Strony

poniedziałek, 24 lutego 2014

Wszyscy jesteśmy więźniami z Placu Błotnego...

W najbliższych dniach sąd w Moskwie ogłosi wyroki w procesie 8 uczestników antyrządowej demonstracji, przeprowadzonej blisko 2 lata temu. W centrum miasta, na Placu Blotnym zebrało się wówczas 80 tysięcy manifestantów.


Na łamach opozycyjnej „Nowej Gaziety”, Kirył Rogow analizuje mechanizm prawny, jaki w Rosji Wladimira Putina pozwala posadzić na lawie oskarżonych niewinnych ludzi. Pokazuje, jak artykuł 318 kodeksu karnego stał się instrumentem bezprawnej przemocy stosowanej wobec obywateli. 


Cel procesu to potwierdzenie prawa władzy do stosowania bezprawnej i nadmiernej przemocy.

Osobiście, nie miałem najmniejszej wątpliwości, iż wydany przez Władimira Putina wyrok na ośmiu więźniów Placu Błotnego będzie surowy – wszyscy zostaną uznani za winnych. Jak mi się zdaje, prowadząca rozprawę sędzia Nikiszkina, też pod tym względem nie miała wątpliwości. Jeśli za piosneczkę dają dwójeczkę (aluzja do procesu Pussy Riot – „mediawrosji”), to za demonstrację trzeba dać piąteczkę – przecież to logiczne ?

Proces polityczny


Nie ma wątpliwości, iż ten „błotny” proces, nawet w obecnym (ograniczonym) kształcie, ma charakter czysto polityczny. Tak właśnie, traktuje go też sam Wladimir Putin. Cel procesu polega na potwierdzeniu prawa władzy do stosowania nielegalnej i nadmiernej przemocy i na podkreśleniu nienaruszalności takiego systemu represji, na którym opiera się sama „władza”.

Proces uczestników demonstracji na
Placu Błotnym w maju 2012 roku nosi
czysto polityczny charakter
Jednak zwracając uwagę na polityczny charakter procesu, myślę przede wszystkim o jego aspektach prawnych. Zgodnie z postanowieniem Sądu Najwyższego, przyjętym jeszcze w czasach, gdy zastosowany wobec „błotnych” artykuł 318 (przemoc w odniesieniu do przedstawicieli władzy) pozbawiony był podtekstu politycznego, można go było stosować tylko w tych wypadkach, gdy działania przedstawicieli władzy były całkowicie legalne i oparte na prawie.

Ta norma opiera się na samym porządku rzeczy. „Władza” w gruncie rzeczy – ty system instytutów zbudowanych w oparciu o podstawy prawne, a nie zbiór osób poddanych ochronie. Przedstawiciele władzy są reprezentantami porządku prawnego. Tylko w tym charakterze korzystają z przywileju immunitetu, a nie dlatego, iż założyli mundur. Wszyscy rozumieją dobrze,  iż major Jewsjukow nie był „przedstawicielem władzy”, kiedy ubrany w mundur, ze swego pistoletu strzelał do ludzi w supermarkecie (w 2009 roku pijany major milicji był autorem strzelaniny w jednym z moskiewskich supermarketów. Zabił dwie osoby, ranił siedem. – „mediawrosji”).

Od wydarzeń na Placu Blotnym 6 maja 2012 roku upłynęły 22 miesiące, ale także dziś, bieg zdarzeń tamtego dnia wydaje się oczywisty. Władze nie powiadomiły wówczas demonstrantów, o tym, iż podjęły decyzję o zmianie porządku demonstracji. Na trasie demonstracji stworzono wówczas „wąskie gardła” i w ten sposób doprowadzono do bezpośredniego kontaktu tłumu manifestantów i pilnujących ich służb. Skutkiem tej decyzji była dezorganizacja, konflikty i pierwsze potyczki. Dalej demonstracja została uznana za nielegalną.  Jednak uczestnicy protestu o tym nie wiedzieli, za to oddziały specjalne OMONu otrzymały rozkaz oczyszczenia zajmowanego przez nich terytorium. Zaczęto bić ludzi, w odpowiedzi, niektórzy z nich starali się okazać sprzeciw. W tłumie obecne były także zorganizowane grupy gotowe do okazania sprzeciwu, ale w ciągu 22 miesięcy śledztwa, nie próbowano nawet tego zbadać, podjąć tej kwestii jako oddzielnego wątku śledczego. Poprowadzenie śledztwa w tym kierunku musiałoby zburzyć jego ogólną koncepcję, w myśl której, winni byli wszyscy znajdujący się wówczas na placu. Już z tego powodu należało im przyłożyć, za samą obecność. Oddziałom specjalny OMONu wydano wówczas dokładnie taki rozkaz – wziąć się za cały tłum, za wszystkich „uczestników masowych zamieszek”, demonstrantów.

Wyliczając pierwszą część zarzutów, sędzia Nikiszyna, wymieniała imię i nazwisko każdego policjanta, domniemanej ofiary przemocy, a także powoływała się na instrukcję służbową na podstawie której, podejmowali oni działania. W tym momencie, w niejawny sposób, sędzia odwoływała się do opisywanego wyżej postanowienia Sądu Najwyższego:  była instrukcja, to znaczy wszystko było oparte na prawie. Owa instrukcja pozwalała na określone działania, ale tylko wówczas, gdyby doszło do masowych zamieszek i rozruchów. Ich jednak nie było.

Liczne zapisy video pokazują dokładnie, iż w większości wypadków, to właśnie OMON napadał na ludzi. Ludzie ci nie zachowywali się agresywnie, jedynie słabo, niekiedy mimowolnie, próbowali obronić się przed agresją i niesprawiedliwością.

Artykuł 318


Ten właśnie moment jest szczególnie ważny –pytania o odpowiedzialność ludzi okazujących sprzeciw wobec przemocy, nie da się oddzielić od pytania o legalność zastosowanej wobec nich przemocy i jej rozmiarów. Oparty na prawie porządek, kodeks karny, czy konkretnie ów artykuł 318 przestają mieć znaczenie, gdy pytanie powyższe zostanie zignorowane.

Gdy obywatel przechodzi przez ulicę w nieprzepisowym miejscu, a interweniujący policjant zaczyna bić go pałką, zaś ofiara zaczyna mu ją wyrywać, to nielegalnie działa policjant, nie obywatel. Ten dokładnie przykład jest niemal identyczny z przypadkiem, na podstawie którego 8go kwietnia 1997  roku Sąd Najwyższy uznał, iż artykuł 318 można zastosować wyłącznie wówczas, gdy działania władzy pozostają całkowicie legalne i oparte na prawie. W tamtym przypadku, uniewinniony przez Sąd Najwyższy obywatel przewrócił na ziemię funkcjonariusza milicji, gdy ten podniósł pałkę na jego brata. Milicjant najpierw bez najmniejszej podstawy chciał sprawdzić dokumenty brata, a potem zażądał, by ten udał się wraz z nim na komisariat milicji. Tamto, całkowicie zasadne postanowienie Sądu Najwyższego, z dzisiejszego punktu widzenia, wydaje się jakąś fantazją.

Rozpędzając demonstrację 6 maja 2012
roku, OMON zastosowal  nieuzasadnioną
przemoc. 
W rzeczywistości, artykuł 318, to w naszych czasach prawdziwy bat policyjny . To podstawa naszego zalegalizowanego sadyzmu. Policja korzysta z niego regularnie, zwłaszcza w tych wypadkach, gdy jej funkcjonariusze stosują wobec obywateli nieuzasadnioną i bezprawną przemoc. By uchronić się przed karą, przy pomocy podstawionych świadków i niemoralnych sądów policja domaga się, by osądzone zostały jej ofiary. Artykuł 318 to podstawa, dzięki której nasze siły ochrony porządku stoją ponad prawem, to gwarancja ich bezpieczeństwa. Historia z demonstracją na Placu Blotnym jest taka sama. Nie ma znaczenia, ile razy i za co funkcjonariusz OMONU uderzył obywatela, ważne jest to, czy obywatel, przypadkiem, w tej sytuacji, nie dotknął jego kamizelki kuloodpornej. Bo artykuł 318, to dziś kamizelka kuloodporna naszego bezprawia.

Hasło „Na procesie błotnym, ty też jesteś oskarżonym” wynika z tego, iż choć na Placu zebrało się wówczas 80 tysięcy demonstrantów, w odwecie na ławie oskarżonych zasiadło 8 osób. Ja sam, interpretuję to hasło jeszcze w inny sposób. Oskarżenie w sprawie demonstracji na Placu Blotnym uruchamia mechanizm przekształcający obywateli w pozbawione praw kawałki mięsa do bicia. Ten sam mechanizm zmienia funkcjonariuszy odpowiedzialnych za  przestrzeganie prawa w pijane z bezkarności zwierzęta. Pod tym względem proces „błotny” istotnie wymierzony jest w każdego z nas.

Nawiasem mówiąc, czy zdaje się wam, iż ludzie wojujący na Majdanie z Berkutem, na co dzień korzystali z Facebooka i uczęszczali do modnych kijowskich restauracji, podobnych do moskiewskiego „Jean-Jaquesa”?. Moim zdaniem, chyba nie. Moja hipoteza jest inna, ludzie z bojowego centrum Majdanu, to ci właśnie, którzy od dzieciństwa obserwowali i odczuwali na sobie technologie policyjnej przemocy. I na własnej skórze poznali mechanizm bezprawia policzjnego: będą bić, dokąd nie powiesz dziękuję, za to, że cię nie wsadzili za kratki. Stąd wzięła się świadomość i determinacja, jakie doprowadziły do zwycięskiego skutku.


„Proces Błotny” – to historia przemocy, która zajęła miejsce prawa. Dlatego jest wymierzony we wszystkich wierzących w praworządność i sprawiedliwość. 





Kirył Rogow (1966), wybitny intelektualista rosyjski średniego pokolenia, publicysta, politolog, analityk Instytutu Gospodarki Okresu Przejściowego im. Jegora Gajdara. 






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz