Wróg narodu, zdrajca ojczyzny, piąta kolumna… Do rosyjskiej
rzeczywistości i języka znów wróciły pojęcia z totalitarnej przeszłości. W mediach
pojawiła się seria informacji o aresztowaniach i sprawach wytaczanych przez
władze pod zarzutem „zdrady państwa”. Dziennikarz i oficer floty dalekowschodniej Grigorij
Pasko ma za sobą tego rodzaju doświadczenie. W pasjonującej rozmowie z Iriną
Tumakową, publicystką petersburskiego portalu fontanka.ru odpowiada, skąd w
Rosji Władima Putina wzięło się zapotrzebowanie na zdrajców ojczyzny i dokąd polowanie
na nich może zaprowadzić.
Właśnie dowiedzieliśmy o siedmiu rzekomych zdrajcach
ojczyzny i o tym, że służby specjalne wzięły się za nich blisko rok temu. I
tylko teraz wyjaśniło się, że wpadli ludzie mający na koncie telefon do
ambasady innego państwa, wykłady naukowe za granicą, albo przewóz przez granicę
urządzenia elektrycznego. Wszystkie te przypadki zgodne były z definicją zdrady
ojczyzny opisaną w nowej redakcji artykułu 275 Kodeksu Karnego Federacji
Rosyjskiej. O zdradzie, zdrajcach, a także o tych, którzy z nią walczą Fontanka
porozmawiała z jednym z naszych najbardziej znanych „szpiegów” – oficerem,
dziennikarzem, pisarzem, prawnikiem – Grigorijem Pasko.
Z Grigorijem Pasko rozmawiała Irina Tumakowa
|
Procesy Grigorija Pasko, dziennikarza i oficera Floty Dalekowschodniej oskarżonego o zdradę ojczyzny zapoczątkowały powrót w poradzieckiej Rosji do smutnych praktyk z czasów komunistycznych. |
Był wtedy dziennikarzem wojskowym, służył na Dalekim
Wschodzie w stopniu kapitana 2ej rangi. Sprawę wytoczono mu w 1997 roku. Pasko
przygotowywał publikację na temat przechowywania zużytego paliwa jądrowego.
Oskarżono go o przekazanie Japonii tajnych informacji. Jednak w roku 1999 sąd
stwierdził, że nie były one objęte klauzulą tajności. Pasko skazano za
przekroczenie kompetencji służbowych, zwolniono go na podstawie amnestii. W
roku 2000 Kolegium Wojskowe Sądu Najwyższego unieważniło wyrok, Pasko ponownie
usiadł na ławie oskarżonych. Tym razem uznano go winnym zdrady ojczyzny, ale
skazano zaledwie na 4 lata kolonii karnej, mimo iż kodeks za podobne
przestępstwo przewiduje minimalna karę w rozmiarze 12 lat pozbawienia wolności.
A oto spis zdrajców roku 2014, o nich dowiedzieliśmy się w
ciągu minionego miesiąca. Jurij Soloszenko ma 72 lata, jest emerytem, w
przeszłości piastował stanowisko dyrektora zakładu przemysłu obronnego na
Ukrainie. Kiedy przywiózł do Moskwy pokazowy egzemplarz produkowanego w nim urządzenia,
został aresztowany. Fizyk Władimir Gołubiew pochodzi z Niżniego Nowgorodu.
Podczas podróży do Czech wygłosił wykład naukowy. W nim znalazły się informacje
odtajnione jeszcze w 1980 roku. Jak szpiegował marynarz Siergiej Minakow nie
wiadomo. Do aresztowania odbywał służbę na tankowcu. Gennadij Krawcow jest
urzędnikiem, Piotr Parpułow pracownikiem lotniska w Soczi. Z informacji
podanych przez ich bliskich wynika, iż nawet samym podejrzanym nie wyjaśniono
gdzie, jak i przy czyjej pomocy zdradzili ojczyznę. Z drugiej strony wiadomo,
iż pracujący na dwóch etatach w Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej i FSB Jewgienij
Pietrin miał rzekomo rozpowszechniać tajne informacje odnoszące się do
działalności cerkwi. Przypadkiem najgłośniejszym była historia Swietłany
Dawydowej, matki siedmiorga dzieci. Jak wiadomo, Swietłana zatelefonowała do
ambasady Ukrainy.
Profilaktyka
Irina Tumakowa:
Został pan skazany za publikację informacji zdobytych w ramach pracy
dziennikarskiej. Pochodziły one ze źródeł otwartych, z rozmów z ludźmi
zajmującymi odpowiedzialne stanowiska.
Grigorij Pasko:
Tak na prawdę nie chodziło wcale o informacje tajne, albo
źródła. W oczach służb moja wina polegała na tym, że przyszedłem na posiedzenie
rady wojennej floty. Byłem na nim może trzydziesty, może czterdziesty raz. Na
tym polegała moja praca. Pełniłem wówczas stanowisko zastępcy redaktora
naczelnego wydawanej przez flotę gazety „Bojewaja Wachta”.
Tumakowa:
Miał pan jakieś zezwolenie, żeby pojawić się na tym zebraniu?
Pasko:
Zwykle redaktor gazety telefonował do sztabu floty, podawał
moje nazwisko, prosił, żeby zapisano je na liście uczestników zebrania. Lista
była zatwierdzana przez naczelnika sztabu floty w stopniu wiceadmirała. Później
sprawdzano ją w kancelarii i w wydziale specjalnym, nazywanym także oddziałem
ósmym. Dopiero po jej zatwierdzeniu mogłem zjawić się na posiedzeniu rady. I
chodziłem tam często.
Tumakowa:
Nie przypadkowo poprosiłam, by przypomniał nam pan swoją
historię. Był rok 1997, Związku Radzieckiego już nie było, czasy panowały „wegetariańskie”.
Jak się panu udało załatwić sobie paragraf o zdradzie państwa, jeśli, jak sam
pan mówi, ograniczał się pan do wykonywania dziennikarskich obowiązków
służbowych ?
Pasko:
No tak, prasa wtedy cieszyła się wolnością, pojawiły się
nowe demokratyczne z ducha ustawy. Zmieniło się wszystko, z wyjątkiem jednego.
Nikt nie próbował, choćby przez godzinę, albo przez jeden dzień, zreformować KGB.
Kiedy moja sprawa się zakończyła, wezwali mnie do siebie, korzystając z
jakiegoś pretekstu formalnego. Poczęstowali kawą, poprosili o autograf na
egzemplarzu mojej książki. Więc ich spytałem, upłynęło wiele lat, powiedzcie
mi, po co to wam było potrzebne? Odpowiedzieli, iż z aparatu centralnego FSB
dotarło do nich jedno tylko słowo: „profilaktyka”. Jeśli niestety prawo nie
zabrania pisania o zużytym paliwie radioaktywnym, to nie znaczy, że taki
idiota, jak ja może się wypowiadać na ten temat bez ich zezwolenia. Więc
należało mnie ukarać dla profilaktyki.
Tumakowa:
Te działania profilaktyczne odniosły skutek?
Pasko:
Po tym jak mnie posadzono, żaden z dziennikarzy w Kraju
Primorskim już nie ośmielił się pisać na ten temat.
Tumakowa:
Więc pana uwięzienie było uzasadnione?
Pasko:
Można je ocenić i w ten sposób.
Wiedziałem, że nie zdradziłem ojczyzny
Tumakowa:
Jak się pan czuł z piętnem zdrajcy ojczyzny? I nie w Związku
Radzieckim z lat trzydziestych i czterdziestych, a wydawałoby się, w wolnym i
demokratycznym państwie?
Pasko:
To, jak się człowiek czuje w takiej sytuacji, zależy od niego
samego. Ja przecież wiedziałem, że nie jestem żadnym zdrajcą ojczyzny.
Tumakowa:
Pana znajomi, nie odwrócili się od pana?
Pasko:
Znano mnie dobrze we Władywostoku, także w Moskwie, w całej
flocie. I może dlatego, nikt mnie tak nie potraktował. Może dlatego i ja
odnoszę się spokojnie do tego wszystkiego.
Tumakowa:
Ale swój wyrok jako zdrajca pan odsiedział?
Pasko:
Tak. Najpierw spędziłem dwa lata w więzieniu śledczym we
Władywostoku, potem jeszcze rok w pojedynczej celi, kolejny rok w kolonii o
zaostrzonym rygorze.
Tumakowa:
Rok w całkowitej izolacji?
Pasko:
Trochę się to przeciągnęło. Uważano mnie za
wyjątkowo groźnego przestępcę. Skazano mnie ze szczególnego paragrafu.
Tumakowa:
No to dlaczego dostał pan tak mało? Minimalna kara
przewidziana przez kodeks z tego artykułu wynosi 12 lat.
Pasko:
O to właśnie chodzi, jeszcze z czasów stalinowskich.
„Ile dali ci lat?” 10. A za co? Za nic! Nie kłam, za nic dają tylko pięć! Więc
jeśli rzeczywiście znaleziono by na mnie cokolwiek, najmniejszy chociaż dowód
mojej winy, wlepiliby mi 12 lat. Na pewno nie cztery.
Tumakowa:
Dlaczego tak nagle zaczęły się u nas poszukiwania zdrajców?
Może rzeczywiście w 2014 roku społeczeństwo zaczęło na lewo, na prawo handlować
ojczyzną?
Ten moloch nie może się obejść bez mięsa
Pasko:
Społeczeństwo nigdy nie handlowało ojczyzną na lewo i na
prawo. To nie ma nic wspólnego ze społeczeństwem. Szpiegami zawsze i wszędzie
zostają wyłącznie ludzie z dwóch organizacji: z korpusu dyplomatycznego i z
wywiadu zagranicznego. Z tych dwóch szczególnych instytucji. Wszyscy pozostali
są ofiarami. Ten moloch nie może się obejść bez mięsa. Tak ich robota wygląda na
co dzień. Przychodzi młody porucznik, trzeba go „przećwiczyć”, tak oni mówią u
siebie sami, w jakiejś konkretnej sprawie. Najlepiej „szpiegowskiej”. W naszym
kraju mamy zawsze trudne czasy. Zawsze okrążają nas wrogowie. Zaś tym organom,
by mogły istnieć, zawsze potrzebne jest jakieś „pożywienie”.
Tumakowa:
Takiej ilości „ofiar”, zdaje się, nie mieliśmy już dawno.
Pasko:
One były zawsze. Proszę się przysłuchać tym śpiewom zachwytu
i krzykom radości rozbrzmiewającym każdego roku z okazji Dnia Czekisty
obchodzonego 20 grudnia. Złapaliśmy 200, 300, 400 szpiegów. Tak było zawsze. Po
prostu nie zwracaliśmy uwagi. Przytomniejemy jednak, kiedy idzie o zwykłego
naukowca, autora wykładu wygłoszonego na konferencji naukowej. Albo o matkę z
rodziny wielodzietnej. Wtedy się dziwimy, co za idiotyzm! Ale o zdecydowanej
większości spraw szpiegowskich nie wiemy nic. Ich nie rozpatruje się w sądach w
trybie otwartym. Wszystko opatrzone jest klauzulą tajności już na etapie
śledztwa. Teraz wymyślono nawet specjalne „know-how”, w oczywisty sposób naruszające konstytucję. To sam
wyrok z klauzulą „ściśle tajne”. W dodatku wrócono do starej metody, w podobnych
sprawach uczestniczyć mogą tylko adwokaci zatwierdzeni przez nich samych. Jurij
Szmidt (nieżyjący już wybitny adwokat
rosyjski z St. Petersburga, działacz ruchu na rzecz praw człowieka –
„mediawRosji”) poświęcił pół życia, by w Trybunale Konstytucyjnym wywalczyć
rozstrzygnięcie umożliwiające występowanie w tego rodzaju sprawach adwokatom
nie mającym związków z FSB.
Tumakowa:
Pana także bronili adwokaci „zatwierdzeni” przez FSB?
Pasko:
Na szczęście nie. Dzięki Szmidtowi to się skończyło na
sprawie Nikitina (kapitana Aleksandra
Nikitina aresztowano w 1996 roku i oskarżono o rozpowszechnianie informacji na
temat powodowanych rzez rosyjską flotą północną zanieczyszczeń radioaktywnych –
„mediawRosji”)
Wreszcie do nich dotarło: pora na korektę prawa
Tumakowa:
Mówi pan, że FSB się nie zmieniła. Że wiedzie jej się
świetnie. Po co więc w 2012 roku wniesiono poprawki do artykułu 275go ułatwiające
stosowanie go na szerszą skalę?
Pasko:
Wówczas pojawiły się problemy. Zwłaszcza po sprawie Płatona
Obuchowa… (dyplomata rosyjskiego MSZ, aresztowany
w 1996 r., został oskarżony o współpracę z wywiadem brytyjskim, w 2004 roku
uznano go za niepoczytalnego – „mediawRosji”)
Tumakowa:
Obuchow dostał 11 lat, potem jednak zamiast do kolonii
karnej skierowano go do szpitala psychiatrycznego.
|
Grigorij Pasko jest dziś cenionym komentatorem mediów niezależnych i wolnych od cenzury. |
Pasko:
Ale jego proces toczył się z wybojami. Potem była jeszcze
sprawa Nikitina. Wtedy zrozumieli, że trudno im walczyć z niezależnymi
adwokatami. Nikitina bronił Jurij Szmidt. Tę sprawę FSB przegrała. Potem w
innych sprawach, ciągle natrafiali na jakieś przeszkody. Także w mojej nie
udało im się uzyskać maksymalnego wyroku. Podobnie w sprawie Walentyna Moisiejewa
(dyplomata oskarżony w 1998 roku o
szpiegostwo na rzecz Korei Południowej – „mediawRosji”), jego proces też
nie był dla nich pełnym sukcesem. Nie udało się wsadzić za kratki Oskara
Kajbyszewa, trzeba było przeprosić naukowców Szurowa i Sojfera. Odegrali się na
sprawach Sutiagina (naukowiec,
specjalista w dziedzinie zbrojeń i broni atomowej, aresztowany pod rzekomym zarzutem
o szpiegostwo w 1999r., zwolniony w drodze wymiany szpiegów z USA – „mediawRosji”)
i Daniłowa (fizyk skazany za szpiegostwo
na rzecz Chin – „mediawRosji”). Ale wtedy zrozumieli też, że do paragrafu o
zdradzie państwa trzeba wprowadzić poprawki. Takie, by można było posadzić
każdego, bez zbędnych kłopotów.
Tumakowa:
Przypomina pan sprawy sądowe z lat 2000-2005. Ale paragraf 275
zmieniono dopiero w roku 2012. Do projektu ustawy dołączona była notatka
wyjaśniająca, w niej mówiło się o tym, iż udowodnienie zdrady państwa w sądzie
bywa nieproste…
Pasko:
Ta notatka pojawiła się na 6-8 lat przed przyjęciem
poprawki. Czytałem ją dawno. Oni już dawno zaczęli się przygotowywać, by z tego
paragrafu usunąć takie pojęcia jak „wrogi
zamiar”, czy „wyrządzenie szkody”. W żadnej ze spraw, poczynając od Nikitina,
nie udało się określić rozmiarów szkody. Powtarzam, w żadnej.
Tumakowa:
Więc po co to zrobiono? Żeby ułatwić postępowanie dowodowe i
posadzić więcej ludzi? W porządku, to rozumiem. Ale jaki jest cel ostateczny?
Pasko:
To nie tak. Im nie chodzi o to, by zamknąć więcej ludzi. W
końcu nie wsadza się ludzi tysiącami. Ich zdaniem, wsadzać należy ilość
rozumną, po to by wszyscy widzieli, że oni pracują. W zeszłym roku nie mieliśmy
przecież aż 150 spraw o zdradę. Wystarczyło im 6-7..
Tumakowa:
Na prawdę wydaje się panu, że to tylko dla sprawozdawczości,
że to symulacja działalności?
Pasko:
Tu chodzi o karierę, o swój procent z budżetu państwa. By
ten cel zrealizować, wystarczy 6-7 zdrajców.
Otaczają nas wrogowie
Tumakowa:
Zdobył pan ogromne doświadczenie. To ciekawe, jaka była pana
reakcja, kiedy dowiadywał się pan o sprawach, takich jak Dawydowej ?
|
Matka siedmiorga dzieci Stwetłana Dawydiowa zostala aresztowana pod zarzutem zdrady ojczyzny w związku z niewinnym, jakby sią zdawała, telefonem do ambasady Ukrainy. |
Pasko:
Jeszcze w 2012 r., kiedy tylko uchwalono poprawki do paragrafu
o zdradzie państwa, powiedziałem, że nowe sprawy karne pojawią się za półtora
roku – dwa lata. Wypowiadałem się na ten temat w stacji telewizyjnej „DOŻD’”,
może mi pani wierzyć. Zapytano mnie wówczas, jak wytłumaczyć tego rodzaju
odroczenie? Odpowiedziałem, iż moim zdaniem, im zależy na tym, by ucichł szum
wokół zmienionego paragrafu. Gdyby jakieś sprawy wszczęto od razu, wszyscy
widzieliby, że są sfabrykowane. Dlatego trzeba było poczekać. Teraz mamy
Swietłanę Dawydową. Krzyczą wszyscy, och, przecież ona nie zrobiła niczego, ona
nie wiedziała. Stop-stop-stop ! Mamy od 2012 roku paragraf w nowej redakcji,
trzeba go tylko uważnie przeczytać. Dopiero wtedy zaczęto go studiować. I
proszę, nawet matka z wielodzietnej rodziny świetnie tu pasuje.
Tumakowa:
Wciąż nie rozumiem, dlaczego te sprawy zaczęły wypływać na
światło dzienne po półtora roku, po roku od ich wszczęcia?
Pasko:
W maju zeszłego roku, kiedy zaczęła się aktywna faza
wydarzeń na Ukrainie, powiedziałem w kręgu znajomych, że dziwi mnie brak procesów
o zdradę państwa. Odpowiedzieli, kraczesz. Przecież nie wiedziałem, że te
sprawy już wówczas podjęto. Wszystko jest proste, gdy tylko zaczynają się igrzyska
wojenne, potrzebne jest uzasadnienie ideologiczne - otaczają nas wrogowie. W istocie rzeczy, informacje
o tym, iż wśród nas znajdują się szpiedzy, powinny się były pojawić już na
wiosnę zeszłego roku. Dziwiłem się, że ich nie było. I teraz je mamy. To
dlatego, że społeczeństwu trzeba powiedzieć, wrogowie znajdują się nie tylko poza
granicami naszego państwa, są także między nami.
Tumakowa:
Ale dlaczego wybierają takich wrogów? Pracownik Rosyjskiej
Cerkwi Prawosławnej, który ujawniał tajne informacje na jej temat, a przy
okazji się także współpracownikiem FSB, matka z wielodzietnej rodziny z mózgiem
przeżartym komunistycznymi fantomami….
Pasko:
To świadczy zapewne o tym, iż sam paragraf o zdradzie
państwa trzeba skorygować jeszcze bardziej. Jeśli dzieje się tak, iż trzeba wsadzać
mamusie z siedmiorgiem dzieci, to trzeba tę sytuację doprowadzić dalej do
absurdu. Potem znajdą się odpowiednie cytaty, pomniki wodza pojawią się w
każdej dzielnicy.
Tumakowa:
Już się zaczęło. W Petersburgu chcą zbudować wspólny pomnik
prezydenta Putina i atamana Krasnowa.
Pasko:
Oto właściwy kierunek. W Rosji, nigdy nie bywa tak źle, żeby
nie mogło być jeszcze gorzej.
Tumakowa:
Nie widzi pan w tym wszystkim farsy, także w tych sprawach o
szpiegostwo?
Pasko:
Z jednej strony rzeczywiście, to wszystko może wyglądać
komicznie. A jednak nie ma tu podstaw do śmiechu, bo ludzie rzeczywiście pójdą
siedzieć. Dawydowa z pewnością zostanie osądzona. Sąd uzna jej winę. Obecna
redakcja artykułu 275 oznacza, że szpiega wykryć można wszędzie. Na przykład,
choć strach to powiedzieć, w Dumie Państwowej. Albo w rządzie. Z tego paragrafu
można oskarżyć każdego. Bez względu na pochodzenie społeczne, na zawód. Przyda się
nawet niania z przedszkola. W przyszłości ten artykuł będzie doskonalony. Nową
redakcję przygotuje się w oparciu o dziesiątki nowych spraw kryminalnych,
najpierw trzeba zrozumieć, co jest nie tak, potem poprawić, to co trzeba.
Tumakowa:
Pana zdaniem, wszyscy oskarżani dziś z artykułu 275 w
redakcji z 2012 r. są królikami doświadczalnymi?
Pasko:
Oczywiście. Tak, jak i nawiasem mówiąc, cały kraj. Nie
wyłączając 84% popierających…
Tłum.: K.W.
Oryginał wywiadu ukazał się na petersburskim portalu fontanka.ru
http://www.fontanka.ru/2015/02/24/158/
Obserwuj i polub "Media-w-Rosji" na Facebooku:
Obserwuj nas na Twitterze: