Strony

poniedziałek, 19 maja 2014

Kreml i Ukraina: w ślepym zaułku federalizacji


Kreml zdał sobie sprawę, iż wciągnięcie Ukrainy do Unii Euroazjatyckiej jest niemożliwe. Teraz Moskwie najbardziej zależy, by zahamować zbliżenie między Ukrainą i Zachodem. Temu służy projekt federalizacji. Jednak wybitny petersburski politolog Grigori Gołosow uważa, iż cel ten Moskwie łatwiej będzie osiągnąć powstrzymując się od wspierania separatystów. Rosja powinna wesprzeć reintegrację Wschodu i Południa Ukrainy. Tylko tak można będzie zwiększyć ich wpływy w polityce ukraińskiej i uniknąć ich pełnej marginalizacji.



Autor Grigorij Gołosow



Dalsze poparcie ze strony Rosji dla separatystów w Donbasie może
doprowadzić do jego pełnej izolacji i marginalizacji/ 


Jak się wydaje sytuacja na Ukrainie pozostaje skomplikowana i zagmatwana. Być może jednak lepiej powiedzieć, iż sytuacja jest stosunkowo prosta, tylko nie ma z niej łatwego wyjścia. By to zrozumieć, należy przyjrzeć się jej z punktu widzenia władz rosyjskich. Wystarczy na moment zapomnieć o Krymie, wtedy widać wyraźnie, iż kluczowe punkty strategii rosyjskiej sformułowano już rok temu, od tamtej pory nie uległy one zmianie. Program maksimum zakładał wciągnięcie Ukrainy w proces integracji euro-azjatyckiej. Właśnie dlatego, Moskwa tak nerwowo zareagowała na podjętą przez Wiktora Janukowicza próbę reorientacji politycznej w całkowicie przeciwnym kierunku. Dla niego samego skończyło się to żałośnie, choć wcześniej, do jesieni 2013 roku udawało mu się w miarę skutecznie grać rolę miłego cielęcia ssącego mleko od dwóch matek. Ssał wprawdzie bardziej dla siebie, niż dla własnego kraju, i za to przyszło mu zapłacić.

Wydarzenia lutowe, bez wątpienia,  wzbudziły na Kremlu poczucie głębokiej urazy wobec Zachodu oraz pragnienie natychmiastowego rewanżu. Pomijając akcenty emocjonalne, należałoby skonstatować, iż Rosja, po obaleniu Janukowicza, w niewielkim stopniu dokonała rewizji swoich priorytetów. Porzucono program maksimum, opowiedziano się za wariantem bardziej umiarkowanym. Jeśli nie udaje się całej Ukrainy wciągnąć do Sojuszu Euroazjatyckiego (w ślad za Białorusią i Kazachstanem), to trzeba postarać się, by na zawsze pozostała rozpięta między nami i Europą. Dla osiągnięcia tego celu wystarczy narzucić jej konstrukcję instytucjonalną paraliżującą dokonanie w tej kwestii ostatecznego wyboru. Stąd wzięła się idea federalizacji.

Prawo veta


Federacje różnią się od państw unitarnych nie tym, iż gwarantują swoim podmiotom terytorialnym więcej wolności w dziedzinie gospodarowania własnymi zasobami, w polityce kulturalnej i oświatowej, czy w kwestiach gospodarczych. Bywają państwa unitarne, które pod tym względem wyprzedziły wiele federacji (w tym także Rosję) o wiele długości. Specyfika sytuacji polega na czym innym. Idea federalizacji zakłada, iż podmioty terytorialne są nadzielone specjalnymi prawami i mogą z nich korzystać w odniesieniu do procesu podejmowania decyzji na obu poziomach, lokalnym i państwa jako całości. Jeśli ideę tę wprowadzić w życie z maksymalną konsekwencją, to ważniejsze od prawa do udziału w podejmowaniu decyzji okaże się absolutne prawo veta.

W historii mieliśmy niewiele federacji zbudowanym w oparciu o taki model. Aktualnym przykładem może być Bośnia i Herecegowina, w niej funkcje rządu centralnego są ograniczone do minimum, zaś władza rzeczywista jest prawie całkowicie rozdzielona między terytorialno-narodowe społeczności.  Jak mi się wydaje, właśnie bośniacki wariant odpowiadałby w pełni interesom kremlowskich władz. W tym miejscu pojawia się jednak dodatkowy problem. Urzeczywistnienie go wymaga, by terytorialno-narodowe społeczności dysponowały pryznajmniej statusem quasi państwowym, posiadały własny rząd, policję i armię. Na Ukrainie niczego takiego nie było, Kreml jednak doszedł do wniosku, iż ma do czynienia z problemem do rozwiązania i bez zwłoki przystąpił do realizacji odpowiedniego planu.

Nie będę wdawać się w szczegóły działania „ruchu zwolenników federalizacji”. Rola Rosji w tym ruchu wydaje się oczywista. Wystarczy zauważyć, iż w dwóch obwodach na wschodzie Ukrainy – donieckim i ługańskim sytuacja jaka się wytworzyła, nie do końca jest kontrolowana przez Kijów. Ale nie wszystko udało się tam zrealizować, tak jak tego pragnęły władze rosyjskie.

Po pierwsze, pełnowartościowa realizacja moskiewskiego planu wymaga, by spod kontroli Kijowa wyrwało się jeszcze kilka innych obwodów. W obecnym składzie „Noworosja” jest zbyt mała (zakładając czysto hipotetyczny rozwój wydarzeń), jeśli Kijów zdecydowałby się podjąć z nią rozmowy, różna kategoria wagowa partnerów rzucałaby się w oczy. Ale perspektywa, iż „ruch zwolenników federalizacji” rozprzestrzeni się poza granicami Donbasu jest niewielka.

Z tego punktu widzenia, taktyka władz ukraińskich zasługuje na pozytywną ocenę. Z jednej strony, prowadząc „operację antyterrorystyczną” udało im się uniknąć rozlewu krwi na masową skalę, krwawy scenariusz znacznie pogorszyłby wizerunek Kijowa  oczach społeczności międzynarodowej, ułatwiłby Rosji zwiększenie nacisku. Z drugiej strony, w warunkach „operacji antyterrorystycznej” grupy bojowe okupujące od kwietnia szereg budynków administracyjnych i pozostające na terytorium obwodów ługańskiego i donieckiego, nie są w stanie podjąć operacji w kierunku zachodnim. W rezultacie ruch prorosyjski pozostaje zlokalizowany, nie ogarniając swoimi wpływami większego terytorium.

Drugi i poważniejszy problem polega na tym, iż choć obydwa obwody wyrwały się spod kontroli Kijowa, stworzonym na ich terytorium republikom ludowym trudno znaleźć partnera do rozmów, możliwego do zaakceptowania przez Kijów i społeczność międzynarodową. Przywódcy obu republik, realizując przede wszystkim zadania bojowe, nie wypełniają żadnych funkcji w zakresie sprawowania władzy i wypełniać ich nie mogą. W oczach ludzi kontrolujących władze lokalne, to jest wschodnio ukraińskich oligarchów, owe republiki na stanowią ani nowej, ani atrakcyjnej niszy.


Kreml jest gotów zrobic wszystko co w jego siłach, by nie
dopuścić do dalszego zbliżenia Ukrainy z NATO i EU.

Jak mi się zdaje, w obecnej chwili Kreml postanowił wstrzymać się z podjęciem decyzji w nadziei, iż sytuacja rozwinie się w taki sposób, by można w niej było znaleźć wskazówki do dalszych działań. Ale obawiam się też, iż scenariusz oparty na zaniechaniu nie stworzy odpowiedniego pola dla manewru. Jeżeli rozlew krwi w obwodach donieckim i ługańskim ulegnie nasileniu, to dla Kremla taki rozwój wypadków, mógłby okazać się wystarczającym uzasadnieniem dla wprowadzenia na terytorium Ukrainy sil zbrojnych pod flagą pokojową. Dla społeczności międzynarodowej takie uzasadnienie nie będzie wystarczające, rosyjskie siły zbrojne napotkają opór. Następstwa mogą być katastrofalne.

Strategia kremlowska


Pora przyznać, iż scenariusz krymski – infiltracja/faktyczne przejęcie władzy/ referendum okazał się możliwy do zrealizowania, gdyż w całej operacji uczestniczyły regularne siły zbrojne, a nie oddziały ochotnicze, i jego ostatecznym celem pozostawała aneksja. Tak więc, jeśli celem Rosji jest teraz przede wszystkim zapobieżenie zacieśnieniu stosunków między Ukrainą i Zachodem (a zakładam, iż tak jest w istocie), to kontynuacja scenariusza krymskiego na Wschodzie Ukrainy może przynieść skutki przeciwne od zamierzonych. Należy szukać innych wariantów związanych z formowaniem na wschodzie prawomocnych organów władzy, nie warto nawet mówić o tym, iż „republiki ludowe” są gotowe do przeprowadzenia wyborów. Widzieliśmy już, jak tam odbywa się głosowanie. Oprócz tego, należy podjąć starania na rzecz reintegracji obwodów donieckiego i ługańskiego w ramach struktury politycznej wspólnej dla Wschodu i Południa Ukrainy. Od czasu rozpadu Partii Regionów takiej struktury po prostu nie ma. Ani jednego, ani drugiego nie uda się osiągnąć, jeśli nie zdołamy zatrzymać rozlewu krwi. Rosja ma pod tym względem wiele do zrobienia.

Po pierwsze, Rosja w dalszym ciągu okazuje realny wpływ na działania grup bojowych. To one w kwietniu okupowały szereg budynków administracyjnych, to one stanowią do dziś jądro sił zbrojnych „republik ludowych”. Ugrupowania te powinny otrzymać od Rosji jasny sygnał, iż należy się wycofać. Nie jestem pewien, czy doprowadzi to automatycznie do pełnego zahamowania działań zbrojnych prowadzonych przez „zwolenników federalizacji” – w oddziałach separatystów uczestniczą także kadry miejscowe – ale jeśli wyjadą  ludzie z zewnątrz, to ci pierwsi powoli rozejdą się do domów. Po drugie, czas zahamować dostawy broni. Po trzecie, trzeba zaprzestać trwającej prowadzonej wciąż infiltracji Wschodu.

Jeśli władze rosyjskie zdecydują się na tego rodzaju kroki, to ich skutki nie staną się przeszkodą w dalszej realizacji strategii kremlowskiej. Na odwrót. Większa liczba uznawanych powszechnie uczestników ukraińskiej gry o konstytucję, pochodzących ze wschodu, oznacza zwiększenie szans na sukces taktyki kremlowskiej (być może częściowy). Rosyjskojęzyczny wschód Ukrainy w każdym wypadku pozostanie wschodem, z punktu widzenia gospodarki, specyfiki wyborów, itd.  I zawsze będzie okazywał wpływ na politykę ogólno ukraińską. Ale obecna taktyka Rosji prowadzi nie do umocnienia tego wpływu, a do izolacji i marginalizacji wschodu.





*Grigorij Gołosow (ur.1963), wybitny rosyjski politolog, profesor Uniwersytetu Europejskiego w Sankt. Petersburgu






Tekst ukazał sie na stronie slon.ru. Jego adres: 
http://slon.ru/russia/3_deystviya_kotorye_kremlyu_nuzhno_predprinyat_na_ukraine-1097983.xhtml


Obserwuj i polub nas na Facebooku: 




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz