25 lat temu, po dziesięcioletniej wojnie, wojska radzieckie wyszły z Afganistanu. Pozostawiły po sobie chaos i zniszczenia. Wojna w Afganistanie okazała się dla obywateli Związku Radzieckim potężną traumą. Jedną z tych, która przyspieszyła upadek radzieckiego imperium. Wiaczesław Izmajłow, publicysta opozycyjnej „Nowej Gaziety” brał w niej udział. Teraz marzy o tym, by wojska rosyjskie już nigdy nie musiały nigdzie wchodzić.
Autor: Wiaczesław Izmajłow
Data o charakterze jubileuszowym. 15 lutego 1989 roku radzieckie wojska wyszły z Afganistanu. Tak zakończyła się dla nas, obywateli radzieckich afgańska tragedia. Ale, nie zakończyła się ona dla samych Afgańczyków i dla tych, którzy przyszli tam po nas.
15 lutego 2014 roku mija 25 rocznica wy- prowadzenia wojsk radzieckich z Afganistanu |
Ile stron w nim uczestniczyło? – nawet specjalistom
nie łatwo było dać prawidłową odpowiedź. Z resztą ich wtedy, nikt nawet nie spytał o zdanie.
Decyzja trzech starców
Trzech-czterech ludzi z Biura Politycznego KPZR zadecydowało
o wszystkim: Leonid Breżniew, sekretarz generalny, Dmitrij Ustinow, minister obrony,
Jurij Andropow, przewodniczący KGB… Wszyscy byli już w sędziwym wieku, choć nie
byli jakimiś całkowitymi starcami, wszyscy na coś chorowali. Dzięki
kremlowskiej służbie zdrowia żyli dłużej, niż wynosiła wówczas statystyczna
średnia długość życia radzieckich mężczyzn.
A jak zachowali się wówczas pozostali, młodsi członkowie Biura
Politycznego? Na przykład Michaił Gorbaczow, wówczas kandydat na członka Biura
Politycznego, albo inny kandydat Michaił Szewardnadze? Dowiedzieli się o
wysłaniu wojsk z mediów.
Rządząca wówczas w Afganistanie Partia Ludowo-Demokratyczna kontrolowała 13 % terytorium swojego kraju.
A my wmieszaliśmy się w konflikt wewnątrz partii.
Leonid Breżniew, Dmitrij Ustinow, Jurij Andropow wkrótce potem
umarli. Z trudom dotrwali do polowy wojny. Potem już tylko jakaś inercja
spowodowała, iż trwała ona jeszcze pięć lat. Nikt już nie zdawał sobie sprawy,
po co walczymy w Afganistanie.
Przybyłem do Afganistanu w 1985 roku. Jeden z dowódców (należącej
do, jak przyjęto wówczas mówić, „ograniczonego kontyngentu wojsk radzieckich”),
40ej armii powiedział mi wtedy, iż tej wojny starczy i dla naszych dzieci i dla
naszych wnuków. Od innego usłyszałem: „Jesteśmy tu dlatego, iż nasza armia zbyt
się zmęczyła latami bez wojny”. Wszystkie moje iluzje na jej temat rozsypały się,
kiedy pewien młody oficer z uśmiechem powiedział mi w oczy: „Porządny
Afgańczyk, to martwy Afgańczyk”. Na każdym kroku słyszeliśmy hasła : ”Obronimy
południowe rubieże Związku Radzieckiego”, „Wypełnimy nasz internacjonalistyczny
obowiązek”.
Wydostać się z bagna
Już na drugi dzień w Afganistanie zrozumiałem, że należy w
jakiś sposób wydostać się z tego bagna, a jeszcze do tego pozostać człowiekiem.
Zrozumiałem, że muszę chronić swoich podwładnych, towarzyszy i Afgańczyków. I
że w miarę możliwości, samemu też należałoby zachować życie (komu jeszcze oprócz
mnie potrzebne były moja żona i córka). W podobny sposób oceniali sytuację
liczni żołnierze, oficerowie i generałowie.
Jeszcze inni wybrali „mamonę”. Ale my wszyscy, ci dobrzy i
źli, pełniąc służbę znaleźliśmy się w bagnie. Kto w nim ubrudził się, jeden Pan
Bóg to wie.
O wielu „Afgańcach”, których znam mogę powiedzieć, iż są
ludźmi honoru. Ale podziały między nami także bywają ogromne. Zobaczyliśmy to jesienią
1996 roku, gdy ludzie dzielący między sobą w Afganistanie skórkę od chleba, nie
potrafili podzielić milionów. Wtedy właśnie, przy pomocy bomby podłożonej na Cmentarzu Kotlakowskim jedni afgańscy kombatanci zabili wielu ze swych towarzyszy broni.
Władze ze swej strony starają się, byśmy się jednoczyli.
Albo może lepiej powiedzieć, starają się nas powiązać. Wszystkim nam, mającym
za sobą Afganistan, wręczono odznakę „Od wdzięcznego narodu afgańskiego”. Tam
na górze, na pewno doszli do wniosku, że naród afgański powinien nam być wdzięczny
za to, że nie zdołaliśmy zabić wszystkich Afgańczyków.
Odpowiednią odznakę otrzymali wszyscy kombatanci wojny w Afganistanie |
Niektórzy poszli dalej….
W ośrodku zdrowia, w podmoskiewskim miasteczku Żukowski (to
tam znajduje się nasz ośrodek badań lotniczych), na drzwiach prowadzących do
gabinetu lekarskiego wisi napis: „Uczestnicy Wielkiej Wojny Ojczyźnianej i
innych wojen mają prawo od wizyty poza kolejnością”. W tym napisie chodzi także
o tych, którzy walczyli w Afganistanie i Czeczenii. Ale nas jest tak wielu, że sami musi stanąć w
długiej kolejce. Ale w jakiej kolejce powinna stanąć matka czeczeńska, która w
tej wojnie straciła dziecko, albo matka rosyjska, która w Czeczenii straciła
syna? Tak wiele pytań pozostaje bez odpowiedzi.
Na szczęście, chwała Bogu, 25 lat temu wyszliśmy z
Afganistanu. I chwała Bogu, iż kilka lat temu (nikt nie wie dokładnie kiedy)
wyszliśmy z Czeczenii. Teraz Boże Wszechmogący spraw, byśmy nigdy i nigdzie nie
musieli wchodzić. Ani my, ani nasze dzieci i wnuki.
Obserwuj i polub "Media-w-Rosji" na Facebooku:
Obserwuj nas na Twitterze:
Można też do nas napisać. Zgłosić uwagi, pochwalić, zapytać: mediawrosji@gmail.com
Projekt "Media-w-Rosji" ma na celu umożliwienie czytelnikowi w Polsce bezpośredniego kontaktu z rosyjską publicystyką niezależną, wolną od cenzury. Publikujemy teksty najciekawszych autorów, tłumaczymy materiały najlepiej ilustrujące ważne problemy współczesnej Rosji. Projekt "Media-w-Rosji" nie ma charakteru komercyjnego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz