Strony

piątek, 11 grudnia 2015

Rozwód oligarchy, czyli bogaci też płaczą



Pobrali się na studiach, jeszcze w czasach radzieckich. Nataszy podobał się młody Władimir Potanin, dostrzegała drzemiącą w nim energię, jednak nawet w najdzikszym śnie, nie mogła się spodziewać, iż w przyszłości zostanie najbogatszym człowiekiem Rosji. W latach dziewięćdziesiątych krotko zajmował stanowisko wicepremiera, to jemu przypisywany jest pomysł chytrej prywatyzacji najważniejszych w Rosji przedsiębiorstw. Dziś dysponuje kontrolnym pakietem akcji gigantycznego kombinatu metalurgicznego "Norylski Nikiel". Jego majątek oceniany jest na kilkanaście miliardów dolarów.


Po trzydziestu latach małżeństwa Władimir Potanin postanowił się rozwieść. O podziale majątku, czy alimentach dla żony  nawet się nie zająknął. W sali sądowej okazało się, że wszystkie jego aktywa są zarejestrowane na innych. By usunąć starą żonę ze wspólnego domu, wydawał polecenia, by wyłączano w nim wodę i światło. Starszego syna wspierającego matkę zwolnił z pracy. O tym jak przebiega sprawa rozwodowa małżeństwa Potaninów, z Natalią Potaniną na antenie niezależnej telewizji "DOŻD" rozmawiała jej największa dziennikarska gwiazda, Ksenia Sobczak.


Ta rozmowa w wielu momentach świetnie ilustruje osobliwości rosyjskiej mentalności, wzory zachowań, czy regulujące życie rodzinne i biznesowe obyczaje.


Tekst został skrócony i zredagowany na potrzeby bloga.



Rozwodowe ultimatum męża Władimira Potanina, jednego z najbogatszych rosyjskich miliarderów nie wystraszyło Natalii. Stanęła do sądowej batalii o należną jej część majątku. 



Ksenia Sobczak odwiedziła Natalię Potaninę, byłą żonę miliardera Władimira Potanina. Rozmowa dotyczyła przeszłości rodziny Potaninów i okoliczności towarzyszących sprawie rozwodowej najbogatszego człowieka w Rosji. Dlaczego biznesmen walczy o majątek, a nie o dziecko? Dlaczego były małżonek usiłuje zmusić Natalię, ich wspólnego najmłodszego syna oraz matkę Natalii do wyprowadzenia się z domu, w którym obecnie mieszkają?



Ksenia Sobczak:
Dobry wieczór, Natalio. Dziękuję, że zaprosiła mnie pani do siebie i zgodziła się na rozmowę. Zacznijmy od początku, od tego, jak się poznaliście z Władimirem? I jak wyglądało wasze wspólne życie, zanim nastąpił fatalny dzień 13 listopada 2013 roku? Proszę zdradzić nam nieco szczegółów.

Studenckie małżeństwo

Natalia Potanina:
Cóż, chyba już nawet dokładnie nie pamiętam, jak się poznaliśmy. To było wieki temu.

Sobczak:
Jesteście małżeństwem od 30 lat, tak?

Potanina:
Od ślubu minęło 30 lat, ale poznaliśmy się jeszcze w szkole, w której oboje się uczyliśmy. Któregoś dnia, - zdaje się, że to były moje urodziny, - doszliśmy do wniosku, że jesteśmy dla siebie stworzeni, że nie możemy bez siebie żyć.

Sobczak:
Ale znaliście się już wcześniej, przed tymi pamiętnymi urodzinami?

Potanina:
Chodziliśmy do tej samej klasy, ale początkowo nie zwracaliśmy na siebie uwagi. Często jednak takie właśnie szkolne i towarzyskie imprezy okazują się momentem przełomowym. Chyba właśnie tamtego wieczoru poznaliśmy się bliżej i doszliśmy do wniosku, że pasujemy do siebie.

Sobczak:
Czyli była to taka klasyczna historia miłosna - kobieta przez lata wspiera swojego mężczyznę, jeszcze zanim staje się on bogatym i wpływowym człowiekiem? Była pani towarzyszką życia Władimira Potanina w czasach, gdy nikt nie przypuszczał, że stanie się on bohaterem artykułów w „Forbesie” i zanim zyskał opinię jednego z najzamożniejszych ludzi w Rosji?

Potanina:
Tak, wtedy to był po prostu szkolny kolega.

Sobczak:
Czy już wtedy kobieca intuicja podpowiadała pani, że Potanin posiada jakieś cechy czy skłonności wskazujące, że w przyszłości zostanie kimś ważnym, na przykład generałem? Nawiązuję tu do losów jednego z bohaterów filmu „Moskwa nie wierzy łzom”. Czy widziała pani taki potencjał we Władimirze Potaninie?

Potanina:
Tak, można tak powiedzieć. Z niego zawsze emanowała siła. To był, i nadal jest, bardzo nietuzinkowy człowiek. Jego energia oddziaływała na ludzi. Przebywanie w jego otoczeniu było ciekawym i bardzo pozytywnym doświadczeniem. Prawdziwy wodzirej i twórcza natura, z błyskiem w oku i mnóstwem pomysłów. Lubił nimi i potrafił zarażać ludzi wokół siebie.

Sobczak:
Nigdy nie przyszło pani do głowy, że ta ogromna energia i konsekwentne dążenie do celu bez względu na wszystko, tak przydatne w działalności biznesowej, kiedyś mogą zostać użyte właśnie przeciwko pani? Nigdy nie pojawił się choćby cień takich wątpliwości?

Potanina:
Nie podejrzewałam niczego takiego, nawet w najkoszmarniejszych snach. Wątpliwości nie przychodziły mi nawet do głowy. Przeciwnie, zawsze uważałam go za osobę wyjątkowo uczciwą. Wierzyłam, że Potanin przestrzega pewnych norm i wartości. W czasach, gdy żyliśmy ze sobą, te wartości były dla niego czymś niepodważalnym, czymś, czego warto bronić i strzec. Taką wartością była na przykład rodzina. Dlatego mogę z całą pewnością powiedzieć, że nie, nie miałam takich obaw.

Sobczak:
A w jakich okolicznościach poinformował panią, że chce się rozwieść? Jak to wyglądało? W jednym z wywiadów z panią przeczytałam, że mąż zaproponował, że zostawi pani dom, pieniądze na edukację dzieci oraz jakieś środki na skromne życie. Wszystko to pod warunkiem, że podpisze pani odpowiednie dokumenty, rezygnując dobrowolnie ze swojego udziału w małżeńskiej wspólności majątkowej i rodzinnym biznesie. Faktycznie otrzymała pani taką propozycję?

Potanina:
Niezupełnie tak to wyglądało. To była nie tyle propozycja, co ultimatum. Miałam zrzec się wszystkiego, a w zamian mąż chciał mi zostawić prawo do korzystania z usług naszych rodzinnych lekarzy i osobistych kierowców. I w zasadzie nic ponad to.

Sobczak:
Co pani rozumie przez „ultimatum”? Jak to konkretnie brzmiało? Gdzie się odbyła się ta rozmowa? W jakiejś restauracji czy może u was w domu?


Słuchaj Natasza, weźmy rozwód


Potanina:
To nie było jakieś wyjątkowe spotkanie, zorganizowane specjalnie z tej okazji. Często całą rodziną jadaliśmy kolacje w podmoskiewskich Łużkach (pani pewnie też tam nie raz bywała). Zawsze ten sam lokal, co wieczór tradycyjna herbata w towarzystwie dzieci, Nastii i Wasilija. Wasia miał następnego dnia iść do szkoły, a Nastia już wtedy pracowała. Dlatego oboje pożegnali się z nami dość wcześnie. A my z mężem zostaliśmy i piliśmy herbatę. W którymś momencie mąż poprosił ochroniarza, żeby przyniósł mu jakieś dokumenty. Kiedy je otrzymał, położył papiery przede mną i powiedział: „Słuchaj, Natasza, weźmy rozwód”. Właśnie tak rozpoczęła się nasza sprawa rozwodowa.


Ksenia Sobczak (z lewej) podczas rozmowy z Natalią Potanina (z prawej) dowiodła, iż świetnie znane są jej obyczaje rosyjskiej elity. 
Sobczak:
A co mąż odpowiedział, gdy spytała pani, co się stało i dlaczego chce rozwodu?

Potanina:
W pierwszej chwili spytałam: „Co ty, chory jesteś?”. Zaskoczył mnie całkowicie.

Sobczak:
A on na to? Powiedział: „Nic mi nie dolega. Ale chcę, żebyś…”. Jak konkretnie to brzmiało? Wspomniała pani o ultimatum.

Potanina:
Powiedział: „Podpisz dokumenty, rozwiedziemy się raz dwa i będziesz wolna”.

Sobczak:
A na czym polegało ultimatum?

Potanina:
Na przykład na tym, że mąż nie zamierzał ze mną negocjować. Nie chciał omawiać kwestii finansowych, nie chciał słyszeć o wypłacaniu mi środków na życie. Nie było mowy o jakiejkolwiek ugodzie.

Sobczak:
Jak to? Znam Władimira osobiście i chciałabym dokładniej poznać ogólne tło całej tej historii. Czyli co? Ktoś z jego pracowników przynosi cały plik dokumentów, po czym Potanin mówi: „Wiesz co, Nataszo? Weźmy rozwód i za już za dwa tygodnie będziesz wolna jak ptak. Wystarczy, że podpiszesz, a ja w zamian będę cię utrzymywać, opłacać twoich lekarzy i szoferów, i zostawię ci dom”. Tak wyglądała ta rozmowa?

Potanina:
Z wyjątkiem pierwszego i ostatniego punktu.

Sobczak:
Czyli bez domu i bez wypłacania środków na życie?

Potanina:
Tak. Najpierw obiecał, że zrzeknie się domu na moją rzecz, ale potem okazało się, że to była jedynie pusta obietnica.

Sobczak:
A w trakcie tej rozmowy nie spytała pani: „Niby czemu mam się zgodzić i jaką mam pewność, że nie zostawisz mnie na lodzie?”.

Potanina:
Oczywiście, że tak. Przecież to była rozmowa nie tylko o mojej przyszłości, ale i o przyszłości moich dzieci. Zadałam takie pytanie.

Sobczak:
A on?

Potanina:
Odpowiedział mi: „Nie, na pieniądze nie licz”.

Sobczak:
Czyli że nic nie pani od niego nie dostanie? Jak to? Przecież chyba zdawał sobie sprawę, że nie ma pani innych źródeł dochodu. Jak rozumiem, większą część życia poświęciła pani wychowaniu dzieci. Nie ma pani własnej, odrębnej firmy. Pani wkład we wspólne dobro rodziny polegał na byciu wzorową matką i żoną, zawsze cierpliwie czekającą na męża i gotową do poświęceń. Trudno mi uwierzyć, że człowiek, który wie, że nie jest pani typem bizneswoman, a jednocześnie sam zarabia ogromne pieniądze, postanowił zostawić panią na lodzie, dosłownie z niczym.

Potanina:
Mnie też to zaskoczyło. Ta jego decyzja i sposób, w jaki ją oznajmił, były dla mnie szokujące.

Sobczak:
Może po prostu źle go pani zrozumiała? Może mąż uznał, że to oczywiste, bo przecież i tak będzie dawał pani środki na życie? A podpisanie dokumentów to miała być jedynie czysta formalność?


Nie mam alternatywy


Potanina:
Może i tak. Ale nie powiedział tego wprost, a ja nie jestem telepatką. A chyba mógł się domyśleć, że jeśli miałabym gwarancję finansowego bezpieczeństwa na przyszłość, nasze wzajemne stosunki nie przerodziłyby się we wrogość.

Sobczak:
Więc zdawała sobie pani z tego sprawę? Rozumiała pani, że odmawiając rozwodu, wchodzi pani z mężem na wojenną ścieżkę?

Potanina:
Po prostu wiedziałam, że nie mam alternatywy.

Sobczak:
A jak to wszystko wyjaśniła pani dzieciom?

Potanina:
One nie mogły w to wszystko uwierzyć. Kiedy Iwan, nasz starszy syn, usłyszał ode mnie o całej sytuacji, zapytał: „Mamo, zwariowałaś czy co? To niemożliwe i kropka. Co to za bzdury?”.

Sobczak:
Cóż, jest w tym pewna logika. Mężczyźni z tak wielkimi dochodami zwykle nie chcą dzielić aktywów, bo uważają je za coś w rodzaju swojego życiowego osiągnięcia. Nie palą się do podziału majątku, nawet z żonami, z którymi przeżyli 30 lat. Ale przecież mimo wszystko zapewniają byłym małżonkom dom, samochód, jakąś comiesięczną rentę i poziom taki życia, jaki wiodły w czasach przed rozwodem.

Potanina:
Tak, taka postawa wobec rodziny i wobec matki swoich dzieci, byłaby rozsądna.

Sobczak:
Czyli na takie warunki by się pani zgodziła?

Potanina:
Oczywiście.

Sobczak:
No, ale przecież różnie bywa. Może przyszedł do pani jakiś prawnik z którejś z modnych dziś kancelarii i powiedział: „Wszystko za panią załatwimy”. Takie sytuacje nie należą przecież do rzadkości.

Potanina:
Może to zabrzmi niepoważnie, ale nie miałam wtedy żadnego prawnika.

Sobczak:
Czyli gdy zaczynała się sprawa sądowa, była pani zupełnie sama?

Potanina:
Kiedy proces się rozpoczynał, nie miałam żadnego adwokata.

Sobczak:
A w tej chwili nie żałuje pani, że wtedy nie zgodziła się na warunki męża? Może trzeba było zdać się na jego łaskę? Może poczucie przewagi sprawiłoby, że okazałby szacunek dla tych wszystkich wspólnie przeżytych lat i udałoby się wam załatwić wszystko polubownie?

Potanina:
Wie pani, ja nawet teraz jestem jak najbardziej za takim rozwiązaniem. Jestem gotowa pójść na kompromis i zgodzić się na normalne, przyzwoite warunki. Tak byłoby najlepiej. A czy żałuję poprzedniej decyzji? Ja przecież nie miałam wyboru. Trzeba było myśleć o przyszłości dzieci.


Co mówią mądre kobiety?


Sobczak:
No, jakiś tam wybór zawsze jest. Ale wie pani, co mówią u nas mądre kobiety? Sama mam wiele takich znajomych, które rozwodzą się z bogatymi mężami i słyszę od nich: „W kontaktach z takimi ludźmi, szczególnie w Rosji, gdzie – delikatnie mówiąc – wymiar sprawiedliwości mocno szwankuje, za wszelką cenę trzeba unikać sytuacji konfliktowych. Bo oni i tak wygrają każdą sprawę. Ci mężczyźni zawsze mają więcej pieniędzy i większą władzę, oni dysponują potężnymi możliwościami”. Kto jak kto, ale Potanin na pewno posiada wszystkie te atuty. Z takimi jak on trzeba zawsze się jakoś dogadywać, brać ich na litość, przypominać im wspólnie przeżyte lata, wspólną młodość – wszystko to, co łączy, a nie dzieli. To jedyny sposób.

Potanina:
I pani zdaniem to jest w porządku?

Sobczak:
Moim zdaniem, jeśli już tak się złożyło, że los połączył kobietę z wpływowym mężczyzną, to trzeba podporządkować się powyższym zasadom gry. Inaczej się nie da. Tu trzeba od razu podnieść ręce do góry i powiedzieć: „Zwyciężyłeś, zdaję się na twoją łaskę”. Tylko wtedy kobieta ma szansę zminimalizować straty.

Potanina:
Po pierwsze, za mąż wyszłam dawno temu, i nie za oligarchę. Wyszłam za zwykłego studenta. Wtedy świadomie podjęłam taką a nie inną decyzję. Cały majątek Władimir zgromadził w czasie, gdy byliśmy małżeństwem. Uważałam go za porządnego człowieka i nie miałam podejrzeń, że ukrywa przede mną jakieś swoje dochody.


Mężczyźni i ich aktywa


Sobczak:
A ja mam wrażenie, że mężczyźni, którzy zgromadzili taki majątek, w tym również Władimir Potanin, myślą zupełnie inaczej. Według nich dom, samochody, urlop w Nicei czy Monako oczywiście należą się małżonce. Natomiast aktywa… „Wybacz, moja droga, ale to ja je zgromadziłem. A ty jedynie żyłaś obok mnie jak pączek w maśle”. Myślę, że właśnie taki jest tok myślenia tego rodzaju mężczyzn. Inaczej mówiąc, życie na odpowiednim poziomie luksusu powinno było pani wystarczyć.


Położony za kołem podbiegunowym kombinat metalurgiczny "Norylski Nikiel" jest obecnie w znacznym stopniu własnością miliardera Władimira Potanina. 

Potanina:
Ale przecież w mojej sytuacji problemem są nie tylko aktywa, ale i ogólna postawa Potanina, jego stosunek do naszego rozwodu. Od samego początku, nie wiadomo czemu, traktuje mnie z góry.

Sobczak:
Można by pomyśleć, że czymś go pani dotknęła do żywego. Czy są podstawy do takich przypuszczeń?

Potanina:
Wiele osób często zadaje mi to pytanie. Sama chciałabym poznać na nie odpowiedź.

Sobczak:
Obecnie obserwujemy wiele innych tego rodzaju rozwodów. Przecież nawet szef państwa się rozwiódł, ale w jego przypadku wszystko przebiegło jakoś spokojnie, z pełnym szacunkiem do pani Ludmiły Putin. Były mąż nadal ją utrzymuje, zostawił jej dom. Jest też cała masa innych przykładów cichego i polubownego załatwiania takich spraw. Może pani próbowała kontaktować się z partnerami biznesowymi Potanina, może usiłowała pani przedstawić im swoje racje, przeciągnąć ich na swoją stronę? Przecież po 30 latach na pewno macie mnóstwo wspólnych przyjaciół, którzy mogliby wpłynąć na jego postawę. Podejmowała pani takie próby?


Nie da się zadzwonić do oligarchy


Potanina:
Usiłowałam z nim rozmawiać, dzwoniłam i pisałam. Próbowałam też za pośrednictwem przyjaciół wpłynąć na samego męża, ale zawsze odpowiedź była ta sama: nie interesują go negocjacje ani jakiekolwiek rozmowy na mój temat.

Sobczak:
Czyli co? Bezpośrednio po tej pierwszej rozmowie o rozwodzie, kiedy w restauracji w Łużkach podsunął pani plik dokumentów i kiedy wasze małżeństwo praktycznie się skończyło, wróciliście razem do domu? Czy może każde pojechało do siebie i więcej się nie kontaktowaliście?

Potanina:
Od tamtej pory go nie widziałam.

Sobczak:
I nawet przez telefon nie udało się pani z nim skontaktować, porozmawiać?

Potanina:
Sama pani rozumie, dodzwonienie się do takiego człowieka, jeśli on sam nie ma ochoty na rozmowę, jest praktycznie niemożliwe.

Sobczak:
Ale chyba miał jakiś osobisty telefon, jakąś komórkę?

Potanina:
Miał, ale od razu po tamtej rozmowie zmienił numer.

Sobczak:
Nie wiem, co o tym myśleć… Najzwyczajniej trudno mi w to wszystko uwierzyć. Przecież to jakaś dziecinada. Ale próbowała się pani z nim skontaktować? Próbowała pani zastać go w biurze w godzinach pracy?

Potanina:
Tak po prostu nie można się dostać do jego biura. Można zadzwonić, albo na przykład napisać list i zostawić go w sekretariacie. Nic ponad to.

Sobczak:
Więc pani próbowała się z nim skontaktować, a on uporczywie panią ignorował?


Natalia i Władimir Potanin, jeszcze razem. Pobrali się wczasach studenckich. Przeżyli razem 30 lat. Mają troje dzieci. 

Potanina:

Tak właśnie było.

Sobczak:
A pani mimo wszystko pisała do niego?

Potanina:
Owszem, pisałam, a moje listy były dostarczane do jego biura.

Sobczak:
Czyli od 13 listopada ani razu nie spotkała się pani z mężem, nie zamieniła z nim ani słowa?


Synowie


Potanina:
Właśnie tak. Od tego czasu nigdy się nie spotkaliśmy. Mało tego, on w zasadzie również i z synami nie utrzymuje kontaktów. Czy to jest normalne? W chwili, gdy zażądał rozwodu, najmłodsze z jego dzieci miało 15 lat.

Sobczak:
Jak to? W ogóle się z nimi nie kontaktuje, nie dzwoni, żeby spytać, co słychać?

Potanina:
Nie, absolutnie nie. Jak tak można? Piętnastoletni chłopiec miał ojca, był ulubieńcem całej rodziny, otaczały go troska i opieka bliskich. Jako najmłodszy, zawsze był w centrum uwagi, czuł, że jest kochany. I nagle, pewnego dnia, chłopak dowiaduje się, że ojcu kompletnie na nim nie zależy. Pani zdaniem to normalna sytuacja? Mniejsza o mnie, ale jak można w ten sposób potraktować własne dziecko? Ojciec przestał do niego dzwonić i pisać. Nawet życzeń noworocznych mu nie złożył. A kilka miesięcy temu kompletnie zignorował 16 urodziny syna.

Sobczak:
Potanin nie złożył synowi życzeń z okazji 16 urodzin?

Potanina:
Nie. Wasia świętował urodziny w domu, zaprosił szkolnych kolegów. Mój były mąż dobrze wiedział, gdzie Wasia urządza imprezę urodzinową. Ale nie zadzwonił z życzeniami, nawet sms-a nie napisał. Chłopak cały dzień nie wypuszczał telefonu z ręki, czekał na jakikolwiek sygnał od ojca, na choćby zdawkowe „Synku, myślę o tobie”.

Sobczak:
Słucham i uszom nie wierzę… Ale z dość wiarygodnych źródeł wiem, że z córką Potanin utrzymuje kontakty, widywano ich razem.


Córka. Z Nastią ojciec się widuje…


Potanina:
Tak, z Nastią ojciec się widuje.

Sobczak:
Może pani coś więcej na ten temat powiedzieć?

Potanina:
To też jedna z ciemnych stron naszych rodzinnych stosunków. Rodzina praktycznie rozpadła się na dwie części. Popsuły się nie tylko moje stosunki z byłym mężem, ale i kontakty między dziećmi.

Sobczak:
A pani sama utrzymuje kontakty z Nastią?

Potanina:
Tak, nie jestem z nią skonfliktowana.

Sobczak:
A konkretniej? Rozumiem, że Nastia jest waszym wspólnym dzieckiem i z jakichś powodów uznała, że ma prawo do utrzymywania kontaktów z tatą. Ale poza nią macie jeszcze przecież dwoje innych dzieci. Potanin nie dzwoni do młodszego syna i nie składa mu życzeń urodzinowych, a z panią nie rozmawia, bo nie zgodziła się pani na podpisanie wszystkich dokumentów rozwodowych. Co o tym wszystkim myśli córka? Jakoś to komentuje? Przecież na pewno rozmawiała z ojcem o całej sytuacji.

Potanina:
Córka twierdzi, że ojciec nie poruszał tego tematu w rozmowach z nią.

Sobczak:
W ogóle?

Potanina:
W ogóle. Usłyszała, że nie powinna o tym nawet wspominać podczas spotkań z ojcem.

Sobczak:
A w takim razie dlaczego ojciec wyróżnia Nastię, a ignoruje Wasię? I co z trzecim dzieckiem? Mają państwo jeszcze jednego syna, prawda?


Syn Iwan traci pracę


Potanina:
Tak, ma na imię Iwan.

Sobczak:
Z nim ojciec się kontaktuje?

Potanina:
Nie, z nim również nie rozmawia.

Sobczak:
To dlaczego ojciec spotyka się z córką, a synami już nie?

Potanina:
Myślę, że to pytanie powinna pani zadać raczej Władimirowi Potaninowi.

Sobczak:
Ale skąd takie podziały? To przecież bardzo dziwne.

Potanina:
Być może w ten sposób chce zademonstrować, że jeśli córka będzie mu posłuszna, jeśli będzie z nim trzymać, to nie będzie miała problemów. Natomiast ktoś, kto spróbuje przekroczyć wyznaczone granice i zrobi coś wbrew woli Potanina, poniesie konsekwencje swojego nieposłuszeństwa.

Sobczak:
Jaką granicę mógł przekroczyć syn w stosunkach z ojcem?

Potanina:
Syn stanął po mojej stronie i tym samym podpadł ojcu. Iwan pracował wcześniej w Ameryce w prywatnej firmie inwestycyjnej. Ta firma należy do Władimira Potanina. Jak tylko mój były mąż usłyszał, że Iwan popiera mnie, a nie jego, od razu zwolnił syna z pracy.

Sobczak:
A skąd ojciec się dowiedział, że Iwan stanął po pani stronie? I na czym polegało to poparcie? Pani odmówiła podpisania dokumentów. A co konkretnie zrobił Iwan?

Potanina:
Potanin dowiedział się, że syn odwiedza mnie w hotelu, że razem spędzamy czas.

Sobczak:
To dość dziwne. Matka została sama, ojciec się z nią rozwodzi. Przecież to chyba naturalne, że w takiej sytuacji syn wspiera matkę.

Potanina:
Dla pani czy dla mnie to normalne. A dla Potanina to pewnie był dowód na brak lojalności ze strony syna. No i za karę Iwan został zwolniony w trybie natychmiastowym.


Dom: bez prądu i wody


Sobczak:
To rzeczywiście bardzo przykra sytuacja. A proszę mi powiedzieć, czy mąż stosował wobec pani jakieś fizyczne środki nacisku?

Potanina:
Nie, chyba że za przejaw fizycznej presji uznać wyrzucenie mnie z luksusowego domu.

Sobczak:
Może pani opowiedzieć o tym dokładniej? Czytałam, że pod pani nieobecność w całym domu ktoś porozwieszał tabliczki z informacją, że ma pani niezwłocznie opuścić budynek…

Potanina:
Tak, to prawda. Ale bardziej dotkliwe szykany polegają na tym, że regularnie odcinają nam prąd albo wodę. Co rusz trzeba się kąpać po ciemku, albo w ogóle nie można się umyć.

Sobczak:
Kilka razy widziałam w różnych programach telewizyjnych, że ma pani problemy z domem we wsi Niemczynowo, w którym w tej chwili właśnie rozmawiamy. Może postawmy wszystkie kropki nad „i”. Ten budynek należy do pani, czy do Władimira Potanina? Jaki jest obecnie status tej nieruchomości? Czy nie musimy się obawiać, że ktoś tu nagle wpadnie i wygoni nas dosłownie w trakcie wywiadu?

Potanina:
Tak, to całkiem możliwe.

Sobczak:
To do kogo właściwie należy ten dom?

Potanina:
Problem w tym, że gdyby dom był po prostu własnością Władimira Potanina, to byłoby jeszcze całkiem nieźle. Bo wtedy przynajmniej częściowo byłby też moją własnością. Ale sytuacja jest bardziej skomplikowana. Władimir twierdzi, że budynek nie należy do niego i nie chce mieć z nim nic wspólnego.



                    Ciekawy wywiad z Natalia Potaniną na temat jej rozwodu przeprowadziła także telewizja CNN (rosyjskie wypowiedzi tłumaczy angielski lektor)

Sobczak:
Więc kto jest właścicielem?

Potanina:
Firma „Eko-Invest”.

Sobczak:
Czyli co? Jacyś znajomi Potanina na jakiś czas jedynie udostępnili mu ten wielki, piękny dom? Pozwolili mu tu mieszkać tylko przez jakiś czas?

Potanina:
Według wersji mojego byłego męża, dom jest własnością firmy „Eko-Invest”. Formalnie to przedsiębiorstwo nie jest w żaden sposób związane z Potaninem, chociaż w rzeczywistości, oczywiście, firma należy do niego.

Sobczak:
Krótko mówiąc, Potatnin robi wszystko, żeby uniemożliwić pani przejęcie prawa własności do tego budynku?

Potanina:
Tak, to jakaś jego obsesja. Za wszelką cenę chce stąd wykurzyć mnie i moją leciwą mamę. Pewnie dlatego urządza te szopki z odcinaniem prądu i wody. Chce mi pokazać, „kto tu rządzi”.

Sobczak:
A z tego majątku, który usiłujecie podzielić na drodze sądowej, coś jest zapisane na panią? Posiada pani prawo do jakichś rodzinnych aktywów?


Rodzinne aktywa


Potanina:
„Rodzinne aktywa”? Co pani przez to rozumie?

Sobczak:
Mam na myśli budynki mieszkalne, mieszkania, jakieś cenne przedmioty, osobiste rachunki bankowe należące do pani i do niego – słowem, wszystko to, co może stać się przedmiotem podziału podczas procesu rozwodowego. Tego rodzaju majątek jest na panią zapisany?

Potanina:
Owszem, na przykład luksusowe mieszkanie na ul. Skatiertnyj Pierieułok. Spieram się o nie z byłym mężem od półtora roku. Władimir złożył pozew przeciwko mnie chyba jeszcze w lutym 2014 r.

Sobczak:
Jaka jest powierzchnia tego mieszkania?

Potanina:
Coś koło 150 metrów.

Sobczak:
Czy można nazwać to mieszkanie największym spośród aktywów Władimira Potanina?

Potanina:
Na pewno można go nazwać najcenniejszym spośród jego aktywów. To naprawdę wspaniałe mieszkanie ze świetną lokalizacją.

Sobczak:
Żartuje pani? „Wspaniałe” to chyba niezbyt odpowiednie określenie? Natalio, czy pani nie zdaje sobie sprawy, że mówimy o majątku wartym ponad miliard dolarów? Rozumie pani, że miliard dolarów to taka kwota, że w formie gotówki te pieniądze nie zmieściłyby się w pokoju, w którym obecnie siedzimy? A nawet w kilku takich pokojach! Ale może takich mieszkań na Skatiertnym Pierieułku macie więcej? O którym konkretnie w tej chwili rozmawiamy?

Potanina:
Pytała pani o nasze aktywa, więc powiedziałam, co wiem.


Intercyza


Sobczak:
Natalio, a kiedy byliście z Potaninem małżeństwem, nie przyszło pani do głowy, że trzeba by sporządzić intercyzę? Rozumiem, że 30 lat temu było inne podejście do tych kwestii. Ale później, kiedy czasy się zmieniły, powiedzmy - 10 lat temu, nie mogła pani powiedzieć mężowi: „Wołodia, jesteś oligarchą. Dysponujesz ogromnym majątkiem, masz licznych wrogów. Jak się, nie daj Boże, coś się z tobą stanie, ja zostanę sama z trójką dzieci. Jak ja sobie poradzę z tymi wszystkimi koncernami, trustami itd.? Twoi liczni wrogowie dogadają się z twoimi wspólnikami i po prostu zjedzą mnie w kaszy. Weź przepisz na mnie to, co i tak stałoby się moją własnością w razie twojej śmierci. Życzę ci zdrowia, ale sam wiesz, że nikt nie jest wieczny”. Nie próbowała pani porozmawiać z mężem w ten sposób?

Potanina:
Jeśli chodzi o intercyzę, to ma pani rację. W czasach, kiedy braliśmy ślub, nawet nie znaliśmy takiego pojęcia. Nie jestem pewna, czy taka możliwość w ogóle wtedy istniała. Zresztą, co w taką małżeńską umowę majątkową mogłaby wpisać dwójka studentów?

Sobczak:
To jasne. Ale później, w bliższych nam czasach, nie prowadziliście tego rodzaju rozmów?

Potanina:
Po ślubie przeżyliśmy razem wiele, wiele lat. Jaki był sens po trzech dekadach podpisywać intercyzę? Taki temat w ogóle nie istniał. Byliśmy rodziną, ufaliśmy sobie nawzajem. Wyszłam za mąż za uczciwego człowieka. Do głowy mi nie przyszło, że wszystko moim życiu tak się zmieni.

Sobczak:
Zadam mało subtelne pytanie: z czego pani obecnie żyje? Skąd ma pani pieniądze na bieżące wydatki? A co z synami? Czy Władimir Potanin udziela im jakiegokolwiek materialnego wsparcia? Bo Nastia, o ile mi wiadomo, zajmuje pierwsze miejsce na liście „Forbesa” w kategorii najbogatszych dzieci oligarchów, czyli najbogatszych spadkobierców.

Potanina:
Rankingi „Forbesa” niczego nie dowodzą. Sam Potanin co prawda zajmował na tej liście pierwsze miejsce, ale nie przeszkodziło mu to oświadczyć w sądzie, że w ogóle nie posiada żadnego majątku.

Sobczak:
Czy pani synowie mają jakieś źródła utrzymania? I z czego pani sama żyje?

Potanina:
Starszego syna ojciec w żaden sposób nie wspiera, Iwan sam zarabia na siebie. A na młodszego chłopca Potanin płaci alimenty.


Cała Rosja wie, że Norylski Nikiel należy do Władimira Potanina


Sobczak:
Wasza sprawa rozwodowa ciągnie się już 1,5 roku, czyli naprawdę długo. Najbardziej skomplikowane są pewnie kwestie związane z podziałem majątku. Jak rozumiem, oboje złożyliście odrębne pozwy. Proszę powiedzieć, w jakim stadium jest obecnie całe postępowanie?

Potanina:
Jeśli chodzi o pozew Władimira przeciwko mnie, dotyczący tej części majątku, która stanowiła własność prywatną, to sąd uznał, że trzeba to wszystko podzielić. Tyle, że od początku nie było mowy o uczciwym podziale, na zasadzie „pół na pół”. Wydając orzeczenie, sąd uwzględnił nie obecny stan faktyczny, tylko nasz stan majątkowy z 2007 roku. Śmiech na sali po prostu…

Sobczak:
A dlaczego z 2007 roku?


Władimir Potanin należy do grona oligarchów lojalnych wobec Kremla. Jest częstym gościem Wladimira Putina. 

Potanina:
Sama pani powiedziała, że w Rosji oligarcha jest wszechwładny. Cóż, sąd również podporządkował się tej zasadzie i na życzenie oligarchy Potanina dokonał podziału majątku zgodnie ze stanem faktycznym z 2007 r. Dzięki temu mąż podzielił się ze mną „wirtualnymi” dobrami. Owszem, mieszkania nadal realnie istnieją, ale już gotówka na kontach bankowych to byt czysto teoretyczny. To samo dotyczy akcji oraz spółek, które te akcje wyemitowały i obracały nimi. One wszystkie od dawna już nie istnieją. Śladu po nich nie zostało.

Sobczak:
Jak rozumiem, pominięto panią przy podziale akcji spółki „Norylski Nikiel”?

Potanina:
Tak.

Sobczak:
Na jakiej podstawie?

Potanina:
Na takiej, że nie są one własnością Władimira Potanina.

Sobczak:
A czyją w takim razie?

Potanina:
To odrębna kwestia. Formalnie akcje należą do obywateli Cypru i do cypryjskich spółek, a nie do mojego byłego męża.

Sobczak:
Dziwne. Cała Rosja była przekonana, że spółka „Nornikiel” jest własnością Potanina, a jedynym ewentualnym współwłaścicielem jest Prochorow. A tu się okazuje…

Potanina:
Można by pomyśleć, że sędzia prowadząca sprawę żyje w kompletnej izolacji od otaczającej ją rzeczywistości i bladego pojęcia nie ma, kim jest Potanin, o czym pisze „Forbes” i do kogo należy potężny koncern metalurgiczny.

Sobczak:
Czy ja dobrze rozumiem? Władimir Potanin oszukuje państwo rosyjskie i za pośrednictwem sądu oświadcza, że nie ma nic wspólnego z majątkiem „Norylskiego Niklu”?

Potanina:
Jeśli nie wdawać się w detale, to tak właśnie to wygląda. Proszę sobie wyobrazić taką sytuację: Władimir Potanin spotyka się z najwyższymi urzędnikami w państwie. W jakim charakterze pojawia się na takich spotkaniach? No przecież nie przedstawia się im jako szeregowy manager czy akcjonariusz takiej potężnej spółki, prawda? A na procesie rozwodowym jego pełnomocnicy oświadczają: „Skąd mamy wiedzieć, kim jest jakiś tam Władimir Potanin i co go łączy z „Norylskim Niklem? Co tu ma do rzeczy nasz klient o podobnym imieniu i nazwisku? Nasz klient nie ma żadnego majątku i nie jest akcjonariuszem „Norylskiego Niklu”. Czy taka argumentacja adwokatów nie jest co najmniej dziwna?


Boję się


Sobczak:
Zauważyłam, że wciąż jeszcze stoją u pani wspólne rodzinne fotografie, również te, na których jesteście razem z mężem. Dlaczego mimo procesów sądowych i konfliktów wciąż jeszcze ich pani nie usunęła?

Potanina: A dlaczego miałabym je schować? Stanowią przecież część mojego życia, przedstawiają moją rodzinę.

Sobczak:
Natalio, a czy myśli pani o podjęciu pracy albo rozpoczęciu jakiejś własnej działalności? Chyba pani rozumie, że skoro weszła pani z mężem na wojenną ścieżkę, to będzie pani musiała jakoś zdobywać środki na utrzymanie siebie i rodziny? Czy może, póki co, nie zastanawia się pani nad tym?

Potanina:
Oczywiście, że staram się jakoś rozwiązać ten problem.

Sobczak:
Co odpowiedziałaby pani ludziom (pewnie będą to głównie mężczyźni), którzy po przeczytaniu wywiadu z panią stwierdzą: „Co by nie mówić, faktem jest, że ona nigdy nie pracowała. Natomiast Potanin zbudował imperium, więc niby czemu miałby teraz dzielić się z żoną swoimi miliardami?”.

Potanina:
Przypomniałabym im, że każdego mężczyznę urodziła jakaś kobieta i jakaś kobieta wychowała. Bez wsparcia kobiety mało który mężczyzna cokolwiek w życiu osiągnął.

Sobczak:
Czy w obecnej sytuacji nie ma pani poczucia klęski? Nie kusi panią, żeby przyjść do byłego męża i powiedzieć: „Proszę, wybacz mi, głupiej. To przeze mnie tak się sprawy potoczyły, ale teraz jestem gotowa zaakceptować wszystkie twoje warunki. Pogódźmy się, zakopmy topór wojenny, co?”. Po pani minie widzę, że nie ma pani takiego zamiaru.

Potanina:
Problem w tym, że ja, głupia, nie mam pojęcia, za co miałabym go przepraszać? Nigdy nie miałam problemów z przyznawaniem się do błędów, więc teraz też bym to zrobiła, gdyby było za co przepraszać. Każdy w życiu popełnia jakieś błędy, podejmuje złe decyzje. Ale przepraszać można jedynie wtedy, gdy jest się czemuś winnym.

Sobczak:
Nataszo, a nie boi się pani?

Potanina:
Tak, boję się.




Tłumaczenie: Katarzyna Kuc


Wywiad został przeprowadzony na antenie telewizji "DOZD'". Na portalu stacji opublikowano zapis rozmowy: https://tvrain.ru/teleshow/sobchak_zhivem/sobchak_potanina-397142/  










*Ksenia Sobczak (ur. 1981), popularna rosyjska dziennikarka, aktorka, działaczka społeczna. Jej ojciec, Anatoli Sobczak był jednym z czołowych polityków orientacji demokratycznej w czasach Michaiła Gorbaczowa. Wybrany na stanowisko burmistrza St. Petersburga zaprosił do współpracy przyszłego prezydenta Rosji Władimira Putina. W początkach kariery Ksenia Sobczak występowała raczej w programach rozrywkowych, rosyjskie media przedstawiały ją jako "salonową lwicę". W latach 2011-2012 brała udział w demonstracjach organizowanych przez anty kremlowska opozycję demokratyczną. Obecnie, najczęściej prowadzi wywiady na antenie stacji telewizyjnej "TV DOŻD" ( w cyklu "Sobczak na żywo"). Publikuje felietony na lamach portalu snob.ru . Piastuje stanowisko redaktora naczelnego rosyjskiego wydania magazyny "Officiel". Jest surowym krytykiem obecnych władz Rosji.










Obserwuj i polub "Media-w-Rosji" na Facebooku:

Obserwuj nas na Twitterze:

Można też do nas napisać. Zgłosić uwagi, pochwalić, zapytać: mediawrosji@gmail.com





Projekt "Media-w-Rosji" ma na celu umożliwienie czytelnikowi w Polsce bezpośredniego kontaktu z rosyjską publicystyką niezależną, wolną od cenzury. Publikujemy teksty najciekawszych autorów, tłumaczymy materiały najlepiej ilustrujące ważne problemy współczesnej Rosji. Projekt "Media-w-Rosji" nie ma charakteru komercyjnego. 





1 komentarz: