Strony

wtorek, 27 maja 2014

Dlaczego Putin wycofa się z Donbasu?



Bunt w Donbasie przypomina wydarzenia moskiewskie z jesieni 1993 roku. Do boju o sprawiedliwość stanęli ludzie z podobnym bagażem doświadczeń, po upadku ZSRR znaleźli się na marginesie,  kochają mundury polowe,  szaszłyki, łaźnię. Putinowi z nimi nie po drodze – uważa moskiewski publicysta Aleksandr Baunow. Lęk, by donbaski bunt nie przeniósł się do Rosji zmusi go, by zaczął się wycofywać. Kijowowi jest jednak potrzebny obraz Putina jako głównego wroga, więc konflikt na Wschodzie Ukrainy trwać będzie dalej.




Jaka by nie była osobowość i biografia zwycięzcy wyborów na Ukrainie, trzeba powiedzieć, iż na ich wynik można zareagować tylko z ulgą. W końcu u naszych sąsiadów pojawił się człowiek. Do tej pory mieliśmy wrażenie, iż rozmowy należy prowadzić z tłumem. Jak jednak rozmawiać z tłumem? Wszyscy hałasują, przekrzykują się nawzajem, podburzają, jeden drugiego wypychają naprzód: „Mów za nas”. Ten kogo wypchnięto odczuwa dumę, zachwyt dla własnej odwagi oraz lęk, by nie powiedzieć czegoś nie „w naszym wspólnym imieniu” - za nieodpowiednie słowo tłum wciągnie go z powrotem, może i szturchnie. Za to człowiek, w od odróżnieniu od tłumu, jaki by nie był mądry, lub nie– może stać się partnerem do rozmów.

Źródło niebezpieczeństwa


Bywa iż ktoś nie rozmawia z terrorystami, za to szef państwa rosyjskiego odmawia rozmów z rewolucjonistami. Ale teraz mamy w Kijowie nierewolucyjne kierownictwo. To już widać. Oto co Poroszenko powiedział w jednym ze ostatnich wywiadów na temat swej przyszłości: „Prezydent będzie bardzo silny, przede wszystkim dzięki wielkiemu zaufaniu i poparcia ze strony wyborców, zobaczycie to sami. Majdany nie będą miały wpływu na nowego prezydenta, nawet jeśli ktoś tego bardzo zapragnie. W przeciwnym wypadku, Majdan przy poparciu społeczeństwa mógłby przekształcić  się w banalną technologię polityczną. A ja wiem, jak z tym walczyć” . Sojusznik Poroszenki, Kliczko, nowy burmistrz Kijowa już na początku obiecał rozbiórkę barykad w centrum Kijowa; „Zadanie Majdanu zostało wykonane.” Tak więc ogólnie rzecz biorąc rewolucja dobiegła końca.



W Kijowie prowadzony jest remont Majdanu. Czas rewolucji dobiegł końca?


Kijów przestał być dla Putina najgroźniejszym niebezpieczeństwem, głównie dlatego, iż utracił swój charakter rewolucyjny. Najważniejszym niebezpieczeństwem dla Putina pozostaje teraz Donbas, dlatego, iż tam właśnie zachował się zachował charakter rewolucyjny. I właśnie dlatego Putin przestanie tak bardzo angażować się w jego sprawy, zobaczymy jak zdystansuje się od niego, jak stanie z boku. Choć w Kijowie taksówki marszrutki wciąć jeszcze jeżdżą slalomem między ostatnimi barykadami, Majdanu już tam nie ma, Majdan przemieścił się do Ługańska i do Doniecka, dlatego wobec nich trzeba zachować zwiększoną uwagę.

Cud samoorganizacji


Podane przez władze w Kijowie dane na temat frekwencji wyborczej podczas referendum w obwodach donieckim i Łużańskim wydają mi się w pełni wiarygodne. „Jeśli idzie o udział obywateli, zgodnie z informacjami podanymi przez MSW oraz ekspertów obecnych wczoraj w obwodach ługańskim i donieckim, uczestnictwo w tej farsie wyglądało następująco: obwód ługański – ok. 24% obywateli uprawnionych do głosowania, obwód doniecki: nieco więcej – 32% - relacjonował pełniący obowiązki prezydenta, Turczynow.

Z jednym się nie zgadzam, nie wydaje mi się, by nielegalną procedurę wyborczą przeprowadzoną przy udziale 24% i 32% obywateli można było nazwać farsą. To raczej cud samoorganizacji.

Mieszkańcy Kijowa lubią się chwalić samoorganizacją Majdanu, z dumą opowiadają o długich kolejkach do lokali wyborczych podczas wyborów prezydenta. Z drugiej strony, udział jednej trzeciej ludności wielomilionowych obwodów w referendum, organizowanym pospiesznie, nie wiadomo przez kogo, w jakim celu i o niemożliwych do przewidzenia następstwach, z kolejkami stojącymi godzinami do lokali wyborczych – można chyba ocenić jako przejaw bezprecedensowej aktywności i samoorganizacji politycznej obywateli. Ci ludzie, 30%, przyzwyczajeni dawniej do tego, iż o wszystkim za nich decyduje kierownictwo, tu wzięli sprawy w swoje ręce i przyszli na niewiadomo jakie referendum. Ich było bardzo dużo, niewiarygodnie dużo. Spotkaliśmy się z niebywałym przejawem ducha masowej demokracji.

Załóżmy, iż udałoby się zorganizować demonstrację z podobną liczbą uczestników, że przyszłaby na nią jedna czwarta ludności jednego obwodu i trzecia część tego drugiego – zgromadzenie byłoby ogromne. Można by je porównać do milionowej demonstracji w trzymilionowym Kijowie. Jak na Majdanie u szczytu mobilizacji ! 8 grudnia, zgodnie z moimi obliczeniami, zebrało się tam 500 tys. uczestników, a może i milion jeśli uwzględnić licznych przybyłych do stolicy mieszkańców zachodnich obwodów. W wypadku wschodu, jak mogliście zauważyć uwzględniam w obliczeniach przeciwników Majdanu.

Status prawy referendum jest, jak mówią władze w Kijowie, „wątpliwy”. Ale status prawny Majdanu też nie jest zbyt określony. Ściśle mówiąc, żadne z tych wydarzeń nie może pochwalić się odpowiednim statusem prawnym. Za to mogą pochwalić się wszystkim pozostałym. Nieco dziwnie brzmią proceduralne pretensje pod adresem głosowania samodzielnie zorganizowanego w Donbasie, formułowane przez tych, kto dopiero co, zaakceptował procedurę zatwierdzenia składu rady ministrów na Majdanie.

Zgoda, po terenie obu wschodnich obwodów biegają dziwni ludzie w mundurach i z bronią, trudno pojąć o co tu chodzi, ale w wypadku ludzi z kolejek do lokali wyborczych wszystko jest jasne. Zapewne, przez granice przerzucano na Wschód sabotażystów, ale tych z kolejek nikt tam nie przerzucał. Samo wyrosło, to co wyrosło.

Ostatnia jesień


Putinowi nie brakuje przestrzeni do działania, ma do dyspozycji ludzi gotowych do walki. Ale Putin robić tego nie będzie – przynajmniej tak, jak chcieliby tego jedni, a lękają się drudzy. Putin będzie ograniczał swoje zaangażowanie, z resztą i tak nie było ono bezpośrednie. Łatwo zrozumieć dlaczego.

Spróbujmy popatrzeć na zbuntowany Wschód Ukrainy w taki sposób: duże i małe miasta, wszędzie w nich w centrum – zobaczymy moskiewski Biały Dom niczym z 1993 roku. Spostrzeżemy podobny kontyngent obrońców, tak pod względem jego składu, jak i oceny sytuacji. Przypomina to rozbite moskiewskie lustro, kopię Białego Domu można znaleźć w każdym oddzielnym kawałku.



Ochotników na Wschodzie Ukrainy łączy podobny bagaż doświadczeń,
po upadku ZSRR znaleźli sie na marginesie, teraz odzyskują poczucie wartości. 


Ochotnicy z Doniecka, Słowiańska, Ługańska i innych miast wglądają i wypowiadają się podobnie do obrońców moskiewskiej Rady Najwyższej w 1993 roku. Mamy do czynienia z podobnym koktajlem, po trochę w nim potrzeby sprawiedliwości, wojskowego awanturnictwa, kultu broni, tęsknoty za Związkiem Radzieckim (niestety nie udało go się obronić przed zdrajcami), nienawiści do Ameryki, pogardy dla Europy, agresywnego prawosławia bez ekumenicznych, czy żydowskich sztuczek (nie bierzemy pod uwagę Sodomy i Gomorry, o nich jak raz napisano prawdę), wymyślonej mitologii słowiańskiej, miłości do uniformów polowych, krzyży, celowników optycznych, melodyjnych pieśni ludowych śpiewanych przy akompaniamencie gitary, szaszłyków pieczonych na ognisku w lesie, łaźni, serwisu samochodowego, cerkwi, koszar, sali gimnastycznej, tirów.

Podobnych ludzi można było spotkać na Majdanie: to właśnie oni, szkoląc się w Chrześcijańskiej Szkole Snajperów występują za jedność kraju, biją się także służąc w patriotycznych batalionach Gwardii Narodowej.

Jeden z moich ukraińskich kolegów wymyślił szczególnie udaną formułę: dla ochotników na Wschodzie, automat Kałasznikowa okazał się najlepszym instrumentem awansu społecznego. Najlepszym na przestrzeni minionych 25 lat. Facet jest nikim, mieszka w miasteczku, gdzie już wkrótce padnie dogorywająca fabryka z czasów radzieckich, musi się stale kręcić, by zarobić kopiejkę na dom, facet przeklina takie życie i władzę, a tu nagle można wziąć w ręce automat, założyć mundur polowy, stajesz się poważnym człowiekiem. Ludzie zaczynają ci okazywać szacunek. Ukradłeś, boją się. Obrońca. Władza. Siła i sława, Fobos i Dejmos (księżyce Marsa – „mediawRosji).

W naszym 1993im roku, takich ludzi wystarczyło na kilka budynków w Moskwie i na kilka dni. A na Wschodzie Ukrainy starczy ich na tygodnie – walki trwają już drugi miesiąc i na całe miasta. Jeśli przyjrzeć się wskaźnikom ekonomicznym na Ukrainie wciąż trwa 1993 i to tak ciągnie się od dwudziestu lat. Wtedy w Moskwie, po przeciwnych stronach barykady znaleźli się ludzie obcy sobie ze względu na swój status społeczny, jednak swoi, gdy idzie o pochodzenie etniczne, a na Ukrainie? Z jednej strony swoi, po drugiej do nich podobni z socjalnego punktu widzenia, ale pod względem narodowości całkowicie obcy, oni sami, albo ci, którzy ich wysłali.

Eksport rewolucji


Rok 1993 dla nas w Rosji skończył się dawno, ale i tu nie wszędzie rosło. Mamy również wielu facetów, którzy kręcą się za kopiejką, przeklinają władzę za nieudane życie. Obok nich mamy szczęśliwców, ci dobrze urządzili się w życiu, mamy zdrajców, na nich leży odpowiedzialność za zniszczenie wielkiej ojczyzny, są wśród nich Żydzi, imigranci, amerykańskie grubasy, gubernatorzy, oligarchowie, deputowani, Miedwiediew, minister Sierdiukow, gliniarze. I nasi faceci nieudacznicy też lubią mundury polowe, celowniki optyczne, szaszłyki pieczone na ognisku, melodyjne pieśni ludowe, serwis samochodowy, łaźnię, sale gimnastyczną, tory, a jeśli nie lubią cerkwi, to przynajmniej ją szanują. Teraz zaś widzą, iż podobni do nich w Doniecku, biorą spluwę i idą na daczę oligarchy Achmietowa, by na własnej ziemi zaprowadzić porządek, oczyścić ją z ciemnych sił. Ci nasi faceci, też by tak mogli.

Na niedawnym Forum Ekonomicznym w Petersburgu, prezydent Putin nie
wspominal ani o banderowcach, ani o prawicowej kijowskiej juncie. 

Jednak Putinowi u siebie w kraju, zjawiska w tym stylu nie są potrzebne. Kiedy rosyjska Duma Państwowa posługuje się tym samym językiem co Rada Najwyższa RSFSR z roku 1993, lub Doniecka Republika Ludowa, w kołach dzierżących rzeczywistą władzę budzi się instynkt samozachowawczy. W odróżnieniu od haseł głoszonych przez Plac Błotny, stołecznych działaczy, takich jak Nawalny, Kudrin, Akunin, wezwania Striełkowa ze Słowiańska są zrozumiałe dla ludzi z ostatnich fabryk ZSRR. 
Ta siła mogłaby uratować Rosję i obalić Putina.

Rzeczywistym niebezpieczeństwem dla Putina nie jest eksport do Rosji kijowskiego Majdanu, a import Republiki Donieckiej.

Putin więc będzie dystansować się od Republiki Donieckiej. W żadnym z wystąpień na Forum w Petersburgu nie mówił o faszystach, banderowcach, juncie i Prawym Sektorze. Nie wspomniał nawet o Noworosji i jedności narodu rosyjskiego. W kolejnych wydaniach programów informacyjnych temat junty i Prawego Sektora coraz bardziej rozcieńczany bywał wiadomościami o powodzi na Bałkanach, wypadkach kolejowych, porwaniach nigeryjskich dziewcząt, wyborach w Europie i na Ukrainie. Nawet nasi najważniejsi ideolodzy zaczynają stygnąć.

To jasne, Putin nie może w jeden dzień zrobić zwrotu o 180 stopni: jeśli sam nie jest bardziej sympatyczny od Janukowicza (chociaż to zależy, dla kogo), to na pewno jest mądrzejszy. Putin nie powie dziś jednego, a jutro czegoś całkiem na odwrót. I innym nie wyda podobnego polecenia. Putin będzie wycofywał się stopniowo. Teraz, gdy w Kijowie kończy się Majdan i zaczyna zwykła polityka, ta narodowo-nostalgiczna sił uzbrojonych idealistów, pozostanie tylko w Donbasie. W odróżnieniu od Majdanu można sobie wyobrazić jak zacznie rozpełzać się po rosyjskiej prowincji… Dlatego Putin nie zrezygnuje z odwrotu.

To jednak nie znaczy, iż od razu wszystko się skończy. Putin będzie się cofać, ale faceci ze zdobytym poczuciem własnej ważności  i przekonaniem, iż trzeba w ojczyźnie zaprowadzić ład i porządek pozostaną. Putin przesunie się na bok, dla niego, działacza państwowego i prawnika, bez wątpienia nadejdzie chwila, gdy legalna, centralna władza państwowa w Kijowie stanie się łatwiejsza do zaakceptowania od anarchii separatystycznych republik. I bez znaczenia jest fakt, iż to on sam im kiedyś pomagał, a z Kijowem walczył, i że ci z Donbasu ci dalej są za nim, a Kijów przeciw.

Kiedy Putin przesunie się na bok, Wschód, taki jaki jest – pozostanie. W Kijowie wciąż jednak będzie odczuwana pokusa, by we wszystkim widzieć rękę Putina, tylko jego i nikogo więcej, zupełnie tak, jak propaganda rosyjska za wszystko oskarżała jeden potężny Prawy Sektor. Więc teraz skomponuję chińskie przysłowie: nie da się schwytać smoka w pokoju, gdy w nim siedzi tylko kotek. Nie da się zwyciężyć z Putinem, tam gdzie go nie ma, lub tam, gdy chodzi nie tylko o niego. Tajemnica prawdziwego zwycięstwa jest prosta: nie da się wywalczyć wolności, nie ofiarując jej innym. Gdy tego nie zrobimy, sami możemy stać się ofiarą braku wolności.

Ukraina ryzykuje, iż powtórzy błąd popełniony na początku stulecia przez Gruzję. Gruzini bez końca powtarzali „niech Rosja zwróci nam Abchazję”, teraz Ukraina będzie bez końca powtarzać „niech Rosja zwróci nam Donbas”. Ta psychologia jest zrozumiała: jeśli przegrywać, to z wielką Rosją, klęska w konflikcie z nią nie będzie aż tak niezręczna, jak przegrana poniesiona w walce nie wiadomo z kim. Rosja może zwrócić Abchazję lub Donbas ich dawnym gospodarzom tylko wówczas, gdy je najpierw pokona w boju. Jednak Rosja nie ma zamiaru walczyć z Ukrainą o Donbas i tym bardziej nie będzie walczyć z Donbasem za Ukrainę.



Tekst ukazał sie namoskiewskim portalu slon.ru. 
Jego adres: http://slon.ru/world/pochemu_putin_sdast_donbass-1103680.xhtml


*Aleksander Baunow (ur.1970), wyróżniający się moskiewski publicysta średniego pokolenia. Zaczynał jako dyplomata w rosyjskiej ambasadzie w Grecji. Był dziennikarzem rosyjskiego wydania magazynu Newsweek. Autor licznych artykułów z zakresu polityki międzynarodowej i wewnętrznej. Obecnie autor i redaktor portalu slon.ru




Obserwuj i polub nas na Facebooku: 




3 komentarze:

  1. Odważną stawia autor tezę i nie do końca dla mnie jasną. Przecież to właśnie Kreml nadał kierunek i pokazał wroga bojówkom z Donbasu. To są żołnierze wykarmieni na kremlowskiej, wielkoruskiej i antyzachodniej ideologii. To przeciw tzw. zgniłemu Zachodowi "nieudacznicy" chwycili za broń (zawczasu dla nich przygotowaną).

    Nieczytelne jest dla mnie przeciwstawienie, jakiego dokonał autor, Putina z Miedwiediewem - jakoby ten drugi był właśnie po stronie ciemnych sił, Żydów, oligarchów itd. Dopóki "nieudacznicy" z karabinami wierzą w ideologię serwowaną im przez Kreml, dopóty są jego rękami od brudnej roboty. Czy oni mogą się zwrócić przeciw Putinowi? Osobiście w to wątpię, ponieważ ludźmi bez nadziei można najłatwiej manipulować. Władze Rosji rozpętały wojnę propagandową na niezwykle szeroką skalę. Gorzej dla Putina, gdyby "okazało się", że to on jest iluminatem-Żydem-masonem-oligarchą. W paranoi takie zmiany o 180 stopni się zdarzają, dlatego to lęk jest tym, co dezinformacja pogłębia i utrwala najbardziej. Niewykluczone, że służby rosyjskie utracą kontolę nad teoriami spiskowymi, jakie rozsiewają - a wtedy... Uroboros pożera własny ogon.

    To właśnie jeśli Putin pozostawi separatystów na pożarcie dla armii ukraińskiej, może się dla niego okazać zgubne - jak to, pozostawił bojowników na froncie walki ze Złem samym sobie?! Obawiam się, że Putin stał się teraz zakładnikiem "zielonych ludków" z Donbasu, a też wszystkich "nieudaczników" z Rosji. Przecież to właśnie w mediach inspirowanych/wspieranych przez rosyjską piątą kolumnę Putin jawi się jako ostatnia nadzieja, ostatnia deska ratunku przed kroczącym modernizmem, a wraz z nim całym złem tego świata. Ciężki orzech do zgryzienia.

    Nie obejdzie się bez "pracy u podstaw" na Wschodzie i żmudnym odkłamywaniu propagandy rosyjskiej - jest to ciężka praca na lata, na pograniczu ewangelizowania, bo na takim poziomie są pokłady zakłamania rzeczywistości. Przewidywane pogorszenie gospodarcze na Ukrainie będzie jeszcze utrudniać to zadanie. Bez wielu ludzi dobrej woli nie obejdzie się.

    OdpowiedzUsuń
  2. jak widać, nie zostawił. Na ile się dało, prowadził swój plan ich rękami; jak się okazało, że zaraz Ukraińcy te ręce odrąbią, to nie czekając, ruszył z własnymi siłami. Najpierw przebiją korytarz na wybrzeżu, a potem ruszą szerokim frontem na Dniepropietrowsk, Charków (tam są ważne zakłady zbrojeniowe) Co dalej? Kijów? Wilno? Warszawa? Praga? Berlin? Paryż?

    OdpowiedzUsuń
  3. Putin przegrał... Ukraińcy dostali lekcję której z pewnością nie zapomną... Rosjanom.

    OdpowiedzUsuń