Strony

sobota, 19 września 2015

Cena ropy, kryzys i co z tego może wyniknąć….



Rosyjskie i zagraniczne media alarmują. Masowo ukazują się publikacje rysujące w czarnych barwach przyszłość gospodarki rosyjskiej i skutki kryzysu dla obywateli. Profesjonalni eksperci zachowują umiar, ostrożniej dobierają słowa, analizują rożne scenariusze rozwoju wydarzeń. Michail Dimtriew cieszy się reputacją eksperta obdarzonego szczególną intuicją, jego prognozy z roku 2008 przewidujące zbliżającą się falę masowych protestów okazały się trafne. W latach 2011-2012 Rosjanie wyszli na ulicę, protestując przeciw fałszerstwom wyborczym i powrotowi na Kreml Władimira Putina. W niniejszym artykule, podkreślając znaczenie jakie mają dla Rosji dochody ze sprzedaży ropy i gazu Dmitriew wskazuje jak ich cena - 40, a może 50 dolarów za baryłkę - może wpłynąć na rozwój sytuacji w gospodarce i nastroje społeczne.




Autor: Michaił Dmitriew





W najbliższych latach cena ropy naftowej na rynkach światowej będzie miała zasadnicze znaczenie dla gospodarki rosyjskiej i budżetu. 




W lipcu 2015 ponownie zaczęły pogarszać się nastroje społeczeństwa rosyjskiego. Na razie o zmianie tej świadczy silna obniżka publikowanego przez Sberbank indeksu nastrojów finansowych (urząd statystyczny Rosstat publikuje swoje dane z poślizgiem, raz na kwartał). Mimo że dane te odnoszą się do jednego, mało reprezentatywnego  miesiąca lata, to biorąc pod uwagę wydarzenia sierpnia trudno oczekiwać istotnej zmiany tych nastrojów na lepsze.
To w lipcu zaczął się na dobre spadek cen ropy. Jednak, jak się zdaje, większe znaczenie ma tu kumulujące się od jakiegoś czasu odczuwane przez społeczeństwo zmęczenie kryzysem. 


Nie chcemy oszczędzać


O ile w pierwszym półroczu poziom oszczędności indywidualnych był bardzo wysoki (mniej więcej trzy razy wyższy, niż w pierwszym półroczu roku ubiegłego), to obecnie widać silny spadek gotowości do oszczędzania, chyba że są to oszczędności w walutach obcych. Dochodzi do tego brak zainteresowania kredytami indywidualnymi. Jeszcze w 2014 roku wolumen kredytów konsumenckich i hipotecznych rósł, ale obecnie jesteśmy świadkami wyraźnego spadku akcji kredytowej.

Spadek wolumenu kredytów hipotecznych w pierwszym półroczu wyniósł 40%. Wcześniej obserwowaliśmy spadek stopy oszczędności, ale ludzi stać było na to aby nie oszczędzać, wprost przeciwnie mogli pozwolić sobie na kredyty. Obecnie nie ma ani kredytów, ani oszczędności, co oznaczać może, że konsumentów ogarnął nastrój skrajnego pesymizmu. Społeczeństwu brak środków, aby przygotować się na gorsze czasy. Nie jest ono też w stanie zachować dotychczasowego poziomu konsumpcyjnego poprzez zaciąganie kredytów.

Jasne jest, że sierpniowe osłabienie rubla wzmocni pesymizm wśród ludzi.
Realne dochody ludności spadły w drugim kwartale o ponad 4,5%. Przyjąć można, że w tym samym stopniu straciły wartość emerytury. Jednocześnie dane Rosstatu pokazują o wiele większy spadek płac realnych, maksymalna wartość tego wskaźnika wynosiła 10%, choć sytuacja ostatnio nieco się polepszyła. Także wskaźnik sprzedaży detalicznej, najlepiej ilustrujący poziom konsumpcji obniżył się o niemal 10%, pod tym względem także nie widać oznak, by sytuacja uległa poprawie. Możliwości zastępowania importu rodzimymi produktami zostały niemal wyczerpane. Taka substytucja, która była do osiągnięcia została dokonana jeszcze w początkach bieżącego roku.


Biedniejemy: obywatele i przedsiębiorstwa


Również duża część świadczeń socjalnych ulegnie w ujęciu realnym znaczącemu ograniczeniu. Udział świadczeń socjalnych w dochodach ludności w okresie sprzed kryzysu osiągnął poziom bliski historycznemu maksimum, to oznacza że jest z czego dokonywać obniżek.

Wywołana dewaluacją spirala wzrostu cen towarów importowanych doprowadzi niechybnie do spadku spożycia brutto. Towarzyszącym czynnikiem hamującym stanie się redukcja popytu. Dwie trzecie konsumpcji przypada na popyt konsumpcyjny. Nie ma tu dobrych perspektyw, ani dla wytwórczości ani w sektorze usług związanych z rynkiem konsumpcyjnym.  Musimy liczyć się z perspektywą spadku zasobów przedsiębiorstw. Będzie on następstwem wywołanej gwałtownym spadkiem cen eksportowanych surowców redukcji przychodów. W rezultacie dokonuje się znaczny spadek majętności wszystkich podstawowych podmiotów gospodarki, tak biznesu jak i ludności.



Ceny ropy: od 30 do 70 dolarów



Nie ma podstaw dla nadmiernego pesymizmu


Kolejna dewaluacja rubla i głęboki kryzys cen ropy naftowej nie uzasadniają weryfikacji najbardziej wiarygodnych prognoz średniookresowych. Rynki surowcowe mogą rzeczywiście przyhamować na czas dłuższy. Tak się stanie, jeżeli obecny bieg wydarzeń w Chinach przyniesie na tyle fatalne rezultaty, że odbije się to negatywnie na gospodarkach innych krajów, w tym USA.

Na razie obserwujemy chwilową paniczną reakcję inwestorów. Jednak wzrost Chin trwał będzie nadal. W ramach obecnego kryzysu nie ujawniła się gigantyczna bańką na rynkach finansowych w krajach rozwiniętych, tak jak to było w roku 2008. Jest więc za wcześnie, aby mówić o popadnięciu Rosji w tragiczną sytuację. Nie ma podstaw dla nadmiernego pesymizmu. Jednak od sierpnia obserwujemy rosnącą niepewność co do perspektyw gospodarki światowej. Te nastroje zmuszają nas, by prezentując najbardziej pesymistyczny dla Rosji scenariusz (jednak nie najbardziej wiarygodny)  dokonać korekty  w dół wskaźników scenariusza najbardziej pesymistycznego i alarmującego dla Rosji.

Na razie fluktuacje cen ropy i kursu walutowego nie oznaczają fundamentalnych zmian dla naszego budżetu. Po pierwsze wydaje się, że osłabienie rubla było większe, niż wynikałoby to ze spadku cen ropy. Tym samym generowane przez sektor naftowo-gazowy dochody budżetu w wyrażeniu rublowym nie wykażą istotnego spadku, co sprawi że da się pokryć tegoroczne wydatki budżetowe bez znaczącego zapożyczania się na rynku finansowym i pokrywania deficytu z Funduszu Rezerwowego.


Ważne są średnie ceny roczne


Trudno jest snuć prognozy na rok przyszły. Większość graczy na rynku naftowym bierze pod uwagę możliwość krótkookresowego spadku cen ropy do 43-45 dolarów za baryłkę, chociaż prognoza ta nie jest uważana za najbardziej prawdopodobną. Rynek ropy może obecnie szukać krótkookresowej równowagi w szerokim zakresie cen od $30 do $70 za baryłkę. Dla dowolnej z takich cen popyt i podaż mogą się mniej więcej równoważyć, nie reagując doraźnie na cenę.

Jeśli cena ropy spadnie ponownie nie będzie to oznaczać, że zatrzyma się ona na tym poziomie przez kolejne dwa lub trzy lata. Rozstrzygające dla stabilności rosyjskiego budżetu są średnie ceny roczne. W roku bieżącym cena średnia, zgodnie z oczekiwaniami budżetowymi, ma wynieść 50 dolarów lub nieco więcej.



Stress test: 40 dolarów za baryłkę



W przypadku cen na poziome 40 dolarów za baryłkę - zanalizujmy ten scenariusz jako krytyczny - budżet państwa pozbawiony zostaje dodatkowych przychodów, jakich dostarczyć powinien  eksport, co skutkować będzie jeszcze głębszym spadkiem PKB. Dalej nastąpi zduszenie zarówno zagregowanego popytu, jak i możliwości inwestycyjnych. Gospodarka, która już przeżywa kryzys wyhamuje jeszcze bardziej.

Aby zrównoważyć budżet potrzebne będą poważne cięcia wydatków. Ich skala może znacznie przekroczyć 10% i trudno powiedzieć w jakich dziedzinach będzie trzeba je przeprowadzić. Problemu nie da się rozwiązać jedynie poprzez zmniejszenie emerytur.

Bardziej prawdopodobne jest, że dodatkowo trzeba będzie uciec się do cięć w innych pozycjach wydatków. Przede wszystkim, przy takiej cenie ropy gwałtownie spadną dochody budżetów regionalnych zasilanych głównie z podatku dochodowego i od wynagrodzeń. Przy obecnej cenie ropy spodziewamy się w roku bieżącym skurczenia się realnych dochodów budżetów regionalnych o około 10%. Jeśli w 2016 roku niska cena ropy utrzyma się dłużej,   spodziewać się należy spadku o dalsze 10%.


Drukowanie pieniędzy pogorszy sytuację


W takiej sytuacji dodrukowanie pieniądza nie zapewni władzom ani szczególnych korzyści, ani efektu propagandowego, a jedynie pogorszy sytuację. Jeśli za pieniądzem nie będzie stał rzeczywisty wzrost gospodarczy, to niemal na pewno dojdzie do pogoni za walutami obcymi i szybko staniemy się świadkami spirali inflacyjno-deflacyjnej, tak jak działo się to na Białorusi w latach 2011-2012, przed i po wyborze prezydenta Łukaszenki. Podobny mechanizm zadziałał również w ostatnim okresie na Ukrainie.

Na największy uszczerbek wystawione zostaną emerytury i płace sfery publicznej. Ze względów politycznych trudno ich nie indeksować, lub je obniżać, szczególnie wobec powszechnego spadku nastojów społecznych. Przy scenariuszu „40 dolarów za baryłkę” nie starczy zasobów Funduszu Rezerwowego i Funduszu Bogactwa Narodowego, aby w okresie trzech, czy czterech lat pokrywać niedobór dochodów budżetu. Tak czy inaczej staniemy wówczas przed koniecznością monetyzacji  deficytu budżetowego czyli pośredniego lub bezpośredniego zapożyczania się pod zabezpieczenie kredytami z Banku Rosji, co doprowadzi do nadmiernego wzrostu podaży pieniądza.

W skrajnej wersji rozwoju wypadków Rosja może popaść na długo w makroekonomiczną nierównowagę przy szalejącej inflacji i  niestabilnym, nic nie wartym rublu. Zniknie gospodarczy rozwój, dojdzie do długotrwałego spadku poziomu życia.  Trwał będzie potężny deficyt budżetowy, którego nie da się pokryć dochodami z obrotu rynkowego.

Taki ponury obraz oglądamy dziś na Ukrainie. Przez pewien czas w takiej sytuacji pozostawała też Białoruś, lecz dzięki poprawie koniunktury na świecie i dzięki rosyjskim dotacjom udało się jej w miarę skutecznie przezwyciężyć kryzys. W Rosji przyszłość zależy całkowicie od zwyżki cen ropy, bowiem żadnych innych dźwigni wzrostu rosyjska gospodarka się nie dorobiła .

Potrzeba co najmniej dziesięciolecia, aby wykształcić inne niż eksport surowców siły napędowe wzrostu gospodarczego. Jednakże gdyby niskie ceny ropy zagościły na rynku w długiej perspektywie, to przez cały ten okres gospodarka Rosji nie będzie w stanie choćby podnieść się do poziomu sprzed kryzysu w roku 2014.


Dla ludzi: warunki skrajnie trudne


Społeczeństwo zderzy się z problemem spadku konsumpcji, z brakiem indeksacji emerytur i z rosnącym ubóstwem. W fatalnej sytuacji znajdą się ci, którzy zaciągnęli znaczne kredyty konsumpcyjne i hipoteczne. Średni udział wydatków na spłaty kredytów doszedł do 10%  dochodów indywidualnych całego społeczeństwa, przy czym dłużnicy, stanowiący 1/5 populacji konsumentów, na spłaty wydać muszą 35% swoich dochodów. Na swój sposób ucierpią odległe mono-miasta zależne od jednego zakładu czy fabryki, tam gdzie da o sobie znać spadek cen oraz popytu na surowce. Obserwowaliśmy niedawno wzorem z lat 90-tych przypadek blokady kolei transsyberyjskiej przez rozgoryczonych zamknięciem kombinatu produkcji molibdenu robotników osady Żirekien w rejonie Czity. 

Tego rodzaju przypadki będą się powtarzać. Ludzie znajdą się w skrajnie trudnych warunkach bytowych, czemu towarzyszyć będą wybuchy nagromadzonej agresji. Dzisiaj udaje się ją przekierowywać na  wrogów zewnętrznych. Istnieje jednak duże prawdopodobne, iż agresja ta ponownie znajdzie ujście wewnątrz kraju. Historia Rosji podpowiada, iż w takich okolicznościach gniew społeczny kieruje się przeciw trzem kategoriom: oligarchom, urzędnikom oraz imigrantom. Dziś o bogaczach niemal zapomniano i choć nastawienie wobec urzędników jest tradycyjnie negatywne, to jego intensywność osłabła. Także nastroje wrogie imigrantom są na poziomie bliskim wieloletniego minimum. W oparciu o nasze badania jakościowe oraz sondaże Centrum Lewady można stwierdzić, iż nasilenie negatywnych emocji wobec urzędników państwowych – wobec biurokracji jako całości, a nie przywódców – oraz obcych etnicznie  przybyszów miało miejsca pod koniec 2013 roku. Emocje te później przygasły, jednak tylko dlatego, iż agresja skierowała się na przeciwników zewnętrznych.

Jednak w warunkach głębokiego kryzysu wahadło z łatwością odchyli się w przeciwną stronę. Ludzie nie będą już tak zadowoleni i optymistyczni jak w latach 2010-2011. Ujrzymy wtedy innego wyborcę, o bardziej populistycznych żądaniach, zorientowanego bardziej na przetrwanie niż zainteresowanego rozwojem kraju. Zobaczymy wówczas nastroje społeczne podobne do tych z końca lat 1990-tych i początku 2000 roku. Władzom będzie coraz trudniej kanalizować te pełne agresji emocje.


50 dolarów za baryłkę


Nawet scenariusz, przyjęty przez nas za podstawowy, zakładający wzrost cen ropy do 70 dolarów w roku 2018 przewiduje, iż będziemy mieli do czynienia z mniej lub bardziej możliwym do opanowania deficytem budżetowym. W roku 2017 staniemy przed koniecznością redukcji wydatków z budżetu federalnego rzędu 5-7% w ujęciu realnym. Scenariusz „50 dolarów za baryłkę” komplikuje sytuację przede wszystkim dlatego, że hamuje odbudowę gospodarki, zaś dochody budżetu są bezpośrednio uzależnione od  poziomu wzrostu gospodarczego.

Nasz budżet na najbliższe trzy lata powstał przy założeniu bardzo optymistycznego tempa odbudowy rosyjskiej gospodarki. Ten wzrost przewidywany na poziomie 2,3 – 2,4%. nie będzie możliwy do osiągnięcia, jeśli uwzględnić  rosnącą niepewność co do losów gospodarki światowej.

Powszechnie akceptowane prognozy muszą być teraz korygowane w dół: w 2016 roku wzrost wyniesie poniżej 1%, w kolejnym roku 1,5% . Przy tak niskim tempie dochody budżetu będą rosnąć wolniej, niż oczekuje tego Ministerstwo Finansów.
Oznacza to, że przy cenie ropy 50 dolarów za baryłkę nasz PKB nie wróci do poziomu sprzed kryzysu wcześniej niż w 2018 roku, a dynamika dochodów budżetu w ujęciu realnym znacznie się pogorszy. Planując wydatki, przyjdzie nam o wiele bardziej zacisnąć pasa. Dokładniej mówiąc, wiemy już, że pod nóż poszły wydatki na obronność, co jeszcze do niedawna było nie do pomyślenia. Nieunikniona będzie niepełna indeksacja emerytur, do tej pory uznawano, iż musi ona odpowiadać tempu inflacji.

Propozycje te są rozpatrywane także na wypadek bardziej optymistycznego rozwoju wypadków na rynku ropy, np. gdyby cena wzrosła ponad 50 dolarów za baryłkę.


Zmęczenie kryzysem


Obraz społeczeństwa, jaki ujrzymy będzie się bardzo różnił od tego, jaki widzieliśmy po poprzednim kryzysie, gdy nastroje polityczne uległy pogorszeniu,  jednak towarzyszył im wzrost poziomu życia (do spadku dochodów realnych nie doszło nawet w 2009 roku). Wzrost spożycia ogółem w latach 2010-2014 stanowił jedną trzecią całego wzrostu odnotowanego na przestrzeni minionych 25 lat. Poprawa w tym okresie była o wiele większa, niż w latach 2005-2008.

Krótkotrwały kryzys z sierpnia nie będzie miał wielkiego znaczenia dla kształtowania nastrojów społecznych. Z tego punktu widzenia o wiele istotniejsze jest przejście kryzysu do fazy chronicznej z niepewnymi i oddalonym w czasie nadziejami na ozdrowienie i odzyskanie poprzedniego realnego poziomu spożycia. Decydującym czynnikiem może się okazać narastające wśród ludzi zmęczenie kryzysem. Dziś jeszcze nie jest ono odczuwane aż w takim stopniu.

Warto zwrócić uwagę na pewien paradoks: odsetek osób, które według sondaży Rosyjskiej Akademii Gospodarki Narodowej odczuwały w jakimś stopniu skutki kryzysu wynosił w maju 34%. Jednocześnie, według tego samego badania, optymizmu w kwestii gospodarki przybywało. Ta sytuacja dłużej trwać nie będzie.


Zagrożenie dla stabilności


Dziś należy raczej spodziewać się pogorszenia oczekiwań w odniesieniu do gospodarki, co prędzej czy później przełoży się na negatywne nastroje polityczne społeczeństwa. Co prawda, w minionych 25 latach nie zetknęliśmy się z sytuacją precedensową, w której długotrwałe pogorszenie sytuacji gospodarczej nie spowodowałoby erozji poparcia politycznego dla władz i pogorszenia nastrojów społecznych. Na razie zjawisko tego rodzaju nie daje o sobie znać. Jednak długotrwałość obecnego kryzysu sprawia, że utrzymanie podobnego status quo będzie mało prawdopodobne. Jeśli kryzys przejdzie do fazy przewlekłej zetkniemy się ze wzrostem zagrożenia dla rosyjskiej stabilności politycznej. To z kolei jeszcze bardziej ograniczy swobodę manewru władz, utrudni działania antykryzysowe i skomplikuje utrzymanie równowagi budżetowej.

Jak uczy nas doświadczenie historyczne, utrata zaufania społeczeństwa do władz na tle zjawisk kryzysowych zachodzi w Rosji z opóźnieniem 2 do 3 lat. Obecny kryzys pod względem dolegliwości jest jednym z najgorszych od 25 lat. Jednak wyróżnia go pewna cecha szczególna, uwaga społeczeństwa odwracana jest ku konfliktowi poza granicą. Punkt przełomowy dla tych nastrojów jeszcze nie nadszedł. Można przyjąć, że ich pogorszenie pojawi się z opóźnieniem, niż wynikałoby to niezadowolenia z pogarszających się warunków bytowych. Trudno powiedzieć jak będzie głębokie, gdyż po raz pierwszy stajemy wobec splotu czynników, jakimi są kryzys gospodarczy oraz ostry konflikt geopolityczny. W całym okresie Rosji post radzieckiej nie mieliśmy do czynienia z czymś podobnym.

Teoretycznie rozwój wydarzeń może się potoczyć bezkonfliktowo, jeśli władze zdążą przeprowadzić kolejne wybory w warunkach sprzyjających nastrojów społecznych. Można by wówczas mieć nadzieję, że w okresie powyborczym rosyjskie elity skupią się na poszukiwaniu skutecznych dźwigni wzrostu gospodarczego. Zauważmy przy tym, że nawet gdyby ceny ropy wzrosły do poziomu 70-80 dolarów za baryłkę, to nie zagwarantują one nam zadowalającego tempa wzrostu. Bez zmiany modelu gospodarczego Rosja pozostanie uwięziona w pułapce średniego tempa rozwoju. Władze są tego świadome, jednak nie posiadają one możliwości podjęcia poważnych działań długofalowych. Po pierwsze, dlatego, że znajdujemy się na etapie silnych zawirowań gospodarczych, uniemożliwiających prowadzenie jakichkolwiek działań o charakterze perspektywicznym. Po drugie, dlatego iż w kraju zaczyna się nowy cykl wyborczy.


Tłumaczenie Maciej Górski


Oryginał ukazał się na portalu slon.ru: https://slon.ru/posts/55670






 *Michaił Dmitriew (ur. 1961), rosyjski ekonomista, były zastępca ministra rozwoju gospodarczego i handlu, a także deputowany do parlamentu. Zajmując wysokie stanowiska Dmitriew wyróżniał się wśród rosyjskiej elity władzy  skromnym stylem życia, nie posługiwał się samochodem służbowym dla dojazdów do pracy. W latach 2005-2-14 szef Centrum Analiz Strategicznych. W swojej prognozie z roku 2008 przewidział falę niezadowolenia i protestów jaka ogarnęła rosyjskie środowiska miejskie w latach 2011-2012. W roku 2014 został brutalnie pobity w pobliżu swego domu w podmoskiewskiej miejscowości Łobnia. Obecnie jest prezesem spółki "Nowy wzrost gospodarczy". 







Obserwuj i polub "Media-w-Rosji" na Facebooku:

Obserwuj nas na Twitterze:

Można też do nas napisać. Zgłosić uwagi, pochwalić, zapytać: mediawrosji@gmail.com





Projekt "Media-w-Rosji" ma na celu umożliwienie czytelnikowi w Polsce bezpośredniego kontaktu z rosyjską publicystyką niezależną, wolną od cenzury. Publikujemy teksty najciekawszych autorów, tłumaczymy materiały najlepiej ilustrujące ważne problemy współczesnej Rosji. Projekt "Media-w-Rosji" nie ma charakteru komercyjnego. 





2 komentarze:

  1. "Bez zmiany modelu gospodarczego Rosja pozostanie uwięziona w pułapce średniego tempa rozwoju"
    Aby model gospodarczy uległ zmianie musiały by być tym zainteresowana władze. W przypadku Rosji nie ma na to większych szans. Pro-rozwojowy model gospodarki oznacza państwo prawa. Bez tego Rosja skazana jest na dotychczasowy model : obywatele nie chcą ryzykować działalności gospodarczej , a jeśli nawet zaryzykują, to wszystkie zarobione środki są natychmiast konsumowane lub transferowane za granicę (działanie w pełni racjonalne - zarobiłem i nie chcę tego stracić). Tylko że poszanowanie prawa oznacza ograniczenie władzy/bezkarności, a na to aktualne władze Rosji nigdy się nie zgodzą (za dużo na tym tracą).
    Tak więc teoretycy mogą teoretyzować (co by było gdyby babcia miała wąsy…), Putin może gwarantować (wasze pieniądze są bezpieczne…) a Rosja będzie dalej pogrążała się w gospodarczym bezwładzie czekając z utęsknieniem na odbicie cen ropy.

    OdpowiedzUsuń
  2. Podczas gdy wydaje się, że szeroko rozumiany Zachód postawił przed Rosją ultimatum: odda Krym, albo pętla z szyi nie zostanie zdjęta. Zachód ma energię odnawialną i dzięki niej może być w tym konflikcie górą. Gospodarka, głupcze! Kapitał społeczny, głupcze!!!

    OdpowiedzUsuń