążą przeprowadzić kolejne wybory w warunkach sprzyjających nastrojów społecznych. Można by wówczas mieć nadzieję, że w okresie powyborczym rosyjskie elity skupią się na poszukiwaniu skutecznych dźwigni wzrostu gospodarczego. Zauważmy przy tym, że nawet gdyby ceny ropy wzrosły do poziomu 70-80 dolarów za baryłkę, to nie zagwarantują one nam zadowalającego tempa wzrostu. Bez zmiany modelu gospodarczego Rosja pozostanie uwięziona w pułapce średniego tempa rozwoju. Władze są tego świadome, jednak nie posiadają one możliwości podjęcia poważnych działań długofalowych. Po pierwsze, dlatego, że znajdujemy się na etapie silnych zawirowań gospodarczych, uniemożliwiających prowadzenie jakichkolwiek działań o charakterze perspektywicznym. Po drugie, dlatego iż w kraju zaczyna się nowy cykl wyborczy.


Tłumaczenie Maciej Górski


Oryginał ukazał się na portalu slon.ru: https://slon.ru/posts/55670






 *Michaił Dmitriew (ur. 1961), rosyjski ekonomista, były zastępca ministra rozwoju gospodarczego i handlu, a także deputowany do parlamentu. Zajmując wysokie stanowiska Dmitriew wyróżniał się wśród rosyjskiej elity władzy  skromnym stylem życia, nie posługiwał się samochodem służbowym dla dojazdów do pracy. W latach 2005-2-14 szef Centrum Analiz Strategicznych. W swojej prognozie z roku 2008 przewidział falę niezadowolenia i protestów jaka ogarnęła rosyjskie środowiska miejskie w latach 2011-2012. W roku 2014 został brutalnie pobity w pobliżu swego domu w podmoskiewskiej miejscowości Łobnia. Obecnie jest prezesem spółki "Nowy wzrost gospodarczy". 







Obserwuj i polub "Media-w-Rosji" na Facebooku:

Obserwuj nas na Twitterze:

Można też do nas napisać. Zgłosić uwagi, pochwalić, zapytać: mediawrosji@gmail.com





Projekt "Media-w-Rosji" ma na celu umożliwienie czytelnikowi w Polsce bezpośredniego kontaktu z rosyjską publicystyką niezależną, wolną od cenzury. Publikujemy teksty najciekawszych autorów, tłumaczymy materiały najlepiej ilustrujące ważne problemy współczesnej Rosji. Projekt "Media-w-Rosji" nie ma charakteru komercyjnego. 





wtorek, 15 września 2015

Akunin: Mam wrażenie, że nadciąga katastrofa…



W przeszłości nowe zapisy na blogu pisarza Borysa Akunina przykuwały uwagę opinii publicznej. Zawierały często ostrą krytykę reżimu Władimira Putina. Pisarz był nie tylko szeregowym uczestnikiem, lecz także jednym z liderów moskiewskich protestów ulicznych z lat 2011-2012. Teraz jednak, po pracowicie spędzonym lecie zapowiedział milczenie na blogu, przyznaje też, iż nie opuszcza go przeczucie nadchodzącej katastrofy. Wszystkie argumenty zostały już wypowiedziane. Powtarzanie ich nie ma sensu. Dowolna wypowiedź na tematy polityczne prowokuje inwektywy, podsyca wzajemną wrogość. Ze szczytu góry oderwał się już odłamek i stacza w dół nabierając szybkości.
 

Autor: Borys Akunin 




 

Zapisy na blogu pisarza Borysa Akunina zawierały często ważne refleksje na temat obecnej sytuacji społeczno-politycznej Rosji. Teraz jednak pisarz postanowił zamilknąć. 

 



Jak spędziłem lato...



Dawno tu się nie pojawiałem.

Z dwóch powodów. Pierwszy na pewno będzie głównym.
Prowadzenie bloga, w taki sposób, jak to robiłem przez ostatnich kilka lat stało się niemożliwe. Zmieniły się czasy, zmieniło się życie, zmienił się kraj, zmieniła się atmosfera społeczna, ja też się zmieniłem. Mam na myśli nawet nie to, że już od przeszło roku mieszkam poza Rosją (w czasach Internetu ta okoliczność nie wiele znaczy dla człowieka piszącego). Pojawiło się jednak poczucie, iż tak jak było dawniej, teraz już się nie da.

Teksty, jakie zamieszczałem na swoim blogu można podzielić na trzy rodzaje: rozrywkowe bajki czerpiące z historii, jakieś zapisy społeczno-polityczne i informacje o moich zajęciach literackich.


Nie jestem w odpowiednim nastroju


Jednak nie potrafię już dalej bawić was intrygującymi historyjkami - nie jestem dla tego w odpowiednim nastroju. Przez cały czas mam wrażenie, że nadciąga katastrofa… a wiele złego i tak już się wydarzyło.

Nie mam ochoty pisać o polityce. Nie widzę w tym także sensu. Wszyscy wy - wszyscy my, tak czy inaczej, już dawno dla siebie wybraliśmy, co nam się podoba i co nie, kto jest w porządku, a kto nie. Wielokrotnie powtarzaliśmy odpowiednie argumenty. Kogo nie udało mi się przekonać, dalej już nie dam rady. Dowolna wypowiedź na tematy polityczne prowokuje inwektywy, podsyca tylko wzajemną wrogość.


Czas polityki dobiegł końca


Mam wrażenie, ze czas polityki w Rosji dobiegł końca. Rzecz jasna nie na zawsze, do pewnej zapewne chwili. Tak, czy inaczej, w obecnych czasach słowami nie da się już niczego zmienić. Odłamek skalny już się oderwał, potoczył się ku podnóżu góry, nabiera prędkości. Nie da się go zatrzymać.

W tej sytuacji z moich trzech tematów pozostał tylko jeden - literatura. Całe lato (a tak naprawdę rok) byłem nią zajęty. To druga przyczyna mojego milczenia. Nigdy przedtem nie pracowałem tak dużo. Taka praca jest jak świetny, niezawodny narkotyk. Polecam wszystkim.

W przyszłości będę rzadko pisać o sobie na blogu. Przede wszystkim wówczas, gdy pojawią się jakieś nowe informacje dotyczące książek. Tak jak te z dnia dzisiejszego.


Informacje o książkach


Po pierwsze oddałem do wydawnictwa trzeci tom mojej "Historii Państwa Rosyjskiego". Na rynku ukaże się on nie prędko, wiele bowiem jeszcze trzeba zrobić. Książkę trzeba zredagować, potrzebne są ilustracje, recenzje naukowe, wariant audio, różne warianty e-booków, itp. Ale moja praca jako autora, w zasadzie dobiegła końca.

Nawiasem mówiąc w dalszym ciągu rozwija się "Biblioteka IRG" ("Biblioteka Historii Państwa Rosyjskiego" to projekt autorski Borysa Akunina - "mediawRosji"). Zamieszczam w niej najlepsze (moim zdaniem) książki na temat naszej historii ojczystej. Kogo to interesuje - rozglądajcie się w księgarniach.

Książki w niebieskiej oprawie dotyczą historii sprzed najazdów mongolskich. W żółtej to czasy ordy. Wkrótce pojawią się książki w nowych barwach, czarnych, takich jak kaftan opryczników.

Za kilkanaście dni, 11 września, w świętym Dniu Wielkiego Spokoju (wybrałem go z kalendarza buddyjskiego) wyjdzie powieść "Inna Droga". Pisałem ja przez trzy lata, robiąc w tym czasie wielkie przerwy. Jest to przedłużenie mojej "Arystonomii", a więc nie czysta beletrystyka, raczej lektura powolna i nudnawa.

Tłumaczenie: ZDZ



Oryginał ukazał się na blogu Borysa Akunina publikowanym na platformie Livejournal: http://borisakunin.livejournal.com/148593.html






*Borys Akunin (ur. 1956, właśc. Grigorij Szałwowicz Czchartiszwili), wybitny pisarz rosyjski, tłumacz języka japońskiego, eseista (pochodzenia gruzińskiego). Jest autorem licznych powieści kryminalnych osadzonych w realiach Rosji carskiej, sprzed rewolucji. W 2013 roku zapowiedział rozstanie z literaturą detektywistyczną. Obecnie zajęty jest pracą nad serią książek poświęconych historii państwa rosyjskiego. Większość jego książek ukazała się w przekładzie na język polski.








Inne wypowiedzi Borysa Akunina publikowane przez „Media-w-Rosji”:



Przyłączenie Krymu – konstatuje pisarz Borys Akunin - cieszy się poparciem większości obywateli. Rozentuzjazmowana większość nie zdaje sobie sprawy, że konsekwencje będą katastrofalne. Rosję czekają gigantyczne trudności gospodarcze, ograniczenie wolności słowa, represje polityczne. I kres im może położyć rewolucja…


Liberalna Rosja w niemym przerażeniu obserwuje wydarzenia w Kijowie. I tak, jak pisarz Borys Akunin, obawia się możliwej reakcji swojego prezydenta:  dalszych surowych kar  i represji w stosunku do oponentów. 


Dwa kolejne zamachy terrorystyczne w Wołgogradzie wzbudziły w Rosji wielkie emocje. Media pełne są komentarzy na ten temat. Pisarz Borys Akunin na blogu stara się spojrzeć na to, co się stało w szerszym politycznym I historycznym kontekście. 

Znany pisarz Borys Akunin: TV „DOŻD’” stała się bastionem wolności.

 

TV Dożd’ już dawno przestała być modną telewizją hipsterską – uważa znany rosyjski pisarz Borys Akunin. Dziś, w Rosji Wladimira Putina, to prawdziwy bastion wolności słowa. Czy uda się go uratować? Akunin nie jest optymistą, władze trudno będzie powstrzymać. Ale nic nie jest wieczne i już dziś, według pisarza, można dostrzec w Rosji zalążki zbliżającej się zmiany.






Obserwuj i polub "Media-w-Rosji" na Facebooku:

Obserwuj nas na Twitterze:

Można też do nas napisać. Zgłosić uwagi, pochwalić, zapytać: mediawrosji@gmail.com





Projekt "Media-w-Rosji" ma na celu umożliwienie czytelnikowi w Polsce bezpośredniego kontaktu z rosyjską publicystyką niezależną, wolną od cenzury. Publikujemy teksty najciekawszych autorów, tłumaczymy materiały najlepiej ilustrujące ważne problemy współczesnej Rosji. Projekt "Media-w-Rosji" nie ma charakteru komercyjnego.