Dla Władimira Putina 70 rocznica zwycięstwa miała być
szczególnym świętem. Jednak światowi przywódcy postanowili mu je popsuć. Rosję
czeka bojkot międzynarodowy na skalę moskiewskiej Olimpiady 1980 roku. Michaił
Zygar, redaktor naczelny jedynej w Rosji niezależnej stacji telewizyjnej TV DOŻD'
tłumaczy, dlaczego nieobecność w Moskwie wielu światowych przywódców tak bardzo
zaboli Władimira Putina. Prezydentów obowiązuje wobec siebie szczególna
lojalność, są członkami wyjątkowo elitarnego klubu. Decydują o losach świata. Ich
nieobecność w Moskwie, oznaczać będzie, że on sam nie należy już do klubu
wybrańców. Tej obelgi rosyjski przywódca nie zniesie w milczeniu.
Autor: Michaił Zygar
W 2005 roku na uroczystości 60ej rocznicy zwycięstwa nad Niemcami przyjechali do Moskwy niemal wszyscy najważniejsi światowi przywódcy. Dziesięć lat później nie przyjedzie żaden z nich. |
Niewykluczone, że kwiecień okaże się najważniejszym
miesiącem roku w polityce rosyjskiej. Trwać będzie odliczanie przed 9 maja,
70tą rocznicą Zwycięstwa, głównym spektaklem politycznym przygotowanym na ten
rok. W zeszłym roku największe emocje związane były z Olimpiadą, ale Majdan i rewolucja
na Ukrainie zepsuły prezydentowi Putinowi tę przyjemność. Czym to wszystko się
skończyło, zapamiętaliśmy dobrze.
Nowe święto też nie będzie udane. Wiemy o tym zawczasu. Już dziś
rozumiemy, iż uroczystości 9go maja 2015 roku przejdą tak historii, podobnie do
Olimpiady 1980go roku. Dotknie nas poniżający i głośny bojkot, tak w naszej historii bywało rzadko.
Ekskluzywny klub
Dlaczego sytuacja ta ma aż takie znaczenie? Dlaczego
obecność, lub nieobecność prezydentów podczas defilady na Placu Czerwonym okaże
się wskaźnikiem, na ile reżim działa skutecznie? Może dlatego, iż dla prezydenta Putina jedną z
najważniejszych wartości w polityce zagranicznej jest szacunek dla przywódców.
Kiedy dyplomaci rosyjscy publicznie podkreślają, iż zachodni system wartości
nie jest dla nas odpowiedni, i że z naszego punktu widzenia istnieją kwestie
ważniejsze od praw człowieka, najpewniej mają na myśli prawa szefa.
Dlaczego Rosja występowała zawsze przeciw jakimkolwiek
kolorowym rewolucjom? Dlaczego Władimir Putin wspierał kolegów prezydentów,
nawet wtedy, gdy znajdowali się w krytycznej sytuacji? To dlatego, iż szczególnymi
uczuciami, darzy tych obywateli krajów innych państw, którzy nazywają się prezydentami.
We współczesnym świecie - tłumaczył mi niedawno wysoko postawiony
urzędnik administracji kremlowskiej - głowy państw odgrywają szczególną rolę. O
wiele ważniejszą, niż jeszcze pięćdziesiąt, lub sto lat temu. Do nich należy szczególna misja. Ważne, by utrzymywali ze sobą łączność, prowadzili dialog,
dyskutowali najważniejsze problemy, od nich zależy los świata. Od chwili, gdy
na świecie zaczęto przeprowadzać wszelkiego rodzaju spotkania na szczycie,
grupy ośmiu, grupy dwudziestu, szefowie państw uświadomili sobie, iż należą do ekskluzywnego,
zamkniętego klubu, jego członkowie decydują o wszystkim na świecie. Nie ma wątpliwości, iż
w taki właśnie sposób widzi świat i panujący w nim porządek Władmir Putin.
Dlatego Putin w pokazanym niedawno filmie "Krym. Powrót
do ojczyzny" przyznał się, iż to on, osobiście, wydał polecenie, by bez względu na cenę, uratować życie prezydentowi Ukrainy Wiktorowi Janukowiczowi.
Właśnie dlatego, dyplomacja rosyjska wspiera zawsze
wszystkich prezydentów państw członkowskich Wspólnoty Niepodległych Państw,
nawet wówczas, gdy wygląda to po prostu śmiesznie. To pytanie narzuca się samo
przez się, po co było wydawać oświadczenie, iż przeprowadzone w minioną
niedzielę wybory prezydenta Uzbekistanu, były przejrzyste i demokratyczne? To
przecież dowcip, demokratyczne wybory w Uzbekistanie, czemu więc narażać się na
śmieszność?
Obłudnicy
Kiedy w Libii został zabity Muammar Kaddafi, prezydent Putin
zareagował z oburzeniem. Właśnie dlatego. Nie wolno głowy państwa pozbawić
życia, jak gdyby był zwykłym śmiertelnikiem. Można w ten sposób zabić
kogokolwiek, tylko nie człowieka numer jeden w państwie.
Tutaj właśnie możemy dostrzec porażającą sprzeczność miedzy
Wladimirem Putinem, a jego europejskimi kolegami. Putinowi wydaje się, że przywódcy
zachodni są kłamcami i obłudnikami, w oczy potrafią mówić jedno, a za plecami
co innego. Oto przykład: w 2009 roku Muammar Kaddafi był pełnoprawnym
uczestnikiem szczytu grupy G8, we włoskim mieście L'Aquila. Barrack Obama,
Nicolas Sarkozy i Gordon Brown wymienili z nim uściski dłoni. Lecz już po dwóch
latach ci sami ludzie, Barrack Obama, Nicolas Sarkozy i Gordon Brown wydali
zgodę na operację wojskową przeciw Kaddafiemu. I w rezultacie tłum rozstrzelał
libijskiego przywódcę. W oczach Putina, to dowód podłości Zachodu. Przywódcy
światowi zdradzili swojego, kolegę z klubu dla wybranych. Ze swoimi, tak się
nie postępuje.
Świadomością przywódców zachodnich rządzi odmienna logika.
Tam nie uważa się, iż czyjakolwiek legitymacja do sprawowania władzy wynika z
przynależności do jakiegokolwiek klubu, choćby nawet do G8. Jesteś dziś szefem
państwa, więc z tobą prowadzimy rozmowy. Jutro przegrałeś wybory, albo
społeczeństwo przeciwko Tobie się zbuntowało, oznacza to, że nie masz już upoważnienia
do sprawowania władzy. Nie ma mowy o żadnym cudownym błogosławieństwie,
przynależności do grona wybrańców, szefowie państw nie różnią się od innych
ludzi. można więc podać rękę szefowi innego państwa, nawet jeśli jest
ludojadem, tak jak wymagają tego zasady etykiety dyplomatycznej. Ale można też
później (nie w oczy) powiedzieć mediom, iż ów prezydent jest ludojadem, i wydać
zgodę na przeprowadzenie przeciw niemu operacji wojskowej.
Takie zachowanie przywódców zachodnich wynika z tego, iż
wszyscy oni znajdują się u władzy tylko na pewien czas, dokąd nie wygasną ich
pełnomocnictwa. Owi prezydenci i szefowie państw w żadnym wypadku nie są
członkami szczególnej kasty. Przez jakiś czas sprawują swój urząd państwowy, a
potem przestają.
Szachinszach
Być może i Władimir Putin kiedyś, w taki sam sposób, myślał
o sprawowanym przez siebie urzędzie prezydenta. Jednak mogło tak być, tylko w bardzo
odległej przeszłości. Dziś jest on szachinszachem, carem wszystkich carów, szefem
wszystkich szefów. Jest najdłużej sprawującym swój urząd prezydentem,
najbardziej doświadczonym spośród wszystkich szefów państw na całym świecie. Z
resztą, co to dla niego za partnerzy? Oni są tymczasowi, on zaś przyszedł na
długo. Dlatego 9go maja dla Władimira Putina, to nie tylko święto. Z tej okazji
do Moskwy winni zlecieć się wszyscy szefowie świata. Cały elitarny klub winien
zebrać się w stolicy Rosji, by zademonstrować swoją lojalność.
Jak jednak święto to wyglądać będzie w rzeczywistości? Szef
ministerstwa spraw zagranicznych, Sioergiej Ławrow mówi, iż do Moskwy
przyjedzie 26 prezydentów, o dwóch mniej, niż 10 lat temu. Ale pomija
milczeniem fakt, iż w 2005 roku w Moskwie obecni byli niemal wszyscy szefowie
państw grupy G8 z George'em Bushem na czele (nie przyjechał tylko Tony Blair).
Teraz zaś przyjadą Chiny, Indie, KRLD, Mongolia, Kuba, kraje WNP i na koniec,
gdzieś tak z piętnastu szefów państw trzeciego świata. Z państw Unii Europejskiej
obecny w Moskwie będzie tylko prezydent Czech, Milosz Zeman.
Jednak ci zachodni prezydenci nie zdają sobie sprawy, z tego
co zamierzają zrobić. Dla nich to zaledwie dyplomatyczne wyjście z sytuacji.
Ale dla Władimira Putina to uderzenie, niczym obuchem po głowie. Jak wiele
utraci na tym jego prestiż, czy nie pojawią się pytania o legitymność jego rządów? 9go maja zobaczymy, iż prezydent Putin nie należy
już do klubu wybrańców. Być będzie jeszcze gorzej, gdy okaże się, że w ich
oczach, nie jest już nawet szefem.
To by oznaczało, że także w polityce wewnętrznej możemy spodziewać
się wielkich zmian. Mała szansa, że taki cios Władimir Putin zniesie w pełnym
milczeniu.
Tłum. K.W.
Oryginał ukazał się na portalu slon.ru:
https://slon.ru/posts/49896
*Michaił Zygar (ur. 1981), wyróżniający się dziennikarz
rosyjski młodszego pokolenia. Jego kariera w mediach jest olśniewająca. Po
studiach pracował w dzienniku "Kommersant", później objął stanowisko zastępcy
redaktora naczelnego rosyjskiego wydania magazynu "Newsweek". Obecnie
jest redaktorem naczelnym jedynej w Rosji niezależnej stacji telewizyjnej "TV
DOŻD'".
Obserwuj i polub "Media-w-Rosji" na Facebooku:
Obserwuj nas na Twitterze:
Można też do nas napisać. Zgłosić uwagi, pochwalić, zapytać: mediawrosji@gmail.com