Rozmowa z Fiodorem Łukianowem, politologiem, redaktorem
naczelnym magazynu „Rosja w Polityce Globalnej”.
Kreml zrobi wszystko, by nie dopuścić do przyłączenia się Ukrainy
do wrogich sojuszy – przyznaje politolog Fiodor Łukianow. Destabilizacja na
wschodzie kraju ułatwia Rosji realizację tego zadania. Trudno sobie wyobrazić
bezpośrednią interwencję wojskową, jednak nie można wykluczyć, iż wydarzenia wymkną
się spod kontroli. Jednak najlepszą szansę na uregulowanie kryzysu stwarza federalizacja
Ukrainy.
Od chwili przyłączenia przez Rosję Krymu upłynęło niewiele
czasu, teraz zaś jesteśmy świadkami protestów ze strony prorosyjskich grup
ludności w obwodach ługańskim, charkowskim i donieckim. Głównym żądaniem
uczestników protestów jest przeprowadzenie referendum o statusie regionu.
Głosowanie powinno dotyczyć roli regionu w składzie Ukrainy, lub ewentualnej
akcesji do Federacji Rosyjskiej. Żądanie federalizacji jest zbieżne z
propozycjami, jakie w odniesieniu do kryzysu ukraińskiego zgłasza Moskwa. Bunt
trwa, okupowane są nowe budynki państwowe, pojawiają się dokumenty wyrażające
wolę oddzielenia się od Ukrainy. Najostrzejszy charakter ma konfrontacja z
władzami w Doniecku, tam w poniedziałek protestujący zajęli budynki
administracji obwodu i służby bezpieczeństwa. Przyjęto także rezolucję o
powołaniu do życia Republiki Donieckiej, jej granice są identyczne z granicami
obwodu donieckiego. Nieco później władze poinformowały o rozpoczęciu na
terytorium obwodu donieckiego „operacji antyterrorystycznej.”
Władimir Szwiedow:
Czy Putinowi zależy na destabilizacji sytuacji na wschodzie
Ukrainy?
Fiodor Łukianow:
Czego chce Putin oprócz niego samego nie wie nikt, on jest
naszym jedynym strategiem. Oceniając obiektywnie sytuację na Ukrainie można
powiedzieć, iż destabilizacja grozi nie tylko jej regionom na południu i
wschodzie, ale wszędzie indziej też. Ukraińska państwowość okazała się w stanie
godnym pożałowania. Brak stabilności uniemożliwia odrodzenie się Ukrainy zjednoczonej,
połączonej – na skutek takiego, a nie innego biegu wydarzeń – nastrojami
antyrosyjskimi. Można więc sobie wyobrazić, iż dla Putina celem głównym jest
zdobycie gwarancji, iż Ukraina nie zwiąże się instytucjonalnie, nie wstąpi do
żadnego sojuszu antyrosyjskiego. Niestabilność jest zrozumiałym środkiem
wiodącym do osiągnięcia tego celu. Tak długo, jak Ukraina będzie się znajdować
w takim położeniu jak dziś, nie ma mowy o jej członkostwie w NATO, w UE, lub w
jakiejkolwiek innej tego rodzaju formacji. W pewnym momencie, gdy już wszyscy
będą zmęczeni chaosem pomysł federalizacji, dziś ani w Kijowie, ani na
Zachodzie nie traktowany priorytetowo, zacznie być oceniany jako rzeczywista
szansa na uregulowanie kryzysu.
Źródla donieckich protestów
Szwiedow:
Jak się Panu wydaje, co wywołało obecną falę protestów?
Łukianow:
Myślę, że zadziałało wiele czynników. Jednym z nich jest
przykład Krymu. Innym pełne pogubienie się mieszkańców wschodu i południa,
których do dziś nikt nawet nie pytał, czego naprawdę pragną. Kijowscy
przywódcy, emisariusze nowej władzy, świeżo powołani ministrowie po raz
pierwszy wybrali się do Doniecka-Charkowa-Ługańska dopiero teraz, po wybuchu
napięcia. Do tej pory z jakiegoś powodu nie interesowali się nastrojami wśród zamieszkałych
tam własnych obywateli. Nie ma co do tego wątpliwości, ludzi ogarnęło niezadowolenie,
rozdrażnienie, wątpliwości, a nawet lęk. Nie brak i aktywistów, pragnących zorganizować
swego rodzaju Antymajdan. I oczywiście, nie wykluczam, iż Rosja, Kreml okazuje
polityczne i moralne wsparcie dla tego rodzaju tendencji. Byłoby dziwne,
gdyby było inaczej.
W dodatku, nie wolno zapominać, iż Donieck to przede
wszystkim terytorium Rinata Achmietowa. Nie chodzi o to, czy zdystansowanie się
od Kijowa jest dla niego korzystne. Mamy do czynienia ze sporem, o to na jakich
podstawach będzie się opierać nowa Ukraina. Nie ma wątpliwości, iż Rinat
Achmietow pragnie zachować swoje znaczenie, możliwość wpływania na sytuację na
równi ze swymi konkurentami. Ukraińska oligarchia nigdzie nie uciekła. Nie
wykluczone, że w taki właśnie sposób oligarchowie komunikują się teraz między
sobą.
Jak wyglądają kulisy obecnych protestów trudno powiedzieć,
ukraińska polityka, wschodnia, zachodnia, czy kijowska, jest kłębkiem splecionym z mętnych i nie
jasnych intryg, w nich wszystkich obecne są wielkie pieniądze i oligarchiczne
wyobrażenia o tym, co w obecnej chwili jest najbardziej korzystne. Nie wykluczałbym,
iż będziemy obecnie świadkami jakichś starć pomiędzy klanami oligarchów, potem
nagle wszystko ucichnie i dowiemy się, że właśnie zainicjowano nową rundę
negocjacji. Jest także prawdopodobne, iż to nie Rosja stoi za obecnymi
wydarzeniami, a sytuacja ukształtowała się pod wpływem jakichś grup wpływu.
Szwiedow:
Dlaczego obecne protesty są najbardziej burzliwe w Doniecku?
Rinat Achmietow, najbogatszy oligarcha Ukrainy namawial protestujących w Doniecku do podjęcia rozmów z władzami. |
Łukianow:
Dlatego, iż Donieck jest twierdzą tej partii i tej siły
politycznej, która poniosła pełną klęskę. W rezultacie w kijowskiej polityce nikt
nie reprezentuje jej interesów. Partia Regionów do pewnego stopnia się
rozsypała, jakaś jej część całkowicie podporządkowała się nowym władzom i
porządkom. I ta część przestała reprezentować tych, którzy zawsze na nią
głosowali. Ostatnie prognozy mówią o tym, iż gdyby wybory do Rady Najwyższej
przeprowadzono obecnie, Partia Regionów zdobyłaby najwyżej 6% procent głosów. Mało
kto traktuje ją jako poważną siłę zdolną do obrony interesów wschodu Ukrainy.
Brak swojej reprezentacji oraz sytuacja w Kijowie, gdzie życie polityczne toczy
się według własnych reguł wpływają na nastroje. W dodatku obwody charkowski,
ługański i oczywiście doniecki są szczególnie związane z Rosją, w każdej
dziedzinie, gospodarczej, kulturalnej, humanitarnej.
Szwiedow:
Czy elicie Doniecka zależy na zaostrzeniu protestów i
zdystansowaniu się od Kijowa ?
Łukianow:
Dla donieckiej elity federalizacja jest niezłym
rozwiązaniem, stwarza szansę na rozszerzenie własnych pełnomocnictw i
możliwości. Ale ogólnie rzecz biorąc, trzeba powiedzieć, iż w obecnej sytuacji
propozycja federalizacji zgłaszana przez Rosję, mało kogo zainteresuje: jej
zaakceptowanie podobne będzie do kapitulacji. Ale sam pomysł decentralizacji i
likwidacji Ukrainy w starym kształcie cieszy się niemałym poparciem. Także na zachodzie
kraju traktuje się go z większym zrozumieniem, niż kiedykolwiek w przeszłości.
W rzeczywistości decentralizacja, lub federalizacja, jak mi
się wydaje, może zostać wprowadzona w najmniej oczekiwany sposób. Wyobraźmy
sobie, iż Petro Poroszenko zostaje prezydentem, gubernatorem obwodu
dniepropietrowskiego miliarder Kołomojski, gubernatorem obwodu donieckiego
miliarder Taruta, a w innych obwodach po władze sięgną kolejni aktywni w
biznesie przedsiębiorcy-miliarderzy. W rezultacie powstaje interesujące państwo
feudalno-oligarchiczne, jego struktura federacyjna nie jest formalna, a wynika
z nieustannych nieformalnych sporów między oligarchami. Tak z resztą wyglądała
polityka ukraińska przez ponad dwadzieścia lat. Teraz można odnieść wrażenie, iż
ten proces ulegnie jeszcze dalszej instytucjonalizacji.
Federalizacja lepsza od interwencji wojskowej
Szwiedow:
Czy jest możliwy taki rozwój wydarzeń: Putin, odpowiadając
na prośbę Donieckiej Rady Ludowej, godzi
się na wprowadzenie armii na terytorium obwodu donieckiego?
Łukianow:
Może się to zdarzyć tylko wówczas, gdyby ukraińskie służby
specjalne i organy porządkowe zabrały się do rozpędzania protestów, używając przemocy.
Jeśli dokonana zostanie rozprawa z separatyzmem, słyszymy o niej coraz częściej,
wtedy, nie da się wykluczyć, iż Rosja będzie musiała się zaangażować bardziej.
Tyle mówiliśmy na ten temat, że będzie się trudno wycofać.
Szwiedow:
Czy dla Kreml federalizacja Ukrainy byłaby wystarczająca?
Łukianow:
W obecnej sytuacji, takiej jaka się ukształtowała, nie wiemy
w końcu jak długo jeszcze będzie to trwało, federalizacja Ukrainy wydaje się z
punktu widzenia Rosji celem racjonalnym i możliwym do zaakceptowania. Wówczas
Ukraina przekształciłaby się w swego rodzaju amorficzną strukturę, niezdolną do
podejmowania poważnych decyzji w takich kwestiach, jak przystąpienie do jakichś
organizacji.
Szwiedow:
Na ile prawdopodobne jest przeprowadzenie referendum o
statusie obwodu donieckiego? I jakim mógłby się okazać jego wynik?
Łukianow:
Nie mam pojęcia, jaki byłby rezultat. Wydaje mi się, iż
referendum możliwe będzie tylko w tym wypadku, gdy Rosja zaangażuje się
aktywnie, wyraźniej zaznaczy swój udział. W obecnej sytuacji prawnej referendum
oczywiście nie będzie. Jeśli jednak sytuacja się zaostrzy i Rosja wyśle swoje
siły zbrojne, by wzięły pod ochronę protestujących i lojalnych wobec nich
przedstawicieli władzy – wtedy referendum może zostać zorganizowane. Tego głosowania,
podobnie do krymskiego, także nie nikt nie uzna za legalne. W innej sytuacji
referendum nie wydaje mi się prawdopodobne.
Szwiedow:
Czy wydaje się Panu możliwe, iż w oparciu o rezultaty tego
rodzaju referendum Kreml mógłby podjąć decyzję o przyłączeniu obwodu
donieckiego?
Łukianow:
Jeśli tam zacznie się chaos, zobaczymy przemoc, różnego
rodzaju incydenty, zostanie przelana krew, wówczas, jak już powiedziałem, Rosja
zaangażuje się aktywnie. To jest całkiem możliwe. Ale tylko w ostatecznym
wypadku. Nie oczekiwałbym wówczas, by obwód doniecki mógł funkcjonować przez
dłuższy czas w oparciu o status nie uznanego państwa, podobnego do Abchazji.
Nikt nie będzie tym zainteresowany. Z prawnego punktu widzenia, to
nieokreśloność, rozpad wszystkiego, trudno byłoby się z tym pogodzić w obwodzie
donieckim z jego liczną ludnością, przemysłem, znacznym potencjałem
gospodarczym. Ten region powinien więc pozostać w przestrzeni prawnej Ukrainy,
albo wejść w skład Federacji Rosyjskiej, tak jak Krym. Jakaś forma przejściowa
byłaby wyjątkowo niestabilna i pozbawiona szans na przetrwanie.
Szwiedow:
Uzasadniając przyłączenie Krymu prezydent podkreślił symboliczne
znaczenie wspólnej pamięci historycznej. A jak Putin mógłby uzasadnić
przyłączenia Doniecka i regionu?
Koniunktura w przemyśle węglowym często się waha i przejęcie Donbasu wcale nie musi prynieść Rosji natychmiastowych korzyści gospodarczych. |
Łukianow:
Podstawą będzie obrona ludności pochodzenia rosyjskiego.
Tego rodzaju uzasadnienie zgodne byłoby z logiką jego wystąpienia w kwestii Krymu.
Tam była o tym mowa wprost: „Nie możemy pozostać obojętni”. W tym samym przemówieniu
Putin wspomniał także, iż terytoria, na których między innymi znajduje się obwód
doniecki, przekazano pod jurysdykcję Ukrainy w latach dwudziestych: „Zrobili to
bolszewicy i niech Bóg będzie im sędzią”. Tak więc, jeśli będzie to konieczne,
znajdzie się odpowiednie uzasadnienie.
Szwiedow:
Nowe władze w Kijowie nie odniosły się do problemów i
interesów południowego wschodu z należytą uwagą. Teraz jednak szef ukraińskiego
ministerstwa spraw zagranicznych deklaruje, iż sytuacja w Doniecku zostanie
przez Kijów potraktowana poważniej, niż wydarzenia na Krymie. Jakie działania
ze strony władz w Kijowie wydaja się Panu dziś najbardziej prawdopodobne?
Łukianow:
Ukraińskie władze demonstrują obecnie całkowity brak
profesjonalizmu, nie reagują adekwatnie na sytuację. Od samego początku, po
ucieczce Janukowicza, obecni przywódcy Ukrainy oparli się na swoich
zwolennikach, starając się to, by ich nie rozczarować. Nikt nie pokusił się o
wypracowanie jakiejś jednej linii, odnoszącej się do całej Ukrainy. W takim
kraju, jak Ukraina taka polityka nie ma szans. Już dziś sytuacja jest
niebezpieczna. Jak mi się zdaje, także politycy w Kijowie są świadomi, iż użycie
przemocy w walce z protestującymi i następujące po niej bezpośrednie
zaangażowanie Rosji zmusi zachód do wprowadzenia wobec niej wyjątkowo surowych
sankcji. Ich skutki będą fatalne także dla ich własnego kraju, być może gorsze
niż dla samej Rosji. Ukraina nie tylko utraci wówczas kawałek swego terytorium,
lecz znajdzie się w sytuacji całkowicie niezrozumiałej i kruchej. Mam nadzieję,
że władze w Kijowie zaczną na reszcie myśleć i poszukają sposobu na rozwiązanie
kryzysu bez użycia siły.
Korzyści dla Rosji?
Szwiedow:
Obwód doniecki jest stosunkowo bogaty, rozwinięty
gospodarczo. Czy jego potencjał byłby wystarczający, by zrekompensować Rosji
wszystkie negatywne, polityczne i gospodarcze następstwa tej operacji?
Łukianow:
Nie jest pewien, do jakiego stopnia jest to region
rozwinięty gospodarczy, na jego obszarze niezbędne są ogromne inwestycje.
Wystarczy policzyć, ile mogłaby kosztować operacja podniesienie donieckich
emerytur i rent do poziomu na jakim są one wypłacane w Rosji. To byłyby ogromne
pieniądze, już się o tym przekonaliśmy na Krymie. Rosja dysponuje także własnym
przemysłem węglowym. Koniunktura w tej dziedzinie bywa zmienna. Przyłączenie
Donbasu mogłoby przynieść wymierne korzyści tylko w bardziej oddalonej
perspektywie. Na początku – nie. Musielibyśmy ponieść niewiarygodnie wysokie
koszta.
Najkorzystniejszym wariantem jest dla nas federalizacja: taka większa Szwajcaria z różnorodnymi
interesami wszystkich podmiotów, umożliwiająca wszystkim zainteresowanym
stronom, Rosji, Europie, Ameryce wpływanie na bieg wydarzeń, zachowanie swego
rodzaju dynamicznej równowagi.
Szwiedow:
Można się spodziewać, że realizacja najbardziej negatywnego
scenariusza przewidującego przyłączenie obwodu donieckiego musiałaby
doprowadzić do jeszcze większej mobilizacji Ukrainy przeciw Rosji? Dla Kremla
oznaczałoby to niekorzystny rozwój wypadków?
Łukianow:
Jeśli Rosja na serio weźmie udział w rozbiorach Ukrainy, to
o wszelkich stosunkach z nią, politycznych, gospodarczych, można zapomnieć.
Ukraina w tym kształcie, w jakim zachowałaby się po oderwaniu obwodu
donieckiego, stałaby się państwem wrogim wobec Rosji. Na pewno też podjęłaby
starania, by otrzymać jak najdalej idące wsparcie ze strony zachodu, także
wojskowe. Taka byłaby cena aneksji południa i wschodu Ukrainy. Nie wierzę, że
do tego dojdzie, ale jeśli…
Ukraina jako całość, w obecnym kształcie, nie jest zdolna do
pełnej konsolidacji. Regiony zachodnie, Kijów, to co innego, tam poziom
konsolidacji już jest wysoki. Musimy być świadomi, iż w stosunkach z Ukrainą,
przekroczyliśmy już pewna linię. Przyłączenie Krymu do Federacji Rosyjskiej
szybko zapomniane nie będzie.
*Fiodor Łukianow (1967), politolog, publicysta, redaktor
naczelny magazynu „Rosja w Polityce Globalnej”. W swych wystąpieniach
publicznych reprezentuje zwykle punkt widzenia oficjalnej Moskwy, jednak w
wersji „soft”, bez propagandowej przesady. Jest aktywnym uczestnikiem
międzynarodowych konferencji, chętnie widzianym przez gremia zachodnie partnerem
do rozmów i konsultacji.
Tekst opublikowany na portalu slon.ru: http://slon.ru/russia/lukyanov_vsya_ukrainskaya_politika_eto_skopishche_mutnykh_i_neponyatnykh_intrig_zameshannykh_na_bolsh-1081310.xhtml
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz