Strony

sobota, 18 października 2014

Co zmieniło się w rosyjskiej armii? Rewolucja ministra Serdiukowa



W rosyjskich mediach były minister obrony Rosji, Anatolij Serdiukow wraz z gronem swych atrakcyjnych współpracownic jest przedstawiany jako symbol korupcji i zgnilizny. Niejednokrotnie padały glosy, iż za przekręty prywatyzacyjne, wyprzedaż majątku wojskowego powinien trafić do więzienia. A jednak, jak twierdzi Aleksander Golc, publicysta o demokratycznej orientacji i ekspert w dziedzinie wojskowości, za czasów ministra Serdiukowa w rosyjskich siłach zbrojnych dokonano zmian o rewolucyjnym charakterze. Jego reformy zerwały z liczącymi kilkaset lat tradycjami rosyjskiego militaryzmu. Jak tego dowiodły wydarzenia na Ukrainie w Rosji powstały zalążki nowoczesnych Sił Szybkiego Reagowania, zdolnych do skutecznego prowadzenia operacji we wszelkiego rodzaju konfliktach lokalnych.
 

Portal internetowy "Russkaja Płanieta” przytacza treść niezwykle interesującego wykładu wygłoszonego przez Aleksandra Golca na spotkaniu zorganizowanym przez Stowarzyszenie „Memoriał”.





Serdiukow zasłużył na wielką wdzięczność ze strony obecnych władz.

Aleksiej Alikin, "Russkaja Płanieta"



Aleksander Golc opowiedział, jak reforma sił zbrojnych zerwała z liczącą trzy stulecia szkołą rosyjskiej myśli wojskowej. I jednocześnie próbował wyjaśnić, na ile towarzyszyła jej reforma rosyjskiego państwa.




Aleksander Golc jest jednym z najbardziej uznawanych w Rosji autorytetów w dziedzinie wojskowości. 



W siedzibie Międzynarodowego Towarzystwa "Memoriał" publicysta Aleksander Golc wystąpił z wykładem pt. „Reforma sił zbrojnych i reforma państwa. I o tym, na ile są one ze sobą powiązane.”

„Będę dziś mówił o wzajemnych powiązaniach między reformą sił zbrojnych, a całościową reformą instytucji naszego państwa. Chciałbym na początku podkreślić, iż jest to temat dla mnie szczególnie bolesny. To, co wydarzyło się w ciągu ostatniego pół roku, zadało cios moim wyobrażeniom i poglądom odnoszącym się do roli reformy sil zbrojnych w państwie.” – tak Aleksander Golc zaczął swoje wystąpienie.

Golc jest szefem redakcji portalu „Jeżedniewnyj Żurnał”. Wiele lat wypowiada się na tematy związane z wojskowością, choć z drugiej strony nie bardzo lubi, gdy przedstawia go się jako eksperta w tej dziedzinie. Od 1980 roku do 1996, przez 16 lat pracował w gazecie Ministerstwa Obrony „Krasnaja Zwiezda”. W 2004 r. napisał książkę „Rosyjska armia: 11 straconych lat”, przeprowadził w niej szczegółową analizę wszystkich prób zreformowania sil zbrojnych, podejmowanych w poradzieckiej Rosji.

„Russkaja Planieta” przytacza najważniejsze fragmenty wykładu Aleksandra  Golca:


„Wojskowy sukces Rosji nie ulega wątpliwości”.



To, co na przestrzeni ostatnich dziesięciu miesięcy wydarzyło się na Krymie i na Ukrainie, okazało się nie budzącym wątpliwości sukcesem wojskowym Rosji. Nie dlatego, iż „zielonym ludzikom” udało się zdobyć Krym bez walki. Z wojskowego punktu widzenia, wielki sukces Rosji polegał na tym, iż operację przerzucenia 40-60tys. żołnierzy na granicę z Ukrainą przeprowadzono w ciągu 2-3 dni. Chciałbym przypomnieć, iż gdy Basajew i Chattab napadli na Dagestan w 1999 roku, rosyjskie siły zbrojne potrzebowały aż trzech tygodni, by rzucić do walki z nimi swoje oddziały. A przecież w obu wypadkach odległość od stałych baz, do miejsca prowadzenia operacji bojowych w przybliżeniu była podobna.




Operacja na Ukrainie udowodniła, iż reforma rosyjskich sil zbrojnych ruszyła z miejsca,
i że Rosja dysponuje obecnie oddziałami zdolnymi do zwycięskiego udziału w konfliktach lokalnych.




W rosyjskiej armii dokonała się jakościowa zmiana. 

Umożliwiły ją reformy przeprowadzone przez Anatola Eduardowicza Serdiukowa, pełniącego stanowisko ministra obrony w latach 2007-2012. Dziś jest on obiektem krytyki i obelg, taki jednak los spotyka wszystkich rosyjskich reformatorów.

Nasze obecne władze winny być mu głęboko wdzięczne. To właśnie jego bezkompromisowe podejście, momentami wręcz cyniczne, pozwoliło przeprowadzić reformę sił zbrojnych.

Reforma na wielką skalę została zainicjowana przy Serdiukowie.

Społeczeństwo rosyjskie praktycznie nie zwróciło na nią uwagi. Przytoczę trochę cyfr, by można było zrozumieć sens i skalę zmian.

W wojsku zlikwidowano ok. 170 tys. różnych stanowisk. Liczbę stanowisk oficerskich zredukowano z 355 tys. do 220 tys. Zamiast 120 tys. oficerów i sierżantów, w wojsku pozostało ich 50-60 tys. Niektóre dane mówią wręcz o tym, że pozostało ich tylko 40 tys.

W naszym kraju zdarzały się redukcje sił zbrojnych i na większą skalę. Ale teraz, po raz pierwszy towarzyszyły jej istotne zmiany strukturalne. Ogólną ilość 1890 jednostek i związków piechoty zmniejszono 11 razy. Mniej więcej dwa razy zredukowano liczbę jednostek sił morskich i sił powietrznych. 

Wcześniej nasze siły zbrojne zorganizowane były w oparciu o 4 poziomy dowodzenia. Teraz wprowadzono 3. Zamiast okręgu, armii, dywizji i pułku mamy dowództwo strategiczne, brygadę i batalion. Liczbę okręgów wojskowych, nazywanych dziś dowództwami zmniejszono z 6 do 4.

Czy sam Serdiukow i jego współpracownicy rozumieli sens swoich działań? W rzeczywistości dokonali oni likwidacji systemu organizacji wojska oraz kultury militarnej, jakie obowiązywały w Rosji na przestrzeni minionych 300 lat.

Wady wrodzone rosyjskiej armii.



Żeby lepiej zrozumieć osiągnięcia Serdiukowa, trzeba zanurzyć się w historii. Budowie regularnej armii rosyjskiej towarzyszyły dwie wady wrodzone o zasadniczym znaczeniu.

Obecnie nie łatwo znaleźć zwolenników teorii mówiącej o tym, iż Imperium Rosyjskie opierało się na ukazach początkowo sformułowanych tak, by przede wszystkim służyły zaspokajaniu potrzeb armii uczestniczącej w wojnie północnej. Tak ujawniła się pierwsza wada wrodzona, nie wojsko dla państwa, a państwo dla wojska.

Tak powstał mit, iż siły zbrojne są fundamentem rosyjskiego państwa. W książkach z zakresu historii rosyjskiej armii relacjonowane są często spory młodych ministrów cara Aleksandra III z generałami. Są one niemal identyczne z polemiką Jegora Gajdara (premier Rosji po rozpadzie ZSRR) z marszałkiem Rodionowem (minister obrony 1996-1997). „Kim wy jesteście? Chłopcami z gilami w nosie? To nasze zadanie, generałów, by określić ile pieniędzy potrzeba na obronę kraju. A to co zostanie, możecie wydawać, jak chcecie.”

Druga wada wrodzona to wprowadzenie poboru rekruta przez cara Piotra I. Dzięki swemu geniuszowi zaobserwował, jak pobór funkcjonuje u walczących z nim Szwedów. Jednak oba kraje różniły się od siebie zdecydowanie, tak z resztą jak i ich systemy polityczne.

„Władze rosyjskie, przechodząc do poboru rekruta w czasach cara Piotra I zdobyły uzbrojenie  porównywalne w czasach współczesnych z bombą atomową" – pisał angielski historyk wojskowości William Fuller. Pańszczyzna, zacofanie i samodzierżawie przyniosły efekty nie możliwe do uzyskania w żadnym innym kraju. W ciągu 20 lat wojny północnej Piotr przeprowadził 20 poborów rekruta. Kraj stracił morze krwi, ale okazał się zwycięzcą.


Zawiodły nas baby, towarzysze.



Nie zamierzam zgłaszać wątpliwości w kwestii geniuszu wojskowego dowódców rosyjskich, takich jak Aleksander Suworow, należy jednak pamiętać, iż zazwyczaj dysponowali oni gigantyczną przewagą liczebną. W taki sposób najłatwiej wytłumaczyć złotą epokę oręża rosyjskiego, od triumfu nad Karolem XII, przez zwycięstwo na Fryderykiem Wielkim, do zwycięstwa nad Napoleonem.
Podam tylko jeden przykład wyjaśniający sens stosowanej przez Rosję strategii wojskowej: Suworow rozpoczął kampanię włoską mając do dyspozycji 50 tys. żołnierzy. Odniósł błyskotliwe zwycięstwa i wrócił do kraju z 10 tysiącami.



Dziś jest pogrążony w niesławie, media spekulują, czy będzie pierwszym ministrem zesłanym za kratki
w czasach Władimira Putina. W rzeczywistości, były minister obrony Anatoli Serdiukow jest autorem
bezprecendesowej w historii Rosji reformy sil zbrojnych. 



Koncepcja mobilizacyjna, przekonanie, że nasze „baby jeszcze urodzą” były obecne w naszej myśli wojskowej aż do upadku Związku Radzieckiego. Anatoli Kwasznin, szef sztabu generalnego w latach dziewięćdziesiątych jest autorem błyskotliwego powiedzenia: „zawiodły nas baby, towarzysze.” Stara koncepcja wojskowa utraciła swój sens, Rosja pogrążyła się w kryzysie demograficznym.

Przez trzy stulecia, od czasów utworzenia regularnej rosyjskiej armii, obowiązywała u nas formuła, iż służba wojskowa nie jest wyborem zawodu, a swego rodzaju podatkiem. Historia nie zna innego kraju, gdzie obowiązywałoby podobne podejście, nawet uwzględniając Niemcy, państwo klasycznego militaryzmu.


Wykończyliśmy Niemców nie tylko ilością trupów, ale i sprzętem wojskowym.




W XX wieku stało się oczywiste, iż wyłącznie masowa mobilizacja rekruta nie wystarczy dla obrony kraju. W Związku Radzieckim zaczęto rozumieć, iż pojawiła się także konieczność produkowania na masową skalę niezbędnego wojsku uzbrojenia.

W końcu lat dwudziestych bolszewików charakteryzowała specyficzna uczciwość i szczerość. Ich deklaracja była jasna: krajowi potrzebna jest industrializacja, by można się było przygotować do wojny. Obowiązywały wówczas dwie szkoły myślenia. Jedną reprezentował marszałek Tuchaczewski, jego zdaniem potrzebny był wyspecjalizowany przemysł produkujący armaty, czołgi, samoloty bojowe.

Stalin zaproponował inny plan, tu trzeba wyrazić uznanie dla jego umiejętności myślenia strategicznego. Jego zdaniem Tuchaczewski ze zwolennikami zasługiwali na miano czerwonych militarystów. Plan Stalina przewidywał stworzenie formalnie przemysłu cywilnego, jednak zdolnego do podjęcia w koniecznej chwili produkcji o celach wojskowych. Nikt z budowniczych Urałmaszu i innych fabryk nie miał wątpliwości, nie chodziło o produkcję traktorów, a czołgów.

Takie podejście zagwarantowało Związkowi Radzieckiemu zwycięstwo w II wojnie światowej. Niemcy przegrały, nie tylko z powodu ilości trupów. Sprzęt wojskowy okazał się jeszcze jednym kluczem do zwycięstwa. Najkorzystniejsze dla nas szacunki mówią, iż podczas bitwy kurskiej proporcje wzajemnych strat wynosiły jeden do pięciu. Dane niemieckie mówią, iż wynosiły on jeden do siedmiu. Na każdy niemiecki czołg, my traciliśmy 7. Ale dzięki industrializacji, już w grudniu 1941 roku Związek Radziecki produkował równą z Niemcami ilość samolotów i czołgów. Z czasem skala produkcji tylko rosła. Ta zagwarantowało zwycięstwo armii masowej o charakterze mobilizacyjnym.

Po odniesionym zwycięstwie, a potem po wprowadzeniu do radzieckiego arsenału broni jądrowej te osiągnięcia utraciły znaczenie. Ale starych zasad wciąż  przestrzegano rygorystycznie, każdemu radzieckiemu przedsiębiorstwu wyznaczano tak zwane zadanie mobilizacyjne, każda fabryka musiała dysponować mobilizacyjnymi mocami produkcyjnymi.


Czołg T-72. Przez stulecia obfitość rekruta i sprzętu wojskowego zapewniała Rosji i Związkowi
Radzieckiemu zwycięstwa w największych konfliktach zbrojnych. 


Bibułki do tytoniowych skrętów (do pojawienia się papierosów) oraz makarony produkowano w rozmiarze 7,62, po to by maszyny stosowane do ich wytwarzania, na wypadek wojny, można było łatwo przestawić na produkcję gilz. Korki jakimi zamykano butelki z „Sowietskim Szampanskim” mają taką samą średnicę, co naboje armatek montowanych w samolotach bojowych.

Jako korespondent gazety „Krasnaja Zwiezda” obserwowałem ćwiczenia mobilizacyjne prowadzone w zakładach produkcyjnych AZŁK (fabryka samochodów marki Moskwicz” – „mediawRosji”). Proszę mi wierzyć, to robiło wrażenie, gdy z taśmy produkcyjnej schodził ostatni Moskwicz i pojawiał się na niej pierwszy BTR. Transportery opancerzone produkowano praktycznie z tych samych części co i samochody, co rzecz jasna wpływało negatywnie na jakość tych ostatnich. Lodówki „Mińsk” były wieczne, produkowano je z tej samej stali, co i śruby dla atomowych łodzi podwodnych.


Kryzys systemu


Kryzys i rozkład tego idealnego dla państw totalitarnych, bądź autorytarnych systemu organizacji sił zbrojnych zaczął się jeszcze w latach osiemdziesiątych, wraz z końcem ZSRR byliśmy świadkami jego całkowitego upadku.

Wystarczyło by obywatele poczuli, iż sami mogą korzystać z nowych praw i swobód, by zaczęto wykręcać się od wypełniania „świętego obowiązku wobec ojczyzny”, lub „obywatelskiego długu”.

Wystarczyło by pojawił się rynek, by aktualne stało się pytanie o rentowność mobilizacyjnych mocy produkcyjnych. Prywatni właściciele przejmując odpowiedzialność za przedsiębiorstwo, od razu starali się z nich rezygnować,  lub wycofywali z prowadzenia fabryki. Biznesmen Kacha Bendukidze w pewnym momencie przejął kontrolę nad fabryką UrałWagonZawod w Niżnym Tagile. Wycofał się z niej, gdy tylko zorientował się do jakiego stopnia jest ona zorientowana na realizację zamówień wojskowych.

W latach dziewięćdziesiątych doszło do ostatecznego rozpadu radzieckiego i rosyjskiego systemu armii mobilizacyjnej. Rosyjscy przywódcy, w tym Wladimir Putin, świetnie zdawali sobie z tego sprawę. Wystarczy zacytować fragment jego wystąpienia przed Zgromadzeniem Federalnym w 2006 roku, gdy przypomniał on początek Drugiej Wojny Czeczeńskiej w 1999 roku.

„By skutecznie odpowiedzieć terrorystom należało dysponować zgrupowaniem wojsk o liczebności nie mniejszej, niż 65 tys. ludzi. Tymczasem w wojskach lądowych, we wszystkich rozrzuconych po kraju jednostkach, znaleźliśmy zaledwie 55 tys. żołnierzy gotowych do walki. Nasza armia liczyła 1 milion 200 tys. ludzi, a jednak nie było komu walczyć. Więc pod kule wysyłaliśmy chłopaków bez doświadczenia. Nigdy tego nie zapomnę.”

System mobilizacyjny doprowadził do tego, iż zabrakło zdolnych do walki jednostek, we wszystkich potrzebne były uzupełnienia, wszystkim potrzebni byli rezerwiści.


Zacofanie technologiczne


Do dziś w oficjalnych dokumentach rosyjskich sił zbrojnych nie znajdzie się sformułowań dotyczących „wojskowej rewolucji”. Można je znaleźć w programowych dokumentach wszystkich armii, także chińskiej.

Za nami zaledwie jedna trzecia drogi wiodącej do urzeczywistnienia rewolucji w siłach zbrojnych. Idzie w niej przede wszystkim o działanie wywiadu i naprowadzanie na cel przy użyciu nowoczesnych technologii informatycznych. Wielki teoretyk wojskowości Klaus von Clausewitz jest autorem terminu „mgła wojny”. Ma on zastosowanie wówczas, gdy w żaden sposób nie da się określić, gdzie dokładnie znajdują się przeciwnik. Tę „mgłę” udało się, jak do tej pory, rozpędzić tylko Stanom Zjednoczonym. Przed rozpoczęciem operacji bojowej, nad terenem walk tworzonych jest kilka poziomów wywiadowczych. Dla naprowadzania na cel korzysta się z satelitów i samolotów bezzałogowych.


Po dumisji Serdiukowa reforma sil zbrojnych zostala zahamowana. Czy dlatego, iż na
Kremlu zaczęto sie obawiać jej szerszego wpływu na spoleczeństwo?


Przytoczmy dwa przykłady. Pierwszym z nich, niech będzie początek operacji w Afganistanie, talibowie padli wówczas ofiarą „bojowej schizofrenii”, wydawało im się, że na każdego z nich poluje oddzielny samolot. Przykład drugi, to operacja w Iraku, gdy przeciw liczącym 400 tys.  żołnierzy siłom zbrojnym Saddama Husseina ruszyły da walki 2,5 amerykańskich dywizji. Wykształceni w radzieckich akademiach wojskowych saddamowscy oficerowie próbowali kilka razy podjąć kontratak. Ich oddziały likwidowano nie tylko na pozycjach wyjściowych zajmowanych dla przeprowadzenia ataku, ale także w rejonach stałej dyslokacji. Wszystkie „nowinki” technologiczne pozostawały niedostępne dla rosyjskich sil zbrojnych.


Moment prawdy: konflikt zbrojny w Osetii Południowej w 2008 roku.



Całkowita degradacja naszego systemu wojskowego stała się oczywista podczas wojny z Gruzją. Rosyjscy dowódcy zrozumieli, iż gdyby przeciwnik był silniejszy i działał bardziej zdecydowanie ostateczny wynik konfliktu mógł być odmienny.

Według różnych danych żołnierze służby zasadniczej stanowili do jednej trzeciej ogółu żołnierzy rzuconych wówczas do boju. Całkowicie zabrakło koordynacji między różnymi rodzajami wojsk. Sprzęt woskowy znajdował się w tak bardzo opłakanym stanie, iż w celu zebrania taktycznych danych wywiadowczych korzystano ze bombowców strategicznych. Skutki były fatalne, przynajmniej jeden samolot (TU-22M3) został zestrzelony przez obronę przeciwlotniczą Gruzji.

Już nieco później, tłumacząc konieczność przeprowadzenia reformy wojskowej generał Nikołaj Makarow (szef sztabu generalnego w latach 2008-2012) powiedział: „Zderzyliśmy się z sytuacją niewyobrażalną, powierzyliśmy człowiekowi dowodzenie dywizją, a on odpowiedział, iż nie ma pojęcia, jak się to robi.” Stary system mobilizacyjny zgnił do cna.


Nowy wizerunek rosyjskiej armii


Reformatorzy bali się terminu „reforma wojskowa” jak diabeł święconej wojny, dlatego zaczęli się posługiwać się nie całkiem fortunnym sformułowaniem :”nowy wizerunek sił zbrojnych”.

Jakie rezultaty przyniosła działalność Serdiukowa i jego współpracowników? Zobaczyliśmy je na Ukrainie. Stworzono 10-15, może 20 jednostek, oddelegowano do nich żołnierzy służby kontraktowej. Powstał szkielet przyszłych Sil Szybkiego Reagowania.

Rozkaz ich sformowania prezydent Putin wydał generałowi Władimirowi Szamanowowi. Jak mi się zdaje, w ich skład wejdą wszystkie wojska powietrzno-desantowe, piechota morska (osiem brygad i cztery pułki), siedem brygad specnazu, trzy-cztery elitarne jednostki piechoty wojsk lądowych. To wszystko zobaczyliśmy i na Ukrainie, w postaci grup taktyczno-batalionowych.


Pola przyszłej walki


Trzeba powiedzieć, iż wszystkie te działania podejmowano nie z myślą o Ukrainie, a o Azji środkowej. 1 stycznia 2015 roku, po opuszczeniu przez wojska koalicji Afganistanu, Rosja stanie wobec poważnego zagrożenia militarnego. Nazywamy go „agresywnym islamem”, teraz przekroczy on Amu-Darię i Piandż, granice „naszej” Azji środkowej. Władzę sprawują w niej słabe reżimy autorytarne, poziom biedy jest w tym regionie zatrważający.

Do niedawna mogło się wydawać, iż silną tarczą opierającą się islamskiemu niebezpieczeństwu będzie Kazachstan. Ale, jak widać na pierwszy rzut oka, kazachski reżim boryka się z poważnymi problemami wewnątrz kraju. W najgorszym wypadku czeka nas inwazja dziesiątków tysięcy uciekinierów kierujących się do obwodów orenburskiego i kurgańskiego. Nie wolno zapominać, iż granica między Kazachstanem i Rosja istnieje  w gruncie rzeczy na papierze.

Organizacja odpowiednich sił na wypadek takiego rodzaju kryzysu to zadanie z punktu widzenia państwa, jak najbardziej uzasadnione.


Niektóre rezultaty reformy wojskowej



Dzięki serdiukowskiej reformie rosyjskie władze dysponują dziś liczbą 10-15 stosunkowo przygotowanych do boju zgrupowań. Są one w stanie zwyciężyć w każdym lokalnym konflikcie, jaki wybuchnie wzdłuż rosyjskich granic. Obecna oficjalna retoryka militarystyczna, nie oznacza, iż Rosja szykuje się do konfliktu z NATO, lub Chinami. W wypadku konfliktu z „agresorem globalnym”, Rosja nie ma szans, grozi jej klęska już na początku, jednak jak to pokazuje historia z Ukrainą, Rosja dysponuje dziś jednostkami zdolnymi do odniesienia zwycięstwa w konfliktach lokalnych.

Reformy prowadzono w prawidłowym kierunku. Można było sobie wręcz wyobrazić, iż ich kontynuacja mogłaby okazać istotny wpływ na kształt państwa rosyjskiego. Najważniejsze było to, iż reformę charakteryzowało całkowite odejście od dawnego modelu militarystycznego.

Jednak reformy wyhamowano. Ogłoszono, iż odniosły one sukces pod względem ilościowym. Zamykając ich pierwszy etap Serdiukow myślał o dalszych zmianach jakościowych,  przede wszystkim w dziedzinie szkolnictwa wojskowego. W ramach reformy z 68 do 33 zmniejszono liczbę rosyjskich wojskowych szkół wyższych i akademii, zamierzano z resztą pozostawić jedynie 10 z nich. Jednak nie ich liczba wydaje się najważniejsza. Planowano , iż w Rosji upowszechniony zostanie model anglosaski, w jego ramach szkolenie oficera trwa ustawicznie. Przed mianowaniem na kolejne stanowisko oficer miałby wracać na uczelnię wojskowa, by uzupełnić swoją wiedzę. Także nominacje na nowe stopnie wojskowe zamierzano związać z postępami w zdobywaniu wiedzy, chciano odejść od automatyzmu w tej dziedzinie związanego z wysługą lat.

Reformatorzy zamierzali także uzupełnić w większym stopniu wykształcenie oficerów o wiedzę z zakresu dyscyplin humanistycznych. Tego rodzaju zamiary w rosyjskim środowisku wojskowym wywoływały zawsze dziki śmiech. Ale tak zbudowany jest program szkolenia w USA, w amerykańskich akademiach wojskowych poszerzana jest wiedza tak w dyscyplinach technicznych, naukach ścisłych, jak i przedmiotach humanistycznych. W amerykańskim systemie ważne są rozwiązania systemowe, nikt nie zmusza uczniów, by latami uczyli się matematyki, tak jak przyjęto to u nas.

Obecność w programie kształcenia przedmiotów humanistycznych ma nie tylko na celu rozwój kulturalny. Człowiek, któremu państwo demokratyczne daje do ręki broń, powinien zdawać sobie sprawę, w jakim celu. W końcu, tak czy inaczej, armia pozostaje organizacją niedemokratyczną, pojawiającą się tu sprzeczność można rozwiązać dzięki humanistycznemu wykształceniu kadr wojskowych.

Serdiukow pozwolił sobie na jeszcze jedna herezję, uwolnił uczelnie wojskowe od zależności od dowództwa poszczególnych rodzajów wojsk. Przy ministerstwie obrony utworzono specjalny zarząd do spraw szkolenia. Zamierzano posunąć się jeszcze dalej…. Przewidywano, iż wojsko zostanie objęte programem nauczania języków obcych – po 6 godzin w tygodniu.

Nie chcę tu formułować przypuszczeń i spekulować, dlaczego reformę zahamowano. Tak czy inaczej zatrzymano ją, nim jeszcze jej skutki stałyby się odczuwalne w takiej dziedzinie, jak wzajemne stosunki między obywatelem i państwem.


Tłumaczenie: Zygmunt Dzięciołowski 










*Aleksander Golc (ur. 1055), rosyjski dziennikarz, publicysta, o demokratycznej orientacji. Szef-redaktor opozycyjnego portalu „Jeżedniewnyj Żurnał”. W latach 1980-1996 był dziennikarzem wojskowej gazety „Krasnaja Zwiezda”. Stypendysta amerykańskiego uniwersytetu Stanford. Aktywista opozycyjnego ugrupowania „Zjednoczony Front Obywatelski” założonego przez Gary Kasparowa.
 









Obserwuj i polub "Media-w-Rosji" na Facebooku:

Obserwuj nas na Twitterze:

Można też do nas napisać. Zgłosić uwagi, pochwalić, zapytać: mediawrosji@gmail.com






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz