Strony

wtorek, 30 grudnia 2014

W Rosji zaczęła się nowa epoka: "post post radziecka"



W latach dziewięćdziesiątych, po upadku w ZSRR, Rosja znalazła się w czarnej dziurze. Pierwsza dekada lat dwutysięcznych przyniosła odbudowę gospodarczą i konsolidację reżimu. Zwycięstwo odnieśli zwolennicy porządku hierarchicznego. Jednak wraz z aneksją Krymu – pisze wybitny rosyjski publicysta i politolog, Kiryl Rogow - postradziecka epoka w historii Rosji dobiegła kresu. Rok 2014 to dla Rosji początek okresu kryzysowego. Fundamenty, na których opierało się zwycięstwo hierarchicznej konsolidacji, zwłaszcza gospodarcze, okazały się kruche. Osłabła wiara, iż źródłem dobrobytu jest państwo, nie rynek. Kryzys w Rosji potrwa kilka lat – ostrzega Rogow – przechodząc z jednego stadium do drugiego.


Autor: Kirył Rogow



Rok 2014 to dla Rosji początek okresu kryzysowego. Zapewne potrwa on kilka lat i przejdzie kilka różnych etapów.



Koniec roku 2014 podważyl w Rosji absolutną wiarę, iż źródłem dobrobytu i szczęścia
jest nie rynek, a państwo. 




Na pierwszy rzut oka, właśnie aneksja Krymu w marcu 2014 roku stała się klamrą zamykającą poprzednią epokę. Oznaczała ona koniec „postradzieckiego” okresu w historii Rosji i początek nowego „postpostradzieckiego”. Jeśli jednak rozszerzyć granice czasu historycznego nieco szerzej, to da się zaobserwować, iż kolejność przechodzenia z jednego okresu do następnego w tym wypadku była odwrotna.


Podobne fundamenty

O ile lata dziewięćdziesiąte były okresem kształtowania się i głębokiego kryzysu związanego z transformacją nowych państw poradzieckich, o tyle lata dwutysięczne okazały się dla nich okresem intensywnej odbudowy gospodarczej i konsolidacji reżimów poradzieckich. Różniły się one między sobą, ale z drugiej strony wiele je łączyło. Przede wszystkim, ich ustrój gospodarczy i społeczny opierał się na podobnych podstawach o hybrydowym charakterze.

System mniej więcej wolnych cen upodabniał nowy ustrój do rynkowego, jednak dostęp do rynku pozostał w znacznym stopniu ograniczony. W konsekwencji dystrybucja dochodów rynkowych i kreowanego przez rynek majątku pozostała skrajnie niesprawiedliwa.

Idźmy dalej. Konsekwencja tej niesprawiedliwości polegała na tym, iż prawo własności w ramach ustroju, nie zakorzenione w umowie społecznej, w zasadniczym stopniu opierało się na przymusie i nagiej sile. Zachowanie kontroli nad własnością przestało być możliwe bez zachowania władzy politycznej dającej dostęp do instrumentów przemocy państwowej. Innymi słowy, typowe dla rynku relacje horyzontalne sąsiadują w tych społeczeństwach z tradycyjnymi strukturami o charakterze hierarchicznym.


Koniec epoki łatwego wzrostu

Okres szybkiej odbudowy gospodarczej, jaki nastąpił po okresie czarnej dziury w latach dziewięćdziesiątych, związane z nim rozwój ekonomiczny i przyrost dochodów ułatwiły proces stabilizacji tej przejściowej, hybrydowej struktury. Ale epoka łatwego wzrostu dobiegła końca na przełomie pierwszej i drugiej dekady XXI wieku. Odbudowa gospodarek zakończyła się, zgasła także euforia globalizacji w gospodarce światowej. Pojawił się jeszcze jeden czynnik oddziałujący na rzeczywistość, coraz bardziej oczywista perspektywa zmian pokoleniowych. Z jednej strony, przed beneficjentami poprzedniego cyklu z ogromną siłą pojawiło się pytanie, o to jak przekazać zdobytą własność własnym dzieciom, z drugiej, protesty moskiewskie 2011-2012  i kolejny kijowski Majdan pozwoliły ujawnić się ambicjom politycznym zeuropeizowanej części nowego pokolenia, a także jej pragnieniom i przyzwyczajeniom.

Tak, czy inaczej, nowe pokolenie różni się od poprzedniego. Temu starszemu okres odbudowy przyniósł oczekiwane korzyści. Nowe szuka nieokreślonego jeszcze programu odpowiedniego dla okresu „postodbudowy”. Jego zarysy wciąż jednak pozostają niejasne. Pisałem już o tym kiedyś, modele zachowania ludzi, którzy na swoich Toyotach i Skodach wiosną 2014 roku wieszali gorgijewskie wstążki nie bardzo różnią się od wzorów zachowań ludzi wieszających na swych fordach białe wstążki dwa lata wcześniej. Jednym i drugim obcy jest panujący w poprzednim dziesięcioleciu duch, wówczas nikomu nie przychodziło do głowy, iż warto mieć poglądy polityczne i demonstrować je publicznie.

W gruncie rzeczy, od końca 2011 roku do końca 2014 byliśmy świadkami pierwszej odsłony decydującego konfliktu o nową pokoleniową, lub nazwijmy ją „postpostradziecką” agendę. Zaczęła się walka o młode drzewko z wywieszonymi na nim głównymi symbolami nowej epoki. 


Dwa słabe punkty

Na pierwszy rzut oka ta konfrontacja zakończyła się pełnym zwycięstwem zwolenników starego hierarchicznego porządku. Na jakiś czas przekonały nas o tym euforia patriotyczna i zaczarowane wskaźniki popularności Putina. Ale to, na pierwszy rzut oka bezwarunkowe zwycięstwo, ma w rzeczywistości dwa słabe punkty.

Na pierwszym miejscu wymieniłbym ideologiczną niestabilność. W zasadzie, mieszanina imperialnych resentymentów (używając terminologii socjologa, Lwa Gudkowa), pop-patriotyzmu i nowej antyzachodniej fali (ten towar ma z resztą wzięcie w hybrydowych społeczeństwach na całym świecie)  jest całkiem solidna. A jednak osiągnięcie konsolidacji oraz dominującej pozycji dla tego rodzaju propozycji programowej okazało się możliwe, nie tylko dzięki mobilizacji maszyny propagandowej, potrzebne były także prawdziwa wojna i jawne oszustwo. Dlatego posłużono się fałszywą wersją wydarzeń, opowieścią o faszystach-banderowcach i ich domniemanym podbiciu Ukrainy. Ta technologia odniosła oszałamiający sukces, jednak trudno uznać ją za skuteczną w każdych warunkach i na dalszą metę. W rzeczywistości jej skutkiem jest permanentny kryzys, wyplątać się z niego jest niesłychanie trudno.

Drugi fundamentalnie słaby punkt, to wyjątkowa chrupkość fundamentów gospodarczych, na których opiera się odniesione już zwycięstwo. Tak naprawdę, Władimir Putin zademonstrował zdumiewającą szczerość podczas swojej ostatniej konferencji prasowej, zwłaszcza wówczas, gdy na wszystkie pytania odnoszące się do gospodarki odpowiadał, iż jest przekonany, że w przeciągu maksimum 2 lat, ceny ropy naftowej znów zaczną iść w górę. Innego wyjścia zwyczajnie nie ma. Konsolidacja patriotyczna charakterystyczna dla roku 2014 jest najwyraźniej nierozłącznie powiązana z ropą naftową.


Państwo, czy rynek…

Ogólne przychody Rosji z eksportu w latach 2011-2013 plus 10 miesięcy 2014 roku wyniosły bajecznych 2 biliony dolarów. Było one większe, niż całkowite dochody z eksportu osiągnięte podczas dziewięciu przedkryzysowych lat (od 2000r. do 2008r.). Równocześnie tempo wzrostu gospodarczego charakterystyczne dla tych niewiarygodnie „złotych” lat słabło i praktycznie uległo zahamowaniu. Co to oznacza z ekonomicznego punktu widzenia? Można to wytłumaczyć tym, iż system dystrybucji państwowej zapasów i środków przynosił wielkie dochody, rynek zaś o wiele mniejsze. O ile w sferze budżetowej wynagrodzenia rosły w tempie ok. 10% rocznie, to w pozostałych sektorach gospodarki zaledwie o 3-4%. Tutaj widzimy jak powstały ekonomiczne fundamenty „neoimperialnego patriotyzmu” charakterystycznego dla 2014 roku.

Podstawowa kolizja 2014 roku i początkowych lat dekady 2010 w gruncie rzeczy nie przebiega między „patriotyzmem” a „orientacją na zachód”, a między różnymi interpretacjami patriotyzmu, lub by sformułować to lepiej, między różnymi wyobrażeniami o źródłach „wspólnego dobrobytu”. W pierwszym wypadku osiągnąć go można dzięki państwu. Tylko ono jest w stanie odzyskiwać utracone terytoria, „demonstrować siłę”, „przeciwstawić się wrogowi”, dzięki czemu uzyskuje prawo do ekskluzywnej dystrybucji majątku. W takim wypadku georgijewskie wstążki demonstrują nie przywiązanie do Rosji, a przywiązanie do państwa. W drugim wypadku „siła państwa” nie stanowi źródła bogactwa, jest raczej jego owocem, źródłem majątku pozostaje rynek.

Koniec roku 2014, który okazał się nie mniej wyrazisty od jego początku, przyniósł jednak mocny cios idei „rewanżyzmu naftowego”. Ucierpiało także wyobrażenie, iż „jesteśmy nie gorsi, może i nie potrafimy, tak jak oni, ale wcale nie jest to nam potrzebne”. Zachwiała się koalicja żulika, pracownika resortów siłowych, reprezentanta sfery budżetowej. Także zblakła naklejka z napisem „Na Berlin” naklejona na tylną szybę jeepa Range Rover. Taka naklejka (jeśli ktoś w ogóle by ją zauważył) wygląda nieprzekonująco na szybie Łady, lub Nexii. Jej prawdziwy sens można odczytać, gdy ozdabia właśnie luksusowy Range Rover. Koniec roku 2014 podważył bowiem wiarę, iż źródłem dobrobytu i szczęścia jest silne państwo, nie rynek.


Tłum.: ZDZ




Artykuł ukazał się na portalu opozycyjnej „Nowej Gaziety”: http://www.novayagazeta.ru/politics/66698.html




Kirył Rogow (1966), wybitny intelektualista rosyjski średniego pokolenia, publicysta, politolog, analityk Instytutu Gospodarki Okresu Przejściowego im. Jegora Gajdara. 











Artykuły Kiryła Rogowa na „Media-w-Rosji”:

Ukraina znalazła się na progu wojny domowej. Jeszcze kilka lat temu, tego rodzaju rozwój wydarzeń wydawałby się nieprawdopodobny i zmyślony. Dlatego dziś, tak ważne jest, by przyjrzeć się mechanizmowi, który uruchomił taki właśnie scenariusz. Kryzys postsowieckich reżimów nabiera charakteru systemowego. Także obywatele Rosji już niedługo mogą zakwestionować monopol państwa do stosowania przemocy.

W najbliższych dniach sąd w Moskwie ogłosi wyroki w procesie 8 uczestników antyrządowej demonstracji, przeprowadzonej blisko 2 lata temu. W centrum miasta, na Placu Blotnym zebrało się wówczas 80 tysięcy manifestantów.

Na łamach opozycyjnej „Nowej Gaziety”, Kirył Rogow analizuje mechanizm prawny, jaki w Rosji Wladimira Putina pozwala posadzić na lawie oskarżonych niewinnych ludzi. Pokazuje, jak artykuł 318 kodeksu karnego stał się instrumentem bezprawnej przemocy stosowanej wobec obywateli. 








Obserwuj i polub "Media-w-Rosji" na Facebooku:

Obserwuj nas na Twitterze:

Można też do nas napisać. Zgłosić uwagi, pochwalić, zapytać: mediawrosji@gmail.com







1 komentarz:

  1. Na terenie Rosji, w głowach Rosjan, rozgrywa się potyczka typu: zderzenie cywilizacji. To pytanie o bogactwo narodów: czy ma iść z góry, czy pochodzić z dołu, od poszczególnego obywatela. Kolektyw, kontra jednostka - inaczej: maszerujące wojsko, kontra jednostka twórcza/wolna. Wydaje się, że w dobie wysoko rozwiniętych technologii i gospodarce opartej na wiedzy (tzw. "klasa kreatywna" - Richard Florida), to nie zdyscyplinowana armia robotników/żołnierzy/urzędników wygra, a właśnie wolna, kreatywna jednostka. A wraz z nią pomysł na relację państwo-obywatel.

    OdpowiedzUsuń