Strony

piątek, 28 marca 2014

Sankcje energetyczne: dlaczego Rosja się nie boi?


Rosyjscy analitycy zajmujący się sektorem energetycznym starannie obserwują sytuację na rynku ropy naftowej i gazu. Kreml nie boi się sankcji. Zdaniem Konstantego Simonowa, szefa Fundacji Narodowego Bezpieczeństwa Energetycznego Europa nie ma szans, by do końca najbliższej dekady uniezależnić się od dostaw surowców energetycznych z Rosji.

Rozmowa przeprowadzona na antenie niezależnej stacji telewizyjnej TV „DOŻD””

 

Rosja nie jest przestraszona perspektywą utraty Europy jako odbiorcy dla swego gazu. Taka jest pierwsza reakcja na wystąpienie Baracka Obamy na szczycie  USA-UE. „To nie wygląda nawet, jak straszak na wróble” – powiedział ambasador Rosji przy EU Władimir Czyżow. Jego zdaniem, plan uwolnienia Europy od energetycznej zależności od Gazpromu przypomina „political fiction”. W przeddzień prezydent Obama obiecał dostawy amerykańskiego skroplonego gazu w takich rozmiarach, by Europa mogła na co dzień zaspokajać swoje zapotrzebowanie. Czy więc mamy do czynienia z fantazjowaniem? A może nie? Zastanowimy się na ten temat wspólnie z ekspertem. Połączyliśmy się z prezydentem Fundacji Narodowego Bezpieczeństwa Energetycznego, Konstantym Simonowem.
TV Dożd’:
Jak się Panu wydaje, oświadczenie Baracka Obamy to straszak, czy też jego ostrzeżenia mają jakieś podstawy? Czy Stany Zjednoczone są w stanie pomóc Europie uniezależnić się w dziedzinie energetyki?
Konstanty Simonow:
Konstantin Simonow uważa, że Rosja
nie musi obawiac się zachodnich
sankcji. 
Samo podejście do tej kwestii wydaje się zastanawiające. Przede wszystkim dlatego, iż Stany Zjednoczone obiecują gaz „dobrym państwom”. To oznacza, iż one także traktują gaz jako swego rodzaju broń. Do tej pory to Rosję oskarżano o podobne postępowanie. Ale porozmawiajmy o cyfrach. Wtedy pojawiają się zasadnicze wątpliwości, czy rzeczywiście Stany Zjednoczone będą w stanie zastąpić rosyjski gaz swoim gazem łupkowym. Argumentów jest tu wiele. Pierwszy – to rozmiary dostaw, na ten temat istnieje wiele różnych prognoz, jedna z nich mówi o eksporcie do 300 miliardów metrów sześciennych do końca bieżącego dziesięciolecia. Nasz eksport wynosi 160 miliardów rocznie. Proszę więc zastanowić się o jakich rozmiarach dostaw rozmawiamy. I to w sytuacji, kiedy na razie wydano zezwolenie na realizację zaledwie jednego projektu, którego efektywność gospodarcza w dodatku, pozostaje niejasna. Jedyny wariant możliwy dziś do zrealizowania – to eksport gazu do państw azjatyckich. W obecnych warunkach dostawy gazu z USA, po europejskich cenach Gazpromu, nie mają sensu.
Obserwujemy dziś ważne zjawisko. W Stanach Zjednoczonych doszło do znacznego spowolnienia tempa wydobycia gazu. Przyczyny są łatwe do wytłumaczenia. Cena ropy w Ameryce jest wysoka, cena na gaz niska. Zimą obserwowaliśmy wahania, w pewnym okresie cena wzrosła z powodu silnych mrozów, opadów śniegu. Ale cena gazu w Ameryce jest znacząco niższa, niż w Europie. Za to cena ropy jest wysoka. Dlatego wydobywając gaz łupkowy, wykorzystuje się te same technologie, ten sam sprzęt. Szyby przenoszone są z miejsc wydobycia gazu na miejsca wydobycia ropy. Kiedy gaz wydobywany jest w Texasie nie budzi to żadnych wątpliwości, nie ma tam żadnych miast, wokół rozpościera się ogromna pustynia. Ale kiedy zaczyna się wydobywać gaz w Pensylwanii, stanie z wieloma miastami o milionowej ludności, od razu pojawiają się gromady ekologów, którzy zaczynają protestować.
Jeszcze jeden ważny argument, może najważniejszy. Polityka ekonomiczna Obamy opiera się na tanich cenach w energetyce. Tania elektryczność produkowana jest z taniego gazu. Jeśli USA zaczną eksportować gaz, ceny na rynku wewnętrznym natychmiast wzrosną. Cała polityka gospodarcza rządu legnie w gruzach. Dlatego, jak mi się wydaje, istnieje masa przesłanek, które pozwalają przypuszczać iż masowe wydawanie licencji eksportowych jest mało prawdopodobne. Chciałbym przypomnieć, iż w USA, przy całym ich liberalizmie gospodarczym, eksport ropy naftowej i gazu podlega ścisłym regulacjom, bez zezwolenia ich eksport nie jest możliwy. Jak więc widać pytanie, czy ten proces eksportu się rozpocznie, jest jak najbardziej uzasadnione. Nie mówiąc już o tym, iż w najlepszym wypadku, pierwszy gaz z Ameryki może pojawić się na światowych rynkach (i będzie to Azja, nie Europa) dopiero w latach 2017-2018.
TV DOŻD’:
Jeśli nie gaz amerykański, może istnieje jakaś inna możliwość zastąpienia gazu z Rosji? Można kupować u innych dostawców, nie tylko w Gazpromie?
Simonow:
Teoretycznie można, ale nie w tej dekadzie. Jeśli ograniczymy się do obecnego dziesięciolecia, to Europa dysponuje jedynym realnym źródłem dostaw – to zagłębie „Szahdeniz” w Azerbejdżanie. Ale tam jest tylko 10 miliardów metrów sześciennych. Innych możliwości Europa nie ma. W północnej Afryce istnieją problemy polityczne i problemy z zapasami gazu. Z trudnościami także boryka się Norwegia, tam nie istnieją jakieś nowe możliwości wydobycia. W końcu tej dekady spodziewamy się, że rozpoczną się dostawy LPG na rynki azjatyckie z Australii. Pozostałe regiony potencjalnego wydobycia, to kwestia następnych dziesięcioleci. Za to zabawna jest historia z Iranem, do niedawna przekonywano nas, że polityka wobec tego państwa będzie rygorystyczna, a teraz jak się okazuje, Iran stał się najlepszym przyjacielem Europy. Ciekawe, dlaczego? Ale jeśli Iran będzie kontynuował prace nad bronią nuklearną…? Widzimy dobrze, jaka sytuacja powstała obecnie w Iranie i w Turcji. Ten ostatni kraj jest ważny, bo tamtędy biegnie droga tranzytowa dla dostaw z Iranu. Cały ten obraz nie wygląda zbyt wesoło z punktu widzenia Europy.
Rosja produkuje ok. 160 miliardów
metrów sześciennych gazu rocznie. 

TV DOŻD’:
Niedawno pojawiła się prognoza, iż cena baryłki ropy może spaść do 12 dolarów. To wtedy, kiedy USA będzie eksportować po 500 tys. baryłek na dobę, korzystając ze swoich zapasów strategicznych. Wydaje się Panu uzasadniona?

Simonow:
To oczywisty nonsens, a nie prognoza. Obecnie całkowita objętość zapasów USA równa się 20% rocznego wydobycia w Rosji. Jeśli jakikolwiek ekonomista twierdzi, iż USA zamierzają wpłynąć na ceny, sprzedając ropę ze swoich zapasów, to nie ma on pojęcia, jak dziś wygląda handel ropą.
Tłumaczę: Stany Zjednoczone mogą doprowadzić do spadku cen, do tego nie są potrzebne zapasy strategiczne i sprzedaż surowca z tego źródła. Dzisiaj ceny na ropę dyktuje giełda. 95% ropy znajdującej się tam w obrocie, to surowiec papierowy. Wystarczy by Stany Zjednoczone zabrały pieniądze z giełdy naftowej. Cena od razu runie w dół. Nie potrzebne będą żadne złożone kombinacje z zapasami. Pieniądze pojawiły się na giełdzie z jednego powodu. Zmieniła się geografia regionalna wydobycia. Zapasy kształtowano w związku z odpowiednimi regionami wydobycia. Ale, gdy pod tym względem zaszła zmiana, to oczywiste, iż w jednym miejscu ropę trzeba sprzedać, a inne zapasy uzupełnić. Wszystko tu ma uzasadnienie logiczne, choć informuje się o tym, jako o chytrej intrydze ze strony Stanów Zjednoczonych. Ale jest jeszcze inne pytanie, po co Ameryka miałaby podejmować działania z myślą o obniżeniu cen?
Istnieją trzy powody, dla których Ameryce nie warto tego robić. Po pierwsze, obecnie w USA bardzo szybko rośnie wydobycie ropy z łupków. Ale rachunek gospodarczy tych projektów jest taki, że koszta własne wynoszą 70-80 dolarów. Jeśli doprowadzi się do spadku cen, to zahamuje się tym samym boom naftowy. To oznacza, że USA znów będą uzależnione od dostaw arabskich, a przecież Amerykanie chcieli się od tego uwolnić. Po co więc mieliby niszczyć tak pomyślnie rozwijający się projekt. Po drugie, rodzi się pytanie, czy Ameryka ma zamiar zniszczyć swoich przyjaciół w świecie arabskim? Po trzecie, niskie ceny na ropę, to fantastyczny prezent dla Chin, temu krajowi wysokie ceny ropy szkodzą najbardziej.


Oryginał tekstu można znaleźć pod adresem: http://tvrain.ru/articles/politolog_konstantin_simonov_obama_ne_pomozhet_u_evropy_net_alternativy_postavkam_gazproma-365851/





Blog „media-w-Rosji”
Przeczytaj także:

Teoria spiskowa: czy można ukarać Rosję przy pomocy saudyjskiej ropy?

 

W latach osiemdziesiątych Arabia Saudyjska zwiększyła wydobycie ropy, stwarzając impuls do spadku cen. Ale, jak uważa Władimir Miłow, to nie saudyjska ropa doprowadziła ZSRR do bankructwa, a samobójcza polityka gospodarcza Michaiła Gorbaczowa. Także i obecnie saudyjska ropa nie stwarza dla Rosji szczególnego zagrożenia. Kreml dysponuje znacznymi rezerwami finansowymi, a świat nie jest zainteresowany większą obniżką cen.



Autor: Władimir Miłow



Dołącz do nas na Facebooku: https://www.facebook.com/mediawrosji



2 komentarze:

  1. Nieoceniony blog! Cieszę się, że go znalazłam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobrze przeczytać coś konkretnego w opozycji do "mainstrimowych portali".

    OdpowiedzUsuń