Dla rosyjskiej gospodarki, w jej obecnym kształcie najważniejszym
problem nie jest jakość zarządzania, a klimat polityczny w kraju. W Rosji nie przestrzega
się prawa własności, nie istnieje niezależne sądownictwo. Priorytetem dla władz
- podkreśla ekonomista Siergiej Aleksaszenko, w drugiej połowie lat dziewięćdziesiątych
pierwszy zastępca prezesa Banku Centralnego - jest walka z opozycją i tłumienie
swobody wypowiedzi. W takich warunkach gospodarka i klasa średnia nie mogą się
rozwijać. Gospodarka rosyjska wciąż kurczy się i trudno przewidzieć, kiedy
spadek osiągnie dno.
Z Siergiejem Aleksaszenko rozmawia Jewgienij Andriejew
Przysłuchując się naszym przywódcom odpowiedzialnym za kwestie polityczne i gospodarcze, czy ministrom odpowiedzialnym za zarządzanie gospodarką można odnieść wrażenie, że rosyjska ekonomika szybko daje sobie radę ze skutkami wstrząsu, jakiego doświadczyła minionej zimy wskutek upadku rubla i skoku cen. Sondaże świadczą o czymś innym, zwykli ludzie muszą oszczędzać na czym się da, łącznie z żywnością. Narzekają pod ciężarem zaciągniętych pośpiesznie kredytów, z drżeniem oczekują następnej podwyżki czynszów, żyją w lęku przed utratą pracy… O ile wcześniej już nie zostali zwolnieni... Półrocze to dobry moment, aby zastanowić się, czy szczyt kryzysu mamy już za sobą, czy też najgorsze jeszcze przed nami. Do rozmowy zaprosiliśmy znanego ekonomistę i byłego pierwszego zastępcę Banku Rosji Siergieja Aleksaszenko.
Kurs rubla wciąż podlega wahaniom. Cena ropy naftowej, sytuacja na rynkach walutowych, słabnąca gospodarka, nie pozwalają na ostateczną stabilizację kursu rosyjskiej waluty. |
Jewgienij Andriejew:
Z jakimi wynikami rosyjska gospodarka zakończyła
pierwszą połowę 2015 roku?
Spadek PKB
Siergiej Aleksaszenko:
Myślę, że
dobrych informacji związanych z obecną sytuacją jest niewiele. Obserwujemy zapoczątkowany
w połowie ubiegłego roku systematyczny spadek PKB. Utrzymuje się do on dziś.
Nie jest tak lawinowy jak w latach
2008-2009, jednakże ma charakter uporczywy, długookresowy i jednolity. O ile na
początku roku, na tle gwałtownej inflacji mieliśmy jeszcze stosunkowo dobre
dane z branży budownictwa i produkcji przemysłowej, to obecnie sytuacja się
pogorszyła. Spadają wszystkie wskaźniki — dochodów indywidualnych, inwestycji,
sprzedaży detalicznej i produkcji przemysłowej.
Andriejew:
Rząd zapewnia że upadek gospodarczy został
powstrzymany i sytuacja się stabilizuje. Jak można ocenić te magiczne zaklęcia rządu?
Aleksaszenko:
Nie ma dziś żadnych podstaw, by sądzić, że
nadszedł jakiś punkt zwrotny i że dotarliśmy do dna. Wręcz przeciwnie, recesja
nabiera tempa i obejmuje coraz to nowe sektory gospodarki. W sferze realnej nie
da się zaobserwować niczego pozytywnego. Jeśli wydaje się, że szczyt inflacji
minął, to i tak wynosi ona 15% w skali roku. Upadają kolejne banki, malejące dochody
przeznaczać muszą na gromadzenie rezerw dla obrony przed złymi długami. Usiłuję
znaleźć jakieś pocieszające wieści, ale dochodzę do wniosku, iż w gospodarce dominują
nastroje dość pesymistyczne.
Rubel
Andriejew:
Czy możemy mówić o tym, że sytuacja kursowa się
ustabilizowała?
Aleksaszenko:
Tak, możemy.
Rubel zachowuje się stosunkowo stabilnie, a bank centralny nawet dokonuje
zakupów walut. Nie obserwujemy też masowego wykupywania dolarów czy euro. Wiele
firm, które dokonało zakupów walut w końcu ubiegłego roku, sprzedawało je
wiosną. Nie oznacza to jednak, że sytuacja taka utrzyma się dłużej.
Andriejew:
W jakim kierunku będzie dalej dryfował rubel?
Aleksaszenko:
W dół. Po to, aby rubel zaczął się wzmacniać, niezbędna
jest bezwzględnie silniejsza gospodarka.
Andriejew:
Czy w bieżącym roku może dojść do nowej gonitwy
kursów walut, podobnej do tej, z końca 2104 roku?
Aleksaszenko:
Oczywiście, że może. Wystarczy spadek cen ropy,
lub choćby znane u nas zjawisko sezonowego wzrostu popytu na waluty obce dające
o sobie znać zwykle w sierpniu i wrześniu. Ogólnie rzecz biorąc, o wiele
bardziej prawdopodobne jest, że rubel dalej się osłabi, niż umocni. Wszelkie
nadzieje na wzrost kursu rubla zależą albo od zniesienia sankcji, na co nie ma
nadziei, lub od wzrostu cen ropy naftowej. Ale zgadywanie przyszłości nie ma tu
sensu.
Sankcje i embargo
Andriejew:
Jaki wpływ na naszą gospodarkę wywarły zachodnie
sankcje i wprowadzone w odpowiedzi rosyjskie embargo np. na produkty
żywnościowe?
Aleksaszenko:
Skutki embarga są wyraźnie widoczne. Wywołało ono inflację
cen produktów spożywczych, choć to nie znaczy, że ten właśnie skok cen wywarł
najistotniejszy wpływ na ogólną kondycję gospodarki. W ocenie Ministerstwa
Rozwoju Gospodarczego i Banku Centralnego 2 do 2,5% wzrostu inflacji przypisać
można wprowadzeniu kontr-sankcji. Najsmutniejsze po wprowadzeniu embarga jest
dotkliwe ograniczenie asortymentu produktów spożywczych na rynku oraz ich niska
jakość. W ślad za tym spadła jakość życia Rosjan. Można dowoli cieszyć się tym,
że ilość tak zwanych produktów „sero-podobnych” na rynku zwiększyła się o 30%,
jednak produkty sero-podobne to nie całkiem to samo co ser. Z jakichś powodów
nie cieszą się one popularnością. Jednak boleśniejsze jest zniknięcie z rynku
olbrzymiej ilości artykułów.
Siergiej Aleksaszenko od lat krytykuje prowadzoną przez Kreml pod adresem opozycji politykę "dokręcania śruby". |
Jeśli idzie o sankcje zachodnie, warto przypomnieć,
iż wiele z nich skierowanych było przeciw naszemu kompleksowi zbrojeniowemu
oraz przemysłowi wydobycia ropy i gazu. Ich autorzy liczyli na skutki w
dłuższym okresie czasu. Brak dostaw komponentów i części dla naszego przemysłu zbrojeniowemu
nie musi się na nim odbijać natychmiast. Niektóre z firm zawczasu zgromadziły zapasy.
Nie wiemy, kiedy ulegną one wyczerpaniu, za pół roku, czy za rok. Dane
statystyczne z tego sektora są utajnione.
Tak czy inaczej skutki sankcji finansowych są już
wyraźnie widoczne. Rosyjskie banki i korporacje nie są w stanie pozyskać
zewnętrznych źródeł finansowanie, a jednocześnie muszą dotrzymywać rygorystycznych
terminów spłaty długów. W czwartym kwartale ubiegłego roku suma spłat sięgała 10%
produktu narodowego brutto, w roku 2015 wyniesie ona 5% PKB, a w roku przyszłym
oczekuje się 3%. Powoduje to dotkliwy efekt duszenia gospodarki, zmuszając firmy
do kierowania środków na spłaty długów zamiast na inwestycje.
Andriejew:
Które branże lepiej znoszą obecne warunki, a które
gorzej?
Aleksaszenko:
Sądzę, że
lepiej niż inni radzi sobie komunikacja, wystarczająco dobrze transport kolejowy,
gdzie wolumen przewozów towarowych nie doznał większego uszczerbku. Również nieźle
prosperują gospodarka rolna i przemysł spożywczy pobudzone brakiem konkurencji
towarów z importu. I to chyba już wszyscy. Pozostali borykają się z większymi
lub mniejszymi problemami.
Klasa średnia
Andriejew:
W Rosji powstały poważne nierówności społeczne i
brakuje dostatecznie silnej klasy średniej. Jak dalece ten czynnik ważny jest dla
gospodarki?
Aleksaszenko:
Klasa średnia stanowi ostoję przedsiębiorczości, tworzy
mały i średni biznes. Na całym świecie jest ona nosicielem wzrostu
gospodarczego. Nie mogą w kraju powstawać codziennie giganty, takie jak
„Norylski Nikiel” czy „Gazprom”. One są wyjątkowe, innych takich nie będzie. Tymczasem
wzrost gospodarczy wiąże się z powstawaniem firm działających w dziedzinach, w
których nie działa nikt inny. Jeśli więc brak jest klasy średniej, to nie ma
komu rozwijać biznesu.
Andriejew:
Jakie są najważniejsze zagrożenia finansowe i
ekonomiczne dla naszej gospodarki?
Aleksaszenko:
Istnieje dość wyraźne ryzyko dalszego spadku cen
ropy naftowej. Zwiększy się ono, jeśli niebawem zniesione zostaną sankcje
nałożone na Iran i kraj ten znów wprowadzi na rynek swą ropę. Tymczasem na
rynkach i tak już podaż mocno przewyższa popyt. Irańska ropa może ponownie doprowadzić
do spadku cen za baryłkę. Tego ryzyka nie wolno nie dostrzegać.
Gdzie jest dno?
Andriejew:
Czy widać jakiekolwiek nadzieje na wzrost
rosyjskiej gospodarki, czy skazani jesteśmy tylko na cierpliwe czekanie, aż znów
wzrośnie cena ropy?
Aleksaszenko:
Cechą każdej gospodarki jest zawsze dążenie do
wzrostu. Jeśli gospodarki nie przeregulujemy i nie zablokujemy, rozwijać się będzie
sama. Według tej reguły nasza gospodarka, jak i każda inna, ma szanse na
podźwignięcie się. Każda jednak władza, w mniejszym lub większym stopniu, może hamować
rozwój gospodarki, wymuszać zmianę kierunków, ustawiać bariery i pozbawiać
nadziei na wzrost. Władze rosyjskie szczególnie skutecznie przyczyniają się do
tego, aby gospodarka się nie rozwijała.
Andriejew:
Jak to należy rozumieć? Czy W Rosji istnieje
problem złego zarządzania gospodarką?
Aleksaszenko:
Dawna gospodarka planowa była sterowana ręcznie,
efektywność takiego zarządzania była opłakana. Obecnie naszą gospodarką nie
kieruje w ogóle nikt. Nawet gdyby ktoś się o to starał, niewiele wskóra. Inna
rzecz, że rosyjska polityka ekonomiczna jest na niskim poziomie. Sądzę jednak, że zasadniczy problem nie tkwi w
decyzjach ekonomicznych. Główną dolegliwością rosyjskiej gospodarki jest brak
ochrony prawa własności. Już trzeci rok z rzędu spada w kraju poziom inwestycji,
brakuje bowiem ochrony praw własności, nie istnieje niezawisłe sądownictwo, nie
ma opozycji w polityce i brak niezależnych mediów.
Tak wygląda nasz aktualny krajobraz polityczny.
Największe przeszkody nie mają wiele wspólnego z ekonomiką. Z chwilą gdy
władzom udało się wyeliminować opozycję, czy zlikwidować niezależne
sądownictwo, przestały się one troszczyć o gospodarkę. Zajęte są czymś innym. W
rezultacie upada gospodarka, a obecny układ polityczny odgrywa rolę hamulca dla
rozwoju gospodarczego.
Andriejew:
Czy odczuwane obecnie przez społeczeństwo trudności
ekonomiczne mogą doprowadzić do zmian w naszym życiu politycznym?
Aleksaszenko:
Jak widać na razie dziesięcioprocentowy spadek poziomu
życia nie wywołał zbyt wielu protestów społecznych, nie odbił się na wskaźnikach
poparcia dla prezydenta czy rządu. Dlatego na zadane przez pana pytanie trudno dać
twierdzącą odpowiedź.
Andriejew:
Jak rozwinie się sytuacja gospodarcza kraju do
końca roku?
Aleksaszenko:
Nie lubię fantazjować i wróżyć z fusów. Wolę opierać
się na faktach i trendach. Sytuacja wygląda dziś tak, iż gospodarka rosyjska stacza
się w dół. Tempo spadku w okresie luty-maj ustaliło się na poziomie minus
0,6-0,8% miesięcznie, czyli 9,7% w skali roku. Brakuje sygnałów, że we
wrześniu, październiku czy grudniu nagle doświadczymy wzrostu. Jednocześnie mam
świadomość, że prędzej czy później spadek gospodarczy powinien wyhamować. Jednak
pytanie o to, jak nisko spadniemy do tego czasu pozostaje otwarte.
Tłumaczenie: Maciej Górski
Oryginał wywiadu
ukazał się na stronie internetowej "Nowej Gaziety":
http://www.novayagazeta.ru/economy/69117.html
"Media-w-Rosji" o gospodarce rosyjskiej.
W ciągu minionych 20-30 lat gospodarka rosyjska przeżyła
kilka kryzysów. Nawet w obliczu szczególnych trudności w roku 1998, ludzie
potrafili z nimi walczyć na własną rękę. Umożliwiały to o wiele mniejsza
obecność państwa w gospodarce i szerszy pluralizm światopoglądowy. Obecna
sytuacja, uważa politolog i publicysta Georgij Bowt, jest poważniejsza.
Wszechobecny państwowy Lewiatan paraliżuje inicjatywę indywidualną. Tylko
uwolnienie przedsiębiorców z okowów poddaństwa stwarza szansę na sukces w walce
z obecnym kryzysem. Inaczej Rosję czeka gospodarcza apokalipsa.
Autor: Georgij Bovt
Spowolnienie gospodarcze stało się zauważalne zaraz po
powrocie Władimira Putina na Kreml, jednak to przede wszystkim sankcje
gospodarcze doprowadziły do spadku wartości rubla. Podejmując wysiłki na rzecz
odbudowy mocarstwowej pozycji Rosji, Władimir Putin niewiele uwagi poświęca
gospodarce. Potrafi jedynie składać daleko idące obietnice socjalne. Rosja nie
jest przygotowana na kryzys – mówi ekonomista i polityk Władisław
Inoziemcew.
Zamiast realizacji wcześniej opracowanego planu działań,
można spodziewać się nowej fali propagandy. Społeczeństwo dowie się, że kryzys
sprowokowali Amerykanie, i że w trudnej chwili należy skupić się wokół
prezydenta Putina.
Z Władisławem Inoziemcewem rozmawia Dmitrij Paszynski,
colta.ru
Obserwuj i polub "Media-w-Rosji" na Facebooku:
Obserwuj nas na Twitterze:
Można też do nas napisać. Zgłosić uwagi, pochwalić, zapytać: mediawrosji@gmail.com
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz