Strony

poniedziałek, 18 kwietnia 2016

Czy rosyjska opozycja ma szanse na przejęcie władzy?



Rosyjski kryzys gospodarczy staje się coraz poważniejszy. Spada poziom życia ludności. Zbliżają się też zaplanowane na wrzesień wybory parlamentarne. Choć ich wynik zdaniem ekspertów jest łatwy do przewidzenia związane z nimi emocje już dziś są odczuwalne na rosyjskiej scenie politycznej. Do udziału w nich szykuje się kilka partii opozycyjnych, w tym "Jabloko" wiązane z Grigorijem Jawlińskim i PARNAS kojarzony z Michaiłem Kasjanowem, Aleksiejem Nawalnym i Ilją Jaszynem. Portal internetowy snob.ru zapytał kilka osób, tak związanych z opozycją, jak i z Kremlem, o szanse opozycji na przejęcie władzy i o kształt ewentualnych przemian. Choć odpowiedzi ekspertów kremlowskich i intelektualistów opozycyjnych różnią się swoją intonacją i jedni i drudzy zgadzają się, iż szanse opozycji na przejęcie władzy za życia Władimira Putina są znikome.
 



Rozmawiała: Julia Dudkina




Nawet opozycja rosyjska uważa, iż Putin i jego ludzie będą nie mają nic do stracenia bronic swej władzy ze wszystkich sił. 





Telewizja NTV pokazała demaskatorski film na temat Michaiła Kasjanowa, wiceprzewodniczący partii PARNAS Ilja Jaszyn zrezygnował z udziału w wyborach wstępnych, przeniesiono je w rezultacie na koniec maja. Rezultat: koalicji demokratycznej grozi rozpad, może on okazać się klęską całej opozycji. Ekonomista Władisław Inoziemcew, socjolog Aleksiej Lewinson, historyk Nikolaj Swanidze i inni odpowiedzieli na pytania portalu snob.ru o to, czy opozycja rosyjska ma szanse na przejęcie władzy i co stanie się krajem i społeczeństwem, gdyby jej się to udało.




Władisław Inoziemcew, ekonomista:

Jak mi się wydaje będziemy świadkami dwóch równoległych procesów. Z jednej strony ludzi biznesu ogarnie optymizm, podobnie zareaguje znaczna część ludności. Ludzie są zmęczeni brakiem jakichkolwiek zmian, ucieszą się, gdy zaczną być wprowadzane. Z drugiej strony zetkniemy się z falą agresywnego dyletanctwa. Szanuję opozycję, ale jeśli dojdzie do władzy w jej łonie pojawią się tarcia, przeciąganie liny, tak jak na Ukrainie.

Poprawi się za to sytuacja w polityce zagranicznej. Zmniejszy się dezaprobata dla Rosji ze strony naszych partnerów. Ludzie zobaczą, że kraj się zmienia, ruszył do przodu, poczujemy jak nastroje w kraju zmieniają się na zdecydowanie lepsze.

Sądzę jednak, iż tak długo jak żyje Władimir Putin prawdopodobieństwo takiego zwrotu jest zerowe,.



Aleksiej Lewinson, socjolog, kierownik wydziału badan społeczno-kulturowych "Centrum Lewady":

Istnieje pogląd, iż po latach sprawowania rządów przez obecną władzę oraz obfitości dochodów z ropy nasze społeczeństwo uległo demoralizacji . Nie zgadzam się z tą oceną. Nasze społeczeństwo jest przygotowane do życia w całkowicie odmiennych warunkach, takich jakie istnieją w systemie demokratycznym i w gospodarce rynkowej. Nawet stosunkowo skromne doświadczenia z początku lat dziewięćdziesiątych oraz te wysepki samoorganizacji społeczeństwa jakie w naszym życiu obecne są dziś są świadectwem, iż moglibyśmy wkroczyć na ścieżkę demokracji.

Stoimy jednak przed poważnym wyzwaniem. Ludzie są dziś zaledwie trybikami społeczeństwa masowego, za nic nie ponoszą odpowiedzialności, winni zaś przekształcić się w społeczność odpowiedzialnych jednostek. Mam tu na myśli sferę publiczną, polityczną, nie zaś kwestie bytowe. Każdy człowiek winien zrozumieć, iż sam jest kowalem własnego losu, odpowiada za swą własną sytuację, miasto, kraj. Podobna transformacja nie dokona się jak tak długo, jak gospodarka działać będzie według obecnych reguł, jak długo obowiązywać będzie aktualny model organizacji społecznej.  Do chwili obecnej, nie pojawiła się żadna siła, społeczna, socjalna, czy polityczna siła, żaden myśliciel, artysta, czy prorok przygotowany do tego rodzaju pokojowej transformacji. Istnieje za to grupa gotowa do walki o status quo. Nie obawia się stosowania przemocy, demonstruje się to nam z wystarczającą otwartością.



Aleksiej Muchin, dyrektor generalny Centrum Informacji Politycznej:


Jeśli zajmiemy się opozycją poza systemową, to należy stwierdzić, iż jej jakość obecnie pozostawia wiele do życzenia. W jej środowisku dominują nienawistnicy, tym ludziom nie podoba się nic, nie są oni zdolni do sformułowania pozytywnego programu działania. I to dlatego sama opozycja nie potrafi udzielić odpowiedzi na pytanie, co się stanie, gdy uda jej się przejąć władzę. Słyszymy tylko, iż także w Rosji wszystko będzie tak, jak w Europie. Niestety jednak, przykład ukraiński pokazuje, że to nie tak. Dotknie nas chaos, lustracja i rozpad kraju.

A poza tym, jak mi się wydaje, nasza opozycja poza systemowa nie będzie w stanie przejąć władzy. Jej środowisko od dawna jest tematem różnych analiz. Pokazują one, iż nawet  "opozycja w białych kołnierzykach" - weźmy dla przykładu partię "Jabłoko" nie potrafi dogadać się z nikim i działać w sposób zorganizowany. Mamy do czynienia z określonym typem psychologicznym. Jeśli nawet partie opozycyjne deklarują gotowość do zjednoczenia, to ich koalicje funkcjonują zwykle na sposób wirtualny do czasu pojawienia się pierwszej poważnej przeszkody. Wtedy między jej uczestnikami zaczyna się pojedynek na słowa. Właśnie ta cecha sprawia, iż opozycja poza systemowa nie jest w stanie przekształcić się w systemową. W dodatku ta opozycja odczuwa gorącą nienawiść do wszystkiego co choćby w najmniejszym stopniu związane jest z władzą. Takie podejście do  konkretnych spraw sprawia, iż ten fragment naszej przestrzeni politycznej ulega marginalizacji. W rezultacie oczekiwania, iż społeczeństwo wesprze siły protestu nie maja uzasadnienia.



Nikołaj Swanidze, historyk, politolog:


Szans na przejęcie władzy nasza opozycja ma bardzo mało i jej ewentualny sukces nie zależy od tego czy jej działacze będą się kłócić między sobą, czy też nie. Opozycja jest bardzo słaba, od lat była celem potężnych ataków ze strony mediów państwowych, dziś nie ma szans na masowe poparcie społeczne. W oczach wyborców uczestnicy Koalicji Demokratycznej są wrogami i piątą kolumną. Z upływem czasu wymierzona w nich propaganda działa coraz agresywniej, w gospodarce z wrogiem wewnętrznym łatwiej dać sobie radę, niż z wrogiem zewnętrznym. Opozycji brakuje siłowych, finansowych, administracyjnych możliwości, które pozwoliłyby jej na podniesienie głowy. Można też zarzucić Koalicji Demokratycznej, że nie posiada odpowiednio opracowanego programu zdolnego przekonać wyborców. Z drugiej jednak strony i program nie ma wielkiego znaczenia, władze i tak nie pozwolą, by ludzie mieli szanse go poznać. Wystarczy, iż w szeregach opozycji pojawia się nowy lider, natychmiast staje się on celem różnego rodzaju ataków, robi się wszystko, by go zdyskredytować.

Szanse opozycji na zdobycie władzy mógłbym porównać z moimi szansami na zwycięstwo w pojedynku z bokserskim mistrzem świata wagi ciężkiej. Gdyby sukces opozycji był możliwy, cały świat wyglądałby inaczej. Obecna Rosja przypomina czasy, gdy władze w niej sprawowali carowie, o wszystkim decyduje głowa państwa. Cała maszyneria polityczna funkcjonuje po to tylko, by podtrzymywać popularność prezydenta, w naszym kraju to w zasadzie jedyny sprawnie funkcjonujący mechanizm społeczny.  


Ilja Jaszyn, zastępca przewodniczącego opozycyjnej partii PARNAS:


Jestem przekonany, iż Koalicja Demokratyczna jest przygotowana do uczestnictwa w sprawowaniu władzy: mamy odpowiednie nawyki i program. W odróżnieniu od ludzi sprawujących dziś władzę, nie jesteśmy złodziejami i chuliganami. To jest podstawa, nie wolno kraść, potrzebny jest zrozumiały program przezwyciężenia kryzysu. Jeśli ktoś chce sprawować władzę, musi spełniać podstawowe warunki.

Stawia nam się także uzasadnione zarzuty. Nie zawsze i nie na każdy temat potrafimy się porozumieć. Z tego punktu widzenia film telewizji NTV (Jaszyn ma na myśli niedawno wyemitowany film przedstawiający nagrane ukrytą kamerą sceny pościelowe z życia jednego z liderów opozycji, byłego premiera Michaiła Kasjanowa - "mediawRosji") nie ma znaczenia. Jeszcze przed jego emisją podjęliśmy decyzję iż w organizowanych przez nas wyborach wstępnych nikt nie powinien mieć przywilejów, nikomu nie należą się żadne fory. Część naszych zwolenników wyrażała niezadowolenie w związku z tym, iż niektórzy kandydaci okazali się "równiejsi" od innych. Dlatego zgłosiliśmy postulat, by ponownie przemyśleć decyzję o przyznaniu Michaiłowi Kasjanowowi pierwszego miejsca na liście wyborczej. Teraz sytuacja stała się jasna, jego pierwsze miejsce oznacza dla nas porażkę w konfrontacji z władzami. Dla nich obecność Kasjanowa na liście będzie okazją dla dyskredytacji całej naszej koalicji, można będzie bić w człowieka, który automatycznie znajdzie się na pierwszym miejscy naszej listy wyborczej. W takich warunkach nie da się prowadzić normalnej kampanii wyborczej, przecież na samym początku umówiliśmy się, iż nasze listy wyborcze powstaną w oparciu o wyniki wyborów wstępnych.
Gdyby Michail Kasjanow zrezygnował z przyznanego mu miejsca, mógłby liczyć na więcej szacunku, umocniłaby się jego reputacja polityka nie trzymającego się kurczowo stołka. Taka decyzja dodałaby koalicji świeżej energii. Ale on, niestety , odmówił nawet udziału w dyskusji na ten temat.


Konstatntin Kostin, przewodniczący Fundacji Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego, były naczelnik wydziału do spraw polityki wewnętrznej w administracji prezydenta.


W całym cywilizowanym świecie, opozycja poza systemowa, by zdobyć władzę, na początku musi przekształcić się w opozycję systemową. Kiedy rozmawiamy o federalnych wyborach parlamentarnych, to taka opozycja musi dysponować poważną strukturą regionalną. Każdy teoretyk demokracji potwierdzi, iż ludzie będą głosować na tych kandydatów, których mogli obserwować w okresie między wyborami, którzy w jakimś stopniu byli obecni w ich życiu. Gdy do wyborów brakuje pół roku, nie da się już niczego zrobić. Przygotowania do nowych wyborów należy zaczynać w dniu, gdy odbyły się poprzednie. Demokratyczna koalicja przepuściła szereg wyborów regionalnych. I w tej sytuacji, jakim cudem może liczyć na dobry wynik? Nawet jeśli popularność partii władzy zacznie padać, nasza opozycja poza systemowa nie stanowi alternatywy. Wyborcy zdecydowani, by nie glosować na "Jedną Rosję", tak czy inaczej nie oddadzą swego głosu na koalicję PARNAS.

W tej partii nie ma poważnych polityków obdarzonych autorytetem, zdolnych do walki w okręgach jednomandatowych. Popełniono błędy tak w odniesieniu do taktyki jak i strategii, nie prowadzono żadnej roboty agitacyjnej w okresie między wyborami. Swego czasu, prawda, dzięki sukcesowi Borysa Niemcowa (na wyborach do Rady Obwodowej w Jarosławlu - "mediawRosji") partia PARNAS zdobyła prawo do zgłoszenia listy wyborczej bez konieczności zbierania podpisów jej zwolenników. Ale od tamtego sukcesu upłynęło kilka lat, ten czas partia zwyczajnie zmarnowano. Obecny rozłam wewnątrz partii budzi tylko śmiech. Właśnie przeczytałem w Twitterze, oni tam walczą o miejsca na liście wyborczej, która i tak nie przejdzie do parlamentu. Autorem tych słów jest ktoś z ich zwolenników.

Moim zdaniem, by cokolwiek osiągnąć partia musi przestać uważać się za opozycję poza systemową, musi też zrezygnować z poszukiwania poparcia za granicą. Źródłem władzy w naszym kraju są nasi obywatele, nawet najbardziej radykalni eksperci nie wierzą w scenariusze rewolucyjne. Jedyne wyjście, to codzienna działalność o charakterze politycznym.



Tłumaczenie: Zygmunt Dzięciołowski


Oryginał ukazał się na portalu snob.ru: https://snob.ru/selected/entry/107064





Obserwuj i polub "Media-w-Rosji" na Facebooku:

Obserwuj nas na Twitterze:

Można też do nas napisać. Zgłosić uwagi, pochwalić, zapytać: mediawrosji@gmail.com




Projekt "Media-w-Rosji" ma na celu umożliwienie czytelnikowi w Polsce bezpośredniego kontaktu z rosyjską publicystyką niezależną, wolną od cenzury. Publikujemy teksty najciekawszych autorów, tłumaczymy materiały najlepiej ilustrujące ważne problemy współczesnej Rosji. Projekt "Media-w-Rosji" nie ma charakteru komercyjnego.





poniedziałek, 11 kwietnia 2016

Wejście chińskiego smoka



Ogromne przestrzenie na rosyjskim Dalekim Wschodzie wyludniają się coraz bardziej. Ludzie uciekają do centrum Rosji. Skłania ich do tego trudny klimat i sytuacja ekonomiczna. Ich dochody są niskie, zaś ceny na towary i usługi szczególnie wysokie. Być może tylko pod względem zanieczyszczenia środowiska sytuacja na Dalekim Wschodzie przedstawia się lepiej, niż w pozostałych regionach Rosji. Ale i w tej dziedzinie pojawiają się zagrożenia, na przykład oddanie do eksploatacji budowanego w obwodzie amurskim kosmodromu "Wostocznyj". Jeszcze niebezpieczniejsza jest planowana przeprowadzka na rosyjski Daleki Wschód szeregu chińskich przedsiębiorstw szczególnie szkodliwych z ekologicznego punktu widzenia. Ekonomista z położonego nad Amurem Błagowieszczeńska, Jurij Moskalenko bije na alarm.



Autor: Jurij Moskalenko




Rząd zamierza na Dalekim Wschodzie udostępnić tereny na które zostaną przeniesione chińskie przedsiębiorstwa. I zabiorą się za niszczenie naszego środowiska.  Opinia ekonomisty.











Odpływ ludności


Podstawowym problemem rosyjskiego Dalekiego Wschodu pozostaje nie ustający odpływ ludności. Ludzie wyjeżdżają z różnych powodów, skłaniają ich do tego trudny klimat, także niewspółmiernie niskie dochody w porównaniu do najwyższych w kraju taryf na usługi komunalne i transportowe. Zwłaszcza te ostatnie prowadzą do faktycznej izolacji Dalekiego Wschodu od centrum kraju.

Jeśli zapytać co jeszcze zatrzymuje ludzi na Dalekim Wschodzie, to powiedzą, iż jest to stosunkowo niezła sytuacja pod względem ekologicznym. Na tle całego regionu in minus wyróżniają się niektóre tereny położone w kraju Primorskim, gdzie odczuwa się skutki związane z rozmieszczeniem tam atomowej floty podwodnej.

Przyrodzie na Dalekim Wschodem zagraża jeszcze jedno potencjalne niebezpieczeństwo.  Związane ono będzie z uruchomieniem na pełną skalę znajdującego się w obwodzie amurskim kosmodromu "Wostocznyj". Jednym ze składników paliwa rakietowego jest szczególnie toksyczna hydrazyna. Z drugiej strony oczekiwania, iż kosmodrom "Wostocznyj" przekształci się w centrum dalekowschodniej strefy wysokich technologii mogą okazać się płonne. W działalności kosmodromu nieuniknione będą różnego rodzaju sytuacje awaryjne, obawa przed nimi także może skłaniać ludzi do wyjazdu.


Chińskie inwestycje


W tych warunkach decyzja o przeprowadzce na terytorium rosyjskiego Dalekiego Wschodu działających w 12 różnych dziedzinach chińskich przedsiębiorstw może pociągnąć za sobą dramatyczne konsekwencje.

Umowa w tej sprawie została zawarta podczas wizyty ministra ds. rozwoju Dalekiego Wschodu Aleksandra Gałuszkina  w Pekinie. Nie ma znaczenia fakt, iż jak zwykle w tego rodzaju wypadkach wspomniano także o konieczności przestrzegania przez stronę chińską obowiązujących w Rosji norm ekologicznych. Znając sytuację w Rosji i znaczenie jakie Chiny przywiązują do kwestii rozwoju gospodarczego, trudno sobie wyobrazić skuteczna kontrolę w odniesieniu do ekologii.

Sytuacja ekologiczna w samych Chinach stała się na tyle poważna, iż do pewnego stopnia może od niej zależeć stabilność polityczna kraju. W wielu regionach Chin dochodziło do masowych akcji protestacyjnych w związku z sytuacją ekologiczną. Niekiedy uderza radykalizm protestów, ich uczestnicy wdają się w walkę z policją i dokonują napadów na budynki administracji państwowej. Coraz częściej do udziału w nich włącza się młodzież. Ludzie bronią prawa do życia w warunkach bezpieczeństwa ekologicznego, domagają się by władze podjęły decyzję o rezygnacji z produkcji szczególnie szkodliwej dla środowiska.

Władzom Chin zależy na tym, by zmniejszyć poziom zanieczyszczeń ekologicznych na swoim terytorium. Wydaje im się, że położony po sąsiedzku rosyjski Daleki Wschód nadaje się, by przenieść tam produkcję szczególnie szkodliwą i niebezpieczną.


Ludzie zaprotestują


Można się spodziewać, iż zamieszkali na Dalekim Wschodzie Rosjanie będą aktywnie protestować przeciw takiej polityce swoich władz. Wystarczy, że zrozumieją, iż ich życie i zdrowie znalazły się w niebezpieczeństwie.  Można sobie wyobrazić, iż zacznie się od akcji o celach czysto ekologicznych, jednak szybko mogą w nich się pojawić akcenty odnoszące się do relacji etnicznych, czy naszej polityki zagranicznej. Nawet protesty o czysto ekologicznym charakterze mogą sprzyjać zjednoczeniu całej opozycji politycznej na Wschodzie Rosji. Ludzie rozumieją, iż inicjatorem i organizatorem tego rodzaju polityki są przede wszystkim władze państwowe i reprezentujące je instytucje, zwłaszcza Ministerstwo do Spraw Rozwoju Dalekiego Wschodu. To oznacza, iż być może nie da się uniknąc w naszym regionie wzrostu nastrojów anty moskiewskich.

Ale ekologia to jeszcze nie wszystko. Przedstawiciel ministerstwa do spraw Rozwoju Dalekiego Wschodu oświadczył, iż nowe chińskie przedsiębiorstwa powstaną na priorytetowych terenach przyspieszonego rozwoju (t.zw. TPRy) oraz wolnego portu we Władywostoku. Wszystkie te niebezpieczne z ekologicznego punktu widzenia przedsiębiorstwa otrzymają ulgi podatkowe i innego rodzaju preferencje.


Ani podatków, ani miejsc pracy


W praktyce oznacza to, iż przeniesione do nas firmy chińskie nie będą płacić rosyjskich podatków oraz wolno im będzie bez kontroli sprowadzać z zagranicy ludzi do pracy.

To oczywiste, iż w tym wypadku rzecz idzie wyłącznie o robotnikach chińskich.

W rezultacie nie dostaniemy ani podatków, ani miejsc pracy. Konsekwencją będzie ostateczne pogrążenie ekologii Dalekiego Wschodu. Mam wrażenie, iż w odniesieniu do Dalekiego Wschodu tylko na jedno pytanie nie padła jeszcze odpowiedź: kiedy tereny te opuszczą ostatni obecni mieszkańcy. Nowe propozycje forsuje ministerstwo o nazwie sugerującej, iż będzie się ono zajmować rozwojem Dalekiego Wschodu. Ten kto tę nazwę wymyślił, chyba zażartował z nas wszystkich.



Tłum.: Zygmunt Dzięciołowski

Oryginał ukazał się na portalu moskiewskiej "Nowej Gaziety": http://www.novayagazeta.ru/comments/72596.html



*Jurij Moskalenko, ekonomista z położonego na Dalekim Wschodzie Błagowieszczeńska. Jest szefem Katedry Krajowej i Światowej Gospodarki w miejscowej filii Moskiewskiej Akademii Przedsiębiorczości. Występuje w mediach lokalnych i krajowych. 











Obserwuj i polub "Media-w-Rosji" na Facebooku:

Obserwuj nas na Twitterze:

Można też do nas napisać. Zgłosić uwagi, pochwalić, zapytać: mediawrosji@gmail.com





Projekt "Media-w-Rosji" ma na celu umożliwienie czytelnikowi w Polsce bezpośredniego kontaktu z rosyjską publicystyką niezależną, wolną od cenzury. Publikujemy teksty najciekawszych autorów, tłumaczymy materiały najlepiej ilustrujące ważne problemy współczesnej Rosji. Projekt "Media-w-Rosji" nie ma charakteru komercyjnego.




poniedziałek, 4 kwietnia 2016

Czy do kubka na herbatę można nalać wody?


Obecni są w podmiejskich pociągach i autobusach, na bazarach i peronach. Drobni handlarze w Rosji sprzedają wszystko, prasę, słodycze, ubrania, kosmetyki, kwiaty. zabawki. Rzeczy potrzebne i nie. Także tę dziedzinę handlu warto obserwować nie tylko jako fragment rzeczywistości gospodarczej. Petersburska dziennikarka Anastazja Mironowa uważa, iż studiując zachowania sprzedających i kupujących można dowiedzieć się wiele o kondycji rosyjskiego społeczeństwa.  Dziś w modzie jest marketing patriotyczny, nawet chiński zeszyt łatwiej sprzedać jeśli do jego reklamy wpleść wątek narodowy. I nawet towary wyprodukowane na Syberii sprzedają się lepiej, gdy uda się wmówić nabywcy, iż pochodzą z Krymu.



 Autor: Anastazja Mironowa



Jak działa marketing patriotyczny


Żeby dowiedzieć się o ludziach wszystkiego (no, albo prawie wszystkiego), wystarczy przyjrzeć się, w jaki sposób i u kogo robią zakupy.





Rosyjskie pociągi  podmiejskie i autobusy przypominają często sklep na kółkach. Pomysłowość handlarzy w zachwalaniu towaru bywa niekiedy zdumiewająca. 



Łgać trzeba umiejętnie

Często jeżdżę pociągiem podmiejskim, lubię też odwiedzać bazary i pchle targi. Na przykładzie tych dość pospolitych miejsc opowiem państwu o prawdziwej Rosji. Handel w podmiejskich osobówkach jest przecież wcieleniem najprawdziwszego marketingu, nie skażonego teoretycznymi wywodami speców od teorii rynkowych, nie wypaczonego bujnymi fantazjami dizajnerów. Sprzedawcy z pociągów to twardzi, bezkompromisowi i trzeźwo myślący znawcy rosyjskiej duszy. Handel obnośny ma swoje sekrety i oryginalne recepty na sukces. Chociaż w zasadzie wszystkie te cudowne sposoby można sprowadzić do wspólnego mianownika: „łżyj, łżyj i jeszcze raz łżyj!”. Tyle tylko, że łgać trzeba umiejętnie i na temat.

Rosjanie kupując w pociągu byle drobiazg lubią mieć poczucie, że uczestniczą w wymianie towarowo-pieniężnej, a ich partnerem w tej operacji jest nie jakiś tam geszefciarz w wytartych spodniach, lecz przedstawiciel normalnego, porządnego sklepu. Dlatego każdy obnośny handlarz zaczyna swój występ od słów: „W naszym sklepie…”, „Nasz sklep…”, „Oferujemy państwu…”. Klientowi przyjemnie jest myśleć, że sturublowy banknot staje się łącznikiem między nim i jakąś potężną firmą, jakimś gigantem na euroazjatycką skalę.

Patriotyzm na sprzedaż

Dla klienta istotne jest również, żeby firma sprzedawała „nasze” wyroby. Dlatego można śmiało powiedzieć, że połowa prywaciarzy z podmiejskich „elektryczek” sprzedaje patriotyzm w takiej czy innej postaci: „Prezentujemy państwu wynalazek naszych fizyków z Petersburga”; „Oto najnowsze osiągnięcie naszych moskiewskich chemików”. Użycie słowa „nasi” jest tu obowiązkowe, dzięki niemu już na starcie można znokautować wszelkiej maści handlarzy-przybłędów. Tak naprawdę petersburscy fizycy nie są dla handlarzy-patriotów nikim bliskim, ale czemu by nie skorzystać z okazji i się pod nich nie podczepić? A wspominając o moskiewskich chemikach można nawet dodać, że sam Bóg nam ich zesłał, więc ich „naszość” nie powinna budzić żadnych wątpliwości. Nawiasem mówiąc, w rzeczywistości nie wszyscy uważają moskwiczy za „naszych”, a już na pewno nie wszyscy identyfikują się z moskiewskimi chemikami.

Patriotyzm to skuteczny lep na klienta, zawsze działający niezawodnie, nawet jeśli na opakowaniu towaru widnieje angielskojęzyczny napis „Made in China”. Czasem się zdarzy, że jakaś wyjątkowo ciekawska gospodyni domowa zdąży zapytać o ten napis nieuważnego sprzedawcę. W przypadku takiej dociekliwej paniusi niezbędne jest wówczas zastosowanie bardziej zaawansowanych chwytów patriotycznych. Na własne uszy kiedyś słyszałam, jak pewien komiwojażer pouczał jedną z pasażerek: „Szanowna, u nas, dzięki Bogu, ludzie mają jeszcze dość pieniędzy i rozumu, żeby nie zezwalać zagraniczniakom na produkowanie w Rosji wszelkiego szkodliwego chłamu”. Paniusia uśmiechnęła się z zadowoleniem: faktycznie, nie jesteśmy jakimiś tam niewolnikami z trzeciego świata. Stać nas na to, żeby nie zatruwać ojczystego nieba i ojczystej atmosfery. My zajmujemy się wynalazkami i projektowaniem, a od brudnej roboty to są przecież "Chińczyki".

Nietuzinkowe rozwiązania

Trzeba przyznać, że „nasi” mityczni chemicy i fizycy opracowują wyłącznie nietuzinkowe rozwiązania. Co dzień coś wymyślają: a to oryginalny środek do dezynfekcji piwniczki na wino, a to wędkę o unikalnej konstrukcji albo legginsy uszyte jakąś niespotykaną metodą. Nawet plan petersburskiego metra u obnośnych sprzedawców można dostać wyłącznie w wersji „unikalnej” (mimo, że nic się tam od lat nie zmieniło, może z wyjątkiem holu na stacji Sportiwnaja). No cóż, rosyjski konsument nie cierpi rutyny.
Wiara we własną potęgę i wyjątkowość „naszych fizyków” to nie jedyny towar, jaki można wcisnąć Rosjanom. Bo można im jeszcze sprzedać marzenia. Oczywiście marzenia się zmieniają, są różne w różnych epokach. Pamiętam, że pod koniec lat 90-tych w pociągu podmiejskim na trasie Petersburg – Pawłowsk dziwaczne prostokątne poliestrowe torby sprzedawano turystom jako „profesorskie dyplomatki”. Wtedy ludzie, którzy przyjeżdżali do nas z Chabarowska, żeby podziwiać zabytki kupując je, choć przez moment mogli poczuć się jak petersburski profesor z teczką pod pachą. A dziś, jeśli sądzić na podstawie intensywnego handlu w elektryczkach, ludzie identyfikują się z zupełnie innymi bohaterami. Na przykład już od jakichś dwóch lat popularne są latarki „policyjne”, okulary „policyjne”, a nawet gwizdki „policyjne”. Pewnie sprzedawcy z pociągu relacji Ługa – Petersburg za pomocą takiego chłamu rozbudzają u pasażerów głęboko ukryte fantazje o hollywoodzkich superbohaterach. Inaczej tego fenomenu nie potrafię wytłumaczyć. Bo chyba Rosjanie nie myślą serio, że ci spośród policjantów, którzy nie zdołali jeszcze przesiąść się do samochodów klasy Infinity, poruszają się po mieście w ciemnych okularach, oświetlając sobie drogę latarkami i dmąc w policyjny gwizdek? A wszystko wyłącznie po to, żeby przypadkiem nie zderzyć się z takim samym nieszczęśnikiem w identycznych ciemnych okularach.

Obowiązkowa instrukcja obsługi

Kolejnym istotnym dla udanego handlu czynnikiem jest akcentowanie wartości patriarchalnych. Wyobraźmy sobie piękną, ale słabą i delikatną kobietę. Kiedy taka dama nie może oprzeć się na silnym męskim ramieniu, staje się kompletnie bezradna. Dlatego też na osełki do noży, lampy biurkowe z mnóstwem ustawień, składane parasolki i temu podobne akcesoria o wiele łatwiej znaleźć kupca, jeśli dodać, że „poradzi sobie z nimi każda kobieta”.
Jeśli nie jeżdżą państwo pociągami podmiejskimi, to zapewne mają państwo wyidealizowane wyobrażenia o świecie. Nie macie pojęcia, że w takiej osobówce wędrowni handlarze potrafią niezwykle dokładnie objaśnić, jak należy używać gumek do włosów, jak ustawić lampę biurkową albo w jaki sposób założyć plastikową okładkę na paszport. Od nich dowiemy się, że paszport w takiej okładce można bez obaw położyć na stole czy krześle, można też wsunąć go do kieszeni. Usłyszymy także, że składana parasolka bez trudu zmieści się w torebce, że książki można użyć w charakterze podstawki, a z plastikowego kubeczka  możemy pić nie tylko herbatę, ale i wodę. Handlarze krążący pomiędzy wagonami powtarzają te wszystkie blubry nie dlatego, że nie mają lepszego zajęcia. Robią to, bo dobrze wiedzą, że zawsze znajdzie się ktoś, kto spyta, czy można w kubeczek do herbaty nalać wody? Albo czy okładki na paszport można użyć jako futerału na bilety do kina?

Dostępne tylko w sklepach internetowych

Owszem, ludzie mają swój rozum. Ale nie są aż tak mądrzy, jak mogłoby się nam wydawać. Nie mają też wielkiego pojęcia o nowinkach technicznych. Wiele sprzedawanych w pociągach towarów handlarze reklamują jako dostępne - póki co - jedynie w sklepach internetowych. Ostatnio z tego rodzaju wynalazków popularne są papierowe skaczące motyle. „Takie motyle można zamówić jedynie w Internecie, kosztują 500 rubli plus koszt wysyłki”.  Wcześniej w modzie były plastikowe spinki do włosów, oczywiście również dostępne wyłącznie w sklepach internetowych. Dla stałych użytkowników naszych podmiejskich pociągów Internet jest przestrzenią tajemniczą, mityczną i fantastyczną, to kraina marzeń, gdzie można znaleźć dosłownie wszystko. Trzeba tylko mieć odpowiednią kasę. Dlatego każdego, kto podaje się za wysłannika Internetu, potencjalni klienci witają z ożywieniem i zaciekawieniem. Ale myli się ten, kto sądzi, iż każdego ze smartfonem w ręku uważa się automatycznie za speca od Internetu. Zajrzyjcie takiemu przez ramię, a sami poznacie prawdę. Na sześciocalowych ekranach smartfonów u 90% pasażerów elektryczek i metra zobaczycie co najwyżej prościutkie gry polegające na rozbijaniu baniek mydlanych albo popularnego „Pająka”.




Władze od czasu do czasu ruszają na wojnę z handlem obnośnym. Jak na razie bez wielkiego skutku. 

To właśnie te rzesze układające pasjansa na kupionych na raty smartfonach są najważniejszą klientelą obnośnych handlarzy. To właśnie do niej adresowany jest ów reklamowy bełkot. Chcesz im sprzedać zeszyty w linię?  Mów, że to nasze, petersburskie zeszyty z unikalnymi (pewnie pochylonymi w lewo) linijkami. Wyprodukowano je jednak w Chinach. I bardzo dobrze! Nasi nie będą przecież truć się podczas pracy na fabrycznej taśmie. Niech zajmują się tym Chinole.


Można zeszyt położyć na szafce


W tekście reklamowym koniecznie wyjaśnij, jak należy pisać w oferowanym przez ciebie zeszycie, czym pisać i kiedy pisać. Podkreśl, można w nim pisać nie tylko długopisem, ale i ołówkiem! A nawet markerem! I że można go bez trudu otwierać i zamykać, że z łatwością można go położyć na skraju stołu albo na środku blatu. A jeśli ktoś chce, to oczywiście może też położyć zeszyt na szafce. Nie zapomnij podkreślić, że w takich właśnie zeszytach swoje protokoły zapisują i policjanci, i śledczy. Albo jeszcze lepiej: że używają ich policyjni śledczy. No i oczywiście, że zamawiają je specjalnie przez Internet. A do sklepu internetowego zeszyty dostarcza kto? Oczywiście wasza interkontynentalna firma, która jedynie dziś, tylko ten jeden jedyny raz, uruchomiła swoje przedstawicielstwo w miasteczku Krasne Łapcie: „Ludzie, korzystajcie  z okazji, bo już jutro nas tu nie będzie! Jutro wracamy do naszej kwatery głównej w Zurychu”.  Koniecznie też rozpocznij swoje wystąpienie od życzeń: miłego dnia,  wesołego weekendu albo spokojnego tygodnia w pracy. Warto podkreślić przy okazji, że sprzedaż zeszytów zleciła ci jakaś nieszczęsna staruszka. Dobrze jest też dodać coś o babci z Krymu. Dlaczego akurat z Krymu? Ano, dlatego, że oprócz rodzimych uczonych właśnie staruszki i krymskie historie budzą wśród naszej klienteli żywe zainteresowanie. Staruszkom się współczuje, obrazki z głodującymi babcinkami towarzyszą Rosjanom od lat 90-tych. Nawet kradziony rower łatwiej sprzedać na bazarze, jeśli powiesz, że sprzedajesz go „na prośbę babci”, która potrzebuje pieniędzy na mleko dla wnuczka. No, a jeśli babcia wpadła na bazar po drodze z Krymu, to już w ogóle…


Krymskie sny


Bazarowa klientela bardzo lubi historyjki z krymskimi motywami w tle. Na sobotnio-niedzielne pchle targi przywozi się niezbyt legalne towary, głównie przeterminowane albo podróbki: soki, wino, sery, konserwy, przetwory. Na etykiecie może być napisane, że produkt pochodzi z Jarosławla, ale sprzedawca i tak będzie nam wmawiał, że został wyprodukowany na Krymie. Ten numer działa bez pudła, przed straganem od razu ustawia się cała kolejka chętnych. Kioski spożywcze na rynkach i bazarach obwieszone są kartkami z napisami „krymskie przyprawy”, „herbata krymska”, „wino z Krymu”. Koniecznie „z Krymu”, bo tak właśnie mówią amatorzy wszystkiego, co ma związek z „krymskim snem”. Marzy im się, że w taki prosty sposób staną się posiadaczami maleńkiej cząstki Krymu. Dlatego na pchlich targach drobnym chłamem i towarami od pasera handluje się lepiej, gdy klientom opowiedzieć krymską bajkę: przyjaciele z Krymu odwiedzili sprzedawcę i uprosili go, by pomógł im sprzedać to i owo.

-  „Wiadomo, tam na Krymie życie było trudne, teraz jeszcze ta blokada. Każdy grosz im się przyda”.

Wcześniej, zanim pojawiły się legendy o mieszkańcach Krymu, sprzedawcy bajdurzyli o przymierających głodem uciekinierach z Donbasu: "ja im robię przysługę,  po znajomości wyprzedaję ich dobytek”. Ale ten typ sprzedawców zniknął już z rynku, razem z nim żebracy z kartką „Jestem uciekinierem z Donbasu”. Donbas należało koniecznie zapisać przez jedno „s”, choć po rosyjsku to błąd ortograficzny. Im mniej liter, tym łatwiej zabieganym rosyjskim przechodniom przeczytać treść kartki. Legendy o uchodźcach ze wschodu Ukrainy wyparowały jednak z ulic rosyjskich miast. Serca petersburżan trudno dziś wzruszyć opowieścią o niedoli mieszkańców Doniecka. Chcecie wzbudzić w nich pozytywne emocje? W swoich hasłach reklamowych nawiążcie do Krymu. I opowiedzcie im o krymskich liściach laurowych.




Tłum.: Katarzyna Kuc



Oryginał ukazał się na portalu rufabula.com: http://www.rufabula.com/author/mironova/1073



Anastazja Mironowa (ur. 1984), dziennikarka z St. Petersburga, stała autorka portalu rufabula.com . Jest przenikliwym obserwatorem rosyjskiej codziennej rzeczywistości. 

















Obserwuj i polub "Media-w-Rosji" na Facebooku:

Obserwuj nas na Twitterze:

Można też do nas napisać. Zgłosić uwagi, pochwalić, zapytać: mediawrosji@gmail.com





Projekt "Media-w-Rosji" ma na celu umożliwienie czytelnikowi w Polsce bezpośredniego kontaktu z rosyjską publicystyką niezależną, wolną od cenzury. Publikujemy teksty najciekawszych autorów, tłumaczymy materiały najlepiej ilustrujące ważne problemy współczesnej Rosji. Projekt "Media-w-Rosji" nie ma charakteru komercyjnego.