Strony

poniedziałek, 17 listopada 2014

Czy Pani syn jest faszystą?



Marc Bennetts z Moskwy, specjalnie dla „Media-w-Rosji”.



Choć media rysują promienny obraz powszechnego poparcia dla prezydenta Putina, władzy nie udało się zamknąć ust jego krytykom. Oficjalna propaganda obrzuca ich błotem,  trafiają do więzienia, lub aresztu domowego, niektórzy wyjeżdżają,   uchwalane jest  coraz bardziej represyjne prawo wymierzone w opozycję. Jednak jak pisze angielski dziennikarz Marc Bennetts, w rosyjskim społeczeństwie widoczne są podziały, niezadowolona jest przede wszystkim znacząca część wykształconej klasy średniej. A w szeregach krytyków Kremla, nie brak gotowych do dalszej walki.








Marc Bennetts napisał ten artykuł specjalnie dla bloga „Media-w-Rosji”. Już wkrótce w księgarniach ukaże się jego książka „Dokopać Kremlowi”. Niniejszy tekst jest do niej swego rodzaju posłowiem. 


W książce autor opisuje działania antykremlowskiej opozycji. Tutaj w szkicowej formie przedstawia jej aktualne losy i problemy. I opowiada jak wpłynął na nie konflikt wokół Ukrainy.








Szeregowy opozycjonista

Ustawił się w pobliżu Placu Czerwonego. W rękach trzymał plakat potępiający Kreml za wsparcie okazywane wschodnio ukraińskim separatystom. Denis Bachołdin ma 33 lata, na stałe mieszka w Moskwie. Swoją akcję rozpoczął w godzinie szczytu. Wystarczyło kilka minut, by przechodnie zwrócili na niego uwagę.

- „Ty świnio !” – krzyknął w jego kierunku mężczyzna w średnim wieku. Przeczytał treść plakatu, zwrócił uwagę na to, iż pomalowany był w barwy rosyjskiej i ukraińskiej flagi. Na jego twarzy odmalowała się wściekłość. „Nie potrzeba nam tu Majdanu”, warknął, „zamieszek takich jak w Kijowie”. Po chwili Bachołdina i kilku wspierających go manifestantów otoczyła grupa prokremlowskiej młodzieży. „Zdrajcy”, obrzucili ich wyzwiskami. Za chwilę funkcjonariusze policji wkroczyli do akcji, by rozpędzić nielegalne zgromadzenie.



Fotografia z akcji, w ktorej uczestniczył Denis Bachołdin. Wszystkich uczestniczących 
w niej aktywistówzatrzymano i odwieziono do komisariatu policji. 


Bachołdin jest szeregowym opozycjonistą. Sam powtarza, że nie jest zainteresowany karierą polityczną. Ale i tak zapłacił słoną cenę za śmiałość z jaką zademonstrował swój sprzeciw wobec przedłużającej się prezydentury Wladimira Putina. Na początku roku zwolniono go ze stanowiska doradcy finansowego w jednym z moskiewskich banków. Bank miał prywatnego właściciela, Bachołdin zarabiał tam dwa razy więcej, niż wynosi w Rosji średnie roczne wynagrodzenie (ok. 8500 dolarów). Na jakiej podstawie? Bachołdin odmówił, gdy poproszono go do zobowiązania się, że przestanie by regularnym uczestnikiem zgromadzeń protestacyjnych. Jak się okazało, wiceprezes banku był członkiem rządzącej partii „Jedna Rosja”. To on wydal polecenie, by wybito mu z głowy demonstrowanie, lub wyrzucono go na bruk.

- „Powiedziałem im od razu, że Putin mi się nie podoba. Dodałem, iż to co robię w wolnym czasie jest moją sprawą prywatną.” – usłyszałem od Bachołdina. Jego upór oznacza prawdopodobnie, iż będzie mu trudno znaleźć dobrą pracę w przewidywalnej przyszłości. Kierownictwo banku odnotowało w jego książeczce pracy – dokument ten wszyscy poszukujący pracy Rosjanie muszą zgodnie z prawem przedstawić pracodawcy – iż „zwolniono go w związku z wielokrotnym naruszeniem dyscypliny pracy”.

- „Nie mam wyboru. Wszędzie, gdzie ubiegam się o pracę, muszę powiedzieć, dlaczego zwolniono mnie z poprzedniej”. – poskarżył się Bachołdin. Niektórzy mi współczują, obiecują, że oddzwonią. Nikt jednak tego nie robi.” – utrzymuje się teraz kurczących się każdego dnia oszczędności.

Zajęcie więc w dzisiejszej Rosji postawy opozycyjnej, nawet dla aktywistów niskiego szczebla wiąże się ze sporym ryzykiem. Sytuację komplikuje fala społecznej nienawiści pod adresem oponentów Kremla, sprowokowana przez media kontrolowane przez państwo.


Propaganda w radzieckim stylu


- „Kreml znów posługuje się propagandą w radzieckim stylu” –  Ludmiła Aleksiejewa, legendarna działaczka ruchu dysydenckiego w czasach komunistycznych, dobrze ją pamięta. Za Breżniewa zmuszono ją do wyjazdu ze Związku Radzieckiego, wróciła jednak po jego rozpadzie, we wczesnych latach dziewięćdziesiątych, do nowej niezależnej Rosji.

- „Cel jest ten sam. Należy zjednoczyć społeczeństwo, zapewnić przywódcom jego poparcie. A na końcu przeciwstawić Rosję całemu światu.  Ale wygląda na to, że obecnym władzom udało się  obudzić w społeczeństwie jeszcze większe oburzenie w stosunku do opozycji, niż w czasach Breżniewa. W tamtych czasach ludzie byli znużeni, nie odczuwali tych negatywnych emocji co teraz?”

Czego, czego jak czego, ale w Rosji Władimira Putina nie brakuje negatywnych  emocji.

W interpretacji władz radzieckich przeciwnicy linii partii byli „wrogami ludu”. W dzisiejszej Rosji, Putin i jego propagandyści nowe pokolenie dysydentów określają mianem „zdrajców narodu”. Stosowana terminologia jest różna, ale w gruncie rzeczy chodzi o to samo. W Rosji nie ma miejsca dla „inakomysljaszczich” („myślących inaczej”), tacy ludzie zasługują wyłącznie na pogardę i brak zaufania. A czasem na więzienie.

Władze potraktowały działacza radykalnej lewicy Siergieja Udalcowa ze szczególną
surowością, wlepiono mu 4,5 roku więzienia. 


Prowadzenie polityki w tym stylu ułatwiła władzom fala patriotyzmu, jaka ogarnęła Rosję po przyłączeniu do niej półwyspu krymskiego. Rosjanie zapamiętali, iż Krym w 1953 roku podarował Ukrainie Nikita Chruszczow. Na jego powrót zareagowali z entuzjazmem. Krytyków przeprowadzonej arbitralnie aneksji, opozycjonistów,  spotkały represje. Na znanego z walki z korupcją polityka Aleksieja Nawalnego, nie ukrywającego swych prezydenckich ambicji, nałożono areszt domowy. Reprezentujący radykalnie lewicowe stanowisko Siergiej Udalcow, który od dawna i uparcie nawoływał do organizacji rosyjskiego Majdanu, latem tego roku trafił do więzienia na 4,5 roku. Skazano go za planowanie „masowych zamieszek”, choć zarzuty te były nieprawdziwe. Rząd doprowadził też do uchwalenia szeregu ustaw ograniczających wolność mediów i Internetu. Jedna z ustaw, obowiązująca od lipca, przewiduje karę więzienia do 3 lat dla każdego, kogo aresztowano więcej niż jeden raz w ciągu ostatnich 180 dni podczas akcji prowadzonych bez zezwolenia władz. Chociaż wciąż nie można mówić o powrocie totalitaryzmu komunistycznego, takiego jak w ZSRR, Tania Łokszyna, wicedyrektor biura Human Rigths Watch w Moskwie charakteryzuje obecną sytuację jako „bezprecedensową w poradzieckiej historii Rosji.” Przeciwnicy Putina znaleźli się w matni.


Telewizyjna pralnia mózgów


Główną rolę w kampanii mającej na celu ograniczenie praw obywatelskich i politycznych odegrała kontrolowana przez państwo telewizja. Dla większości Rosjan jest ona podstawowym źródłem informacji. Telewizyjny propagandyści przygotowali serię programów oczerniających krytyków Kremla. Posługiwano się w nich jawnymi fałszerstwami, półprawdami i insynuacjami. Kłamstwem o szczególnej sile rażenia (pretekstu rosyjskiej telewizji dostarczyła obecność wśród setek tysięcy protestantów, którzy obalili popieranego przez Rosję prezydenta Ukrainy, Wiktora Janukowicza, także przedstawicieli ugrupowań o skrajnie prawicowej orientacji) było przedstawianie kijowskiego Majdanu jako faszystowskiego zamachu stanu, a nowego rządu jako wojskowej junty. W Rosji niemal każda rodzina pamięta o swoich krewnych, ofiarach wojny z hitlerowskimi Niemcami. Oznacza to, iż narzucenie masowej widowni telewizyjnej obrazu Kijowa jako miasta opanowanego przez faszystów, zablokowało jakąkolwiek sensowną debatę na temat kursu przyjętego przez nowe ukraińskie władze, a także roli odgrywanej w obecnym konflikcie przez Moskwę.

We wrześniu ogólno rosyjska telewizja NTV znana ze swych bezwstydnych i pozbawionych jakichkolwiek hamulców kampanii dyskredytujących opozycję wyemitowała dwa 60 minutowe filmy – przedstawiały one i obrzucały błotem 30 znanych postaci życia publicznego (wszyscy byli Rosjanami, z wyjątkiem Saszy Grey, amerykańskiej gwiazdy porno i aktorki). Wszyscy ci ludzie ośmielili się skrytykować wojnę na Ukrainie. W tygodniu, w jakim je pokazano, oba filmy, „13 przyjaciół junty” i „17 przyjaciół junty” znalazły się wśród dziesięciu najbardziej popularnych programów. Takie dane podała agencja TNS Russia prowadząca badania audytorium telewizyjnego.

Największą gwiazdą spośród przedstawionych w filmach był Andriej Makarewicz, muzyk rockowy i piosenkarz. On sam i jego grupa „Maszyna Wriemieni” cieszą się wielką popularnością jeszcze od późnych czasów radzieckich. Jego utworów słuchała z przyjemnością także kremlowska elita władzy. Swego czasu Makarewicz udzielał Putinowi poparcia, ale po jego powrocie na stanowisko prezydenta muzyk przeszedł w szeregi opozycji. Tuż przed aneksją Krymu, w Moskwie zorganizowano demonstracje pokojową. Makarewicz wziął w niej udział i potępił obecność wojsk rosyjskich na ogarniętej kryzysem Ukrainie (oficjalne media nie poinformowały o jego wystąpieniu, w tamtym okresie starannie ukrywano prawdę o udziale żołnierzy rosyjskich w ukraińskim konflikcie).

Demonstracja Makarewicza nie mogła zostać zapomniana i wybaczona. Szefowie państwowych mediów i podejrzane typy na Kremlu przekazujące im odpowiednie instrukcje czekali tylko na odpowiednią chwilę, by uderzyć w muzyka. Odpowiednia okazja nadarzyła się w sierpniu, gdy Makarewicz pojechał na Ukrainę, by wystąpić w koncercie na rzecz dzieci zmuszonych przez wojnę do opuszczenia domów. Telewizja NTV wykorzystała zdjęcia z koncertu w taki sposób, by widzowie uwierzyli, iż pojechał tam, by wystąpić z koncertem dla ukraińskich żołnierzy. Według NTV artysta śpiewał dla oddziałów odpowiedzialnych za „starcie z powierzchni ziemi całych wiosek”. W odpowiedzi Makarewicz nagrał nową piosenkę „Mój kraj stracił rozum”.

Michaił Szac, 49 lat, jest popularnym aktorem komediowym. I on także znalazł się na czarnej liście telewizji NTV. Szac jest znany ze swych krytycznych poglądów wobec polityki Kremla. W 2012 roku telewizjom państwowym zabroniono zapraszania go do udziału w programie. Aktor pozostał nieugięty. Wspólnie z żoną, Tatianą Łazariewą (jej poglądy polityczne są takie same, co i męża) nie zaprzestali produkowania swego satyrycznego programu „Telewizja na kolanach”. Przenieśli go tylko do Internetu.

- „Przyzwyczaiłem się do szykan”. – przyznał Szac. „Tym razem jednak , gdy jedna z głównych stacji telewizyjnych w kraju nazwała mnie „przyjacielem junty”, przeszły mnie dreszcze. Przede wszystkim byłem wtedy zatroskany zdrowiem mojej mamy. Jest już w podeszłym wieku. A tu nagle ludzie zaczęli ją pytać, czy jej syn nie jest przypadkiem faszystą. Ona nie była tego w stanie zrozumieć.”

Inni bohaterowie obu filmów przejęli się mniej.  „Dla mnie to był zaszczyt, że znalazłem się na tej liście”. – roześmiał się Oleg Kaszyn. Jest znanym rosyjskim dziennikarzem, w 2008 roku cudem uniknął śmierci, gdy pobito go metalowymi łomami. Sprawców nie znaleziono do dziś, choć podejrzewa się, iż byli to aktywiści z pro kremlowskich młodzieżówek.
„W naszym kraju, państwowe media tylko dobrych ludzi nazywają złymi. – powiedział Oleg Kaszyn.



Na jednej z moskiewskich demonstracji w obronie pokoju Andriej Makarewicz
do plaszcza przypiąl wstążkę w barwach ukraińskiej flagi. 


Nawet bliscy Kremlowi oligarchowie nie mogą czuć się bezpiecznie, zwłaszcza wówczas gdy Kreml zabiera się do wypalania wszelkich przejawów buntu, prawdziwego, bądź wymyślonego. Kilkanaście tygodni temu aresztowano Władimira Jewtuszenkowa, szefa holdingu „Sistema” i 15go na liście najbogatszych rosyjskich oligarchów. Postawiono mu zarzut prania brudnych pieniędzy. Wartość jego majątku oceniana jest na 5,8 mld dolarów. Nikt nie sugerował, ze Jewtuszenkow spiskował przeciw Putimowi. Zdaniem analityków, jego uwięzienie było sygnałem wysłanym elicie biznesowej, by w żadnym wypadku nie pomyślała sobie, że może rozkołysać łódkę, w chwili, gdy zaczynają być odczuwalne sankcje zachodnie oraz konsekwencje podjętej na Ukrainie interwencji.


Społeczeństwo nie jest jednomyślne


Wskaźnik popularności Puina wciąż wynosi ok. 80%. Takie dane podają autorzy badań opinii publicznej. Ale wyniki innych sondaży pokazują, iż kraj jest podzielony. Z jednej strony mamy agresywną pro kremlowską większość, z drugiej wykształconą mniejszość, wywodzącą się z klasy średniej, coraz bardziej przestraszoną, iż znalazła się w pułapce,. Niedawne badanie przeprowadzone przez niezależny, moskiewski Ośrodek im. Lewady pokazało, iż niemal co czwarty mieszkaniec Rosji z wyższym wykształceniem myśli o emigracji. Ten wskaźnik jest jeszcze wyższy wśród ludzi uważających się za zamożnych, spośród nich do wyjazdu zbiera się co trzeci.

Roman Dobrochotow jest młodym działaczem opozycyjnym. Swego czasu udało mu się zakłócić wystąpienie prezydenta na Uniwersytecie w Moskwie. Jego zdaniem w obecnej sytuacji aż iskrzy od napięć: „Niektórzy z moich przyjaciół wyjechali z Rosji, bo w rodzinie, wśród przyjaciół stali się celem agresji. Ich krytycy z przepranymi mózgami powtarzali słowo w słowo wersję upowszechnianą przez telewizję.

Nie brak jednak takich, którzy gotowi są zostać i kontynuować walkę. - „Zastanawiałem się, czy nie wyjechać z Rosji i nie zacząć nowego życia w Europie” – Denis Bachołdin, działacz opozycyjny, zwolniony z proputinowskiego banku nie ukrywa swoich rozterek. „Miałem okazję przekonać się na własne oczy, na ile życie tam jest lepsze. Ale z drugiej strony, jeśli nasz sąsiad w swoim mieszkaniu ma ładniejszą tapetę i meble, nie przeprowadzamy się niego. Może lepiej poprawić własne miejsce zamieszkania? Dalej mam zamiar o to walczyć.”


Tłumaczenie: Zygmunt Dzięciołowski











*Marc Bennetts, angielski dziennikarz od 15 lat zamieszkały w Moskwie. Publikował w najważniejszych gazetach i magazynach prasowych, takich jak: Guardian, Observer, The Times, New York Times, USA Today and Washington Times.  Autor przewodnika „Lonely Planet” po Syberii oraz książki o rosyjskiej pilce nożnej „Football Dynamo” (2010).









Fragmenty książki Marca Bennettsa "Dokopać Kremlowi" na blogu 

„Media-w-Rosji”:




Pozbawiona dostępu do popularnych mediów, gnębiona aresztami i brudną propagandą rosyjska opozycja przez lata nie potrafiła wykreować lidera zdolnego do zdobycia szerszego poparcia. Aż do chwili gdy nad moskiewskim niebem rozbłysła gwiazda Aleksieja Nawalnego. Marc Bennetts opowiada w jaki sposób nieznany działacz partii „Jabłoko”, prawnik,  bloger, stypendysta amerykańskiego uniwersytetu Yale  zwrócił na siebie uwagę opinii publicznej. Jak udało mu się zbudować sukces swojej antykorupcyjnej kampanii wymierzonej w „żulików i złodziei”.




Choć wydarzenia z lat 2011-2012 roku wydają nam się dziś, z perspektywy konfliktu wokół Ukrainy zamierzchłą przeszłością, warto przypomnieć sobie krótki okres niebywałej mobilizacji antykremlowskiej opozycji. Przez kilka miesięcy wydawało się, iż Rosja niekoniecznie podążyć musi znanym z historii autorytarnym szlakiem. Angielski dziennikarz Marc Bennetts opowiada o chwilach, gdy hasło „Rossija biez Putina” wydawało się możliwe do urzeczywistnienia.




Batalia przeciw planom wydobycia niklu w obwodzie woroneskim na pierwszy rzut oka różniła się znacznie od moskiewskiego buntu „klasy kreatywnej”. W jednym szeregu stanęli tu działacze ruchów ekologicznych i przywiązani do prawosławnej tradycji Kozacy. Także miejscowa ludność szybko zrozumiała iż antyniklowa kampania została podjęta w jej obronie. Marc Bennetts opowiada o nadziejach i obawach działaczy zaangażowanych w antyniklowy bunt.







Obserwuj i polub "Media-w-Rosji" na Facebooku:

Obserwuj nas na Twitterze:

Można też do nas napisać. Zgłosić uwagi, pochwalić, zapytać: mediawrosji@gmail.com










Brak komentarzy:

Prześlij komentarz