Strony

środa, 18 września 2013

Nawalny: dlaczego zrezygnowaliśmy z protestów ulicznych?

Proces w Kirowie, trzy miesiące kampanii wyborczej w Moskwie i nieoczekiwanie pomyślny wynik głosowania zmieniły status Aleksieja Nawalnego. Dzięki nim stal się on dzisiaj najbardziej perspektywicznym opozycjonistą i politykiem zdolnym do działania w skali całej federacji. Ale nie zapominajmy, proces zakończył się wyrokiem skazującym, a sukces wyborczy nie rozwiązal ani osobistych problemów Nawalnego, ani dylematów przed którymi stoi rosyjska opozycja. „Słoń” porozmawiał z Aleksiejem Nawalnym jak on sam zmienił się na przestrzeni ostatniego pół roku i co zamierza robić w przyszłości.

Fragmenty wywiadu dla portalu www.slon.ru

Słoń:
Na wyborach w Moskwie 27% wyborców oddało za Ciebie swój glos. Z takim rezultatem większym niebezpieczeństwem dla władzy będzie pozostawienie Cię na wolności, czy wysłanie za kratki?

Nawalny:
Nie mam pojęcia, w jaki sposób procent głosów zdobytych przeze mnie na wyborach w Moskwie może wpłynąć, na to czy mnie posadzą, czy nie. Tego rodzaju pomiary, ich odcienie rodzą się wyłącznie w głowie u Putina. Ale ja nie wiem, co dzieje się teraz w jego głowie.  Jedna z wersji głosi, iż władze zgodziły się na przeprowadzenie w Moskwie stosunkowo wolnych wyborów, by dokonać swoistego pomiaru „temperatury” w społeczeństwie, by zrozumieć co się w  nim naprawdę dzieje. Te wybory szczególnie jaskrawo zademonstrowały degradację naszej socjologii, teraz nikt nie ma na ten temat wątpliwości. Nikt wcześniej nie potrafił przewidzieć nowego politycznego rozkładu sił. Teraz jednak możemy dostrzec nowe kontury, mają dla nas wielkie znaczenie, i na pewno mają spore znaczenie dla Kremla. Jakie z tego na Kremlu zostaną wyciągnięte wnioski (posadzić-nie posadzić, wzmocnić kompromitującą propagandę na ekranach telewizyjnych, choć z drugiej strony trudno mi sobie wyobrazić co jeszcze można zrobić w tym kierunku, lub jeszcze coś innego), nie chcę bawić się we wróżkę. Ja nie wiem, co się dzieje u nich w głowach. Z tego co widzę, to chyba nie wiele. Może powinienem być bardziej precyzyjny, w głowie u Putina coś się dzieje, ale ponieważ wszystkie decyzje podejmuje tylko on, to pojawia się inny problem, nie wiadomo ile czasu potrzeba by jego pomocnicy dotarli do jego głowy. Na ile mogę to obserwować, Kremlem zawładnął jakiś nieskończony chaos, zatrudnieni w nim ludzie nie zajmują się wykonywaniem swoich zwykłych urzędniczych obowiązków. Urzędnicy Kremla albo zajęci są zarabianiem pieniędzy, albo podejmują działanie obliczone na poszerzenie swojej strefy wpływów. Te ostatnie prowadzone są za kulisami. Dlatego, jak mi się wydaje, nie mam sensu wdawanie się w spekulacje, na ile zostanie zmieniona strategia stosowana wobec mnie, lub całej opozycji .

Słoń:
Kiedy więc prowadziłeś kampanię wyborczą, nie zastanawiałeś się nad tym, iż jej sukces to twoja ostatnia szansa, by uniknąć odsiadki?

Nawalny:˛
To jakieś głupstwo. Nie wiadomo dlaczego wielu ludzi uważa, iż tak bardzo boję się aresztowania. Tak, to oczywiste, więzienie, to coś bardzo nieprzyjemnego. Nie mam najmniejszej ochoty trafić za kratki. Ale chciałbym podkreślić, nie podejmowałem żadnych działań, lub nie rezygnowałem z nich, zadając sobie równocześnie pytanie, na ile wpłynie to na prawdopodobieństwo mojego zamknięcia. Jeśli już tak bardzo chciałbym go uniknąć, na pewno działabym w jakiś inny sposób. Ale mnie jest całkowicie obojętne, co oni sobie tam pomyślą. Ja nie mam na to żadnego wpływu. Jeśli Putin jutro podejmie decyzję, by kogoś posadzić, mnie lub kogokolwiek innego, na to nic się już nie poradzi.

Słoń:
Po wyborach prezydenckich w marcu 2012 roku stanąłeś razem z Siergiejem Udalcowem na fontannie na placu Puszkina. Wtedy wezwaliście uczestników demonstracji, by się nie rozchodzili, by pozostali na miejscu. Ale to nie były twoje wybory, nie mieliście wówczas żadnego kandydata, który choć w niewielkim stopniu reprezentowałby twoje interesy. Dziś jednak, kiedy pojawiła się konieczność obrony wyników wyborów przeprowadzonych z twoim udziałem, kiedy wszystko wskazuje na to, iż władze zablokowały w sztuczny sposób możliwość przeprowadzenia drugiej tury głosowania, poprosiłeś ludzi zebranych na demonstracji, by się rozeszli. Dlaczego tak postąpiłeś?

Nawalny:
To co wydarzyło się 5 marca zeszłego roku, to w znacznym stopniu był gest solidarności pod adresem Udalcowa. W końcu to on wezwał do tego rodzaju zachowania. To po pierwsze. A po drugie, tak, wyników trzeba bronić.  Wiemy bardzo dobrze, że te procenty głosów potrzebne, by odbyła się II tura zostały nam ukradzione. Wiemy bardzo dobrze, że skradziono nam II turę. Jednak powstaje pytanie, jakimi metodami bronić osiągniętego przez nas wyniku. Jaka metoda okaże się najmniej przyjemna dla administracji Moskwy. I jaka metoda odpowiada obecnie naszej linii strategicznej. Ja nie mogę tak po prostu wezwać ludzi, by zostali, lub nie. Jako odpowiedzialny polityk i po prostu w miarę rozumny człowiek, ja wyczuwam nastroje ludzi. Więc jeśli czuję ich nastrój, i rozumiem, że nie mają ochoty, by pozostać na placu, byłoby głupio do tego ich nawoływać.  Zapewne kilka tysięcy ludzi było gotowe do okazania ze mną solidarności. Ale zastanawiałem się nad tym bardzo starannie, dyskutowałem o tym ze wszystkimi, zdawałem sobie sprawę, że podejmuję ważną decyzję. Zrozumiałem też, że w oczach wielu ludzi cała kampania okazała się potężnym sukcesem i zwycięstwem. Ale nie mieliśmy do czynienia z sytuacją, w której Sobianin otrzymałby w pierwszej turze 43% głosów, a ja 48%, co by oznaczało, iż my musimy zrobić co w naszej mocy dla obrony wyniku, wyjść na ulicę i zablokować wszystko.

Nasi obserwatorzy w większości lokali wyborczych nie dostrzegli jakichś drastycznych przykładów naruszenia procedury wyborczej. Doskonale zdajemy sobie sprawę, że potrzebne nam głosy zostały ukradzione podczas glosowania w domu. Odniosłem wrażenie, że ludzi nie byli gotowi do udziału w protestach ulicznych. Im nie wydawało się, że w tej konkretnej sytuacji, to byłoby prawidłowa i najbardziej adekwatna decyzja. Wydaje mi się, że w związku z tym wybraliśmy rozumny sposób postępowania na przyszłość.

Jeśli na placu pozostałyby 3 tysiące ludzi i zostaliby oni rozpędzeni przez oddziały specjalne OMONu, wszyscy poddalibyśmy się poczuciu klęski. A to przecież było inaczej.

Będziemy więc korzystać z innych metod możliwych do zastosowania w tej sytuacji. Wypuściliśmy gazetę w nakładzie jednego miliona egzemplarzy. Właśnie zajmujemy się dystrybucją. Nasza kampania dowiodła, iż wiele rzeczy możemy robić bardzo skutecznie. Tak powinniśmy postępować dalej. Myślę tu o naszej agitacji prowadzonej przez zwykłych ludzi . W sieci nawalny.ru zarejestrowało się już 36 tysięcy internautów. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz