Strony

piątek, 17 lipca 2015

Czeczenia: coraz dalej od Moskwy



Na pierwszy rzut oka, po latach tragicznej wojny Kremlowi udało się w Czeczenii zaprowadzić porządek. Władzę w Groznym sprawuje niepodzielnie miejscowy satrapa  Ramzan Kadyrow, cieszący się od lat osobistym poparciem prezydenta Putina. Innych szefów rosyjskich regionów za wypowiedzi i gesty w stylu Kadyrowa już dawno spotkałaby surowa kara. Jednak czeczeńskiemu padyszachowi wolno więcej. Jekatierina Sokirianska, współautorka obszernego raportu na temat Czeczenii opublikowanego przez szanowaną międzynarodową organizację "International Crisis Group", w rozmowie z moskiewską "Nową Gazietą" tłumaczy, czy grozi nam nowa wojna czeczeńska i czy Moskwa ma możliwość zaprowadzenia w republice wyłącznie swoich porządków.
 


Z Jekatieriną Sokirianską rozmawiała Jelena Milaszyna.



  

Prezydenta Rosji Władimira z szefem Czeczenii Ramzanem Kadyrowem łączą więzy szczere i osobiste. 




Raport ekspertów o rzeczywistej sytuacji w rzekomo „spokojnym, bezpiecznym i stabilnym” regionie Północnego Kaukazu.


30 czerwca międzynarodowa organizacja pozarządowa „International Crisis Group" (z siedzibą w Brukseli) opublikowała raport „Czeczenia: wewnętrzna zagranica”. Raport analizuje wszechstronnie model funkcjonowania Republiki Czeczenii na przestrzeni ostatnich 10 lat. Na podstawie drobiazgowo zebranego materiału źródłowego jego autorki, znane rosyjskie ekspertki Jekatierina Sokirianska i Warwara Pachomienko, omówiły szczegółowo panującą w republice sytuację polityczną, ideologiczną, religijną, siłową oraz gospodarczą. Ich końcowe wnioski są pesymistyczne: „Czeczenia coraz bardziej oddziela się od Rosji. W obecnej sytuacji największej dyskryminacji poddawani są mieszkańcy Czeczenii opowiadający się za rzeczywistą integracją z państwem rosyjskim".

Raport jest skierowany do masowego odbiorcy. Autorki starały się zachować obiektywność. Jednocześnie zależało im na złożeniu relacji o tym szczególnie mitologizowanym regionie Rosji. Starały się także odpowiedzieć na liczne prośby o informację o Czeczenii zgłaszane przez obywateli Rosji.

„Nowaja gazieta” publikuje pełną wersję raportu i wywiad z jedną z autorek Jekatieriną Sokirianską. — analitykiem programu badań n/t Europy i Azji prowadzonego przez International Crisis Gorup ("Międzynarodową Grupę Kryzysową").







Jelena Miłaszyna:
Jedno z ustaleń waszego raportu wydaje się szczególnie niepokojące: „Stabilizacja w Czeczenii jest krucha i szczególnie spersonalizowana. Opiera się na osobistych relacjach między Ramzanem Kadyrowem i Władimirem Putinem. Kreml stworzył ten układ i podtrzymuje go, chociaż nie kontroluje wydarzeń w terenie. Mimo że lider Czeczeni wydaje się być szczerze oddany wobec prezydenta Rosji, to należy wątpić, czy do podobnej lojalności będą się czuć zobowiązani jego następcy. Z drugiej strony, gdyby w Moskwie doszło do przetasowania na najwyższych stanowiskach, struktury siłowe Kadyrowa mogą przysporzyć Kremlowi problemów”. Na jakiej podstawie oparte są te wnioski?

Jekatierina Sokirianska:
Rzecz w tym, że wieloletni konflikt rosyjsko-czeczeński nie został rozstrzygnięty, lecz zepchnięto go na dalszy plan. Opisując obecną sytuację w Czeczenii trudno mówić o pokoju, to tylko zaprzestanie wojny. Nie udało się rozstrzygnąć w pełni kwestii politycznych. Nie zapewniono integracji regionu z ogólno-rosyjskim otoczeniem. Na przestrzeni ostatnich lat obserwujemy jedynie zabiegi symulujące tego rodzaju działania. W Czeczenii sytuację uregulowano w taki sposób, iż nie ma na razie możliwości doprowadzenia do trwałego pokoju. Ten układ można poddawać transformacji bez rozlewu krwi, a raczej można tego dokonywać nie narażając na większy szwank istniejącej równowagi.

Chcąc dokonać zmian, należałoby przede wszystkim precyzyjnie opisać sytuację, postawić odpowiednią diagnozę.  Następnie trzeba wyjaśnić dlaczego w długoterminowej perspektywie obecny system się nie sprawdzi. Jeżeli nie zabierzemy się do rozwiązywania problemów opisanych i przeanalizowanych przez nas  w poszczególnych rozdziałach, to dojdzie do eksplozji. Może stanąć w obliczu nowej odsłony konfrontacji między Rosją a Czeczenią. Dla społeczeństwa czeczeńskiego jej rezultatem będzie niechybnie wezbrana fala przemocy. Zawsze powtarzam z naciskiem, że nieodzowne jest pojednanie, tak w łonie społeczności czeczeńskiej, jak i między Rosjanami i Czeczeńcami. Poruszanie tego tematu obecnie nie jest mile widziane. Niestety, taka jest prawda. Mieliśmy wojnę, po obu stronach polegli ludzie, ale nie podjęto kroków ku pojednaniu.

Milaszyna:
Jaka jest ta diagnoza?

Sokirianska:
Na terytorium Rosji istnieje region, który będąc z mocy prawa częścią Rosji w rzeczywistości stanowi niezależny podmiot polityczny.



Czeczenia żyje według własnych reguł, wewnątrz własnego obszaru prawnego, przy czym odnosi się to nie tylko do operacji anty-terrorystycznych, ale również we wszystkich innych dziedzinach życia. Czeczenia posiada własny ustrój polityczny, po części odwzorowujący ogólno-rosyjskie  rozwiązania. Jednak w rzeczywistości istnieje w niej unikalny w skali Rosji reżim oparty na brutalnej, jednoosobowej władzy. Reżim opiera się na kulcie jednostki republikańskiego wodza, posiada własne struktury siłowe, swoją ideologię, swoją politykę wyznaniową, własne stosunki międzynarodowe i indywidualną, równoległą gospodarkę.


To państwo w państwie, gdzie przedstawicielstwami rosyjskich władz federalnych rządzą miejscowe osiłki, lojalne w pierwszym rzędzie wobec lokalnych struktur i w niepomiernie mniejszym stopniu wobec instytucji federalnych, choć tam jakoby są zatrudnieni. Istniejące Czeczenii agendy federalne nie są w stanie przedsięwziąć jakichkolwiek działań nie po myśli władz republikańskich. To jedna strona medalu. A druga to ta, że taki ustrój polityczny stworzony został przez Moskwę, przez nią jest też podtrzymywany, ona udziela mu mu gwarancji poprzez swoje resorty siłowe. Reżim ten niemal w całości finansowany jest przez Moskwę, którą on jednocześnie wykorzystuje, aby się nią osłaniać.

Miłaszyna:
Wydarzenia ostatnich miesięcy dowiodły, że we władzach Rosji nie brakuje osób świadomych niebezpieczeństw dla integralności kraju jakie niesie ze sobą „model czeczeński”. Zaliczają się do nich funkcjonariusze resortów siłowych oraz współpracownicy Administracji Prezydenta.  Czy są oni w stanie wywrzeć wpływ na politykę Moskwy w odniesieniu do Czeczenii?

Sokirianska:
Kadyrow to kreatura prezydenta Federacji Rosyjskiej. Prezydent osobiście i jego administracja sformułowali ideologię wykorzystaną dla rozwiązania konfliktu czeczeńskiego.



Prezydent oficjalnie zgadza się na to, co dzieje się w Czeczenii. W odróżnieniu od społeczeństwa doskonale rozumie zachodzące w niej zjawiska. Zobaczyliśmy to wyraźnie, gdy zaproponował Ukrainie, by skorzystała z podobnego modelu dla rozwiązania kryzysu w Donieckiej i Ługańskiej Republice Ludowej.  


Putin wprost i bez ogródek przedstawił strategię postępowania: regiony o ambicjach separatystycznych należy kupować, obiecując im niezależność i pieniądze. Ta właśnie polityka jest realizowana w Czeczenii już ponad 10 lat.Stąd też bierze się niedostateczne zrozumienie tych  problemów w federalnych agendach siłowych. Bez woli politycznej Kremla nic nie da się zrobić.


Miłaszyna:
pani zdaniem Władimir Putin doskonale rozumie jakie ryzyko niesie ze sobą ten model pacyfikacji Czeczenii. Co więcej, sam proponuje Ukrainie wzorzec zagrażający integralności terytorialnej państwa.

Sokirianska:
Putin już długo sprawuje władzę, zamierza też dalej rządzić. Zapewne spodziewa się, że z upływem czasu konflikt znajdzie się w impasie, a ewentualne nowe spory nie będą miały takiego znaczenia. Dopóki tak on, jak i Kadyrow sprawują władzę istniejący model będzie się sprawdzać, nie będzie rodził dla Rosji żadnych zagrożeń terytorialnych. Pamiętajmy jednak, że władza Czeczenii jest przesadnie skupiona w jednym ręku i przez to nietrwała. Dlatego musimy mieć świadomość,że każda zmiana status-quo, czy to w Groznym czy w Moskwie, która doprowadziłaby do nieoczekiwanego załamania obecnego modelu, wywołać może nowy konflikt i przelew krwi.

Milaszyna:
Jakie więc będą konsekwencje, jeśli już jutro na przykład wydarzy się coś istotnego?





Sokirianska:
Po pierwsze,  Kadyrow będzie musiał znaleźć wspólny język z przyszłym następcą Putina. Nawet wtedy, gdy krajem rządził jego bliski współpracownik Dimitrij Medwiediew, Kadyrow demonstrował lojalność tylko wobec Putina. Jeśli przydarzy się większe przetasowanie we władzach Rosji, to reżim czeczeński może postawić na konfrontację z Moskwą. Poza wszystkim pozycja Kadyrowa jest nadzwyczaj niepewna. Załóżmy, że zabraknie mu wsparcia Kremla, przede wszystkim w sensie wojskowym i gospodarczym. Jak długo utrzyma się wówczas status-quo w Groznym? Na to pytanie nie mamy całkiem jednoznacznej odpowiedzi.

Milaszyna:
 A co pani rozumie, kiedy wspomina  o wojskowym wsparciu dla reżimu czeczeńskiego? Czy chodzi o tak zwaną armię Kadyrowa, czy też o armię rosyjską?

Sokirianska:
 Po wstrzymaniu działań antyterrorystycznych w 2009 roku z terenu Czeczenii wycofano około 20 000 rosyjskich żołnierzy. Tym niemniej siły rosyjskie i inne struktury siłowe są tam nadal obecne. Rozmieszczono je  na całym Północnym Kaukazie. Rozumiemy też doskonale, czym jest wsparcie federalne ze strony armii i MSW, one same nie podejmują aktywnych działań, lecz są tylko obecne na miejscu i stanowią gwarancję bezpieczeństwa dla Kadyrowa.  

Milaszyna:
Jak w tych okolicznościach należy oceniać uporczywe dążenie Kadyrowa do pozbycia się ostatniego przyczółka sił federalnych na terytorium Czeczenii, w Chankale?

Sokirianska:
To jest kwestia złożona. Komplikacja polega na tym, że wśród personelu sił federalnych przywódca czeczeński ma naprawdę licznych przeciwników. Tym niemniej o wszystkim rozstrzyga naczelny dowódca i to on właśnie zapewnia reżimowi Kadyrowa wsparcie. Wygląda na to, że dzieje się tak czasem wbrew ich woli. Sam Kadyrow z pewnością chciałby, aby w regionie rosyjskich wojsk  było mniej. Wtedy jego władza nie podlegałaby żadnym ograniczeniom . W rzeczywistości siły te z jednej strony gwarantują reżimowi bezpieczeństwo, a z drugiej dla samego Kadyrowa stanowią siłę odstraszającą. Jest to do pewnego stopnia elementem kontroli.

Milaszyna:
Żaden przywódca regionu wchodzącego w skład Federacji Rosyjskiej nie ośmieliłby się wydać polecenia by strzelać ostrą amunicją do funkcjonariuszy rosyjskich służb siłowych. Taki rozkaz wydał w pewnym momencie Ramzan Kadyrow. Nie przypadkowo ogłoszone zostało po rosyjsku. Kadyrow występuje w przestrzeni publicznej w 99% w ojczystym języku czeczeńskim. Tym razem wyraźnie chciał, aby usłyszano go poza obszarem Czeczenii. Nie doczekaliśmy się żadnej reakcji na jego polecenie.  Zdecydowano się sprawę zatuszować. Czy nie przypuszcza pani, że nawet przy obecnej równowadze sił, dojść może do konfliktu zbrojnego?

Sokirianska:
Praktycznie rzecz biorąc, wykluczam taką ewentualność, ponieważ w sumie Moskwa i Grozny nawzajem trzymają się w ryzach. Moim zdaniem, Kadyrowa oraz Putina  łączą szczere więzy osobiste. W życiu Kadyrowa ważny jest autorytet starszego mężczyzny, wcześniej był nim ojciec, a obecnie prezydent kraju. Pozostaje jednak pytanie, czy ktoś odważy się zakwestionować jego przywództwo w Czeczenii. Nie wykluczałabym, iż  sam Putin mógłby się zwrócić przeciw swemu faworytowi. Prezydent Rosji jest bardziej pragmatyczny i o wiele mniej sentymentalny.



Zmiana status-quo w Czeczenii może się dokonać tylko jeśli Putin uzna, że rozwój wypadków w Czeczenii szkodzi jego reputacji i psuje jego wizerunek.


Wówczas możemy być świadkami gwałtownych zmian. Możliwe są także próby pełzającego przejmowania sfer wpływu Kadyrowa, rozmywania jego monopolu na władzę w republice. Tak właśnie Kadyrow odebrał akcję zatrzymania Dżambułata Dadajewa w Groznym przez przybyłą ze Stawropola policję. Postronni funkcjonariusze dotarli wówczas z zewnątrz i spróbowali wykonać na terytorium Czeczenii akcję, jakich sam Kadyrow regularnie dopuszcza się w Inguszetii, Dagestanie i na innych terenach Północnego Kaukazu. Jednakże tego rodzaju działania są zabronione w Czeczenii, gdzie wyłącznie on, Ramzan Kadyrow kontroluje funkcjonariuszy resortów siłowych. Tego rodzaju operacje w Czeczenii przeprowadza się własnymi siłami. Dlatego Kadyrowa zaalarmował ów sygnał, oto przybysze z zewnątrz podjęli próbę naruszenia jego monopolu. Nie mógł do tego dopuścić i to wyjaśnia dlaczego jego reakcja była tak gwałtowna. Jednak gdy jego władza w republice nieco osłabnie, dżin będzie mógł wypełznąć z butelki w z inicjatywy samych Czeczenów.

Miłaszyna:
Szef Czeczenii nie jest naiwny. Czy rozważa różne warianty utrzymania się przy władzy? Czy zastanawia się jakie podjąć kroki, jeśli zmieni się istniejąca równowaga sił?

Sokirianska:
Sądzę, że on i jego otoczenie analizuje różne scenariusze. Dlatego tak ważny jest bliskowschodni kierunek polityki Kadyrowa. W tym celu utrzymuje on dobre stosunki z przywódcami szeregu krajów arabskich.



Czeczeńska elita posiada mienie i prowadzi interesy w Turcji, Emiratach Arabskich itd. Rezerwowe lotniska są potrzebne, aby w razie czego móc wyjechać. Wydaje mi się, że ucieczka, zmiana miejsca pobytu jest jednym z głównych scenariuszy, jakie się bierze pod uwagę. Także dlatego, że cała ta elita zasmakowała już życia w spokoju i luksusie. Zależy im, aby tego nie utracić.



Miłaszyna
Czy Czeczeńcy gotowi byliby wystąpić zbrojnie w obronie swojej władzy?

Sokirianska:
Przez setki lat bili się i umierali za ojczyznę. Jednak ich współcześni władcy przyzwyczaili się już do wspaniałego życia i jeśli wypadki rozwiną się dla nich niepomyślnie, porzucą swój kraj. Jeśli, co oczywiste, zdążą. Nie wolno jednak zapominać, że w razie konieczności naród ten posiada wielkie doświadczenie bojowe.

Rzecz też w tym, że Ramzan Kadyrow reprezentuje sobą w Czeczenii pewien nowy typ współczesnego lidera. Jest orientalnym jedynowładcą, stronnicy nazywają go padyszachem. Ale wielu kwestionuje jego nowoczesność. Ich zdaniem jest prostym i niezbyt wykształconym wiejskim chłopem.



Buduje on jednak świetne drogi, drapacze chmur, inteligentne domy, ściąga nowe technologie, posługuje się Internetem i portalami społecznościowymi. Zachowuje się odmiennie niż tradycyjni wodzowie czeczeńscy. Na każdym kroku pokazuje się z rodziną, u Czeczeńców nie jest to przyjęte. Tańczy, spędza czas z młodzieżą i przyjaźni z bankierami. Na dodatek szkoli i wyposaża nowocześnie swoje struktury siłowe.




Wierni Kadyrowowi żołnierze przysięgają na stadionie w Groznym. 




Miłaszyna
Mam inne pytanie jeśli chodzi o armię Kadyrowa. Na ile tych 20 000 uzbrojonych ludzi, Kadyrow okazał nam ich demonstracyjnie, może reprezentuje realne zagrożenie, gdyby zwrócili lufy przeciwko Moskwie?

Sokirianska:
 Taktyka współczesnych walk partyzanckich nie wymaga wielkiej liczby żołnierzy. Dlatego nawet tysiąc dobrze wyszkolonych i uzbrojonych bojowników jest poważną siłą. W pierwszej wojnie czeczeńskiej, przegranej przez armię rosyjską, po stronie czeczeńskiej walczyli w zasadzie niezbyt wyszkoleni ludzie, często brakowało im broni.

Miłaszyna:
Cieszyli się jednak poparciem ludności, motywowała ich idea walki o niepodległość. W tym miejscu zadałabym kolejne pytanie, jak dalece obecne czeczeńskie siły zbrojne zachowają wierność wobec samego Kadyrowa jeśli będzie on musiał bronić swojej władzy?

Sokirianska:
Podkreślam,  że rozważamy hipotetyczny scenariusz nowej fazy konfliktu miedzy Groznym a Moskwą. Musimy pamiętać, że pierwotna przyczyna konfliktu do dziś nie została usunięta.  On cały czas tli się w tle, jest żywy na emigracji i tylko przycichł.

Miłaszyna:
 Jest mało prawdopodobne, aby Ramzan Kadyrow poszedł w ślady Dżochara Dudajewa. Po raz kolejny zmienić stronę raczej mu się nie uda …

Sokirianska:
Zadawałam to pytanie kombatantom czeczeńskim, jawnie zadeklarowanym separatystom, którzy wcześniej walczyli i skorzystali z amnestii: czy byliby gotowi na alians z Kadyrowem?  Odpowiadali, że tak. Ich zdaniem w pewnym momencie możliwy jest z ich udziałem strategiczny alians skierowany przeciw Rosji. Kadyrow dysponuje pieniędzmi, regularnymi siłami zbrojnymi, koniecznymi zasobami. Dla kombatantów celem nadrzędnym jest niezależność Czeczenii i ich zdaniem poparcie Kadyrowa dla sprawy byłoby korzystne. Jednak gdy niepodległość zostanie osiągnięta, trzeba go będzie rozliczyć.

Miłaszyna:
Wygląda na to, że na wypadek zmian Kadyrow ma do wyboru dwa warianty. Pierwszy, to ucieczka z Czeczenii, a drugi to zjednoczenie wszystkich wokół siebie pod sztandarem separatyzmu. Tak to się przedstawia?

Sokirianska:
Wariant pierwszy, to spokojne funkcjonowanie w łonie Rosji, przestrzeganie jej prawa i konstytucji, dialog i podtrzymywanie wspólnego języka z nową rosyjską władzą. Drugi  – w wypadku konfrontacji z Moskwą – wymaga zjednoczenia ludzi wokół idei utworzenia państwa narodowego na obszarze Czeczenii, to droga  do uzyskania legitymacji dla swojej władzy. Nasz raport zawiera analizę ideologii Kadyrowa. W niej najważniejszy jest że nacjonalizm czeczeński, islamski sufizm oraz konserwatyzm. Kadyrow kultywuje tradycyjny czeczeński sufizm, język czeczeński, tradycyjną muzykę, wspiera muzea folklorystyczne i wszelkie symbole „czeczeńskości”.  Powraca do starych zatargów terytorialnych z sąsiadami. Wypowiadając w języku czeczeńskim swoje pretensje obliczone na użytek wewnętrzny, próbuje przekonać Czeczeńców, że zapewnia im szerokie możliwości samostanowienia, że kieruje krajem opierającym się na wiekowej tradycji i religii. Części separatystów czeczeńskich ery Dudajewa-Maschadowa taka retoryka w pełni odpowiada. Duża ich część krytykując władze rosyjskie za te same przewinienia, pozwala sobie na o wiele ostrzejsze sformułowania. Z drugiej strony, lojalność „armii Kadyrowa” bywa przeceniana. Dla wielu służba w strukturach zbrojnych Czeczenii stanowi w pierwszym rzędzie sposobność na zapewnienie rodzinom środków do życia. Za granicami Czeczenii panuje szeroko rozprzestrzeniona opinia, że Kadyrow jest niezastępowalny i on tylko może stać u steru władzy. Tak właśnie chyba jest w rzeczywistości.



80% funkcjonariuszy czeczeńskiego MSW byłoby zadowolonych, gdyby na czele ministerstwa stał ktoś łagodniejszy, mniej lojalny wobec Kadyrowa. Ktoś w rodzaju Jewkurowa, kto nie byłby przy tym podporządkowany ślepo władzy federalnej.


Istnieje wiele metod nacisku na ludzi Kadyrowa. Warto przypomnieć, że ich dziełem jest 10 000 wiernopoddańczych raportów, deklarujących gotowość do wykonania każdego rozkazu. Zapewne ta ich gotowość potrwa do czasu, jak długo funkcjonuje obecny układ sił. Jeśli zostanie on naruszony, dalszy rozwój sytuacji będzie uzależniony od sposobu przezwyciężania kryzysu. Jeśli nie stworzymy planu miękkiej transformacji istniejącego modelu, nie zapewnimy znacznie głębszej integracji czeczeńskiej policji ze strukturami federalnymi, to w warunkach konfliktu część czeczeńskiego MSW poczuje, że nie ma się do kogo zwrócić. Pojawi się lęk przed nowymi wrogami, obawa o środki do życia. Jeśli wówczas Kadyrow zapewni im zatrudnienie i ochronę, to lojalnie podporządkują się jemu.

MIłaszyna:
Mówi pani o ograniczeniu władzy Kadyrowa nad miejscowymi funkcjonariuszami. Czy to możliwe?

Sokirianska:
Takie jest zalecenie naszego raportu. Nasi krytycy oponują, ich zdaniem, duża część naszych rekomendacji jest trudna do wprowadzenia w życie. Tym niemniej, konkretne ograniczenie władzy Kadyrowa, zagwarantowanie, iż jego pełnomocnictwa i praktyki jego funkcjonariuszy pozostają w zgodzie z rosyjską konstytucją jest jednym z najważniejszych kroków na drodze ku pokojowej transformacji istniejącego modelu. Przez kilka ostatnich lat obserwowaliśmy jak wszystkie organa federalne, od Prokuratury Generalnej i Sądu Najwyższego Federacji Rosyjskiej i do MSW i  Komitetu Śledczego gotowe były, by realizować ten scenariusz. Jednakże przez cały czas władze zwierzchnie realizowały własne  miała dążenia polityczne. Kłociły się one z planami zaprowadzenia porządku konstytucyjnego, stały z nim w sprzeczności. W skrajnych wypadkach chodziło p przywrócenie istniejącej równowagi sił i pogodzenie skłóconych stron. Ważne jest, że dotychczas reżim Kadyrowa reagował za każdym razem pozytywnie na takie sygnały. Jest to reżim bardzo elastyczny, wyczulony i posiadający wyostrzony słuch. To stwarza pewne niewielkie szanse, że transformacja jest jednak możliwa. I jakkolwiek by to nie brzmiało dziwnie, powinna być nią zainteresowana obecna władza czeczeńska.

Rozmawiała: Jelena Miłaszyna

Tłumaczenie: Maciej Górki, ZDZ



Oryginał rozmowy został opublikowany na portalu "Nowej Gaziety":



 *Jekatierina Sokirianska, politolog, przez lata zajmowała się problemami Kaukazu pracując Centrum Obrony Praw Człowieka "Memoriał". Od 2011 roku związana z "International Crisis Group". Obecnie piastuje funkcję analityka programu "Europa i Azja".











*Jelena Miłaszyna, rosyjska dziennikarka, publicystka, od lat związana z opozycyjnym moskiewskim wydaniem "Nowaja Gazieta". Jest także działaczką na rzecz praw człowieka. Kilkakrotnie atakowana fizycznie. Jest laureatem prestiżowych nagród dziennikarskich, rosyjskich i międzynarodowych. 












Obserwuj i polub "Media-w-Rosji" na Facebooku:

Obserwuj nas na Twitterze:

Można też do nas napisać. Zgłosić uwagi, pochwalić, zapytać: mediawrosji@gmail.com







2 komentarze:

  1. Cała obecna działalnośc władz Rosji to potwierdzenie tezy postawionej w jednym z artykułów, że na Kremlu siedzą zdolni taktycy (specjaliści od operacji z byłego KGB) pozbawieni zdolności myślenia strategicznego.
    Liczy się efekt "na już" bez zastanawiania się na długofalowymi konsekwencjami zastosowanych środków. A że rozumieją tylko siłę, więc tylko siłę i groźby stosują. I tak starając się za wszelką cenę wygrać wszystkie "bitwy" Rosja zmierza od "zwycięstwa" do "zwycięstwa" w kierunku strategicznej klęski -niezależnie czy dotyczy to Kaukazu, czy Ukrainy czy stosunków z sąsiednimi państwami.

    OdpowiedzUsuń
  2. I okazuje się że tego typu taktyka pozwala zapewnić jej beneficjentom przetrwanie.
    Bo przecież nie chodzi o dobrostan obywateli a własny. Nawet po zmianie sterów rozliczona z rosyjskiego nepotyzmu zostanie zapewne symboliczna garstka. Wiec to naprawdę dobra, egoistyczna taktyka. W ciągu najbliższej dekady ugrupowanie którego twarzą jest W. Putin namaści następcę i odda władzę, bo to naturalne, że koło 70-ki warto zacząć pomyśleć o spokojnej starości. Taktyka przetrwania będzie kontynuowania, bo po nas choćby i potop. Oczywiście byle masy siedziały cicho.

    OdpowiedzUsuń