Strony

poniedziałek, 1 czerwca 2015

Na co zasługuje Stalin?



W Rosji Putina nie brakuje entuzjastów epoki Stalina. Ich zdaniem represje nie przekreślają jego zasług. Opisując je, posługują się współczesną terminologią, Wielki Dyktator był efektywnym menedżerem. Stworzył silne mocarstwo. Bal się go cały  świat. W krótkim, przenikliwym tekście opublikowanym na swoim blogu moskiewski publicysta Andriej Mowczan demaskuje całą nędzę epoki Stalina. I udowadnia dlaczego Rosji wciąż potrzebna jest głęboka destalinizacja.  



Autor: Andriej Mowczan




 


W sześćdziesiąt lat po śmierci Stalina, największego tyrana w jej historii, Rosja wciąż potrzebuje destalinizacji. 






Okazuje się, że można mnie wyprowadzić z równowagi! Hura, okazuje się, że wciąż żyję!


W komentarzach na moim blogu Jewgienij Grin zadał pytanie:


„Andriej, chciałem napisać coś innego, potem przeczytałem o Stalinie. I przyszło mi do głowy takie pytanie. Czy Stalin nie zasługuje na nic więcej oprócz krytyki i zapomnienia? Czy można widzieć w nim jedynie  krwawego tyrana, nie biorąc pod uwagę aspektów ekonomicznych i industrialnych?”


Jewgienij, od razu przepraszam za emocje, szanuję Pana i pańskie pytanie. Ale jest ono przeraźliwie bolesne. 


Oto nasz Jewgienij, miłośnik prywatnych odrzutowców i wyścigówek, tak wynika z jego profilu na Facebooku, ma długie włosy, sądząc po zdjęciu lubi publiczne wystąpienia. Odpowiadam: jest pan dawno po dyplomie, już dziesięć lat upłynęło od pełnego głodu okresu studenckiego, wtedy musiał pan nosić jeden szynel przez pięć zim, a buty (też jedną parę) łatał panu bezpłatnie znajomy szewc, pracuje pan jako inżynier w biurze projektowym w Moskwie. 


Na zewnątrz rozkwita ZSRR, niedawno zdołał pan z żoną i córką przenieść się z zimnego kąta w pokoju jej rodziców (w okolicy obecnej ulicy Swobody) do oddzielnego pokoju w mieszkaniu numer 9, w kilkupiętrowym bloku na osiedlu Sokoł (chociaż na osiemnaście pokoi przypada jedna ubikacja i umywalka, z niej cieknie rdzawa i zimna woda, w porównaniu do lodowatego kąta jest to luksus). Żona jest nauczycielką w szkole, córka chodzi do żłobka (miał pan szczęście). Z pensji, pracuje pan przez sześć dni w tygodniu, starczy panu na skromne wyżywienie i zwykłe ubrania, od święta jest pan w stanie nawet kupić żonie coś w prezencie,  na przykład wieczne pióro. Kocha pan żonę i dba o nią: jest młoda (urodziła się w okresie rewolucji), to już „nowy człowiek”, jest czuła i dobra. I niepotrzebnie pan ją rozpieszcza, przez to nie zdaje sobie sprawy z tego, co wolno, czego nie. Byłoby lepiej, gdyby bił ją pan tak, jak robiła to większość sąsiadów we wsi jej rodziców! 


Kiedyś w szkole, na radzie pedagogicznej, zastanawiano się, dlaczego nie wszyscy nauczyciele w wystarczającym stopniu uświadamiają uczniom, iż rozprawa ze zdrajcami jest  absolutnie konieczna i pilna. Żona nie tylko nie złożyła odpowiedniego oświadczenia demonstrującego entuzjazm, tylko cicho, w rozmowie ze starszą przyjaciółką i koleżanką z pracy powiedziała: „jak w ogóle można się z tego cieszyć? Kim by nie byli, to przecież też ludzie!” Mówiła cicho, ale napisano na nią od razu całe trzy donosy, autorką jednego z nich była przyjaciółka. Pańską żonę zabiorą za tydzień, w nocy. Będą grzeczni i uprzejmi, wy będziecie na dwa głosy wykrzykiwać, że to pomyłka, oni będą was uspokajać: oczywiście, że pomyłka, ale mamy polecenie, zawieziemy i już tam na miejscu wszystko wyjaśnią i od razu wypuszczą. 


Dwie krople krwi


Nad ranem podejmie pan próby wyjaśnienia sprawy, a pańscy przyjaciele na pytanie, jak to zrobić, od razu zaczną unikać pana i rozmowy. Już na kolejnym spotkaniu w ogóle przestają pana zauważać. W końcu wedrze się się pan do odpowiedniej instytucji, ale zamiast odpowiedzi zaczną panu zadawać pytania i pokażą podpisane zeznania: pańska żona była członkiem grupy sympatyków Trockiego związanej z japońskim wywiadem. Jej celem było deprawowanie uczniów i krytyka władzy radzieckiej. Na dokumencie z zeznaniami będzie jej podpis, drżący i słaby, w kąciku dwie krople krwi. Od pana zaczną żądać pośrednich dowodów: „Przecież nie mogła z panem o tym nie rozmawiać? Z jakimi podejrzanymi się spotykała?” Pan będzie krzyczał: „To niemożliwe, przecież ją znam! To prowokacja kontrrewolucjonistów! Złożę skargę do samego towarzysza Stalina!” – „Proszę bardzo – odpowiedzą panu. – Niech pan sam decyduje, czy chce pan pomóc organom, czy nie. Proszę iść.” Przy czym okazać się może, że widok jej krwi wywoła u pana atak mdłości, krew uderzy panu do głowy, nagłe zrobi się panu gorąco, za chwilę ręce skostnieją i zaczną drżeć, a w piersi pojawi się straszne uczucie tęsknoty. Zgarbi się pan i niespodziewanie usłyszy słowa wypowiadane przez swój własny głos: „Tak, tak, tak, oczywiście, teraz rozumiem, tak, raz mówiła, ale myślałem, że to tak z dobroci, ale wie pan, ja zawsze twardo powtarzałem…” – „Proszę napisać” – „naczelnik” poda panu ołówek. I napisze pan. Ale to nieważne, bo w obu przypadkach przyjdą po pana po czterech dniach. Przez te cztery dni nie będą pana zauważać koledzy i znajomi i nawet rodzice żony nie przepuszczą pana przez próg. 


Przejdzie pan wszystkie etapy – oburzenia i strachu; po pierwszym pobiciu poczuje pan strach i rozpacz; w końcu zorientuje się pan, że bić będą dwa razy dziennie. W celi „w imieniu ludu", obijają nerki, łamią nos i masakrują twarz, na przesłuchaniu „po radziecku”, odbijają wątrobę, rozrywają przeponę, łamią palce, rozgniatają genitalia - w nich zżyje się pan z przerażeniem, żadnych więcej emocji już w panu nie będzie. Nawet nie będzie pan pamiętać, że miał pan córkę (a gdzie teraz jest?) i żonę.






Uda się panu. Szybko podpisze pan wszystko, co trzeba. Na podstawie pańskich zeznań zabiorą jeszcze sześciu ludzi, tylko jednego z nich pan zna, to ten kolega, który przestał się z panem witać. Kiedy będzie pan podpisywać przeciw niemu zeznania, tylko na ten jeden moment obudzą się w panu ludzkie uczucia: ogarnie pana niezdrowa satysfakcja. W pańskiej historii zdarzy się też cud. Oskarżą pana tylko o nie złożenie donosu (bywa, że oficerowie śledczy lubią tworzyć złożone historie, czasem wystarczy im, że znajdą odpowiedni paragraf). Wyślą pana do łagru, po odsiedzeniu pięciu lat trafi pan na front, w pierwszym boju zostanie pan ranny w rękę, która już nigdy nie wyzdrowieje do końca i dlatego nie trafi pan już na pole walki. Pozwolą panu wrócić do starego biura projektowego. W obozie będą bić pana (cofniemy się odrobinkę) jeszcze dużo i często, pozbawią pana zębów, złamany nos nigdy nie zrośnie się prawidłowo, pańskie palce kiedyś potrafiły grać na gitarze, teraz już nigdy nie będą w stanie nawet normalnie utrzymać długopisu. Nigdy nie będzie mógł pan spokojnie patrzeć na jedzenie i będzie pan chował pod poduszką czarne skórki od chleba. Do końca życia będzie pan utykał, nigdy nie będzie pan spał więcej niż cztery godziny, budząc się od każdego szelestu, a hałas samochodu za oknem w nocy będzie przyprawiać pana o zawał serca.


Spróbuje pan znaleźć swoją córkę, ale nie znajdzie jej pan: wysłano ją do specjalnego domu dziecka dla wrogów ludu, później wybucha wojna i ślady się urywają. Archiwa by pomogły, ale pozostaną zamknięte i nigdy nie będą szeroko dostępne. 





Stworzył największą i najokrutniejszą tyranię w historii kraju, ale w dzisiejszej Rosji nie brakuje przekonanych,
iż był efektywnym menedżerem. 


Nigdy nie dowie się pan już niczego o losie żony, ale ja panu opowiem, sam przecież wiem wszystko. Przewieźli ją do celi i od razu na miejscu, zanim doczekała się przesłuchania, została zgwałcona przez znajdujących się w niej kryminalistów. Było ich sześciu, mieli dwie godziny, ochrona nie reagowała, śledczy się spóźniał – jak zwykle masa roboty. Żona opierała się przez mniej więcej trzy minuty, przez ten czas wybili jej pięć zębów i złamali dwa palce. Dlatego też trudno było jej podpisać protokół. Krew na papierze pochodziła z rozerwanego ucha (po pięciogodzinnym przesłuchaniu rozbity nos już nawet nie krwawił). Ucho rozerwano jej na przesłuchaniu – śledczy, nie doczekawszy odpowiedzi, czy się przyzna, kilka razy uderzył ją po głowie podstawką do szklanki (tak naprawdę był zły, że herbata była zimna, roboty od cholery, dziewucha ładna i zgrabna, i dlaczego swołoczy wolno, a jemu, oficerowi, nie?!). Ona również szybko przyznawała się do wszystkiego i podpisywała wszystko, o co prosili.  Zawahała się tylko raz – kiedy podpisywała zeznania przeciwko panu. Ale powiedzieli jej, że wyślą ją do celi z mężczyznami i podpisała. Ją także szybko wysłali do łagru. Ale nie potrafiła się przystosować – pan szybko nauczył się usługiwać "błatnym" kryminalistom (najwyższa kasta wśród więźniów w ZSRR – przyp. tłum.) i kraść racje żywnościowe, kiedy nikt nie patrzył. Ona ciągle próbowała chronić innych od przemocy, nienawidzili jej za to i błatni i ich ofiary. Jakoś po roku, kiedy powiedziała coś w stylu „przecież nie można tak bić człowieka!” któraś z kryminalistek warknęła: „Ach, nie można? A treningi? Jak się nauczymy bez treningu? Nieźle dajesz, ku*wa DOSAAF!” (Dobrowolne Stowarzyszenie Współpracy Armii, Lotnictwa i Floty – przyp. tłum.) Rozebrali ją i bili, pokazując kto jak potrafi, a „politycznych” zmusili do oceniania ciosów według skali od jednego do dziesięciu. Każde uderzenie wywoływało ożywione spory wśród jury, w końcu kogoś trzeba było uznać za zwycięzcę, przegrany mógł się obrazić. Nikt nie zauważył, kiedy umarła: upadła szybko, bili leżącą. Ta, która to zauważyła, powiedziała: „Zdechła, suka. Nieciekawa sprawa. Macie wolne!”


Przeżył pan jeszcze 15 lat po wojnie, umarł w wieku 50 lat na udar mózgu. Cały ten czas oczywiście nie mieszkał pan w swoim starym mieszkaniu na Sokole, a w pokoju wydzielonym przez Ministerstwo Średniego Przemysłu Maszynowego (za kartonowym przepierzeniem mieszkała czteroosobowa rodzina, drzwi frontowe do wszystkich były jedne, ale toaleta już na siedem pokoi). 


Większość produktów dostawał pan za kartki i talony (praktycznie niewiele było panu potrzebne). Jednak nie udało się panu kupić radia, słuchał pan odbiornika, który stał w połowie pokoju należącej do sąsiadów, prawie zawsze był włączony. Kiedy nie mógł pan ruszać lewą częścią ciała, już po sześciu godzinach przewieziono go do szpitala i położono na materacu w korytarzu. Nie podchodzili do pana, bo uznali że przypadek jest beznadziejny. Umierał pan we własnym moczu i ekskrementach jeszcze około doby, ale to było nic w porównaniu do obozu – czuł się pan dobrze, jak wtedy gdy wysyłano pana na front, gdy odniósł pan ranę i dowiedział się, że ręka pozostanie bezwładna, i wtedy gdy wierzył pan że żona umarła i nie cierpiała (do ’pięćdziesiątego szóstego tylko pan wierzył, a nie wiedział).


Rosja silna gospodarczo?


Chciałbym, żeby pan wiedział, że wszystko co się z nim stało, nie może być rozpatrywane bez uwzględnienia kwestii ekonomicznych i przemysłowych. Wielu wciąż wierzy, że Rosja stała się silna ekonomicznie, jeśli nie kosztem ich i pańskich drobnych przykrości, to przynajmniej za pana oraz ich życia.


No cóż. Nie zamykajmy więc oczu i na tę kwestie. Rosja w tym czasie przeżyła straszliwy głód (do 8 milionów ofiar, do 3 milionów zmarłych bezpośrednio z głodu) – jako jedyna w Europie. Wyprzedała wspaniałe zapasy kosztowności i dzieł sztuki. Obywatele Rosji cierpieli głód, chłód i choroby przez cały okres przedwojenny i 20 lat po niej. W jakim celu? Po to, by móc produkować tylko i wyłącznie czołgi, armaty, myśliwce i samochody, mundury i buty. Ani wtedy, ani później Rosja nie potrafiła wyprodukować ani jednego towaru pierwszej potrzeby, stworzyć żadnej własnej technologii (nawet rakiety i bombę atomową ukradziono). Szwadrony czołgów nie uratowały ZSRR od dwa razy mniejszego pod względem liczebności wroga. Podczas, gdy my przegrupowywaliśmy się dzięki amerykańskim dostawom i jedliśmy amerykańską tuszonkę, nasz przeciwnik, choć był gorzej uzbrojony, przeorał całą europejską część kraju.


Życie 26 milionów ludzi, to cena strachu Europy przed komunizmem, cena stalinowskiej strategii „lodołamacza” i cena kolaboracji przed wojną. Cena represji, to nie mniej niż 3 miliony trupów i 6 milionów wracających z łagrów. Cena rozkułaczania i ustanawiania prawa przeciw „szkodnikom i złodziejom” to jeszcze 4 miliony. Jedna trzecia kraju. W jakim celu? Żeby najpierw na rachunek Zachodu zacząć produkować kiepską stal i stare czołgi, a potem założyć własne zakłady ze zdobycznych maszyn i pracować na nich do XXI wieku? Żeby utrwalać beznadziejne zacofanie w rolnictwie (genetyka to burżuazyjna pseudonauka) i w technologiach cyfrowych (sprzedajna dziwka imperializmu)? Do lat dziewięćdziesiątych nie pozbyliśmy się baraków, do lat osiemdziesiątych naszym przeznaczeniem były wspólne mieszkaniowe "kołchozy". W trzydzieści lat po wojnie telewizor kosztował tyle, co półroczna pensja naukowca, samochód – pięć lat pracy, mieszkanie (wspólnie z małżonkiem!) – 20 lat pracy, jeśli pozwolą i dadzą, tam gdzie zechcą…


ZSRR narodził się jako kraj biedny, pozostał biedny za Stalina i skończył w biedzie. Dyktatury nie bywają bogate (jeśli nie są Singapurem).


Potrzebna jest nam destalinizacja. To monstrum i po 60 latach po swojej śmierci nadal wyciąga do nas swoje łapy poprzez ludzi pozbawionych wyobraźni. Mam nadzieję, że panu jej nie brakuje, że potrafi pan wyobrazić sobie taką scenę: pańskie dziecko w końcu zasnęło.  Z żoną usiedliście przy stoliku. Na nim stoi lampka, narzuciliście na nią chustę. Słyszy pan słowa żony, "jakie to straszne – mówi - nie tylko karać zdrajców (oczywiście, inaczej się nie da, też pan to rozumie), ale jeszcze cieszyć się z mordowania, to jakieś średniowiecze." Przecież jest pan nauczycielem historii, orientuje się pan… Powiedział jej pan „Zobaczysz, doigrasz się!” i roześmiał. Położyliście się koło północy i jeszcze nie usnęliście, kiedy usłyszeliście pod oknem hałas samochodu. 

W tym czasie po ulicach jeździło mało samochodów, ale czy mało spraw mogą mieć ludzie w mieście – nie zwróciliście na to uwagi…



Tłumaczenie: Konrad Jeleński



Oryginał ukazał się na blogu Andrieja Mowczana dostępnym na portalu snob.ru:








*Andriej Mowczan, rosyjski ekonomista, publicysta. Swoje błyskotliwe teksty publikuje na portalach forbes.ru, colta.ru, snob.ru. Pracował na kierowniczych stanowiskach w inwestycyjnych firmach "Trojka_dialog", "Renesans", "Trietij Rim". Obecnie jest szefem programu ekonomicznego w Moskiewskim Centrum Fundacji Carnegie. 
















"Media-w-Rosji" o tym jak w Rosji Putina traktowana jest 

pamięć o czarnych czasach Gułagu





Do obozu "Perm-36" Siergieja Kowaliowa zesłano w latach siedemdziesiątych za antyradziecką agitację i propagandę. Najgorszy był karcer, panował w nim wieczny chłód, skazańcom zmniejszano racje żywnościowe. Po upadku Związku Radzieckiego Kowaliow poparł inicjatywę, by w starym obozie zorganizować muzeum poświęcone ofiarom represji. Ale w Rosji Putina, ekspozycja w dawnym kształcie nie jest potrzebna, podjęto więc decyzję, by upamiętniała także zasługi funkcjonariuszy Gułagu. W rozmowie z portalem "Otkrytaja Rossija" Siergiej Kowaliow bije na alarm, najgorsze jest to, że władze przejęły również całe zbiory i archiwum muzeum.









Obserwuj i polub "Media-w-Rosji" na Facebooku:

Obserwuj nas na Twitterze:

Można też do nas napisać. Zgłosić uwagi, pochwalić, zapytać: mediawrosji@gmail.com







Projekt "Media-w-Rosji" ma na celu umożliwienie czytelnikowi w Polsce bezpośredniego kontaktu z rosyjską publicystyką niezależną, wolną od cenzury. Publikujemy teksty najciekawszych autorów, tłumaczymy materiały najlepiej ilustrujące ważne problemy współczesnej Rosji. Projekt "Media-w-Rosji" nie ma charakteru komercyjnego. 






3 komentarze:

  1. Wojtek Matulewicz1 czerwca 2015 21:13

    Tym , co nie pozwala Rosjanom uczciwie się rozliczyć z przeszłością jest masowy współudział i wielopokoleniowe życie w kłamstwie. Tak jak mit "Wielkiej Ojczyźnianej" ma przykryć masową kolaborację z Niemcami w czasie wojny oraz sojusz z Hitlerem w początkowym jej okresie (do 22.06.1941 „wojny nie było”) tak mit "wielkości" Stalina ma zatuszować masowy współudział Rosjan w utrzymaniu stalinowskiego reżimu. To nie były pojedyncze przypadki, donosił na siebie nawzajem cały naród (a często nie tylko donosił ale aktywnie brał udział w represjach). Dodatkowo - Rosją rządzą potomkowie tych, którzy rządzili nią za Stalina.
    Tak więc uczciwe rozliczenie się z przeszłością było by dla Rosjan nie do zniesienia.
    No bo wtedy jak usprawiedliwić te w końcu nazwane po imieniu zbrodnie ? Jak uzasadnić te zmarnowane wyrzeczenia ? I w większości przypadków : jak spojrzeć bez obrzydzenia na siebie w lustrze ? Co powiedzieć swoim dzieciom i wnukom , wychowanym na kłamstwie ? A dzieci i wnuki co maja zrobić jeśli nagle ich "bohaterscy" ojcowie i dziadowie okazali by się oprawcami z oddziałów zaporowych NKWD.
    Rosja od rewolucji październikowej opierała swoją "tożsamość" na kłamstwach. Na tych kłamstwach wychowało się już kilka pokoleń Rosjan. Te kłamstwa pozwalają pozostać przy władzy tym samym ludziom. Dla Rosjan to kłamstwo stało się prawdą i sensem ich istnienia :
    "Jesteśmy biedni, zjadamy tynk ze ścian i popijamy wodą z kałuży, ale to wszystko dla Wielkiej Rosji. Szanują nas (Rosjanie zawsze mylili szacunek ze strachem)."
    I nagle :
    Okazuje się, że Wielkiej Rosji nie ma -za to jest bananowa republika rozkradana przez klikę „siłowników”.
    Okazuje się, że Rosjanie w zdecydowanej większości przypadków nie okazali się wyzwolicielami tylko okupantami i zbrodniarzami znienawidzonymi przez wszystkich sąsiadów.
    I, że to wszystko o czym ich dotychczas uczono i na czym się wychowali to kłamstwo.
    Dlatego też Rosjanie dalej będą brnąć w to bagno, dalej będą kultywować te kłamstwa, ponieważ nie są już w stanie bez nich żyć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to trzeba wklejac wszedzie gdzie sie pojawiają ruskie trole sovieckie

      Usuń
  2. Wspaniale napisane. Dziękuję za przetłumaczenie.

    OdpowiedzUsuń