Strony

poniedziałek, 2 listopada 2015

Dylemat Putina: wojować, czy handlować?



Rosyjska elita unika jak ognia krytyki prezydenta Putina, jednak w swej ocenie prowadzonej przez Kreml polityki pozostaje podzielona. Tatiana Stanowaja w artykule opublikowanym na portalu Moskiewskiego Centrum Fundacji Carnegie dzieli rosyjską elitę władzy na trzy grupy: "wojowników", "handlowców" i "duchownych". Każda z nich ma inne priorytety, zwłaszcza w odniesieniu do polityki zagranicznej. W oczach prezydenta Putina ich współistnienie jest harmonijne, jednak i dla niego w czasach daleko posuniętej izolacji Rosji na arenie międzynarodowej podstawowy obecnie dylemat to pytanie: wojować, czy handlować? 



Autor: Tatiana Stanowaja





Tylko na pozór rosyjska elita władzy sprawia wrażenie jednomyślnej. W rzeczywistości jest podzielona na frakcje, klany i obozy. 



Wewnątrz rosyjskiej elity widzimy kilka grup zwolenników różnych i jasno określonych długoterminowych projektów organizujących stosunki Rosji ze światem zewnętrznym. Do grup tych będą pasowały swego rodzaju umowne nazwy, takie jak "wojownicy", "handlowcy" i "duchowni".


Podziały i konflikty

Czy rosyjska elita boi się izolacji międzynarodowej? Czy można zaobserwować w niej podziały i konflikty w związku z obecną linią rosyjskiej polityki zagranicznej? Dla Kremla strategia już od dawna utraciła znaczenie, najważniejsze są zadania taktyczne. Za to wśród rosyjskiej elity nie brakuje różnorodnych projektów o charakterze strategicznym. Konkurujące ze sobą propozycje o charakterze długoterminowym, jak budować stosunki Rosji ze światem zewnętrznym mają swoich licznych zwolenników.

Odwiedzając prezydenta Putina, przedstawiciele owych grup rosyjskiej elity, przekazują mu zawierające odmienne pomysły teczki z dokumentami. Znaleźć w nich można najróżniejsze rekomendacje i oceny możliwego ryzyka. Przypomnijmy sobie skandal, jaki wywołało opublikowanie w "Nowej Gazietie" notatki analitycznej przygotowanej, jak można było domniemywać przez Konstantina Małofiejewa w styczniu 2014 roku: w niej przedstawiono szczegółowy scenariusz przyłączenia Krymu do Rosji. Na pozór publikacja ta ułatwiła zadanie ludziom poszukującym dowodu na to, iż Kreml zawczasu szykował się do aneksji półwyspu. Z drugiej jednak strony, przeprowadzona tam operacja przypominała pospieszną improwizację. W jakiejś chwili Putin zdecydował, iż z różnych złożonych na jego biurku teczek wybierze tę jedną, której zawartość, jego zdaniem, najlepiej odpowiadała na wyzwania chwili. Od tego momentu zaczyna się wprowadzanie w życie proponowanych się w niej rozwiązań.

Do prezydenta Putina ze swymi troskami i obawami docierają różni ludzie, można ich podzielić na trzy szerokie grupy zwolenników tych, lub innych koncepcji politycznych.

Wojownicy gotowi są używać siły

Grupa pierwsza, i jak się wydaje dziś najbardziej uprzywilejowana (ze względu na możliwości i rolę odgrywaną w prowadzonej obecnie polityce) to "wojownicy". Odnajdziemy w niej nie tylko struktury siłowe (przede wszystkimi Ministerstwo Obrony i FSB). Należą do niej wszyscy, o których można powiedzieć, iż są zwolennikami stosowania siły. Na szczytach naszej władzy takich ludzi jest bardzo dużo, choćby spiker parlamentu Siergiej Naryszkin, ekonomista Siergiej Głaziew, autorzy projektu "Noworosji", wicepremier Dmitrij Rogozin, lobbyści kompleksu wojskowo-przemysłowego, itd. Wszyscy oni spodziewają się rozszerzenia swoich wpływów i przywilejów, gdyby doszło do daleko idącej realizacji scenariusza izolacjonistycznego.

Trudno grupę tę nazwać partią wojny, nic w niej nie jest podobne do partii. Możemy mówić jedynie o szeregu rozrzuconych po różnych dziedzinach naszego życia politycznego i gospodarczego działaczach zainteresowanych i opowiadających się za scenariuszem konfrontacji. Im bardziej nasze stosunki z Zachodem będą się pogarszać, tym bardziej będą się rozszerzać granice ich wpływów. Trzeba to zrozumieć, "wojownicy" są całkowicie zdeterminowani, by wyprzedać swoje zachodnie nieruchomości, zamknąć rachunki bankowe i doprowadzić do powrotu do kraju swoich dzieci. Po spełnieniu tych warunków mogą liczyć na jeszcze większą dywidendę, jednak już tylko wewnątrz samej Rosji.

Handlowcy nie chcą konfrontacji  

Druga grupa to "handlowcy". Nie ma w tym nic dziwnego, im właśnie najbardziej odpowiada realizowana obecnie przez państwo rosyjskiej linia: ani pokoju, ani wojny. Pozwala ona "handlowcom" w maksymalnym stopniu zachować swobodę manewru. Putin jest nieprzewidywalny, nie da się całkowicie wykluczyć, że już jutro Kreml wybierze drogę porozumienia i rozpocznie promowanie demokracji oraz zachodnich wartości.

"Handlowcy" reprezentują biznes. Jedni ten stary, uformowany jeszcze w latach dziewięćdziesiątych, inni zbudowany na przyjaźni z Putinem w latach dwutysięcznych. Tak państwowy, jak i duży biznes prywatny gotowe są do wspierania Putina. Pierwszy nie potrafiłby działać inaczej, drugi, w przeciwnym wypadku mógłby wszystko stracić. Ludzie związani z biznesem państwowym zostali objęci sankcjami, to jeszcze bardziej zbliżyło ich do Putina, jest on dla nich monopolistycznym źródłem wszelkich korzyści. Weterani biznesu z lat dziewięćdziesiątych także ponieśli straty w wyniku obecnego kryzysu geopolitycznego, jednak nie w każdym wypadku uderzyły w nich bezpośrednio. Starają się więc minimalizować ryzyko, solidaryzując się z władzą. "Nie lubię, kiedy nie jestem kochany" - w wywiadzie dla agencji TASS stwierdził Władimir Potanin (właściciel "Norylskiego Niklu" - "mediawRosji"). Rosyjski oligarcha wciąż jeszcze nie utracił wiary w wielbiących Rosję zachodnich biznesmenów. Być może uważa też, iż politykom demonstrującym wobec Rosji destrukcyjne, agresywno-emocjonalne stanowisko już nie długo będzie z tego powodu wstyd.

"Handlowcy" nie chcą konfrontacji z Zachodem. Pragną jak najszybszego zniesienia sankcji. Igor Sieczyn skarży się, iż ucierpiała kapitalizacja jego firmy. Gennadij Timczenko zrestrukturyzował swoje aktywa, by zminimalizować straty. Władimir Potanin jest niezadowolony, iż ograniczono mu dostęp do kredytów. Oleg Deripaska powiedział Ksieni Sobczak, iż "należy starać się o zmniejszenie eskalacji napięcia w stosunkach z USA i z innymi wpływowymi krajami opowiadającymi się po ich stronie, a także z Europą".

Ale ani Potanin, ani Deripaska nie ośmielają się krytykować Władimira Putina. Obecna rzeczywistość z popularnością prezydenta na poziomie 90% jest dla nich czymś oczywistym. Putin w dzisiejszej Rosji pozostaje dla nich częścią niezniszczalnego wszechświata, trzeba go czcić niczym słońce nad głową. Z drugiej strony jednak, pod żadnym pozorem nie chcą traktować sankcji jako oczywistości.  Chcą wierzyć, iż za jakiś czas, zostaną one niechybnie anulowane.

Dla "handlowców" obowiązywanie sankcji przez dłuższy czas to scenariusz najgorszy z możliwych. Wszystko jakoś się ureguluje, wypowiadają te słowa pod nosem niczym swoista mantrę. "Po pewnym czasie piana zniknie. Najbardziej powierzchowne pójdzie w niepamięć. Komuś z pewnością będzie wstyd za dzisiejsze niepotrzebne emocje i obraźliwe słowa. W żaden sposób nie damy sobie rady bez Europy i Ameryki. I oni bez nas też. Może nie będziemy się przyjaźnić, ale trzeba będzie  w jakiś sposób uregulować stosunki" - mówił Potanin. Choć zapewne trudnym, Zachód pozostaje dla niego partnerem.
Konsolidacja wokół figury Putina nie zasypała przepaści, jaka istnieje w stosunkach między "wojownikami", a "handlowcami". Różni ich stosunek do niektórych czysto rosyjskich problemów. Anatoli Czubajs prowadzi dialog z Aleksiejem Nawalnym, choć zdaniem resortów siłowych opozycjonista dawno winien trafić za kratki i to jako zwykły przestępca. Potanin charakteryzuje Dmitrija Zimina (założyciela fundacji "Dynastia", uznanej przez reżim za agenta obcego państwa - "mediawRosji") jako "prawdziwego rosyjskiego patriotę" (zupełnie jak Ramzan Kadyrow podejrzanego o zabójstwo Niemcowa Zaura Dadajewa). Równocześnie dla autorów filmu pokazanego przez telewizję NTV Zimin jest po prostu agentem Departamentu Stanu. Wspólnie szykują w Rosji kolorową rewolucję wiodącą ku rozpadowi państwa. Trudno nie zauważyć, iż w ocenie Aleksieja Nawalnego i Dmitrija Zimina "handlowcy" i "wojownicy" różnią się tak bardzo, iż można mówić o przepaści.

Duchowni i ich werble

Istnieje jeszcze jedna wpływowa grupa. Jej orkiestra potrafi grać głośniej od pozostałych. Jednak najwyraźniej jej rzeczywiste wpływy są o wiele mniejsze. Mam tu na myśli "duchownych" - Rosyjską Cerkiew Prawosławną, zapalczywych parlamentarzystów, prawosławnych aktywistów i propagandystów. Ich dziełem jest propaganda wojny. Podgrzewanie agresji społecznej i nienawiści jest dla nich najważniejszym instrumentem, sensem życia i działania (dla samego Putina to wyłącznie kwestia pragmatyczna, na ile będą użyteczne w polityce).

"Duchowni" budują fundamenty reżimu. Na nowym etapie władzy Putin potrzebuje wsparcia ideologicznego. W proponowanej przez nich nowej ideologii odnaleźć można wiarę, tradycyjne wartości, potępienie dla zachodniego stylu życia, przeświadczenie o upadku cywilizacji zachodniej. W przeszłości na Kremlu za kwestie ideologiczne odpowiadał Wiaczesław Surkow, teraz walka o czystość ideową odbywa się na zewnątrz kremlowskich ścian. W ten sposób grupa "duchownych" dała o sobie znać, dowiodła, iż na jej światopogląd istnieje zapotrzebowanie. W końcu jej przedstawiciele trafili na ekrany telewizorów, na górze uznano, że ludzie ci zasługują na promocję. Ideologia konserwatywna jest ich chlebem codziennym i gwarancją pomyślnej przyszłości.

"Duchowni" cieszą się uznaniem, gdy Zachód wywiera na Rosję presję, kiedy Putinowi wykręcane są ręce i wrogowie depczą nasze interesy narodowe. Im więcej wrogów, tym bardziej rozszerza się pole bitwy. W tego rodzaju okolicznościach łatwiej z budżetu ukraść pieniądze, łatwiej o karierę. Jedna istotna cecha odróżnia "duchownych" od "wojowników", tym pierwszym zależy na tym, by Zachód był pozostawał dostępny. Ostrzejsza konfrontacja z Zachodem sprawiłaby, iż ogromna armia propagandystów przestałaby być potrzebna. Dziś przedmiotem ich zabiegów propagandowych jest Zachód, wojna prowadzona jest na froncie ideologicznym. Ale w rzeczywistości, choć formalnie ich działalność skierowana jest na zewnątrz, ich przesłanie skierowane jest i do władzy i do prostego obywatela.

Putin obserwuje wszystkich z góry. W jego oczach te policentryczne konglomeraty (nawet używana wcześniej nazwa grupa do nich nie bardzo pasuje) składają się na zrozumiały dla niego obraz świata. "Wojownicy" są dla niego istotnym źródłem siły, "handlowcy" niezbyt skuteczną formacją polityczną. "Duchowni" obecni są w tle i gdy trzeba biją w werble. Putin żyje w swoim własnym świecie, tam między nimi panuje harmonia. Jednak zapewne ani "wojownicy", ani "handlowcy" nie są zadowoleni z podziału ról w tym spektaklu. Im bardziej tworzone przez partię wojny instrumenty okazują się potrzebne i użyteczne, tym bardziej rosną jej wpływy w rzeczywistej polityce. W rezultacie, do pewnego stopnia Kreml staje się zależny od skuteczności ich działań. "Handlowcy" z kolei stają się ofiarą nowych trendów. Dziś nabierają one trwałego charakteru, przestają być tymczasowe i koniunkturalne. "Wojować", czy "handlować" - to teraz główny dylemat przed którym stanął Władimir Putin.



Tłumaczenie: Zygmunt Dzięciołowski



Oryginał ukazał się na portalu Moskiewskiego Centrum Fundacji Carnegie: http://carnegie.ru/2015/10/28/ru-61774/ikgx




 *Tatjana Stanowaja, rosyjska publicystka, analityk, politolog, współpracownica Ośrodka Technologii Politycznych kierowanego przez Igora Bunina. Autorka artykułów publikowanych w mediach rosyjskich i międzynarodowych. Regularnie współpracuje z portalem slon.ru. Mieszka we Francji. 











Artykuły Tatiany Stanowej na "Media-w-Rosji":



Wydarzenia na kijowskim Majdanie wybuchły rok temu. Na Ukrainie rewolucja odniosła zwycięstwo. Dla Wladimira Putina taki rozwój wydarzeń był nie do zaakceptowania. Działania podjęte przez Kreml, zajęcie Krymu, sprowokowanie działań zbrojnych na wschodzie Ukrainy pociągnęły za sobą daleko idące następstwa, śmierć ludzi, zniszczenia, zmiany granic.Publicystka i politolog Tatiana Stanowaja zastanawia się, jaki jest dla Rosji bilans strat i zysków związanych z kryzysem na Ukrainie.






Obserwuj i polub "Media-w-Rosji" na Facebooku:

Obserwuj nas na Twitterze:

Można też do nas napisać. Zgłosić uwagi, pochwalić, zapytać: mediawrosji@gmail.com






Projekt "Media-w-Rosji" ma na celu umożliwienie czytelnikowi w Polsce bezpośredniego kontaktu z rosyjską publicystyką niezależną, wolną od cenzury. Publikujemy teksty najciekawszych autorów, tłumaczymy materiały najlepiej ilustrujące ważne problemy współczesnej Rosji. Projekt "Media-w-Rosji" nie ma charakteru komercyjnego. 






1 komentarz:

  1. Rosyjka Cerkiew tak daleko od przesłania cieśli z Nazaretu...

    OdpowiedzUsuń